Rozpoczęcie

- Dziś było strasznie!!! - krzyknęła Maggie do męża- Nie wierze, że nasza córka mogła zrobić coś takiego.
- Wiem głupio wyszło, ale myślę, że była to seria niefortunnych przypadków.- bąknął George, nie wysłuchując jej dalej.

Oboje nie chcieli już roztrząsać tej sprawy i poszli spać. W ten sposób zgasło ostatnie światło w ich domu. Teraz każdy pokój ogarnęła ciemność.

Jenny nie mogła przestać się denerwować przez, co ciężej było jej  zasnąć. Denerwowała się minionym dniem. Mogła na to też wpłynąć przeprowadzka i nowa szkoła. Po przemyśleniach na temat rozpoczęcia roku zasnęła.

Następnego dnia w domu rozpoczęła się codzienna krzątanina. Było słychać ciągłe nawoływania.

- Maggie, gdzie  posiałaś moje slipki na specjalne okazje, przecież  mam dziś  spotkanie z Panią prezes!- wykrzyczał tata na cały głos.
- Nie zawracaj mi głowy swoimi gaciami!!! Spieszę się do biura!

Jenny wiedziała, że w ten sposób będzie wyglądał dzisiejszy poranek. Zresztą sama bardzo się spieszyła. Chciała zdążyć na rozpoczęcie roku.

Dziewczyna zeszła na dół, zjadła trzy kanapki z pasztetem i pomidorem, popijając wszystko szklanką kakao (mówiłam już, że ma dziwny i za razem oryginalny tryb życia). Jenny wlazła na górę i ubrała wcześniej przygotowane ciuchy.

- Teraz tylko dopije kakao i będę gotowa do wyjścia.- pomyślała patrząc na swoje odbicie w lustrze.

Wbiegła do kuchni wiedząc, że za pięć minut musi być już na przystanku. Usiadła do stołu i piła owy napój. Po chwili brat Jenny podbiegł do niej.

- BUUUU!!! - krzykną popychając  ją w stronę stołu.
- Co ty robisz?!? Głupi jesteś!?!Oblałeś mi całą spódnice!!!!! - wykrzyczała siostra do tego rudego idioty, patrząc na swoją mokrą i brudną spódniczkę.
- Juzu! Wyluzuj siostra. Ale ty drętwa jesteś!
- Już nic nie mów, bo przywalę Ci resztką kanapki z pasztetem!!!!!!- powiedziała zdenerwowana Jenny.

Zdenerwowana pobiegła na górę, aby szybko się przebrać. Weszła do pokoju i zaczęła przeglądać ubrania w szafie. Niestety, w środku poza zieloną spódnicą w rude paski, nie znalazła innej. Najgorsze było to, że spódniczka w takich kolorach w ogóle nie pasowała do reszty. Z nadąsaną miną ubrała ją i zeszła na dół. Rodzina spojrzała na nią jak na idiotkę. Wbrew pozorom mieli rację, ale chyba każdy by się zdziwił. Dziewczynka, nie zwracając na nich uwagi, podeszła do drzwi i spojrzała na zegar. Była za trzy siódma. Autobus  odjechał dwie minuty temu. Jenny przyspieszyła krok, mając nadzieje, że pojazd się spóźni i uda jej się zdążyć wsiąść. Trzasnęła drzwiami, nie mówiąc nawet dowidzenia i wybiegła na dwór. Tak szybko pomykającej chyba jeszcze nikt jej nie widział. Biegła tak szybko, że popchnęła dziewczynkę, która przez to walnęła głową w loda, którego jadła. Mama dziecka spojrzała się na nią wrednie, ale Jenny nie utrzymała z nią długiego kontaktu wzrokowego.

Gdy dziewczynka już widziała przystanek i autobus, do którego wsiadają ludzie, zaczęła biec jeszcze szybciej. Jak była już na przystanku zaczepiła ją starsza pani, pytająca ją o godzinę. Jenny zatrzymała się i odpowiedziała na pytanie, ale gdy się spostrzegła autobusu już nie było. Jenny nie wiedziała, jak ma teraz dostać się na miejsce, była w kropce. Jedynym możliwym wyjściem z sytuacji było pójście pieszo. Zajmowało to jednak dwa razy dłużej.  Dziewczyna ruszyła w kierunku szkoły. Droga do niej była naprawdę długa, Jenny po dwóch kilometrach była juz tak zmęczona że bała się, że się zatrzyma, usiądzie na chodniku i zacznie grać na ukulele, żeby zarobić pieniądze na TAXI. Była jednak wytrwała i szła dalej. Po trzecim kilometrze na niebie zaczęły zbierać się chmury. Wiadome było, że zaraz zacznie padać a bohaterka nie wzięła parasola, chodź wiedziała, jaka ma być pogoda. Gdy przeszła około cztery kilometry, zaczęło lać jak nie wiem co. Jenny cała przemokła. Nie dość, że śmierdziała jak bezdomny, to teraz jeszcze była mokra. Była już godzina dziesiąta, a Jenny nadal szła. Nagle zauważyła, że kończy się chodnik i zaczyna autostrada. Dziewczyna nie znała innej drogi, znowu stanęła i nie wiedziała co ROBIĆ!!! Wpadła na pomysł, że pójdzie przydrożnym laskiem. Weszła do niego. Wewnątrz było strasznie ciemno i mokro, zamiast pisku pod stopami było rzadkie błoto. Te piękne botki, które rano były jeszcze takie lśniące, wyglądały jak wyjęte z kosza. Jenny załamała się spuściła głowę w dół i szła przed siebie. Zagapiona wlazła w pajęczynę, zobaczywszy pająka zaczęła się drzeć i wykonywać bliżej nie określone ruchy. W tej szamotaninie nawet nie zauważyła przewróconej kłody, potknęła się o nią i wpadła w głęboką kałużę błota. Dziewczyna umorusana, śmierdząca i zmęczona straciła już dobry humor. Wreszcie doszła pod budynek szkoły co zajęło jej aż trzy godziny. Każdy kto przechodził obok patrzył na nią jak na wariatkę. Jenny to nic nie robiło, ponieważ była już tak zmęczona, że marzyła o tym, aby usiąść i chwilę odpocząć. Ukradkiem wymknęła się do sekretariatu i poszła do łazienki. Na szczęście w torbie miała jeansy i białą galową bluzkę. Umyła twarz wodą, popsikała się perfumem  i założyła czyste  ubrania. Wyszła z łazienki i podbiegła pod salę. Była już spóźniona. Weszła do klasy ósmej "B". Wszystkie oczy skierowały się na nią, ale nie peszyło jej to bo miała wysoką samoocenę. Na niektórych twarzach pojawił się drwiący z niej uśmieszek. Każda osoba siedząca w klasie rozmawiała i się śmiała oprócz trzech osób prawdopodobnie nieśmiałych i zamkniętych w sobie.

- Przedstawiam wam waszą nową koleżankę!-powiedziała Pani Ela, wychowawczyni klasy "B" i nauczycielka matematyki.- To jest Jenny Thomson. Myśle, że miło ją przyjmiecie.
- Cześć jestem Jeny, mieszkam w Waszyngtonie. Yyyyyyy...Interesuje się pisaniem opowiadań i rysowaniem.

Cała klasa się spojrzała się na nią  i nastała niezręczna cisza. Bohaterka nie wiedziała co powiedzieć dalej.

- Dobrze Jenny, możesz usiąść z Kate. Tylko ona siedzi sama, myślę, że miło Cię przyjmie.- przerwała pani niezręczną sytuację.

Jenny szybkim i pewnym krokiem podeszła do ławki, w której siedziała Kate. W ławce przed nią siedziało dwóch chłopców. Byli to najlepsi przyjaciele. Ta trójka, która cicho siedziała na końcu jako jedyna zaakceptowała Jenny Thomson.

- Hej!!! Jestem Jenny- wyszeptała dziewczyna do trójki przyjaciół.
- Cześć!- odpowiedziała trójka dzieci jednocześnie i później zachichotali.

Tak rozpoczęła się przyjaźń na wieki. Całe rozpoczęcie roku szkolnego przegadali razem. Jenny czuła się jakby znała ich od urodzenia. Razem się śmiali i opowiadali historie z życia.
Kate odrazu uznała ją za przyjaciółkę aż po grób.

- PRZYJAŹŃ PO WIEKI  -  powiedziała Kate do reszty przyjaciół

Wszyscy wyciągnęli ręce położyli je na sobie. Podnosząc je, obiecali sobie wieczną przyjaźń.

Po zakończeniu uroczystości związanych z rozpoczęciem roku szkolnego, wszyscy powoli zaczęli udawać się do domów. Czwórka znajomych stanęła jeszcze przed szkołą i wymienili się adresami i numerami telefonów.

Jenny poszła na przystanek i tym razem pojechała autobusem do domu. Wysiadła z pojazdu i podeszła tylko kilka kroków i już była przed drzwiami swojego mieszkania. Weszła do środka, w środku nie było nikogo. Mama w pracy, tata w pracy, brat na piłce, a siostra na placu zabaw. Poszła do pokoju, była już godzina czternasta trzydzieści. Mimo wczesnej godziny Jenny poszła spać. Była tak zmęczona po tych wszystkich przeżyciach, że ciężko było nie zasnąć.

Obudziło ją otwieranie drzwi. Wiedziała, że rodzinka.pl już wróciła. Powoli otworzyła oczy, odkryła kołdrę i wstała z łóżka. Zeszła na dół, przywitała się z bliskimi i usiadła na kanapie. Chwyciła za pilot, włączyła telewizor i czekała, aż zacznie się jej ulubiony serial "Trudne Sprawy". W czasie reklam zrobiła sobie kakałko i pijąc je oglądała program. Cała familia poszła już spać, a Jenny nadal oglądała głupie filmiki na "YouTube".
O północy przysnęła na kanapie, przy włączonej telewizji.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top