12. Szczera rozmowa

- Kocham go. Kocham Sylwestra. Jestem pewna, że go kocham.

Szeptałam sobie pod nosem tak cicho, by nikt przechodzący obok, nie usłyszał. Dopóki oswoję się ze słowami, nie powinno być problemu z wypowiedzeniem ich na głos. Oczywiście na pewno się zarumienię, niemniej mogło to uchodzić za zawstydzenie wyznaniem tego osobie nie będącej związaną z tą sytuacją. O ile nie wykrzywię ust, czy się jakoś inaczej nie zdradzę.

Wzięłam głęboki wdech, dochodząc do pokoju z balkonem. Tam miałam się spotkać z księciem, który najpewniej już czekał na mnie, znów upierając się na swoim. Gdybym mogła, uderzyłabym go po głowie, byleby wreszcie zrozumiał, że wcale nie zamierzam zmieniać swojej decyzji. Co więcej! Jeśli byłoby trzeba zrobiłabym wszystko, aby zapobiec mojemu małżeństwu z księciem, który cały czas zgrywał upartego.

- Otwórzcie.

Pośpiesznie weszła, po czym otwierając gwałtownie drzwi balkonowe, powiedziałam:

- Wasza wysokość, ja kocham Sylwestra! – wykrztusiłam z siebie, wpatrując się w ciemnowłosego mężczyznę, który zamarł w bezruchu. Jego złote oczy otworzyły się w zaskoczeniu. – I wydaje mi się, że to odwzajemnione uczucie, chociaż nie zostało to jeszcze wypowiedziane na głos. Nie potwierdziłam tego, ale błagam o wyrozumiałość i odejście z tego wyścigu o twą rękę, wasza wysokość!

- Ty... Co?

- Kocham Sylwestra Martina – powtórzyłam z wypiekami na policzkach. – Obawiam się, że nie mogłabym zostać twoją żoną, ani późniejszą królową, wasza wysokość. Bo jestem wierną i lojalną osobom wobec osób, które darzę uczuciem.

- Och... - książę dalej mrugał, kiedy ostatecznie siadłam naprzeciwko niego, zapominając o całej etykiecie. Tym razem byliśmy praktycznie sami w towarzystwie tylko jednej pokojówki. Rumieniącej się do tego. – Cóż za wyznanie... Jestem... pod wrażeniem twojej szczerości, panno Hughes. To niespodziewane.

- Wiem. Też się nie spodziewałam, że moje uczucia tak rozkwitną, wasza wysokość.

Ani tego, że rzeczywiście coś takiego, kiedykolwiek powiem. Tym bardziej, że zapomniałam przy tym o przyjaciółkach, ale z drugiej strony, nie mogłyśmy uratować się wszystkie. Szczególnie, że z tym problemem musiałyśmy radzić sobie same. Kiedy miałyśmy indywidualne spotkania z księciem koronnym.

Zresztą nie widywałyśmy się tak często, jak wcześniej przed pogrzebem Tytusa. Głównie przeze mnie, bo cały czas biegałam do Sylwestra, do jego braci, albo duchessy. Czasami przez prośby mamy, a czasami z własnego wyboru. Potem byłam zajęta Sylwestrem i... Matko, okropna ze mnie przyjaciółka.

Potrząsnęłam głową.

- Panno Hughes. Pewnie nie zdajesz sobie sprawy, ale właśnie stawiasz swoje dobro i szczęście nad dobrobyt swojego królestwa.

- Zdaję sobie z tego sprawę, chociaż muszę zauważyć, że jest jeszcze wiele innych kandydatek – oprócz mnie – które nadadzą się równie dobrze. Wasza wysokość – pochyliłam się do przodu – jeśli chcesz mieć żonę i matkę swoich dzieci, to każda się nada. Przyznam, że ja również, ale tylko w rolach żony, matki i królowej. I jedynie w specyficznych przypadkach. Nie będę troskliwa, ani romantycznie nastawiona, opiekuńcza, czy specjalnie zaangażowana – zawahałam się, marszcząc czoło. – Wasza wysokość, mój ojciec często mawia, że dobry związek powinien się składać z dwójką przyjaciół, kamratów, którzy chcą razem przejść przez życie. Nie muszą, oni, być specjalnie kimś więcej o ile będą sobie wierni. Bo miłość może wykształcić się z czasem. Ale żeby osiągnąć ten sukces, trzeba znać siebie.

- Co chcesz przez to powiedzieć, panno Hughes?

- To, że nie mogłabym się z tobą przyjaźnić, wasza wysokość – odparłam odsuwając się. – Zmuszanie do czegoś kobiety zawsze wiąże się z konsekwencjami.

Angelo odchylił się na krześle, przyglądając mi się w skupieniu. Nie wyglądał na zaskoczonego, zdziwionego, czy przejętego moimi słowami. Lecz to mogło oznaczać, że zwyczajnie wiedział, jak panować nad wyrazem twarzy. Tego w zasadzie uczą jako pierwsze – kontrolowania sobie, co niespecjalnie im wyszło w tym wypadku.

- Nie jestem również herosem, bohaterem, ani nikim o wielkich umiejętnościach. Jestem kobietą, która chce być szczęśliwa – dodałam, wzruszając ramionami. – I będąc taka, również przyczynię się do utrzymania królestwa, czyż nie?

Wystarczyło urodzić dzieci, które byłyby potencjalnymi kandydatami do zamążpójścia, przejęcia tytułu lub zostaną dobrymi rycerzami. Tyle wystarczyło.

- Jeśli mogę... Dlaczego wasza wysokość tak bardzo upiera się na mojej kandydaturze? – spytałam.

- Rozbawiłaś mnie.

- Słucham?

- Rozbawiłaś mnie, panno Hughes. W twoim towarzystwie mogę się odprężyć, zrelaksować i odpocząć. To rzadka zdolność, dlatego chciałem cię przy sobie zatrzymać. A teraz pozwól mi się upewnić. Czemu nie chcesz wchodzić do pałacu? Do tego stopnia, żeby wyznawać miłość do mężczyzny, z którym dotąd jedynie się wykłócałaś?

- Bo to niebezpieczne miejsce. Istnieje wiele przypadków, gdy królowa zostaje zabita przez... asasynów, kochanki króla, jego matkę lub arystokrację, która chce wcisnąć na to miejsce swoje córki. Jeśli bym miała, wolałabym się tak nie narażać. Siebie i własne dzieci.

Książę roześmiał się pod nosem, kiwając głową. Tym razem nie był rozbawiony, ale ironiczny, bo miałam rację mówiąc o tych lękach. Zapewne nikt inny tak szczerze tego nie ujął, myśląc jedynie o pozytywach zostania królową lub też żoną księcia. Mimo to ojciec uczył nas o zagrożeniach płynących z życia na tym świecie.

- Zamierzasz wyjść za mąż za Sylwestra, panno Hughes?

- Jeśli mi się to uda – przytaknęłam, oblizując wargi. Opuściłam wzrok, uśmiechając się pod nosem. – Na pewno nie w najbliższym czasie, ale będę się starać. Istnieje też szansa, że zostanę odrzucona, mimo to mam zamiar walczyć aż osiągnę sukces – podniosłam wzrok tym razem decydując się naprawdę. – Liczę, że i waszej wysokości uda się znaleźć właściwą pannę, która da ci o wiele więcej, niż to, co ja mogłabym ofiarować.

- Też na to liczę.

- Proszę w to wierzyć, wasza wysokość. I szukać kogoś twardego, kto wytrzyma w pałacu tyle ile żyjesz. Będę się o to modlić.

- Dziękuję, panno Hughes.

Posłałam księciu uśmiech, który miał go zapewnić, że tak będzie, a w zamian otrzymałam podobny. Z tego powodu mogłam się rozluźnić. Wyglądało na to, że doszliśmy do pewnego porozumienia. I pomyśleć, że wystarczyło wykorzystać w pełni Sylwestra...

Zacisnęłam palce na jasnobrązowym materiale sukienki, gdy serce ścisnęło mi się w piersi. Miałam wyrzuty sumienia i to ogromne. Ryzykowałam tym, że matka wymyśli, że naprawdę zakochałam się w Sylwestrze. Jeśli to zrobi i będzie chciała zobaczyć mnie na ślubnym kobiercu z Sylwestrem... Cóż, wtedy na pewno tam właśnie się pojawię.

Mimo to, co jeśli niszczyłam życie przyjacielowi? Był mężczyzną, więc tak czy inaczej może znaleźć sobie żonę. Jednak istniała szansa, że po tym, co powiedziałam księciu, nikt nie będzie chciał go wziąć.

- Ach! I gratuluję – dodał niespodziewanie książę, popijając łyk herbaty.

- Słucham? Ach, ze względu na Sylwestra?

- Nie, ze względu na starszą pannę Hughes – zaprzeczył, posyłając mi spojrzenie znad filiżanki. – Chociaż tego również mogę ci pogratulować, ale dopiero po tym, jak panicz Martin ci się oświadczy, panno Hughes.

- Co to ma do rzeczy z moją siostrą? – zdziwiłam się, marszcząc brwi.

Nie mów mi, że wybrał Hester na żonę po tym, jak go uparcie odrzucałam! Przecież siostra... nie mogłaby do tego dopuścić!

W każdej rodzinie pojawiały się kłótnie między rodzeństwem. Były one normalne, mimo to nie mogłabym patrzeć na Hester wchodząc do pałacu jako narzeczona księcia. To prowadziło niemal do jej śmierci. Zwłaszcza, że jest tyle panien, które tak bardzo chciały zostać żoną człowieka, mającego zostać królem.

- To panna nie wie?

- Cze... Co powinnam wiedzieć, wasza wysokość?

- Panna Hughes właśnie się zaręczyła – wyznał szeptem, jakby upewniając się, że nikt więcej się nie dowie. – Nim przyszłaś, panno Hughes, przyszedł tu mój dobry przyjaciel z twoją siostrą. Poprosili o możliwość zaręczenia się.

- Dobry przy...? Och! Syn generała?! – gwałtownie wstałam otwierając szeroko oczy. Książę przytaknął, trochę zdziwiony.

Nie mogłam uwierzyć, że zdobyła się na coś takiego bez niczyjej wiedzy. Szczególnie, że wiedziałam co to mogło znaczyć – znalazła kogoś, komu mogłaby rozkazywać. To nie znaczyło, że uczyni narzeczonego nieszczęśliwym, jednak jakoś ciężko było mi ich sobie razem wyobrazić.

Chociaż nie. Teraz zaczynałam rozumieć. Siostra musiał na poważnie rozważyć moją radę, albo...

Hester wybrała właściwą partię dla siebie – kogoś, kto jej słuchał, był wierny, dość podobny do ojca, a oprócz tego mogła zarządzać domem do woli. Miałaby teraz absolutną władzę, bo jego matka zmarła, zaś ojciec cały czas był na polu bitwy. Wobec tego mogła prowadzić doskonałe, wymarzone życie.

- Niesamowite – opadłam na siedzenie, zakrywając usta dłonią. – Dziękuję za wiadomość, wasza wysokość.

- Cóż, chcieli żeby zostało to między nami, ale uważam, że rodzina powinna wiedzieć.

- Tak, ma książę racje.

Dzięki ukryciu ust, mogłam pozwolić sobie na uśmiech. Taki paskudny i złośliwy. Już wyobrażałam sobie minę siostry, gdy wróci do domu, gdzie będą na nią czekać wszyscy. Nici z jej tajemnicy i niespodzianki.

- Jestem wdzięczna, wasza wysokość.

- Cała przyjemność po mojej stronie, panno Hughes.

Na pewno nie mógł się spodziewać niczego, przekonany o słuszności i prawości swojej decyzji. Niestety nie była ona taka wspaniała, bo Hester często mnie drażniła. I to od momentu, gdy pojawiły się plotki o mnie i Sylwestrze. Była wyjątkowo denerwująca, ale teraz miałam wreszcie coś, co mogłam wykorzystać przeciwko niej.

Oblizałam wargi, zabierając rękę z twarzy.

- Muszę iść, wasza wysokość. Ale było mi niezmiernie miło – nim udałam się do drzwi, obejrzałam się przez ramię. – Czyli mogę założyć, że... się rozumiemy, wasza wysokość?

- Tak, panno Hughes – przytaknął wzdychając. – Nie uda mi się przekonać cię do zostania moją narzeczoną, zwłaszcza po dzisiejszej rozmowie. Dlatego... Może inaczej – pochylił się do przodu – nie chcę być taki jak mój ojciec, który zmusił kobietę, aby za niego wyszła. Doświadczenie również czegoś uczy. Niemniej miło spędzało mi się czas z tobą, panno Hughes. Niewątpliwie będzie mi tego brakowało.

- Jeśli... - pokręciłam głową, przed kontynuowaniem słów, które mogłyby prowadzić do nieporozumienia. – Życzę udanych poszukiwań, wasza wysokość i dziękuję. Dziękuję z całego serca.

Skinęliśmy sobie nawzajem głowami, nim wyszłam. Tym razem lekko, spokojnie z planami układającymi się w głowie. Już nie mogłam się doczekać, opowiedzieć rodzinie czego takiego się dowiedziałam. Na pewno Hester będzie wściekła, ale raczej powinna zrozumieć, że był to odwet.

Zachichotałam pod nosem, zmierzając ku wyjściu z pałacu. Należało jeszcze poinformować Sylwestra o udanej misji.

Podziękować mu i...

Miałam dużo rzeczy do zrobienia. Naprawdę dużo przed pojawieniem się w domu Hester. Aż nie mogłam się doczekać powrotu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top