PROLOG

Kaszlę i się duszę, gęsty proszek piecze mnie w oczy. Mrugam kilkukrotnie, a do moich uszu dopływają niezrozumiałe dźwięki. Wytężam słuch, jednak nie rozumiem ani słowa.

- Co się dzieje?! – krzyczę, odganiając rękami mgłę. Niczego nie widzę.

- Uważaj! – słyszę, tym razem wyraźniej, czyjś przeraźliwy wrzask.

Otwieram oczy i próbuję dostrzec cokolwiek.

Zza ciemnych kłębów dymu powoli wyłania się niewyraźna postać. Nie wiem, czy to wróg, czy sprzymierzeniec, jednak nie zamierzam ryzykować. Tchnięta nagłą myślą schylam się i podnoszę największy kawałek gałęzi, jaki zdołam dosięgnąć. Drewno nie zrobi im krzywdy, jednak uratuje mi życie. Ściskam konar z całych sił, wszystkie dziesięć palców moich rąk zaciśnięte są jak imadło.

- Potrzebujemy go żywego! - To ostatnie słowa, jakie słyszę, gdy potężna postać staje naprzeciwko mnie. Nie waham się, z całej siły celuję w jego serce...

_________________

Hej. Było to moje pierwsze napisane opowiadanie. Na nim się uczyłam. Treść zawiera sporo błędów, zdaję sobie z tego sprawę, dlatego jeśli kogoś razi brak interpunkcji itp. - nie polecam. Tekst należałoby napisać od nowa, ale jako że nigdy nie planuję go wydawać ani reklamować, wolę poświęcić czas na inne powieści. 

Mimo wszystko życzę udanej zabawy :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top