Rozdział dziewiętnasty


- Cześć, Matt powiedział, że tu będzie - powiedział Jay z rękoma w kieszeniach. Jego oczy, gdy tylko zetknęły się z moimi, powędrowały w dół.
- Nie ma ich jeszcze - spoglądam na niego. - Jeśli chcesz, możesz zaczekać na niego w środku. 
- W takim razie poczekam, jeśli nie masz nic przeciwko - jego oczy zalśniły dziwnym blaskiem, gdy w końcu odważył się na mnie spojrzeć.
- Inaczej bym tego nie proponowała - machnęłam dłonią w geście, zachęcenia go do wejścia. Chwilę później był już w salonie, gdzie usadowił się na kanapie. Chciałam mu coś powiedzieć, jednak zabrakło mi słów, spojrzałam na niego, po czym ze spuszczoną głową udałam się do kuchni. 
A miał być taki udany wieczór, prawda? Chciałabym spytać go o wiele rzeczy, lecz gdy spoglądam na niego, czuję tęsknotę, szczęście a zarazem żal. Bóg jeden wie ile będę musiała siedzieć z nim sama, gdy naprawdę nie czuję się na siłach by z nim porozmawiać. 
- Masz ochotę się czegoś napić?! - krzyknęłam w stronę salonu.
- Sok pomarańczowy, jeśli to nie problem! 
- Ależ wcale - szepnęłam pod nosem i sięgnęłam po szklankę oraz napój.

   Między nami panowała niezręczna cisza, która doprowadzała mnie do szału. Oczywiście minęła już godzina, a ich dalej nie było. A to nowość. Zerkam na niego i dostrzegam, że trzyma w rękach moją książkę. 
- Lepiej odłóż ją na miejsce, bo jeśli ją zniszczysz, pożałujesz - po tych słowach na jego twarzy pojawił się wyraz zadowolenia. - Ja nie żartuję - mówię, gdy patrzy na mnie ze złośliwym uśmieszkiem.
- O, Kim, ty jednak mówisz - zażartował. - Myślałem, że stałaś się niemową.
- Popatrz, to samo myślałam o tobie - powiedziałam z dostrzegalną ironią. - A teraz proszę cię, odłóż książkę.
- O tej mówisz? - wyciąga dłoń z książką w moim kierunku, lecz gdy tylko po nią sięgam on ją zabiera. - Nie, nie odłożę. Musi chyba wiele dla ciebie znaczyć, dlatego tego nie zrobię. 
- Może znaczy, może nie, ale to nie twoja sprawa. I co, masz zamiar robić mi teraz na złość, czy jak? Bo nie rozumiem - wzruszył lekceważąco ramionami. - Więc?
- Och, Kimi, przestań być taką buntowniczką - serce mi zamarło, gdy usłyszałam swoje zdrobnienie.
- Nie nazywaj mnie tak! - podniosłam swój ton, a z jego twarzy znikł uśmiech. - Może lepiej napisz do tej swojej Mar... och, czy jak tam jej było i poczekaj tam na Matta, co? Albo lepiej, w ogóle nie rozmawiajmy. Bo tylko potrafisz zauroczyć naiwne dziewczynki licząc, że możesz się trochę pobawić i zostawić. A wiesz co? Ja podziękuję. Mają rację co do ciebie. Jedyne, co mnie cieszy, to fakt, że byłam na tyle mądra, by nie pójść z tobą do łóżka. A taka mała rada dla ciebie, nie wzbudzaj u kogoś uczuć, jeśli masz zamiar tę osobę zostawić bez słowa. Więc zamilcz - nie wiem czemu to wszystko powiedziałam, po prostu pękłam, słysząc to, jak mnie nazwał. Pękłam jak cholerna bańka mydlana. Spoglądam na niego, jego mimika wyraża zaskoczenie.
- Przepraszam - powiedział to tak, cicho, że ledwie usłyszałam.
Oblał mnie zimny pot, a oczy zaszły mi mgłą. By nie dostrzegł napływających łez, wstałam bez słowa i poszłam do kuchni.
Zimna woda, którą zmoczyłam twarz, pozwoliła mi trochę ochłonąć. Nie powinnam była w ogóle tego mówić.
Podchodzę do szafki z winem i wyciągam jedną z butelek. Po krótkiej chwili poszukiwań korkociągu do wina, udaje mi się w końcu otworzyć. Nalewam czerwoną ciecz do kieliszka aż do pełna, tylko po to by po chwili zostawić w nim kilka kropelek. Napełniam lampkę po raz kolejny, tylko, że tym razem z zamiarem delektowania się trunkiem. Rozglądam się dookoła i słyszę kompletną ciszę. Wolnym ruchem idę w stronę salonu. 
Jay wciąż siedzi na kanapie. Dłonie zaciśnięte ma w pięść. Dostrzegam jak pracują jego kości policzkowe a wzrok skierowany jest na coś przed nim. Wygląda na przygnębionego i przerażonego. Jego obecny widok mimo wszystko sprawia mi jeszcze większy ból, niż przypuszczałam. W tym momencie pragnę zapomnieć o wszystkim i przytulić się do niego.  Jednak to co powiedziałam było prawdziwe i chciałam by to usłyszał. No, może nie w taki sposób jak to zrobiłam, ale stało się. Teraz wiem, że coś do niego czuję, nawet jeśli bym tego nie chciała, to tak właśnie jest. 
- Jay? - słysząc mój głos odwraca się w moją stronę i przygląda mi się. - Dlaczego? Co miałeś na myśli robiąc to wszystko? Dlaczego twoim zdaniem i tak nie mogło być między nami czegoś więcej? - tylko tyle byłam z siebie w stanie wydusić, jednak muszę poznać odpowiedź. Inaczej nie dam rady ruszyć dalej. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #romans