***Najkrótsza i najważniejsza rozmowa***
- Co zatem wydarzyło się takiego po tej wycieczce?
- Ostateczne przełamanie. Jeden obraz przekonał mnie, żeby przejść się do księdza i porozmawiać.
- Jeden? Musiał być bardzo straszny...
- Hm... miesiące koszmarów, widzenia cieni, odczuwania czyjejś złowrogiej obecności to jedno. Co innego jest zobaczyć okropną postać.
- Postać?
- Dla mnie było to rażące jak piorun. Stwierdziłam: O nie, dość, potrzebuję pomocy!
- Co i kiedy zobaczyłaś?
- To był jeden z wielu nużących poranków. Kolejna nieprzespana noc, kolejny cholerny dzień, który trzeba było przeżyć... Świtało o poranku, a mgła była wyjątkowo gęsta. Jadąc do liceum usiadłam po lewej stronie pod oknem, by móc jak zawsze znudzonymi oczami obserwować mijający świat... do momentu aż bus mijał jedną z bocznych ulic... z którą było coś nie halo.
- Co takiego?
- Była... zalana blaskiem. Nie jakimś pierwszym lepszym, śnieżnobiałym, oślepiającym białym blaskiem! W zasadzie nie było tej ulicy tylko ten rażący blask...! A kontrastem była postać o ile mogę ją tak nazwać: smolisto-czarna wyrwa od rzeczywistości, nie rzucająca cienia. Była wielka, tak wielka, że jej głowa niknęła w gałęziach rosnącego przy murze drzewa, które zwisało się nad boczną uliczką. Gdybym miała określić wielkość tego... czegoś, to spokojnie dałabym trzy metry. Ręce były długie i wyglądały jak kosy! Przypominał ludzką postać, ale doskonale wiedziałam, miałam przeczucie, że to co widzę tym nie jest...
- Czy to kolejne nawiązanie do Slender Man'a? Może zobaczyłaś tylko to co chciałaś zobaczyć?
- Nie... Ja po prostu sądzę, że ''to coś'' doskonale wiedziało, czego się obawiam i to wykorzystało. Strach jaki wtedy poczułam był porównywalny z upadkiem z wysokości, z lękiem jaki się czuje spadając w otchłań.
- Dlaczego ciągle używasz ''to coś'', ''to''?
- Bo nie wiem czym było... może złym duchem... a może demonem, lub demonami. Nie wiem. Nie chcę wiedzieć. Nie jest do dla mnie istotne. To co zobaczyłam w drodze do szkoły, sprawiło, że prawie nie popłakałam się w autobusie. Rozglądałam się, ale nikt tego nie widział, wszyscy jechali tak samo znudzeni szarą rzeczywistością. Nawet mężczyzna z wózkiem, który stał wtedy na chodniku niczym się nie przejmował...
- Co zatem zrobiłaś?
- Postanowiłam, że porozmawiam po religii z księdzem. Była to pierwsza klasa liceum, zajęcia prowadził wtedy Ojciec Parafiniuk. Każdą lekcję zaczynał sucharem, był szczery i potrafił przyciągać do siebie młodzież. Jego charakter i pozytywne nastawienie sprawiło, że mu w jakimś stopniu ufałam. Pewna wątpliwości podeszłam do niego po zajęciach i spytałam czy moglibyśmy porozmawiać na osobności, bo mam problem. Oczywiście się zgodził, ale śpieszył się też na dyżur. Nie chciałam o tych sprawach mówić na korytarzu... ale miałam wrażenie, że coś mnie pchnęło i nie odstępowałam mu na krok.
- A więc rozmawialiście na przerwie?
- Nie inaczej... w skrócie powiedziałam jaki jest stan sytuacji, a nie wiem czy nie zabrzmiało to w jakoś rodzaju: ,,Coś mnie straszy i nie wiem jak sobie z tym poradzić'', na co ksiądz odparł ze spokojem: ,,Pomódl się do Archanioła Michała''. Pamiętam jakie mnie wtedy ogarnęło zdziwienie. Tak po prostu? Tak banalna odpowiedź po tylu miesiącach udręki?
___________________________
https://youtu.be/7wtfhZwyrcc
Tłumaczenie *-*
Po pierwsze
Powiem wszystko, co krąży mi po głowie
Jestem wściekły i zmęczony tym jak potoczyły się sprawy, oh-ooh
Jak potoczyły się sprawy
Po drugie
Nie mów mi, kim według Ciebie mógłbym być
Ja jestem tym na żaglu, jestem panem swego morza,oh-Ooh
Panem swego morza, oh-ooh
Byłem złamany od najmłodszych lat
Zabierałem swoje kaprysy pośród tłumu
Pisałem wiersze dla nielicznych
Którzy troszczyli się o mnie, lubili mnie, wstrząsali mną, czuli mnie
Śpiewając z bólu serca i cierpienia,
Odbierając moją wiadomość z żył,
Wygłaszając mą lekcję z mózgu,
Widząc piękno poprzez...
Ref.
Ból!
Uczyniłeś mnie, uczyniłeś mnie wierzącym, wierzącym
Ból!
Łamiesz mnie, stwarzasz na nowo, wierzącym, wierzącym
Ból!
Pozwalam kulom lecieć, och, niech spadają niczym deszcz
Moje życie, moja miłość, moja determinacja, one zrodziły się z...
Bólu!
Uczyniłeś mnie, uczyniłeś mnie wierzącym, wierzącym
Po trzecie
Wznieś modlitwę do tych w górze,
Cała nienawiść, której doświadczyłeś, zmieniła twoją duszę w gołębia
Oh-ooh, twoją duszę w górze, oh-ooh
Dusiłem się w tłumie
Żyjąc z głową w chmurach
Opadając jak popiół na ziemię
Mając nadzieję, że moje uczucia zatoną
Ale one nigdy nie zatonęły, zawsze żyły, odpływały i przypływały
Skrępowane, ograniczone
Dopóki się nie otworzyły i spłynęły
Spłynęły jak...
Ref. Ból!
Uczyniłeś mnie, uczyniłeś mnie wierzącym, wierzącym
Ból!
Łamiesz mnie, stwarzasz na nowo, wierzącym, wierzącym
Ból!
Pozwalam pociskom lecieć, och, niech spadają niczym deszcz
Moje życie, moja miłość, moja determinacja, one zrodziły się z...
Bólu!
Uczyniłeś mnie, uczyniłeś mnie wierzącym, wierzącym
Ostatnia rzecz
Dzięki łasce ognia i płomieni
Jesteś obliczem przyszłości, krwią w moich żyłach, oh-ooh
Krwią w moich żyłach, oh-ooh
Ale one nigdy nie zatonęły, zawsze żyły, odpływały i przypływały
Skrępowane i ograniczone
Dopóki się nie otworzyły i spłynęły
Spłynęły jak...
Ref.Ból!
Uczyniłeś mnie, uczyniłeś mnie wierzącym, wierzącym
Ból!
Łamiesz mnie, stwarzasz na nowo, wierzącym, wierzącym
Ból!
Pozwalam pociskom lecieć, och, niech spadają niczym deszcz
Moje życie, moja miłość, moja determinacja, one zrodziły się z...
Bólu!
Uczyniłeś mnie, uczyniłeś mnie wierzącym, wierzącym
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top