Rozdział 5


Elena 

Jechaliśmy autostradą od dobrych dziesięciu minut, każdy z nas był pogrążony we własnych myślach i nie przejmował się tym, że w pojeździe było słychać tylko cichy szmer pracującego silnika. Po chwili oderwałam wzrok od szyby i spojrzałam na mojego towarzysza, który w skupieniu prowadził samochód. Czułam się dziwnie w jego towarzystwie. Był policjantem, mężczyzną, który mnie nie skrzywdzi. Jednak gdzieś z tyłu głowy słyszałam głos, abym uciekała i nie spoglądała za siebie. 

Czy tak będzie już zawsze? Czy strach zawładnie mną na tyle, że nie będę w stanie spędzić chwili w towarzystwie obcego mężczyzny bez przypominania sobie w jakim koszmarze żyłam przez ostatnie kilka miesięcy?

Pod powiekami poczułam piekące łzy, co w tej sytuacji było normalnym odruchem. Jednak nie chciałam rozkleić się w obecności nieznajomego, dlatego udało mi się je powtrzymać zanim popłynęły po moich policzkach.

– Czy wszystko w porządku? – zapytał mężczyzna skutecznie odciągając mnie od własnych myśli.

Uniosłam wzrok, po czym spojrzałam w zatroskane oczy policjanta. Ten stan trwał tylko sekundy, bo po chwili znów stały się zimne, bez wyrazu.

– Tak, porostu nadal nie potrafię w to uwierzyć, że znów jestem wolna – odpowiedziałam opuszczając wzrok na dłonie.

– Wszystko z czasem się ułoży – zapewnił.

– Dlaczego mi nie wierzysz? – zapytałam po chwili ciszy.

Spojrzał na mnie, jednak zaraz znów utkwił wzrok w drogę przed sobą.

– To co sądzę nie ma znaczenia. – Jego ciało się napięło.

– Dla mnie ma. Żyłam przez kilka miesięcy w piekle, a teraz nikt mi nie wierzy, że zabiłam Marka, bo się broniłam.

– Nie masz racji wszyscy ci wierzą, gdyby było inaczej nie jechalibyśmy teraz w samochodzie.

Chciałam coś jeszcze dodać, ale zauważyłam, że podjechaliśmy pod dom pani Mortis.

– To tu? – zapytał Liam.

– Tak, dziękuję za podwózkę.

Chciałam wyjść z samochodu, ale głos mężczyzny mnie zatrzymał.

– Poczekaj chwile. – Zerknęłam na Liama, który szukał czegoś w kieszeni swojej kurtki. Po chwili wyciągnął w moją stronę mały papierowy kartonik.

– Proszę, to mój numer telefonu. Gdybyś potrzebowała pomocy możesz do mnie zadzwonić.

Zaskoczyła mnie jego propozycja, przez chwilę się wahałam, jednak sięgnęłam po kartonik.

– Dziękuję. – Schowałam wizytówkę do kieszeni, po czym wyszłam z samochodu od razu ruszając do domu mojej sąsiadki.

Po chwili jednak zatrzymałam się i zerknęłam na mały domek po drugiej stronie ulicy. W oknach paliły się światła. To właśnie w tym miejscu spędziłam trzy lata. Wynajmowałam go od mężczyzny, który przeprowadził się do Europy. Miałam w planach odkładać pieniądze i za kilka lat odkupić go od właściciela, jednak przez Marka mogłam zapomnieć o swoim marzeniu.

Otrząsnęłam się ze wspomnień, po czym stanęłam pod drzwiami pani Mortis. Zapukałam energicznie, czekając aż sąsiadka stanie na progu. Po chwili usłyszałam kliknięcie zamka.

– Elena to ty? – zapytała zaskoczona kobieta.

– Tak to ja. – Uśmiechnęłam się nieznacznie.

– Wyjechałaś tak nagle. Nikt nie wiedział co się z tobą stało.

– Jednak wróciłam i potrzebuję pomocy. – W moich oczach pojawiły się łzy. Nie uszło to uwadze pani Mortis.

– Chodź kochanie. – Chwyciła mnie za łokieć i wprowadziła do środka. – Zaparzę herbatę, a ty opowiesz mi co się z tobą działo.

Uśmiechnęłam się do kobiety, a następnie spojrzałam przez ramię na odjeżdżający samochód Liama.

***

Liam

Spoglądałem na sylwetkę oddalającej się kobiety, jednocześnie prowadziłem wewnątrz siebie wojnę. Do głosu dochodziły moje dwie osobowości. Policjanta, który za wszelką cenę chciał znać prawdę oraz mężczyzny, który tak po ludzku współczuł kobiecie.

To był odruch, nie chciałem dawać jej swojego numeru. Jednak, gdy spojrzałem w te pełne bólu i cierpienia oczy, ręka sama powędrowała do kieszeni po wizytówkę. Widziałem, że się zawahała, jednak po chwili przyjęła kartonik.

Nie dziwiłem się, że była w stosunku do mnie nieufna. Od początku traktowałem ją chłodno i nie wierzyłem w jej wersję wydarzeń. Jednak postanowiłem odpuścić, kobieta i tak dużo już wycierpiała. Powinna zapomnieć i spróbować odbudować swoje życie. Długa droga przed nią, ale liczyłem na to, że uda jej się stanąć na nogi.

Zerknąłem ostatni raz na Elenę, która właśnie wchodziła do domu starszej kobiety, po czym odpaliłem silnik z zamiarem powrotu do domu. Do swojej samotni.

***

Kochani rozdział krótki, bo to tak naprawdę kontynuacja rozdział czwartego. W następnym akcja zostanie przesunięta o sześć miesięcy i mam nadzieję, że w końcu zacznie się coś dziać, bo trochę wieje nudą :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top