Prolog

Dawno, dawno temu... No, może nie tak dawno, ale w czasach, gdy sukienki były powszechną modą damską, a kobiety własnością ojca, narzeczonego, męża, czy innego pierda. Właśnie wtedy żyłam sobie ja – zwykła dziewczyna o niezwykłych sposobach życia.

Tak niezwykłych, że aż naraziłam życie swoje oraz trzech poznanych przeze mnie osób. W gwoli ścisłości dwie z nich były moimi przyjaciółkami, z kolei ostatnia po prostu się do nas doczepiła. Ale może nie naraziłam ich jako osoby, jednak ich dalsze życie.

Może najpierw powiem, dlaczego nie powinnyśmy ufać mnie. Czyli pójdźmy od środka.

Można powiedzieć, że wszystko zaczęło się od tego, że zamiast pokłonić się księciu, pokłoniłam się młodemu synowi generała. Już wtedy należało się zastanawiać, czy mój wyśmienity pomysł wyjścia cało z sytuacji jest zły. I, że nie uda mi się. Bo to się źle skończy, ale... było to zbyt zabawne i proszące się, żeby to zrobić. Co może być zwyczajnie moją zdolnością.

- Niezmiernie mi miło spotkać waszą królewską mość – powiedziałam przy tym dumnie.

- Co ty robisz?

- Czy ona jest głupia?

- Co ona wyprawia?!

- Tu jest książę!

- Hm? – spytałam oglądając się na kobiety, które wskazywały mężczyznę siedzącego na zdobionym krześle. Wydawał się zaskoczony, acz rozbawiony. – Och! – zakryłam ręką usta – Proszę o wybaczenie! Po prostu... - wskazałam ramionami mężczyznę – uznałam, że to wspaniałe ciało, przystojna i męska twarz, musi należeć do kogoś wyśmienitego. Prócz tego – ta aura!

To był punkt zapalny całej sytuacji, w którą się wpakowałyśmy. Ale i tak powiedziałam, po spotkaniu z księciem, jakbym była pewna wszystkiego:

- Spokojnie, zaufajcie mi. Wiem, jak nas wyciągnąć!

Nigdy, przenigdy nie powinnyśmy mnie słuchać.

Ufać też, zresztą, nie. Bo każdy możliwy kawaler zainteresował się nami przez naszą akcję. Ale po kolei...

********

Kochana Mamo!

To kolejny dzień, gdy robię to o co prosisz – czyli dokładnie to, co zechcę. Liczę, że to widzisz i uśmiechasz się tak samo jak ja. Cała rozbawiona!

Dzięki Tobie odkryłam, że życie jest tak piękne, jak o tym zawsze mówiłaś i dalej mówisz, ale na inny sposób. Widzę to w każdym ruchu rodzeństwa, taty oraz każdego innego. Wtedy też myślę, że miałaś rację, że warto to widzieć.

I obiecuję Ci się tym delektować. Zresztą sama zobaczysz! Świat dowie się, albo tylko ci wybrani, że jestem Twoją córką.

Twoja kochana Córka,

Madeleine.

PS. Dobrze, że jesteś z nami!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top