XII.


" Jestem głupcem z sercem lecz bez rozumu, a ty jesteś głupcem z rozumem lecz bez serca; i oboje jesteśmy nieszczęśliwi, oboje cierpimy"*
- Fiodor Dostojewski
____________________

- Czy znasz już wynik? - zapytałam po chwili.
Jego słowa uświadomiły mnie z kim miałam do czynienia, więc jeśli ktoś miałby wiedzieć więcej niż potrzeba - Ranpo był właściwą osobą.
Co prawda zadałam to pytanie nie oczekując żadnej szczególnej reakcji, jednak jeden rzut okiem na mojego towarzysza wystarczył abym poznała odpowiedź.

Poczułam jak mrożą mi się żyły, a w głowie zaczyna brzęczeć, nie byłam pewna czy to tylko moja wyobraźnia czy czas naprawdę się zatrzymał, jakby powstrzymując mnie przed tym co ma mieć miejsce.
- Praca Yosano nie była bezużyteczna - zarzucił, po tej wieczność trwającej chwili.
W gardle czułam bicie swojego serca.
Nigdy nie uważałam pracy ciemnowłosej za bezużyteczną, nawet nie przeszło mi to przez myśl, jednak jego słowa miały inne znaczenie.
Oznaczały iż miał swoje przypuszczenia i badania jedynie potwierdziły jego teorie, nawet jeśli nie otrzymaliśmy jeszcze wszystkich wyników.

- Dazai może się niedługo pojawić - dodał, kiedy nie spuszczałam z niego wzroku.
Myśl, że Osamu zaraz wtrąci swoje cztery litery, nieco wybiła mnie z rytmu, tak jak zresztą zawsze gdy tylko zostało wspomniane jego imię. Spuściłam głowę, chcąc by to pomogło mi się ukryć, będąc jednak jeszcze bardziej pewną, że w tym otoczeniu nikogo nie oszukam.
- Nie powiedziałeś czasem ze on już swoje podejrzewa? - zapytałam, nie czekając szczególnie na odpowiedź.
Ranpo się uśmiechnął, lecz jego uśmiech trwał jedynie kilka sekund, kiedy to moja wizja się zamazała i zostaliśmy ogłuszeni.

Piszczący dźwięk rozbrzmiewał w moich uszach, a sama poczułam jak tracę kontrolę nad własnymi ruchami. Ból zaburzył moje zmysły i nie potrafiłam już opowiedzieć jak należy stać prosto.
Ponieważ moje całe skupienie zostało zjedzone przez zabijający sygnał, nie potrafiłam powiedzieć kiedy Agencja została otoczona kolejnymi dźwiękami- dźwiękami wybuchu i strzału pistoletow.
Dopiero po chwili udało mi się dosłyszeć głos w chaosie, a zaraz po tym sylwetkę podchodzącego cienia.
- Proszę, proszę to było łatwiejsze niż myślałem- powiedziała osoba w jasnym przebraniu.
Ich twarz była przykryta maską, lecz nawet bez niej nie byłabym w stanie powiedzieć kim jest postać przede mną. Po ich spojrzeniu na mnie, pewne było jednak, że zostałam przyczyną tej sytuacji.

Agencją znów wstrząsło, sprowadzajac nasza uwagę na wejście do laboratorium Yosano, które teraz wydało się źródłem najgłośniejszych dźwięków. To spostrzeżenie jeszcze bardziej zamroziło mnie w miejscu. Jesli labolatorium było głównym celem atakujących, głównym powodem mogłam być tylko ja.
Nie mogłam uwierzyć że pozwoliłam aby to się stało, ze znów wplątałam kogoś w swoje sprawy. Odkąd zaczęłam przebywać z Mafią Portową z jakiegoś powodu uważałam ze przebywanie z osobami ponadprzeciętnymi było w porządku, w końcu oni zdecydowanie nie byli słabi - ani fizycznie ani emocjonalnie.
Teraz docierało do mnie jak się myliłam i jak płytki i bezsensowny był mój punkt.
Członkowie Mafii czy Agencji to wciąż byli ludzie, których można skaleczyć w każdy sposób, nawet jeśli nie byli filiżanką, nie powinnam pozwolić im spaść.

Aktualna sytuacja nie zdążyła się jeszcze rozwinąć, jednak wszystkie wizje przed moimi oczami nie mówiły nic dobrego, i jedyną opcją pozostało powstrzymanie atakujących, którzy mimo dźwięku, wydali się nieporuszeni.
Jeśli ich celem były jedynie wyniki Yosano, dla nas nie byłaby to wielka strata, jednak fakt iż wykonali atak takiego stopnia oznaczał iż moje wyniki były znacznie ważniejsze niż mogłam podejrzewać.
Przed oczami przeleciały mi najgorsze sceny z mojego życia, kiedy to byłam przetrzymana jako mysz doświadczalna i nie miałam wątpliwości, że przez te pliki mogę skończyć w podobny, a nawet gorszy sposób. Teraz jednak  wplątane byłoby mnóstwo osób, a na to nie mogłam pozwolić.
Kręcąc się niekontrolowanie chciałam móc znaleźć sylwetkę Ranpo, wiedzieć czy też jest w takiej katordze, jednak wszechobecny hałas nie ustępował a moje oczy ciagle były zamglone.

Po nie wiadomo jak długim czasie dźwięki zaczely się uciszać i udało mi się dosłyszeć krzyki w tle. Zastanawiałam się czy czas uleciał ponieważ zemdlałam, i jak musiałam wyglądać, otulająca się na ziemi, wijąc z bólu. Czy w tym hałasie znajdował się też mój głos? Czy byłam zbyt przyzwyczajona do przyklejonych ust podczas takich momentów?
Kiedy obraz przed moimi oczami zaczął nabierać kształtów, jedyne co zauważyłam był fakt iż otacza mnie grupa ludzi, których twarze poznałam w Agencji.
Najgorszą i najlepszą obserwacją jaką mogłam dokonać było również to, że osoby wokół mnie nie przeżyły tych dźwięków w takim stopniu jak ja, a wręcz wyglądali jakby tak naprawdę nic nie słyszeli. W tym momencie to ja byłam tą słabą, ale jeśli to była cena ich bezpieczeństwa- byłam w stanie grać rolę ofiary.
Mimo iż byłam w stanie zobaczyć swoje otoczenie, nie byłam w stanie całkowitej świadomości, tak samo jak w uszach słyszałam szum pustki. Osoby wokół mnie próbowały coś mówić, pomóc mi wrócić do siebie, ale w mojej głowie istniał teraz strach, strach i myśl że znaleziono na mnie broń.

Nagle doznałam szoku. Zimna woda zalała moje ciało i czułam jakbym się topiła. Mój system obronny zareagował na tą nieoczekiwaną rzecz i usiadłam łapiąc w desperacji powietrze.
Tym razem rozglądając się wokół, byłam w stanie dokładnie rozpoznać twarze.

- Dazai-san! Dlaczego sięgać po tak brutalne metody?! - Wykrzyczał pełen emocji Atsushi.
Dotarły do mnie czyste dźwięki, tłumaczące co wlasnie się stało.
- Ajaj. To był najszybszy i najskuteczniejszy sposób - odpowiedział pewny siebie Dazai i wskazał na mnie rękoma. - Spójrzcie tylko, wyglada na zdrową jak ryba!
Nie byłam pewna czy użył tej przenośni w wyolbrzymieniu, czy dlatego że woda którą mnie oblał pochodziła właśnie z akwarium. Chciałam się bardziej przejąć tym faktem, jednak mój oddech ciągle był nieregularny, a po przyjrzeniu się na otaczające mnie osoby, z jakiegoś powodu widać było w ich oczach przerażenie. Zyskując coraz lepszą wizję, rozglądałam się wokół aby dokonać obliczeń strat, obawiając się o stopień zniszczenia biura. Niestety musiałam oglądnąć się wokół siebie conajmniej trzy razy, zanim dotarło do mnie, że większość rzeczy pozostała nietknięta. Co prawda połowa pomieszczenia od strony okien została przewrócona do góry nogami, ale nie wyglądało aby coś zostało zdemonizowane, nie w taki sposób w jaki mi się wydawało i jak mogły to sugerować słyszane przeze mnie dźwięki. W ścianach nie było strzałów, meble również nie wyglądały na zniszczone, poza kilkoma przewróconymi krzesłami i biurkiem.
Przypominając sobie znów co właśnie się wydarzyło, mój wzrok skierował się w stronę drzwi do laboratorium. Tylko te wyglądały jakby coś przeszły, jakby ktoś próbował je wyważyć, a zaraz okazało się ze nie było takiej potrzeby. Mimo wszystko drzwi były uchylone a ja bardzo nie chciałam dochodzić do fałszywych wniosków, jedyne co mogłam zrobić były spojrzeć pytająco na Yosano.
Nie minęło długo zanim zobaczyłam w jej oczach współczucie, jakby chciała powiedzieć że to nie moja wina. To jednak dało do zrozumienia, iż była to dokładnie była moja wina, a osoby wokół po prostu nie chciały robić z tego niczego wielkiego.
Jedyne co byłam w stanie zrobić, to z bezsilności schować moją mokrą głowę w dłoniach. Nie mogłam pokazać ile rzeczy w tym momencie czułam, oraz bałam się jak wygląda moja twarz - jaką minę muszę przywdziewać w tej sytuacji. Było to jakby ktoś ciągle nadrywał sznur którego się zawzięcie trzymałam, i w tej chwili jedyne co pozostawało to jedna nić przed upadkiem.
Chciałam dać sobie jeszcze chwile zanim znów spokojnie spojrzę na osoby nad moją głowa, jednak poczułam jak jakiś materiał ociera się o moje plecy i ląduje na ramionach w celu ogrzania.
- Zminimalizujemy przecieki jak tylko będziemy mogli - usłyszałam głos Fukuzawy zza moich pleców, widząc w ten sposób, ze to on był osobą która mnie przykryła.
Byłam świadoma że dobór jego słownictwa mógł być dwuznaczny, mówiąc o przeciekach o ataku na Agencję jak i przeciekach moich danych, jednak byłam niemal stu procentowo pewna, iż Fukuzawe nie obchodziły plotki o ataku na agencję.
Chciałam się uśmiechnąć na myśl, że istnieją tak dobrzy i opanowani ludzie, jednak nie wiedziałam w jakim stopniu moja ekspresja twarzy podoła temu zadaniu. Jedynie jak mogłam aktualnie pokazać wdzięczność, było chwycenie dłoni którą wyciągnął do mnie prezes tej organizacji, pomagając mi wstać. Wiedziałam jakie miało to znaczenia i że przyjęcie pomocnej dłoni było znakiem zaufania, że powierza się drugiej osobie swój ciężar. Jednakże w tym momencie, to ja zdejmowałam ciężar z nich, ponieważ ja nie byłam w stanie przyjąć więcej dłoni. Wplatając ich w moje problemy, kiedy już doszło to za daleko, nie mogłam pokazywać że im nie ufam, najłatwiej było trzymać ludzi w przekonaniu o wspólnocie, zwłaszcza kiedy Ci chcą pomóc. Byłam świadoma, że prawdopodobniee nie było to najmoralniejszą rzeczą - obiecać wiarę, jednak samemu nie być do niej przekonanym. Obawiałam się jednak, że gdybym w tym momencie się oddaliła, sprawiłabym im większy ból, zwłaszcza po tym co właśnie miało wydarzenie.

- Powinnaś się przebrać. Zaczynasz śmierdzieć rybą - powiedział Ranpo swoim standardowym tonem, co musiało dodać wszystkim otuchy.
Rzuciłam na niego udawanym - urażonym wzrokiem i widząc że reszta przy tym również się rozluźnia, w końca miałam odwagę rzucić okiem na Osamu, który wydawał się zbyt cicho. Moim oczom ukazała się jedynie sekunda, w której jego mina nie wyglądała w porządku, jednak tylko wyczuwając mój wzrok, chłopak natychmiast przyjął uśmiech, jakby to nigdy nie schodził z jego twarzy.
- Zapewne powinnaś się przebrać. Wykąpać w sumie też by wypadało - powiedział Dazai, machając przed nosem ręką w udawanym geście.
Twarz którą teraz miałam przed sobą nie przemawiała do mnie, wyglądając jednoczenie jakby kumulowały się na niej pytania i odpowiedzi.
- Pani Eiko, jeśli jest potrzeba mogę zaproponować moje mieszkanie jeśli to w porządku. Jest całkiem niedaleko, więc... - mówił białowłosy z przejęciem, kiedy to Osamu sprytnie mu przerwał.
- Ależ Atsushi, nie możesz od tak zapraszać kobiet aby wzięły u ciebie prysznic... - powiedział brązowowłosy uszczypliwie.
Wiedziałam co próbował osiągnąć, przy tym jednak świetnie się bawiąc i doprowadzając młodszego chłopaka do czerwoności z wstydu.
Nakajima starał się wyjąkać, że został źle zrozumiany, a chciał jedynie pomóc, jednak zanim z jego ust wydobyły się pełne zdania Dazai postanowił złapać mnie za ramię i pomału wyprowadzić przez drzwi wyjściowe. Po drodze pokiwałam głowa w stronę zbiorowiska moich teraźniejszych współpracowników w geście podziękowania, i mimo że wypadało powiedzieć coś jeszcze udałam się za Osamu.

Chłopak mieszkał zaraz przy biurze Agencji Detektywistycznej, więc nie musiałam iść przez pół miasta mokra od wody z akwarium i już byliśmy w jego mieszkaniu.
Zanim otworzył drzwi, tysiąc wizji przebiegło przez moją głowę, zastanawiając się jak musi wyglądać jego prywatna przestrzeń, niestety nie miałam na to wieczności i zaraz moim oczom okazało się dość przytulne wnętrze. Nie byłam pewna czy „przytulne" poprawnie reprezentowało sytuację w środku, jednak napewno nie było tak zimno i pusto jak można by było się spodziewać.
Mimo iż pierwszy rzut oka wydawało się tu całkiem normalnie, po chwilo doszło do mnie że pomieszczenie wygląda jak pokój gościnny. Wszystko uniwersalne, bez większego charakteru, a zwłaszcza bez wyczuwalnej obecności brązowowłosego.  Jakby właściwie był tu pierwszy raz. Mimo braku poczucia jego osoby we wnętrzu, im bardziej się rozglądałam tym bardziej zauważalne były porozrzucane rzeczy, pogniecione papiery i butelki po alkoholu.
Nim się powstrzymałam przed moją niekulturalną i nadmierną obserwacją sypialni mojego współpracownika, jego osoba stanęła przed moimi oczami, w odległości w której zasłonił dosłownie każdy kąt.
- Czy młoda dama nie powinna być skrępowania odwiedzając pokój swojego przystojnego kolegi? - zapytał z uśmiechem, jakby czekając na moją równie ironiczną odpowiedź.
Moje myśli jednak nie skupiły się na jego przedrzeźnianiu, a nawet byłyby niezauważone gdybym jeszcze raz nie powtórzyła sobie jego słów. Zamiast tego, nagle byłam zbyt świadoma bliskości, która mnie przesycała i jego niemal wyczuwalnym oddechu. W każdej sytuacji było to niekomfortowe, a różne nierealne wizje przebiegały w mojej głowie na pełnej parze. Wiedziałam, że to tylko głupie myśli, a prawdziwy scenariusz został jedynie nimi przytłoczony, jednak sprawiło to że potrzebowałam się na moment zatrzymać. Nie zdająć sobie sprawy, wydarzenia sprzed chwili miały na mnie większy wpływ niż chciałam i teraz musiałam wyjść na głupca.
Widząc znikający uśmiech z twarzy Osamu poczułam sekundowy przypływ bólu nim w końcu udało mi się zareagować. Szybkim ruchem sięgnęłam w górę po jego kołnierz, przechylając go zaraz lekko w dół, jeszcze bliżej mnie niż było potrzebne.
- Pytanie powinno być czy nie lubisz zapachu ryb troszkę za bardzo? Nie krępuj się więc - mówiłam odchylając swoją szyję, jak na zaproszenie.
Znikający przed chwilą uśmiech wrócił na twarz brązowowłosego i teraz wydawał się rozweselony jak nigdy przedtem.
Nim zdążyłam kontynuować, chłopak przybliżył się do mojego ucha, tym samym powodując że wszystko zamarło i słychać było jedynie bicie serca - wolałabym nie mojego. Miałam wrażenie że w tej sytuacji minęły minuty nim w końcu postanowił odpowiedzieć.
- Czy naprawdę nie powinienem się krępować? - zapytał powstrzymując jakikolwiek ślad rozbawienia.
Nie tylko jego ton zabrzmiał znacznie poważniej, ale byłam również pewna że zszedł conajmniej trzy tony niżej, aby uzyskać efekt odbijających się w moich uszach zadziornych słów. Nim zdążyłam zauważyć zostawił po nich słodki, obiecujący poddźwięk, któremu zapewne wielu uległo. W tym momencie z lekka obawiałam się spojrzeć chłopakowi w oczy, nie ukrywając iż jego zagranie miało na mnie wpływ.
Odwróciłam twarz w stronę Osamu, tym razem jednak czułam jak mój oddech odbija się o jego. Nie liczyłam ile to trwa, jednak sytuacja na tyle niekomfortowa kazała mi się wycofać. Ponieważ bliskość ludzi ma na mnie różne efekty, nie chciałam zadawać sobie pytań skąd to poczucie, a tym bardziej nie teraz. Poczułam że tracę coś cennego, a tak właśnie traktowałam czas spędzony z osobą przede mną.
Po spojrzeniu w oczy Dazaia, dmuchnęłam podwijając tym samym jego rzęsy, tak że był zmuszony zamknąć powieki pod odruchem i całkowicie się wycofać. Na jego natychmiastową reakcję lekko się uśmiechnęłam, ciagle widząc w mojej głowie jego długie i ciemne rzęsy, których niestety chciałam zazdrościć.
- Cóż za podłość ze strony tak niewinnie wyglądającej osoby - powiedział chłopak, zasłaniając jedną ręką oczy, wyolbrzymiając tym samym swoj ból.
Jeśli chodzi o jego opis niewinnej osoby, nie byłam pewna czy dotyczył tego, iż w tym momencie wyglądałam jak mokry, bezdomny pies, jednak bezpieczniej było nie drążyć tych słów. Przekonanie że nie wyszłabym z tego tak szybko było zbyt duże, a ja naprawdę chciałam się już przebrać.
- Mam nadzieję, że znajdziesz dla mnie coś na zmianę - powiedziałam zmieniając temat i odwróciłam się do tyłu.
Szybkim krokiem weszłam do łazienki, której drzwi zostały uchylone przez Dazaia podczas naszej pogawędki. To nie tak że od niego uciekałam, zwyczajnie byłam myśli, iż największe wrażenie mają rozmowy przerwane, tym bardziej gdy mają znaczenie dwuznaczne. O wiele łatwiej jest zainteresować osobę wypowiadając kilka dobranych słów, niż kompletnie wyjawiają swoje myśli. W tym momencie byłam pewna iż Osamu działa w podobny sposób, nawet jeśli różniły się przyczyny. Brązowowłosy prawdopodobnie chciał jedynie odwrócić kota ogonem, nie mieszając w różne rzeczy swojej osoby, aby też przypadkiem nic nie wyjawić. W ten sposób powodował jednak, że samemu chciało się poznać co tak naprawdę ma do ukrycia.

Nie marnując oni chwili, odkręciałam wodę gdy tylko się rozebrałam. Przyzwyczaiłam się już do dość szybkiego działania podczas kąpieli, aby całkowicie uniknąć spojrzenia w lustro. Miało to wiele powodów - nawet jeśli moja skóra wyglądała na nietknięta, ja widziałam każde mocniejsze zadrapanie i siniaki, nad którymi niepotrzebnie się rozczulałam, tak jakby czasy w których byłam niekorzystanie traktowana miały jakieś ważne znaczenie. Kolejnym powodem był również fakt iż nie lubiłam swojego ciała, prawdopodobnie jak wiele ludzi na tym świecie, jednak moje nielubienie miało prawdopodobnie inne znaczenie. Przywdziana skóra, mięśnie a nawet szkielet były jakby nie moje i grały przeciw mnie, dodatkowo tak naprawdę nie powinny istnieć, a jednak zawzięcie trzymały się życia. Czułam jakbym cała ja nie należała tak naprawdę do siebie, a to zataczało koła w moich myślach, nie dając mi spokoju.
Całe szczęście znalezienie swojego odbicia w łazience Osamu było utrudnione przez rozmiar lustra, jak i wysokość na której się znajdowało. Nie byłam pewna czy ta aranżacja była sprawką chłopaka, który również był osobą unikająca samego siebie, czy właściciel chciał zmniejszyć koszty do minimum. W każdym razie, byłam w stanie zobaczyć jedynie czubek swojej głowy, co sprawiło że uśmiechnęłam się sama do siebie z komizmu tej sytuacji i faktu, iż przed chwilą niemal wbiegłam pod prysznic, spodziewając się niewiadomo czego.
Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi, na które jednak nie byłam pewna jak odpowiedzieć.
- Ubrania są pod drzwiami - powiedział głos z drugiej strony.
Ton jak i słowa Dazaia były zbyt zwyczajne, jakbyśmy żyli normalnym życiem, a to wprawiło mnie w zakłopotanie.
Wydobywam z siebie jakieś dźwięki na podziękowanie i otulająca się ręcznikiem sięgnęłam poza drzwi. Ku mojemu zaskoczeniu chłopak nie podarował mi żadnych kobiecych ciuchów, (choć byłam niemal pewna że takowe posiadał) a raczej wersję jego codziennego ubioru, tylko znacznie mniej oficjalną.
Jeśli chodzi o moją pewność, że Osamu posiada damskie rozmiary, wynikało to jedynie z plotek dotyczących jego częstych spotkań z różnymi kobietami, a może nie plotek co właściwie faktu. Bliskość brązowowłosego z płcią przeciwną była wszystkim znana, jednak nie omawiana szczegółowo, jako iż sam Dazai nigdy tematu nie poruszył. Oczywiście była szansa że wszystko to mogłoby być fałszem, jednak istnienie tej części jego osoby, w jakiś sposób miała sens i nigdy jej nie powątpiewałam. Jako iż teraz podarował mi za duże ubrania, mogło równie dobrze znaczyć że wszystko inne co u niego zostawało ładowało w koszu, bądź zwyczajnie nie chciał tworzyć zakłopotania jakie w różnych sytuacjach mogło z tego wyniknąć. Druga opcja powinna była mówić o nim jak o dobrym człowieku, który unikał nieporozumień, jednak to nigdy nie byłoby jego celem. Co prawda były również inne wytłumaczenia, jednak w naszej sytuacji każda była coraz bardziej absurdalna.
Nie zastanawiając się ani chwili dłużej przyodziałam co było mi dane i z założonym ręcznikiem na mokrych włosach wyszłam z pomieszczenia szukając wzrokiem chłopaka.

______________________
"I am a fool with a heart but no brains, and you are a fool with brains but no heart; and we're both unhappy, and we both suffer."
Fyodor Dostoyevsky, *

Hehe kto by się spodziewał.
W każdym razie, w oczekiwaniu na 4 sezon postanowiłam trochę popisać i poprawić zakończenie. Mam także nadzieje że następny rozdział opublikuję przed skończeniem studiów i nie zapomnę całkowicie języka polskiego.

Dodatkowo niedawno zaczęłam digital art i Eiko była jedną z pierwszych rzeczy które rysowałam, z tego względu chciałam wam pokazać moje wyobrażenie jej osoby.
Oczywiście każdy jest wolny do rożnej interpretacji.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top