ⓍⒾ
Biegłem przed siebie próbując dogonić moją mate. To naprawdę szybka kotka i do tego zwinna. Na szczęście mi zwinności ani szybkości też nie brakowało dlatego, szybko znalazłem się tuż za nią. Olivia próbowała jeszcze bardziej przyspieszyć jednak już nie była w stanie. Skoczyłem na nią, przewracając na ziemię. Ona zaczęła się szamotać, nie zamierzałem jednak dać jej uciec.
- Teraz musisz pozwolić mi się oznaczyć. - stwierdziłem rozbawiony.
Według starej tradycji jeśli samiec dogoni kotkę w trakcie gonitwy może ją oznaczyć. Była to raczej tradycja ślubna jednak po prostu musiałem jej to wypomnieć.
- Po moim trupie. - zrzuciła mnie z siebie i usiadła na mnie okrakiem. - To była tylko zmyłka.
- Osz ty. - no i zaczęliśmy się siłować.
Próbowałem ją z siebie zrzucić, a ona za wszelką cenę próbowała ze mnie nie spaść. Z boku musiało to wyglądać mocno dwojako jednak mam to gdzieś, zbyt dobrze się bawię, żeby teraz odpuścić.
Całe życie szukam tej jedynej, a ona wreszcie się pojawia. Piękna kotka o iście bojowym charakterze. Nie mam pojęcia jakim cudem trafiłem na taki ideał. Ponoć więź mate lubi płatać nam figle jednak w moim przypadku raczej dała sobie spokój. Nie licząc naszej różnicy wieku jednak to akurat mało istotne.
- Błagam was, chociaż idźcie na bok. - obróciłem głowę w bok, by spojrzeć na mojego brata. - Dzieci mi demoralizujesz. - stwierdził, poprawiając małą Ester na rękach. - Jak i zresztą całą watahę.
- Jaka się przykładna luna znalazła. - parsknąłem cicho, za to moja mate podniosła się i ukłoniła mojemu bratu.
- Wybacz mi...
- Oj już przestań. - rzucił rozbawiony. - Teraz jesteśmy rodziną. Także opiekuj się moim bratem i o niego dbaj. Tylko może nie tak blisko budynku szkoleniowego gdzie chodzą dzieci.
Podniosłem się z ziemi i przyciągnąłem Olivie do siebie. Mimo że mój brat jest sprawowany, wolałem aby moja mate się do niego nie zbliżała. No cóż, zaczyna się u mnie zazdrość i to o własnego brata z córką na rękach. Kurde nawet ja dostrzegam, że to przesada.
- Ty uspokój się. - zwrócił się do mnie brat. - Ja tak Sophie od ciebie nie odsuwałem, nawet kiedy śliniłeś się na jej widok.
Warknąłem na młodszego brata zirytowany. Olivia naprawdę nie musiała wiedzieć, że śliniłem się do swojej bratowej. Zwłaszcza, że to jej alfa no i kurwa moja bratowa.
- Naprawdę podobała mu się Sophia? - dopytała moja mate szeroko się uśmiechając.
- I to jeszcze jak. - stwierdził rozbawiony Matai. - Ślepy by zauważył. - Ester złapała tatę za ubrania i zaczęła go ciągnąć. - No, ale opowiem Ci przy innej okazji, bo ten mały demon nie da mi żyć. - pocałował córkę w czoło, a ja przyciągam, że to aktualnie moja ulubiona bratanica. - To cześć. - rzucił, ruszając w stronę domu.
- Hej! - krzyknęła jeszcze za nim kotka po czym przeniosła na mnie wzrok.
- Posłuchaj ja... - chciałem jakoś się wytłumaczyć, ona jednak mi na to nie pozwoliła.
- Oj daj spokój, przecież miały prawo podobać Ci się inne kobiety, zanim mnie poznałeś. - poklepała mnie po torsie. - Poza tym miło słyszeć, że dla ciebie jestem jeszcze piękniejsza od alfy.
- Milion razy piękniejsza. - położyłem dłonie na jej wąskiej talii, na co ona zamruczała seksownie.
- Dobra, a teraz chodźmy, bo nie zdążymy się rozgrzać. - Olivia ominęła mnie i szybkim truchtem ruszyła w stronę sali treningowej.
Ja udałem się za nią, tą kobietę po prostu rozpiera energia. Ona jeszcze by pobiegała, a ja już miałem dość. Chyba w takich momentach najlepiej widać różnicę wieku między nami jednak to dobrze. Mojej sforze przyda się energiczna luna i może i mnie by rozruszała. Nie jestem w końcu taki stary, a mentalnie jestem jak mój ojciec.
Wszedłem na salę, gdzie moja kotka już się rozgrzewała. Robiła głębokie skłony na wyprostowanych nogach, a ja miałem idealny widok na jej tyłek. Tak to ja mogę trenować.
- Trening na tym nie polega. - spojrzała na mnie przez ramię, szeroko się uśmiechając. - Też być coś porobił, a nie.
Przewróciłem oczami i przyłączyłem się do rozgrzewki i jak się okazało, i tutaj nie mogło być poważnie. Bez przerwy wytykaliśmy sobie, że któreś przygląda się drugiemu. Muszę przyznać, że było to całkiem zabawne.
W końcu zeszły się dzieciaki i zaczął się prawdziwy trening. Chodziłem między stanowiskami do sparingu i poprawiałem dzieciaki.
- Sawana osłaniaj twarz i się skup. - spojrzałem w stronę, gdzie bez przerwy uciekały jej oczy, no tak jej chłopak. - To ciacho tam w kącie nigdzie nie ucieknie.
- Oj wujek. - wycedziła przez zęby zdenerwowana. - Tata robi mi wstyd, ty już nie musisz. - spojrzała na przeciwniczkę tym razem już skupiona.
No tak mój brat i jego żona są geniuszami robienia wstydu dzieciom. Sophia bez jakiejkolwiek krępacji przytula i całuję swojego najstarszego syna, a ten chłopak to już nawet nie chłopak. To już dojrzały facet, który poważnie szuka swojej partnerki. A Matai tak narzekał jak go matka tak traktowała, a teraz syna nie broni.
Ruszyłem dalej, co chwila upominając dzieciaki. Jako doświadczony wojownik wiedziałem, że rzeczy, które wydają się nieistotne w rzeczywistości są decydujące. Tacy młodzi wojownicy jeszcze nie mają wyćwiczonych odruchów takich jak zakrywanie twarzy i tym podobne. Jednak z czasem go wyrobią, muszą tylko dostać po mordzie raz czy dwa.
- Dobra koniec na dzisiaj. - oświadczyła moja mate, która dzisiaj rządziła na sali.
Podszedłem do niej i objąłem ją w talii. Ona przewróciła oczami, rozbawiona szturchając mnie łokciem, na co byłem zmuszony się od niej odsunąć. Dzieciaki się zbierały, a w międzyczasie podbiegła do nas Sawana.
- Mama prosiła, żebym spytała czy Olivia przyjdzie dzisiaj na kolację? - nastolatka zwróciła się w stronę mojej mate.
No tak cała Sophia, to ona zawsze wychodzi z inicjatywą. No i ona po prostu uwielbia wszystko wiedzieć. Pewnie chce lepiej poznać moją partnerkę, a ja chciałbym, by poznała moją rodzinę, więc dla mnie to nie problem.
- Pewnie. - oświadczyła, uśmiechając się szeroko. - Będzie mi bardzo miło zjeść z rodziną alfy.
- Chyba z twoja rodziną. - poprawiła ją moja bratanica, po czym podbiegła do swojego wilkołaka i razem ruszyli do wyjścia.
- Ona zawsze pierwsza wychodzi z inicjatywą. - kotka położyła dłonie na talii i spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Już tak ma, musisz jej to wybaczyć. Po prostu musi czuć, że ma kontrolę i, że wie wszystko. - włożyłem dłonie do kieszeni, spoglądając na swoją mate. - Mam nadzieję, że Cię tym nie wystraszyła.
- No co ty! Zjedzenie z rodziną alf to dla zwykłego członka stada najwyższy zaszczyt.
Podszedłem do niej i złapałem ją za rękę, zamierzałem odprowadzić ją do jej pokoju. No i przy okazji trochę z nią porozmawiać, ta kobieta naprawę zniesie wszystko.
××××××××
Wiecie na jaki pomysł wpadłam? Napisałabym dodatek do serii. Taki o Sophi i Mataiu tyle, że pewnie były nieco krótszy i opisywałby ich losy jako po prostu rodziców i małżeństwo. Bez żadnych skomikowanych fabuł i nie wiadomo jakich zagrożeń. Po prostu coś o ich związku. Tylko czy ktoś by to czytał?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top