• Rᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌ XI •

     Nathaniel był przygotowany na romansidło, które przyprawiłoby go o znużenie i coraz rzadsze otwieranie oczu. Niezwykle się więc zdziwił, gdy wybór dziewczyny padł na kategorię horror. Nie krył się z uśmiechem, widząc, że Claire nie zrezygnowała po paru sekundach, tylko brnęła dalej w gąszcz tytułów.

     — Ten tytuł dziwnie brzmi... A może ten? — mamrotała pod nosem. — W sumie ten też ciekawy.

     — Nie mów — wybuchnął śmiechem. — Wybierasz film na podstawie tytułu?

     Claire popatrzyła na niego, jakby pogubił wszelkie rozumy, żył w ukryciu pod kamieniem i mało widział.

     — Tak. I co w związku z tym? — odparła i skrzyżowała ramiona na piersi. Przybrała wyzywającą postawę. Odnosiła wrażenie, że chłopak próbował dolać oliwy do jej ogniska poirytowania, toteż w każdej chwili była gotowa odeprzeć atak.

     — No, nic, spokojnie. — Uniósł ręce w obronnym geście. Ostatnie, czego potrzebował, to słowna potyczka z dziewczyną. A jeszcze chwilę temu otaczała ich w miarę przyjemna aura. — Po prostu ciekawe podejście. Ja na przykład najpierw sprawdzam ranking, nowości, oceny, opis fabuły — zaczął wyliczać. Ugryzł się w język, by nie dodać, że przeważnie robił tak każdy normalny człowiek, by uniknąć straconego czasu na mało ciekawy seans.

     Opuściła ręce. Rozluźniła się, gdy przyjęła do wiadomości, że chłopak jedynie porównywał jej sposób wybierania do własnego. Ot, zwykła ciekawość, a nie atak.

     Westchnęła.

     — Filmy często mają tę samą fabułę. Ludzie wprowadzają się do domu, który okazuje się skrywać jakąś tajemnicę, być NAWIEDZONY. — Ostatnie słowo wypowiedziała w dość zabawny sposób, rozszerzając przy tym oczy i podnosząc dłonie, wewnętrzną stroną do siebie, z rozczapierzonymi palcami.

     — Oj, tam. Przesadzasz. — Machnął ręką.

     — Przesadzam? — prychnęła i uniosła brwi. — To patrz na to.

     Wlepiła wzrok w ekran laptopa i kliknęła w pierwszy lepszy tytuł.

     — „Stojące na skraju rozpadu małżeństwo wprowadza się do wymarzonego domu. Wkrótce okazuje się, że niespokojna przeszłość tego miejsca nie pozwala o sobie zapomnieć."

     Spojrzała na niego wymownie. Nathaniel tylko przewrócił oczami.

     — To jeszcze o niczym nie świadczy.

     Claire powróciła do laptopa.

     — „Kiedy para porzuca Manhattan dla małego miasteczka, młoda kobieta odkrywa, że zarówno jej mąż, jak i nowy dom kryją mroczne sekrety."

     — Zwykły zbieg okoliczności.

     Pokręciła głową. Czemu aż tak upierał się przy swoim? Naruszyła jego ego czy co?

     — „Alicia wraca do domu rodzinnego, by zaopiekować się pogrążoną w śpiączce matką. Tam musi się zmierzyć z mroczną siłą z przeszłości, która teraz zagraża jej dziecku."

     — To akurat się nie liczy! — Wyprostował się rozemocjonowany.

     — Jak się nie liczy? Jest motyw domu? Jest!

     — To jest zwykłe wciskanie na siłę.

     — Ty-ty — aż zapowietrzyła się z emocji — serio tego nie widzisz? Czy udajesz?

     Przyjrzał jej się uważnie. Znów na twarzy rysowało się bojowe nastawienie. I ten zmrużony wzrok... jakby planowała jego morderstwo. Czy z Claire nie można było normalnie porozmawiać? Czy wszystko musiała odbierać jako atak?

     Kolejny raz w ciągu tak krótkiego czasu począł unosić ręce w obronnym geście. Zatrzymał się jednak w połowie. Co on w ogóle wyprawiał? Dlaczego to on musiał ulegać? Dlaczego to on musiał zgadzać się z jej racją? Głaskał ją po główce, byle się nie zezłościła. Przecież każdy mógł mieć odmienne zdanie. Nie powinien przychylać poglądów w stronę Claire tylko dlatego, że dziewczynie się one nie podobały. W imię czego? Świętego spokoju? Tak, kusił najbardziej. Nie leżało to w naturze Nathaniela, jednakże... szczerze nie znosił fochów Claire. Chociaż należało dodać — zależy których.

     — Owszem, motyw domu jest dość popularny, ale! — podniósł wskazujący palec — film filmowi nierówny. Co z tego, że wrzucą tam przeprowadzkę i nawiedzony dom, jak jeden film będzie lepiej wykonany od drugiego. Dlatego — uciekł wzrokiem w bok, gdyż wiedział, że Claire nie będzie zadowolona z tego, co usłyszy — uważam, że wybieranie na podstawie tytułu jest trochę bez sensu, skoro „często mają taką samą fabułę". Warto zerknąć na opinie, by nie trafić na coś nudnego, a z fajnym tytułem.

     Uśmiechnął się przymilnie, niczym prawiąc komplement lub próbując się podlizać.

     Claire już otworzyła usta, lecz słowa uciekły hen daleko i nie zamierzały wrócić. Zacisnęła więc wargi i wręczyła mu laptop.

     Uniósł brwi.

     — No to wybierz coś, skoro jesteś taki mądry — rzuciła naburmuszona.


·• ♥ •·


     Oglądali od jakiejś godziny. I choć oboje widzieli już wcześniej Obecność — nawet parę razy — zgodzili się zagłębić w tytuł ponownie. Nic lepszego nie przyszło Nathanielowi do głowy, a i Claire mu nie ułatwiała. Na parę filmów, które pokazał, krzywiła się, jakby w rewanżu za podważenie jej metody wyboru.

     Laptop ułożyli na szafce nocnej pomiędzy nimi, którą wysunęli mniej więcej do połowy ich posłań.

     Claire znała fabułę, doskonale wiedziała, co się wydarzy, mimo to w niektórych momentach — co prawda rzadziej niż za pierwszym razem — przymykała oczy. Chociaż lubiła horrory, to w bardziej emocjonujących scenach nie patrzyła, oszczędzając sobie szoku. I miała wrażenie, że z wiekiem strach nawiedzał ją częściej. Należało też dodać, że po tych i owych seansach bała się iść nocą do toalety. Wszystko jednak wracało do normy następnego dnia, o ile zbytnio nie nakręciła wyobraźni, i nie zawracała sobie głowy drobnymi niedogodnościami.

     Nathaniel natomiast co jakiś czas zerkał na dziewczynę, a od dziesięciu minut przeszedł do nieprzerwanej obserwacji. Reakcje towarzyszki skutecznie przykuły jego uwagę.

     — Naprawdę już to oglądałaś? — Nie mógł wyjść ze zdumienia, że odwracała wzrok albo przymykała powieki. Powinna zdawać sobie sprawę, na co się pisała. W końcu ponowne oglądanie tego samego nie działało tak, jak za pierwszym razem.

     — Tak, a co? — Spojrzała na niego przelotnie.

     — Nie, nic. Tak tylko pytam.

     Pokręcił głową i poprawił się wygodniej na łóżku. Zapatrzył się na krótki moment w ekran, po czym znów przeniósł wzrok na Claire.

     Gdy siedziała tak spokojnie i nie obrażała się, było całkiem miło. Szkoda tylko, że to film ją wciągnął, a nie zachowywała się podobnie na co dzień. Właściwie... Patrzył na nią jakoś inaczej. Od wczoraj. Od kiedy powiedziała, że spodobały się jej jego oczy. Jego oczy! Bo lubi brązowe! Taki mało znaczący detal, na który nikt do tej pory nie zwracał uwagi. A co najlepsze — inaczej nie gapiłaby się na niego.

     W innym wypadku, gdyby nie zareagował tak ostro, być może by się przeprosili i skwitowali sytuację śmiechem. Być może przeprowadziliby rozmowę, a później... Może byliby na bardziej przyjaznym stopniu znajomości.

     Chociaż nie przeczył, czasami drażnił Claire, gdyż zwyczajnie sprawiało mu to przyjemność, kiedy się złościła.

     Różniła się. Przypuszczał, że dlatego, iż nie przebywała w jego otoczeniu, przez co nie nasiąknęła brudami. Nie znała statusu Nathaniela i nie przeliczała ich znajomości na korzyści. Usta wygięły się w mimowolnym uśmiechu. Mógł z nią zwyczajnie rozmawiać bez metek, bez wyważonego doboru słów. Czuł się z tym wyśmienicie.

     Claire zwróciła się w stronę chłopaka. Ten się uśmiechał i nawet nie starał się kryć z przyglądaniem się jej osobie.

     — No co? — Miała coś na twarzy? Robiła dziwne miny? Profilaktycznie przetarła usta wierzchem dłoni.

     — No nic — odparł lekko rozbawionym tonem.

     Chwilę później wyprostował się. Usiadł na krawędzi łóżka, nogi zsuwając na podłogę. Intensywnie przyglądał się Claire, aż ta ciężko przełknęła ślinę pod naporem spojrzenia. Wahał się. Z jednej strony pragnął się przyznać, że w głębi duszy cieszył się, że się poznali, a z drugiej chciał to ukryć. Obawiał się, jak dziewczyna mogłaby zareagować na wyznanie, jednakże gdyby poznała prawdę, może przestałaby traktować go jak wroga.

     A co jeśli przyniesie to jeszcze gorsze skutki? Co jeśli będzie jeszcze bardziej wrogo nastawiona? Co jeśli odbierze to w inny sposób?

     Wszystkie chęci przepadły. Roztopiły się jak maleńki płatek śniegu na ciepłej dłoni.

     — Chcesz coś powiedzieć? — ponagliła dziewczyna. O cokolwiek chodziło, chciała mieć to czym prędzej za sobą.

     Nathaniel jednak nie zamierzał uwolnić jej z tej męki. Skierował wzrok na film, jakby kompletnie zapomniał o temacie albo czekał na odpowiedni moment, by wziąć Claire z jak największego zaskoczenia.

     Westchnął przeciągle. Przecież nie tak trudno wypowiedzieć słowa, wystarczy, że zacznie, a reszta popłynie sama.

     — Wiesz co — wypluł szybko. Kości zostały rzucone, teraz musiał przebrnąć dalej. — Może zapomnimy o zderzeniu przed autobusem? Nie wypadło najlepiej, a ja... — Podrapał się po głowie. — Po prostu źle oceniłem sytuację i teraz, szczerze powiedziawszy, trochę tego żałuję. Wziąłem cię za osobę, którą nie jesteś.

     — Jaką osobę?

     — Pokroju Madison.

     — Czyli myślałeś, że biegałabym za tobą i cię dręczyła?

     Niepewnie skinął głową na potwierdzenie, a ona, ku jego zaskoczeniu, wybuchnęła głośnym śmiechem.

     — Ktoś tu ma wysokie mniemanie o sobie — odparła po paru sekundach, gdy udało jej się opanować wesołość. Lecz uśmiech rozbawienia nie schodził z ust. — Niedoczekanie! Żebym JA uganiała się za facetem. Nigdy w życiu!

     — Niestety mam już w tym temacie nieprzyjemne doświadczenia — rzucił na swoją obronę.

     — Cóż — ponownie zaśmiała się niekontrolowanie. Starła łzę, która zabłądziła w kąciku lewego oka. — Nie musisz się obawiać o kolejne. Przynajmniej nie z mojej strony.

     — Dobrze wiedzieć — prychnął.

     Splótł ramiona na piersi i wlepił spojrzenie w ekran laptopa. Oglądał tak film kilka minut. A kiedy Claire była już całkowicie przekonana, że Nathaniel zaniechał rozmów i zamilkł przynajmniej do końca seansu, ten wypalił:

     — Więc zaczniemy naszą znajomość od początku? Albo chociaż uczyńmy ją ciut milszą — powiedział niby od niechcenia, jakby mu kompletnie nie zależało. W istocie jednak serce biło mu niepewnością. Zacisnął dłonie, gdy czekał na odpowiedź niczym siedząc na szpilkach.

     Zwróciła uwagę na Nathaniela. Ten jednak uparcie wpatrywał się w ekran laptopa i nie zaszczycił ją już ni jednym zerknięciem. Jednak wraz z upływającym czasem, brakiem odzewu i przyglądaniem się ze strony Claire, lewa noga zaczęła nierówno podrygiwać.

     Zmarszczyła brwi. Czemu akurat teraz zebrało mu się na podobną rozmowę? O co mu chodziło? Osobiście nie przeszkadzały jej ich stosunki, jedynie trochę męczyły. Tak, właśnie, męczyły! Musieli ze sobą wytrzymać jeszcze tydzień, więc łatwiej byłoby, gdyby nie skakali sobie do gardeł i nie mordowali wzrokiem. Co szkodził ów układ? Nic, zupełnie nic. Później zapomni, że jakikolwiek Nathaniel istniał.

     — Czasu nie cofniemy, więc i nie wymażemy twojego WYBRYKU — zaczęła, podkreślając, co ważniejsze z wypowiedzi, a słowa zmusiły chłopaka, by na nią spojrzał. — Ale możemy być dla siebie... bardziej tolerancyjni.

     — Okej, może być — zgodził się błyskawicznie, żeby tylko się nie rozmyśliła.

     Nathaniel odetchnął z ulgą. Już się bał, że dziewczyna uprze się, by do końca wypominać mu nieprzyjemne pierwsze wrażenie. Może pozostały tydzień okaże się tą lepszą połową? Żeby później nie musiał powiedzieć, że wycieczka była totalną porażką i zmarnowanym czasem

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top