7. Prawdziwy przyjaciel nigdy od ciebie nie odejdzie.
Obudził mnie pulsujący ból głowy, jakbym miała kaca, z tym że wczoraj wypiłam tylko jednego drinka z alkoholem. Więc nie miałam po czym go mieć. Z trudem uchyliłam powieki i od razu z powrotem je zamknęłam przez irytujące światło wpadające do pokoju, które jeszcze bardziej potęgowało mój ból. Był jak wbijające się setki igieł w okolice mojej głowy. Jęknęłam i chciałam przekręcić się na bok, lecz coś mi w tym przeszkadzało. Otworzyłam z powrotem oczy i z początku myślałam, że to sen. Leżał odwrócony w moją stronę chłopak z zamkniętymi oczami i lekko rozchylonymi ustami, miarowo oddychał. Jedną rękę miał zaplecioną pod głową, druga natomiast obejmowała moje plecy. Wędrowałam wzrokiem po jego umięśnionej klatce piersiowej i brzuchu, widząc doskonale każdy zarysowany mięsień. Sunęłam w górę, natrafiając na tatuaż w kształcie połowy pękającego zegara, z którego jego odpadające odłamki wchodziły delikatnie na obojczyk. Wpatrywałam się w każdy jego szczegół i zauważyłam, że pomiędzy tymi wzorami znajdowała się podłużna blizna rozciągająca się wzdłuż obojczyka. Dotknęłam delikatnie palcem, przejeżdżając po niej subtelnie. Skóra chłopaka była gładka i delikatnie rozgrzana, chociaż spał nieprzykryty w samych bokserkach. Za to ja leżałam cała owinięta kołdrą. Kusiło mnie dotknięcie również jego mięśni, jednak ostatecznie się powstrzymałam. Nie chciałam, żeby się obudził i coś sobie pomyślał. Zjechałam wzrokiem niżej, wzdłuż jego ciała, aż dotarłam do złączenia jego ud. Przełknęłam głośno ślinę i rozszerzyłam szerzej oczy. Musiał być sporych rozmiarów, bo jego poranny wzwód w czarnych przylegających bokserkach z Calvina Kleina robił wrażenie. Po chwili zamarłam. Z otwartą buzią i rozszerzonymi oczami wpatrywałam się w jeden punkt przed sobą.
Zaraz, zaraz. Co ja tutaj robię?
– Możesz sobie podziwiać na żywo. – Usłyszałam niski, delikatnie zachrypnięty głos. Podniosłam wzrok w górę, spotykając się z intensywnym spojrzeniem i subtelnym uśmiechem na ustach bruneta.
To chyba jakiś żart.
W całym moim dwudziestoletnim życiu nie przytrafiło mi się nic znaczącego, czy odbijającego się na moim w miarę poukładanym życiu. Nie robiłam wielkich głupstw. Byłam raczej neutralną, spokojną i nierzucającą się w tłumie osobą, która nie była i nie chciała nigdy być w centrum uwagi. Nie byłam też jakaś specjalnie towarzyska. Raczej przy pierwszych spotkaniach na tyle zamknięta, że zbyt wiele osób nie pałało od razu do mnie sympatią. Byłam po prostu im obojętna. Nie otwierałam się od razu przed nieznajomymi. Potrzebne sporo zaufania, żeby ktoś mógł mnie na prawdę poznać. Dlatego nie miałam zbyt wielu przyjaciół. A kiedy przytrafiło mi się kolejne całkowicie przeze mnie niepojęte zdarzenie, które dezorientowało mnie i burzyło całą moją ideę, załamałam się. Jak mały bezbronny i zagubiony zajączek ukrywający się w swojej przytulnej norce, gdzie czuł się bezpiecznie. I kiedy przyszedł moment, w którym postanowił na moment opuścić swoją oazę, został brutalnie zaatakowany przez jastrzębia. Szybko i początkowo bezboleśnie złapał go w swoje szpony, żeby nie zabić i zjeść. Oj nie, to by było zbyt proste. On chwycił i rozszarpał na drobne kawałki, pozostawiając na pastwę losu. Sam miał się pozbierać i wrócić do swojego malutkiego domku, ale był jeden problem. To już nie był ten sam zajączek i nie miał nadprzyrodzonych mocy, żeby scalić swoje poharatane fragmenty. W dodatku jastrząb wywlekł jego ciało gdzieś na odległe lądy, gdzie droga powrotna była długa i wyboista z czyhającymi na każdym zakręcie niebezpieczeństwami. Zwierzak był bardzo zdezorientowany na nieznanym terenie jak i tym, co się wydarzyło i nie znał powrotnego kierunku. Tym zajączkiem okazałam się ja, a brutalnym jastrzębiem Nicholas, który kolejny raz spowodował, że straciłam swój znany grunt pod nogami. Tak jak w tamtym momencie, kiedy zorientowałam się, w czyim domu się znajdowałam i z kim leżałam w łóżku. Nie mając pojęcia, co się wydarzyło.
– Możesz mi powiedzieć, co ja tutaj robię? – rzuciłam wściekła. Zerwałam się szybko i wyskoczyłam z łóżka, o mało nie upadając na podłogę.
– Też się zastanawiam, jak do tego doszło. – Przekręcił się na plecy i ułożył dłonie pod swoją głową po bokach, a swój wzrok zatrzymał na suficie, w który zaczął się wpatrywać.
– Jak to się do cholery zastanawiasz? Nie wiesz, skąd się wzięłam u ciebie w domu? I w dodatku z tobą w łóżku? Uprowadziłeś mnie, otumaniłeś czymś i porwałeś? – zapytałam podniesionym głosem. Obawiałam się wtedy najgorszego.
W głowie ustalałam fakty, jakie pamiętałam z poprzedniej imprezy. Kiedy Sophie wróciła z papierosa, a ja z toalety, zamówiłyśmy jeszcze jednego drinka bezalkoholowego. Po kilku minutach poszła zadzwonić do tego typa, który nadal się nie pojawiał. Ja chciałam iść się przewietrzyć, bo zaczynało mi się robić niedobrze. I na tym moje wydarzenia zapamiętane z wczorajszej imprezy się kończyły. Niemożliwe, żebym była tak pijana po jednym drinku.
– Nicholas mówię do ciebie! – wydarłam się, ale on jak gdyby nigdy nic, leżał sobie, bujając w obłokach i nadal wpatrując się w sufit. Westchnął przeciągle i odwrócił głowę w moją stronę.
– Nie, nie uprowadziłem cię. Zabrałem cię znów nawaloną z klubu. Nie mogłem znaleźć żadnej z twoich koleżanek. Chciałem zadzwonić z twojego telefonu, ale masz blokadę. Dzwoniłem do Liama, żeby dowiedział się od rudej czy jest z tobą, ale powiedział, że usunął jej numer i nie ma z nią kontaktu. Więc zabrałem cię prawie nieprzytomną do siebie. I uwierz, że to był ostatni raz, kiedy to zrobiłem. Nie uśmiecha mi się, kolejny raz cię tutaj przyprowadzać. Więc z łaski swojej przestań tyle chlać, skoro nie potrafisz się kontrolować – wygłosił swój nieprzyjemny monolog, patrząc na mnie oskarżycielsko.
Ja osłupiała gapiłam się na niego, stojąc na środku sypialni i nie wiedziałam, co powiedzieć.
– No co cię tak zatkało? Zrozum dziewczyno, że ja mieszkam i śpię sam. Laski, które tutaj przyprowadzam, po seksie stąd wypierdalają. Nie mam w zwyczaju spędzać randek ze śniadaniem – rzucił oschle w moim kierunku i znów odwrócił głowę, wgapiając się w sufit.
– Nie o to chodzi. Ja nie byłam pijana, wypiłam tylko jeden słaby drink z alkoholem. To wszystko – powiedziałam cicho. Zaczęłam zastanawiać nad tym, jak mogło do tego dojść, że byłam w takim stanie. – Siedziałyśmy przy barze, piłyśmy drinka i w pewnym momencie urwał mi się film.
Odwrócił znów głowę w moją stronę i przyglądał się przez chwilę nieodgadnionym wzrokiem.
– Z kim byłaś na tej imprezie?
– Z Sophie. Czekałyśmy na chłopaka, z którym się miała spotkać – odpowiedziałam i zaczęłam zastanawiać się co z moją przyjaciółką. – Gdzie jest mój telefon? Muszę do niej zadzwonić.
Brunet wskazał ręką stolik nocny, na którym leżał mój złoty iPhone. Podbiegłam, żeby go stamtąd zabrać i zadzwonić do przyjaciółki.
– Dlaczego spałeś za mną w łóżku? – zapytałam, spoglądając w jego stronę. Nagle uświadomiłam sobie ten fakt i to, że obejmował mnie, a ja leżałam w samej za dużej czarnej koszulce. Zszokowana wpatrywałam się na tę cholerną koszulkę, która prawdopodobnie, a nawet na pewno należała do niego. Podniosłam głowę, natrafiając na jego rozbawioną minę.
Błagam. Tylko nie to. On i ja, my. O nie!
Zaśmiał się i podniósł się wyżej, opierając plecami o zagłówek ciemnego łóżka.
– Z czego się śmiejesz? Czy my... – Nie zdążyłam dokończyć, bo przerwał mi moją wypowiedź.
– Nie spaliśmy ze sobą. Już ci mówiłem, nie kręcą mnie takie rzeczy. Byłaś nieprzytomna, kiedy cię tu przyniosłem. Chwilę przed się obrzygałaś, wiec musiałem cię przebrać. A dlaczego spałem tutaj? Właśnie nie wiem. Miałaś drgawki, płytki oddech i ledwo co kontaktowałaś, ale w pewnym momencie ubłagałaś, żebym został z tobą. Myślałem, że może się zatrułaś, popiłaś alkoholem jakieś leki, albo jesteś na coś chora i ich nie wzięłaś. Zrobiłem to dla świętego spokoju, żeby mieć na ciebie oko. Miałbym problemy, gdyby ci się coś stało i to u mnie w domu – wytłumaczył neutralnym tonem.
– Okej. Nie jestem na nic chora i nie biorę żadnych leków. Naprawdę wypiłam tylko dwa drinki. - powiedziałam smutno. Nie miałam pojęcia, co się tam wydarzyło.
– O której byłyście w tym klubie? Znasz tego kolesia od tej całej Sophie? – zapytał, podnosząc się z łóżka.
– Około dwudziestej pierwszej. Nie znam. Ona poznała go przez Internet, ale do czasu, którego pamiętam, to nie przychodził – odpowiedziałam, patrząc na ruchy bruneta, który podchodził do czarnej komody i zaczął wyciągać telefon z kieszeni czarnych jeansowych spodni. I ten widok również może pozostać w mojej pamięci na dłużej. Bo tył to on miał równie atrakcyjny, jak i przód. Mały, zgrabny tyłek i plecy na równi zarysowane jak mięśnie klatki i brzucha.
Stop. Ogarnij się Roni.
Odwróciłam wzrok od tego wyrzeźbionego ciała i przyjrzałam się dokładniej komodzie, gdzie zauważyłam obok jego spodni również i moje złożone w kostkę. Super. Musiałam się w końcu ubrać, żeby nie paradować w samej męskiej koszulce. Matko, on mnie rozbierał i widział w samej bieliźnie. Co za żenująca sytuacja. On mnie dotykał. Ja chyba się zabije. Potrząsnęłam głową, żeby wybić sobie te myśli z głowy i przestać wspominać to krępujące zdarzenie. Chłopak z telefonem w dłoni wyszedł z pomieszczenia. Podeszłam do komody i wciągnęłam swoje spodnie na nogi. Rozebrałam koszulkę i złożoną położyłam na łóżko. Ale nigdzie nie dojrzałam mojej koszuli. Rozejrzałam się po pokoju, w którym niestety nie znalazłam górnej części swojego odzienia. Super!
Nagle usłyszałam dźwięk połączenia nadchodzącego z mojego iPhone'a. Spojrzałam na wyświetlacz, na którym ukazała się uśmiechnięta twarz mojej przyjaciółki Sophie. Szybko odebrałam połączenie.
– Halo Roni, wszystko okej? Dobrze się czujesz? Co się stało, że poszłaś tak szybko? – zapytała zatroskanym i zdenerwowanym głosem blondynka.
– Matko Sophie, co się wczoraj stało? Ja nic nie pamiętam! – żaliłam się. Miałam nadzieję, że ona mi cokolwiek wytłumaczy, jak się znalazłam kolejny raz w domu Nicholasa.
– Jak to nic nie pamiętasz? Kiedy poszłam zadzwonić do Leo, to ciebie nie było. Po chwili napisałaś mi wiadomość, że źle się czujesz i jedziesz do domu. Bałam się, że coś ci się stało. Wróciłam do domu, bo Leo okazał się dupkiem i nie przyszedł. Dzwoniłam do ciebie, ale nie odebrałaś i napisałaś, że kładziesz się spać, bo jest ci niedobrze – wytłumaczyła dziewczyna, nie wnosząc nic nowego, co rozwiałoby moje rozmyślenia w związku z poprzednim wieczorem. Choć nie pamiętam żadnych SMS-ów, żebym je pisała. I przecież nie wróciłam do domu. To wszystko było jakieś popieprzone.
– No to nieźle. Ale ja nie wróciłam do domu i nie pamiętam, żebym do ciebie pisała. – Po mojej wypowiedzi do pokoju wparował wściekły, ale całe szczęście już ubrany, wściekły Nicholas. – Soph, spotkajmy się wieczorem, muszę kończyć.
– Roni, to gdzie ty jesteś? Co się dzieje? Coś ci się stało? – zapytała zdenerwowana, zanim zdążyłam się rozłączyć.
– Nie denerwuj się, wszystko ze mną okej. Przyjedź do mnie o szesnastej, to wszystko ci wyjaśnię, pa – powiedziałam, po czym się rozłączyłam.
Spojrzałam szybko w historie wiadomości. Faktycznie były te, o których mówiła Sophie. I kilka połączeń od niej. To już w ogóle zrobiło zamęt w mojej głowie. Nie miałam pojęcia, co się dzień wcześniej odpieprzyło i serio zaczynało mnie to już wkurwiać. A mówiłam, że nie nadaje się do wychodzenia na imprezy? Mówiłam! To nikt mnie nie słuchał. Wystarczył jeden drink, żeby urwał mi się film i żebym znów pojechała do domu obcego faceta. I jeszcze z nim spałam w jednym łóżko. Aniele Mój trzymaj mnie w opiece, żebym już więcej nigdzie nie wyszła do ludzi i nie piła alkoholu. W ogóle! Zero! Nawet łyka. To był ostatni raz.
Moją wewnętrzną modlitwę przerwało mi odchrząknięcie. Spojrzałam w górę i trafiłam na rozbawione, spojrzenie bruneta. Stał oparty o drzwi z ramionami założonymi na klatce piersiowej. Okej, on naprawdę był dziwny. Przed momentem był wściekły. Zmieniał mu się humor jak u kobiet w ciąży. Patrzył na mnie z pół uśmiechem i oczami skierowanymi na... mój dekolt. Kretynka! Strzeliłam sobie mentalnie facepalma. No tak, siedziałam jak gdyby nigdy nic w spodniach i w samym staniku. Brawo Veronica!
– Nic nie mów! – krzyknęłam do niego, zanim zdążył coś powiedzieć i szybko podniosłam jego koszulkę, żeby przykryć mój średnich rozmiarów biust. Moje policzki przybrały zapewne odcień dojrzałej róży i zaczęły niespodziewanie piec. – Gdzie jest moja koszula?
– Ach, a miałem takie ładne widoki – uśmiechnął się, ukazując szereg swoich równych, białych zębów.
Jaki on ma ładny uśmiech.
Był zakochanym w sobie gburem, który myślał, że wszystko mu wolno. I pieprzył wszystko, co się ruszało. Wcale nie miał ładnego uśmiechu. No dobra miał, ale charakter za to brzydki. Widząc moją naburmuszoną minę, podniósł ręce niby w geście obronnym i podszedł w moją stronę, siadając obok mnie na łóżku.
– Mówiłem, że się obrzygałaś, wrzuciłem twoją koszulę do prania. Ubierz moją.
Jego uśmiech zgasł i zastąpiony został nieodgadnionym wyrazem twarzy. Wpatrywał się na wprost w czarną wysoką szafę. Ręce oparł za sobą na materacu. Ubrałam szybko jego koszulkę. Przekręciłam głowę, podkurczając jedną nogę i usadowiłam się na niej. Już miałam zapytać, czy coś się stało, jednak mnie uprzedził i zaczął mówić pierwszy.
– Dzwoniłem do mojego kuzyna – zaczął cicho – jest właścicielem "Venice". – przeniósł na moment na mnie wzrok, ale po chwili powrócił, tym razem wpatrując się w drewnianą podłogę. – Spojrzał na nagranie z wczorajszego dnia. Skoro mówiłaś, że nie piłaś tak, żeby się upić to jeszcze jedna opcja była, po której mogłaś mieć takie zachowanie.
– Jaka? – zapytałam niemal od razu, na co głęboko westchnął. Po chwilowym milczeniu kontynuował:
– Kiedy odeszłyście na parę minut z baru, to jakiś koleś podszedł do barmana i mu coś podał – zamilkł na chwilę, zastanawiając się nad czymś, ale zaraz dodał – Ktoś prawdopodobnie kazał ci dodać do drinka GHB.
– Ktoś podał mi pigułkę gwałtu? – zszokowana, szeroko otworzyłam oczy. I wtedy poczułam, jakby ktoś położył mi na sercu stumilowy kamień i wrzucił do wody, powodując tym samym ciągnięcie na samo dno. Piekielne dno. Po drodze dorzucał do tego strach i rozpacz, w których zaczęłam się pogrążać.
– Prawdopodobnie tak. Nie widać dokładnie, czy barman dodaje akurat to, co mu ten koleś przyniósł, ale jest na nagraniu, że coś wrzuca. A to raczej nie była witamina C czy aspiryna – odpowiedział, dalej nie utrzymując ze mną kontaktu wzrokowego.
– O mój Boże... – Głos zaczął mi drżeć, a w oczach zebrały się łzy. Byłam na skraju załamania.
To było straszne. Ktoś próbował mnie zgwałcić. Nie mogłam tego pojąć. Całe szczęście, że Nicholas tam był. Gdyby mnie nie znalazł... Aż nie chce myśleć o tym, co by się stało. Ktoś mógł mi zrobić najstraszniejszą rzecz w życiu. Najgorszemu wrogowi nie życzyłam czegoś takiego. Dlaczego akurat mnie ktoś chciał wykorzystać? Przecież nie byłam jakąś super atrakcyjną dziewczyną. Raczej neutralna, niewyróżniająca się w tłumie. Nie zaszłam nikomu za skórę ani nie miałam wrogów. Chyba. Zaczęły mi spływać pierwsze słone łzy, które wypalały gorącą ścieżkę na policzkach.
– Kuzyn spróbuje się dowiedzieć, kim on był – oznajmił, spoglądając w moją stronę. Zmarszczył brwi, kiedy zobaczył moje roztrzęsienie.
– Ktoś mnie chciał zgwałcić – wydukałam, po chwili buchnęłam gromkim płaczem.
– Hej, nie rycz mi tutaj! – Próbował mnie uspokoić, ale jego podniesiony głos średnio mi w tym pomagał – Nie wiadomo, czy to miało być dla ciebie.
– O Boże! Sophie! Masz rację, to mogła być ona. To jeszcze gorzej. Ona ma chore serce, mogłoby jej się coś stać. – Znów zaniosłam się płaczem, uświadamiając sobie, jakie niebezpieczne byłoby to dla mojej przyjaciółki. Może faktycznie barman pomylił drinki i miał dać jej, a nie mi. Dlatego nikt mnie nie wykorzystał, bo to nie o mnie chodziło. I nie wiedziałam, co było gorsze. Czy to, że ja byłam pod wpływem tego szajsu, czy obawa, że ona mogła być na moim miejscu.
– Hej, no przestań już. Ty prawdopodobnie byłaś pod wpływem tego gówna, a teraz ryczysz, bo mogła to być ona? Nie rozumiem bab.
– To moja przyjaciółka! Nie rozumiesz, że gdyby to o nią chodziło, to mogłaby... – Nie byłam wstanie dokończyć i znów zaczęłam wyć i dygotać z nerwów. Kolejne spazmy przechodziły przez całe moje ciało.
– No już dobra, rozumiem. Ale przestań płakać okej? Nie jestem dobry w pocieszaniu – powiedział pokrzepiająco, wpatrując się z żalem swoimi ciemnymi tęczówkami i delikatnie jedną ręką objął moje ramię. Nie powiem, bo było to miłe z jego strony.
– Muszę już iść. Chcę porozmawiać z Sophie. Musi uważać na siebie, jeśli to
mogło być do niej przeznaczone. Może to ten koleś z neta. – Wstawałam z łóżka i podeszłam do komody, żeby zabrać kurtkę. Założyłam na siebie okrycie wierzchnie, wcześniej wciskając koszulkę w spodnie. I miałam zamiar skierować się do wyjścia, ale przerwał mi drogę niski głos bruneta. Obróciłam głowę i spojrzałam na niego, kiedy wstawał z łóżka.
– Poczekaj, odwiozę cię – zaproponował.
– Dzięki nie trzeba, przejdę się. – Odrzuciłam propozycję chłopaka, bo wystarczająco dużo czasu już z nim spędziłam. Chciałam sama w spokoju pomyśleć. A poza tym pomyślałam, że świeże powietrze mi dobrze zrobi, po tych niezbyt miłych informacjach, jakie do mnie dotarły.
– Daj spokój. Jesteś roztrzęsiona, a poza tym, może w końcu się dowiem, gdzie mieszkasz i nie będę musiał następnym cię tutaj przywozić – przekonywał mnie, dodając ironiczny komentarz i podszedł w moją stronę.
– Nie będzie następnego razu! – wykrzyczałam od razu i zaczęłam kierować się w stronę drzwi wyjściowych, tym razem nie myląc kierunków. Przetarłam mokre policzki i zachlipałam nosem.
– Co do spania to mam nadzieję, bo nie jest mi to na rękę, ale na wieczór możesz wpaść. – Poruszył znacząco brwiami, a na jego malinowych ustach błąkał się dwuznaczny uśmieszek.
– Dupek – rzuciłam, nawet na niego nie spoglądając. Szedł za mną, ale nie dorównywał mi kroku.
– Możesz też wpaść, żeby sobie tylko pooglądać – zironizował. Nie skomentowałam jednak tego. Słyszałam, jak po drodze zabiera z szafki przy drzwiach klucze i rusza razem za mną.
Było coś koło dwunastej. Wietrzny dzień przy temperaturze nierozpieszczającej naszych ciał. Kiedy przekroczyłam próg, delikatny dreszcz przeszył moje ciało, a brązowe włosy zasłoniły mi widok, wpadając w oczy przez powiew wiatru. Owinęłam się szczelniej kurtką i kroczyłam przed siebie.
– Wsiadasz? – zapytał, mijając mnie i podchodząc do czarnego Forda Kuga, który stał na podjeździe przed domem.
Nie mam pojęcia, dlaczego to zrobiłam, ale się zgodziłam. Dzień wcześniej mi pomógł, za co powinnam być mu wdzięczna i kolejny raz nic mi się zrobił bez mojej zgody, dlatego w jakimś stopniu miałam cień może nie tak silnego zjawiska, jakim było zaufanie, ale akceptacji jego osoby. I w gdzieś w głębi duszy, jakaś mikroskopijna część zaczynała wierzyć, że nie zrobiłby mi nic złego. A może była to tylko moja całkowicie nierozsądna cząstka? Nie odpowiedziałam nic na pytanie chłopaka, tylko od razu skierowałam się do drzwi od strony pasażera.
Jechaliśmy w ciszy, nie odzywaliśmy się do siebie. Jedyny dźwięk to melodia Bon Jovi wydobywająca się z głośników i pracujący silnik terenowego samochodu. Spoglądałam przez boczną szybę na mijające nas budynki i przypadkowych przechodniów. Rozmyślałam o całym poprzednim dniu i nie mogłam uwierzyć, co mogło się stać. Obróciłam głowę w kierunku chłopaka, kiedy stanął na skrzyżowaniu. Przyglądałam się jego idealnemu profilowi, jak zaciskał delikatnie zarysowaną szczękę, a jego zmrużone oczy świadczyły o jego zamyśleniu. Mina wyrażała pustkę, jakby był wypruty w tamtym momencie z jakichkolwiek emocji. Zastanawiałam się, o czym rozmyślał i przez moment miałam dziwną chęć poznania każdej jego myśli. Żeby wejść w jego głowę i poznać go lepiej. Być zakładał tylko maskę i może pod jego zachowaniem kryło się coś zupełnie innego, niż pokazywał. Tego nie wiedziałam, ale miałam wrażenie, że raczej nie poznam nigdy. W sumie nie miałabym przecież okazji, a i on pewnie nie był nikim szczególnym. Mój umysł coś ostatnio kiepsko funkcjonował. Odwróciłam głowę, wyrywając się z chwilowego transu.
– Zielone – poinformowałam, kiedy sygnalizator zmienił kolor, a chłopak dalej nie ruszał. – Nicholas zielone – powtórzyłam.
– A tak, sorry zapatrzyłem się. – Otrząsnął się i w końcu ruszył, jadąc na skrzyżowaniu prosto. – Kiedy się dowiemy, kto to chciał zrobić, to zajmiemy się tym chujem. – dodał pokrótce, wpatrując się w skupieniu w drogę, lewy łokieć opierał o drzwi, a prawą rękę trzymał na kierownicy.
– Dziękuję – powiedziałam szczerze.
– Nie dziękuj. Nie robię tego dla ciebie. Nienawidzę takich dupków, którzy chcą wykorzystać laski w ten sposób – wytumaczył beznamiętnie.
– A sam nim jesteś – sarknęłam, a on na sekundę odwrócił wzrok w moją stronę. Na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
– Masz rację, jestem dupkiem, ale w moim przypadku dziewczyny nie robią tego z przymusu tylko z własnej woli. Wiedzą, na co się piszą. A związki nie są dla mnie – odpowiedział, skręcając w odpowiednią drogę, zmierzającą do mojego domu. Spuściłam głowę w dół, zastanawiając się nad jego słowami. No tak, to było takie typowe. Idealne do jego stylu bycia, który zdążyłam zauważyć. Inna laska co noc, zero zobowiązań. Tak, a ja się zastanawiałam, czy może coś w nim siedzi głębszego i wartego uwagi. Cóż, chyba za dużo czasu spędzałam z Margaret i robiłam się delikatnie mówiąc naiwna.
Po przejechaniu kilku metrów, samochód gwałtownie zahamował, przez co moje ciało z impetem wyrzuciło do przodu, blokując się na pasach. Podniosłam zdezorientowana głowę w przednią szybę, gdzie młoda kobieta z dzieckiem przechodziła przez drogę w nieprzeznaczonym do tego miejscu. Po kilku sekundach byli już na przeciwnej stronie ulicy, a my dalej staliśmy w miejscu. Przeniosłam spojrzenie na Nicholasa i zmarszczyłam brwi na widok jego przerażonej miny. Siedział, kurczowo trzymając dłońmi kierownicę i wpatrywał się przed siebie z szeroko otwartymi oczami, jakby dojrzał w tamtym momencie największą zmorę z dzieciństwa, która szykanowała i poniżała go na każdym kroku. I wtedy spotkał ją po kilku latach w niespodziewanych okolicznościach, kiedy już pogodził się z odejściem swojego prześladowcy. Tak wtedy wyglądał. Nawet nie mrugał i zastanawiałam się nawet czy żył, jednak szybko unoszącą się klatka piersiowa, wypędziła te dziwne myśli z mojej głowy.
– Nicholas – odezwałam się cicho. Jednak chłopak nie odpowiadał, dalej nie zmieniając pozycji. Zaczęłam się obawiać, czy nie był na coś chory. Być może miał jakiś atak. Postanowiłam ponowić i wyrwać go z dziwnego transu. Dotknęłam delikatnie jego ramię. – Wszystko okej?
Brunet po moim dotyku potrząsnął głową i po chwili przekręcił w moją stronę. Wyraz jego twarzy się nie zmienił, a w oczach tkwiła dziwna obawa. Szybko pomrugał i przytaknął. Delikatnie się uśmiechnęłam, ale on nie odwzajemnił tego gestu. Obrócił twarz z powrotem i ruszył prosto, dojeżdżając po chwili pod wskazane przeze mnie miejsce. Zastanawiałam się co spowodowało jego zachowanie. Ale nie było mi dane zbyt wiele przemyśleć, kiedy zaparkował pod moim domem. Głośno wypuściłam powietrze i obróciłam głowę w jego stronę.
– Do zobaczenia, Veronico – powiedział akcentując moje imię,ale nie odwracając wzroku z przed siebie.
Do zobaczenia? Nie wiedziałam, czy miałam zamiar go jeszcze zobaczyć. Miałam nadzieję, że już w takich okolicznościach się nie spotkamy, a w normalnych? Nie wiedziałam. W sumie może i bym chciała. Nie był chyba taki zły, pomógł mi drugi raz. Nie zostawił na pastwę losu, gdy byłam w stanie agonalnym. Przenocował mimo, iż podobno tego zazwyczaj nie robi. I jeszcze mnie odwiózł do domu. No i chciał wyjaśnić sprawę tej pigułki. Może i nie robił tego dla mnie, ale jednak miał chęci. Za co musiałam być mu wdzięczna. I to chyba była odpowiedź na moją wewnętrzną rozterkę.
– Do zobaczenia, Nicholas.
– Matko Roni, trzeba to zgłosić na policję – podsumowała moją historię przejęta Sophie.
Opowiedziałam jej wszystko, czego się dowiedziałam odnośnie wczorajszego wieczoru. Kto mnie uratował i gdzie spędziłam noc. Była tak samo przejęta, jak ja. Mówiła jak to wyglądało z jej strony, że poszła mnie do toalety, a mnie już tam nie było. Potem dostała ode mnie wiadomość, że pojechałam do domu, więc stwierdziła, że też pojedzie, skoro Leo ją wystawił. W domu dzwoniła do mnie – zbyłam ją, więc dała mi spokój.
– Kuzyn Nicholasa ma się tym zająć. Spróbuje też dowiedzieć się kim był ten koleś – odparłam, po czym na moment zamilkłam. – Cały czas nie mogę przestać myśleć, że to mogłaś być ty. – pod koniec na wspomnienie tego całego zdarzenia, mój głos zaczął drżeć.
– Roni kochanie, nie denerwuj się, nic mi się nie stało. Nie przejmuj się, wszystko jest dobrze. Ty przez to musiałaś przejść, ale nie martw się, już nigdy nie puszczę cię nigdzie samej. A tego gnoja znajdę i dostanie za swoje. Wtedy utnę mu jaja przy samej dupie. – Jej pokrzepiające słowa dźwięcznie brzmiał tuż przy moim uchy, kiedy mocno mnie przytuliła do swojej klatki piersiowej.
– Cieszę się, że was mam. Tak bardzo was kocham. – Wzmocniłam uścisk, na co blondynka westchnęła w moje włosy.
– Zawsze możesz na nas liczyć, od tego jesteśmy.
– Wiem. Dziękuję. – Odchyliłam głowę, żeby spojrzeć w jej morskie tęczówki, które przybrały nieznany mi dotąd blask i szczerze się uśmiechnęłam.
Przyjaciel nie musi być ciągle przy nas. Najważniejsze, aby był wtedy, kiedy go potrzebujesz.
Prawdziwy przyjaciel nigdy od ciebie nie odejdzie. Zostanie z tobą do końca, nawet w najgorszych chwilach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top