08.Wyprowadzka.
Dotarliśmy do mieszkania późno w nocy. Oczywiście ten diabeł znów przyprowadził dwie panienki, tym razem z wydziału mojego przyjaciela. Gdy weszli do sypialni, zrobiłem minę pełną bólu. Jak moje serce mogło wybrać kogoś takiego?
- Jin Woo, wszystko dobrze? Co Ci się stało w szyję? – zaczął Lee.
Popatrzyłem na niego, a potem w lustro wiszące w holu. Miałem siniaki na szyi.
- Nic mi nie jest... - skłamałem, lecz on skierował wzrok na moje odbicie w zwierciadle, trafiając w sedno.
- Yoon zrobił Ci krzywdę, prawda? Tylko się nie wykręcaj. Przecież widzę, że między wami jest inaczej. Martwi mnie to. Nie chcę, by Cię krzywdził. Jesteś delikatną istotką, która zasługuje na czułe traktowanie.
Seung Hoon uśmiechnął się ciepło, objął mnie od tyłu i oparł brodę na moim barku.
- Dlaczego on taki jest? Dlaczego nie może być taki jak Ty, lub Mino? – zapytałem cicho.
- Tata go za mocno rozpieścił, a najlepsze, że wychował się w miłości, nie to co ja, do tego nie walczy ze mną, czy innymi z rodzeństwa o zajecie miejsca ojca. Bardziej fascynują go ludzkie istoty. Jest was ciekaw. Intrygujecie go. Cóż, na początku też taki byłem, jednak wolę zostać Cesarzem Piekła. – odpowiedział starszy z braci.
Po chwili do moich uszu dotarł odgłos baraszkowania w pokoju demona-szantażysty. Hoony zasłonił moje uczy, po czym zaprowadził do swojej sypialni. Zamknął drzwi, posadził na łóżku, mówiąc.
- Nie chcę, abyś tego słuchał. Widzę, że to Cię rani. Jinu, ja wiem co się między wami wydarzyło. Widzę, jak na niego patrzysz. Słyszę, jak bije Twoje serce, gdy jest w pobliżu. Zakochałeś się w nim, ale on tego nie odwzajemni tych pięknych, czystych i niewinnych uczuć. Będzie Cię ranił. Będziesz cierpiał i to bardzo mocno.
Łzy spłynęły mi po policzkach. Było mi głupio, a także wstyd przed Seung Hoon'em. Zasłoniłem swoją twarz, łkając niczym mały chłopiec.
Kiedy Yoon „baraszkował" z dziewczynami przerwał na moment. Skierował wzrok na ścianę, za którą znajdowała się sypialnia jego, starszego brata. Miał wrażenie, że wyczuł łzy Jin Woo. Zignorował to, by zaraz wrócić do „zabaw" z panienkami.
Uspokoiłem się. Otarłem łzy, natomiast Lee przyklęknął na kolano, ujął w ręce moją dłoń i dodał.
- Jinu, spakuj najpotrzebniejsze rzeczy. Odwiozę Cię do Min Ho. Nie chcę, abyś cały czas cierpiał. Chcę Cię uwolnić od tego.
Przytaknąłem głową. Następnie udałem się z nim do mojego pokoju. Spakowałem najważniejsze rzeczy oraz książki, po czym starszy syn Lucyfera odwiózł mnie do akademika. Podziękowałem mu za wszystko, lecz również przeprosiłem.
Ruszyłem prosto do pokoju mojego przyjaciela, mając nadzieję, że mnie przyjmie. Był zaskoczony, jak mnie zobaczył. Wziął moją walizkę oraz wciągnął do środka.
Opowiedziałem mu wszystko. Wysłuchał mnie z uwagą.Gdy tylko skończyłem, wziął mnie w ramiona, tuląc mocno.
- Jinu, ten koleś nie jest dla Ciebie. Hoony ma rację. Dobrze zrobił, że Cię tutaj przywiózł. Z czasem o nim zapomnisz, nie będzie łatwo, ale masz mnie. Zawsze będę przy Tobie. – rzekł Song, więc uśmiechnąłem się.
Nad ranem z sypialni Kang'a wyłoniły się dwie panienki, które zaraz opuściły mieszkanie. Demon od razu nie wyczuł zapachu Kim'a. Szybko udał się do jego pokoju, ale chłopaka nie było. Złość, zdenerwowanie zaczęły w nim narastać. Popatrzył na starszego brata, który wyszedł ze swojej sypialni. Posłał mu zabójcze spojrzenie, pytając.
- Gdzie ludzka istota?
- Uwolniłem go od Ciebie, Yoon. Wiem o wszystkim. Wiem co mu zrobiłeś, jak mocno skrzywdziłeś. Już nie będzie przez Ciebie cierpiał. To koniec. – wyjaśnił starszy z braci.
- Nie masz prawa mieszać się w to co jest między nami. To Cię nie dotyczy. Chyba, że on Ci się podoba. Chcesz go dla siebie. – ciągnął młodszy diabeł.
- Fakt, zauroczył mnie swoją osobą. Przyjemnie całowało się jego usta. Były takie miękkie oraz słodkie. Chciałbym, aby wybrał mnie. Zabrałbym go stąd, a może nawet został dla niego. Sprawia, że chcę się uśmiechać, dobrze się czuje w jego towarzystwie. Chętnie się nim zaopiekuje. – wyznał Hoon, natomiast drugi aż się „zagotował."
- Wybrał Ciebie? Dobre sobie. Nie wybierze Ciebie, bracie, ani tego Min Ho. Boi się mnie, więc będzie mi wierny. – oznajmił, pewny siebie Seung Yoon.
- Zapomni o Tobie, braciszku. Skrzywdziłeś go, nie tylko na ciele, ale i na duszy. Nie będziesz wart tak wspaniałej osoby, jaką on jest. – dodał Seung Hoon.
- Gdzie on jest? – powtórzył najmłodszy syn Pana Piekieł.
- A jak myślisz? U Min Ho. Sam go tam zawiozłem. Radzę Ci, nie zbliżaj się do niego, Yoon. Daj mu spokój. Zasługuje na odpoczynek od Ciebie, od nas. – odpowiedział Hoony, po czym wrócił do siebie.
Obudziło mnie słońce, którego promienie wpadały przez okno. Przespałem jakieś dwie godziny. Byłem okropnie zmęczony, zaś mój przyjaciel w najlepsze spał.
Udałem się do łazienki. Wziąłem prysznic i obejrzałem te siniaki na szyi.
- Muszę o nim zapomnieć... - szepnąłem sam do siebie, a potem dokończyłem ogarnianie się.
(...)
Weekend upłynął mi powoli. Szczerze, to mnie cieszyło. Niestety, poniedziałek i tak nadszedł. Stresowałem się. Bałem również, i jego, i własnej reakcji.
Min Ho odprowadził mnie do sali. Na odchodne poklepał po plecach, po czym podążył na swoje zajęcia. Wziąłem głęboki oddech, wkroczyłem do środka. Od razu dostrzegłem demonicznych braci. Obaj popatrzyli w moim kierunku, lecz ja ruszyłem w głąb sali, by znaleźć sobie wolne miejsce. Usiadłem w tym samym rzędzie, ale daleko od nich.
Cały, pierwszy wykład czułem na sobie wzrok Kang'a, który odsunął się od ławki z krzesłem, by móc mnie obserwować. Przez to nie potrafiłem skupić się na tym, co mówił profesor. Moje serce biło niesamowicie szybko, co chwilę dostawałem dreszczy, a on tylko się gapił. To tak jakby dotykał mnie wzrokiem...
Podczas przerwy podszedł do mnie Hoon. Przywitał się z uśmiechem, przysiadając się zaraz.
- Cześć, Jin Woo. Jak się miewasz?
- Witaj. Bywało lepiej, ale za kilka dni wrócę do swojego pokoju. Będę miał prośbę. Spakuj resztę moich rzeczy i podrzuć mi je w wolnej chwili. Dziś po zajęciach odbiorę samochód. – oznajmiłem cicho.
- Dobrze. Nie ma problemu. Będzie dobrze, Jin Woo. Nie martw się już oraz odpręż. Aż koło nas słychać Twoje serce. – rzekł Lee.
- To nie takie proste. Trudno to powstrzymać, skoro on ciągle się gapi. Przenika mnie wzrokiem, tak jakby mnie dotykał. – wyznałem, robiąc minę.
- Przepraszam Cię za to co robi, co zrobił, za całego niego. Powinienem go powstrzymać, ale tego nie zrobiłem. Miałem cichą nadzieję, że może dzięki temu się zmieni. – wyjaśnił starszy z braci.
- Nie przepraszaj. Tak miało być. – dodałem i czas było wrócić do słuchania wykładów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top