W końcu 1 rozdział!!!

Przepraszamy za takie opóźnienie. Rozdział miał być chyba piątego... Miałyśmy mały problem z internetem, więc dopiero teraz mogłyśmy coś dodać. Przepraszamy. Nie bądźcie źli... :(((((://


****
Wysoki mężczyzna poprawiał krawat, a kobieta siedząca przy dużym stole w ich biurowcu uśmiechnęła się pogodnie do niego.
****

Angela

Szłam uliczkami Los Angeles do jakiegoś biura nieruchomości, do którego dostałam zaproszenie, nie mam pojęcia czemu. Pewnie się pomylili, więc szłam wyjaśnić sprawę. Wyjęłam ich ulotkę. Widniał na niej duży napis "Obrońcy" nazwa firmy. "Obronimy cię od życia na ulicy i znajdziemy ci dom!" bezsensowne hasło. Znalazłam się przed wielkim nowoczesnym wieżowcem. Już jestem - pomyślałam w głowie. Weszłam do środka przez obrotowe wejście i podeszłam do recepcji.
- Dzień dobry.- powiedziałam.
Starsza i pulchna recepcjonistka spojrzała na mnie  spode łba uchylając słoje okulary o kształcie spłaszczonego koła.
- Słuchaj, plac zabaw jest w drugą stronę przy skrzyżowaniu.- powiedziała szorstkim głosem.
- Tylko chciałam oddać zaproszenie.- burknęłam i rzuciłam kopertę z zaproszeniem w środku na biurko i ruszyłam w stronę wyjścia. Suka - pomyślałam i już wychodziłam, ale mnie zawołała:
- Panna nazywa się Davis?!
- Tak, Angela Davis.
- 6 piętro windą, idź w prawo do sali 15.
- Ale...
- Prawo to ta strona.- pokazała ręką.
- Przecież wiem!... Aaa już nie ważne.- ruszyłam jak mi poleciła recepcjonistka.
Oceniając ją po zachowaniu pewnie się zgubię...
_____
- Ach... Co temu Williemu znowu odbiło?- powiedziała do siebie recepcjonistka patrząc na Angelę wchodzącą do windy.
____

Angela

Jechałam windą na to 6 piętro. Może jednak się nie pomylili? Zastanawiałam się nad tym dręczącym mnie pytaniem, aż winda się zatrzymała. Wyszłam z niej i zaczęłam szukać sali... Jakiej to ja szukałam? No zajebiście. Brawo Angie! Nagle zobaczyłam jakąś fiotetowowłosą dziewczynę wyglądającą na mój wiek. Wchodziła do sali. Hmm... Może mi się poszczęści i to będzie ta sala, a jak nie to trudno.- wzruszyłam ramionami i ruszyłam w stronę drzwi. Był na nich numer 15, to chyba ten. Weszłam do sali. Była raczej średnich wielkości. Jedną jej całą ścianę zajmowała szyba przez, którą było widać miasto. W tą szybę właśnie wpatrywał się ognistowłosy chłopak. Był lekko umięśniony. Na ciemnej sofie nie daleko siedziała czarnowłosa lekko opalona dziewczyna siedząca w telefonie. Gdzieś w koncie stał nie za wysoki okularnik.
- Hej...- powiedziałam nie pewnie.
- Cześć.- odpowiedział szatyn w okularach. Reszta poza fioletowłosą dziewczyną nawet nie raczyła na mnie spojrzeć. Szykuje się dłuuuuugi dzień...

Theo

Nie mam pojęcia o co chodzi z tymi zaproszeniami i tymi ludźmi. Dla mnie to wszystko jest podejrzane. Jedno jest pewne muszę mieć oczy dookoła głowy. Stałem w koncie, bo nikogo nie znałem. Im chyba też dali takie zaproszenia jak mi. Do sali weszła blondynka.
- Hej... - powiedziała nie pewnie po rozejrzeniu się po sali.
- Cześć. - odrzekłem, starając się brzmieć przyjacielsko.
Po jakimś czasie w sali było teraz razem ze mną dziesięć osób. Ciekawe po co jakieś nieruchomości nas tutaj zaprosiły. Może chcą nas wykorzystać jako tanią siłę roboczą? Jeśli tak to od razu stąd się ulotnię. Nie lubię być wykorzystywany. Nikt chyba nie lubi być wykorzystywany. Każdy woli być wolnym.
- Ciebie też tu ściągnęli zaproszeniem? - zagadałem do blondynki, która teraz stała trochę bliżej mnie. Jednocześnie zbliżyłem się do niej, jakby w obawie, że ściany mają uszy.
- Tak... - chyba się trochę zdziwiła, że do niej cokolwiek jeszcze powiedziałem.
- Jak myślisz po co nas tu wszystkich ściągnęli?
- No nie wiem.
- Mam pewne podejrzenia o taniej sile roboczej, ale wtedy nie możemy się na to zgodzić. Rozumiesz mnie?
- Eeee... No nie wiem...- odpowiedziała blondynka.
Angela
Potem do pomieszczenia weszło trzech ludzi jeden wysoki, nieco stary mężczyzna. Miał łysą głowę i tylko po bokach śiwawo-białe włoski. Miał na nosie okulary i był wyprostowany. Wyglądał na poważnego. Obok niego nieco niższa, starsza kobieta z brązowo-rudawymi włosami uczesanymi w koka i również miała okulary, ale z granatowymi oprawkami. Starszy mężczyzna miał na sobie garnitur, a kobieta niebieską sukienkę trochę poniżej kolan i granatowy żakiecik. Za nimi szła o wiele młodsza od nich czarnowłosa dziewczyna. Po oczach poznałam, że to koreanka. Wszyscy wzwrócili na nich wzrok.
- Ej, to nie ten gościu z reklamy o...- szepnął niebieskowłosy do innego chłopaka, ale wysoki mężczyzna mu przerwał.
- Tak to ja.- odrzekł mężczyzna.
Niebieskowłosy przesunął się gdzieś w tył.
- Ale nie o tym chciałbym porozmawiać.
- Więc po co tu jesteśmy?- rzekła fioletowowłosa.
- Właśnie do tego zmierzam. Zapewne znacie mnie z reklam o firmie nieruchomościowej "Obrońcy".- ktoś wtedy zaczął szeptać o nazwie i nucić ich hasło, ale jak starszy pan tylko zamilkł zapadła całkowita cisza.- Więc znacie nas jako biuro nieruchomości, lecz to nie całkiem jest prawdą.
- Jak to?- zapytał ktoś z tłumu.
- "Obrońcy" to organizacja chroniąca ludzkość przed wszelkim złem, małymi lub większymi przestępstwami, walczeniem o dobro. Biuro nieruchomości to tylko nasza przykrywka, żeby jakieś nie odpowiednie osoby nas nie odkryły.
- Tak, no fajnie, ale po co my tu jesteśmy?
- Właśnie do tego zmierzam. Może nie wierzycie w wróżki, jednorożce lub świętego Mikołaja, ale czy wierzycie w super herosów? Do obrońców zawsze należeli superbohaterowie. Istoty o nadludzkich zdolnościach. Lecz to pokolenie niestety wymarło.  Wszyscy zapomnieli o dawnych herosach i stały się tylko legendą, ale właśnie Wy możecie to zmienić. Nie jesteście przeciętnymi ludźmi jak każdy inny. Jesteście niezwykli. Wiemy, że posiadacie nadprzyrodzone zdolności i właśnie chcemy wam pomóc je doskonalić, pomagać w zwalczaniu zła na świecie. Więc dlatego pytam czy chcecie zostać superbohaterami?
Wszystkim opadły szczęki. Nikt nie mógł z siebie wydusić żadnego słowa... To było jak sen... Ale jednak...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top