4

Okładkę wykonała : moni-chann 💕

- Niby co to miało znaczyć? - oburzyłam się powoli podchodząc do leżącego.

Minho nie zdążył nic powiedzieć, bo donośny warkot przerwał naszą kłótnię.
W stał na równe nogi i nasłuchiwał.

- Purwa, bóldożery! - gdy jego teatralny szept dotarł do moich uszu, nie spanikowałam.

Po części nie wiedziałam czego się spodziewać, ale zawsze starałam się zachować zimną krew.
I wtedy uświadomiłam sobie jedno. Przecież nie można zostawić na pastwę losu rannego.

- Obudzi się? - mruknęłam przejmując pełną kontrolę nad sytuacją.

- Tak szybko? Nie sądzę. Zaatakował go bóldożerca.

Co robić? Intuicyjnie rozglądnęłam się dookoła. Ściany labiryntu sięgały nieba (tak mi się wtedy wydawało). Nie było także żadnego innego wyjścia. Tylko długie liany i niekończące się korytarze.
Właśnie!

- Minho, pomóż mi przywiązać go do tej ściany.

- Ale jak...

- Minho!

Azjata, już bez słowa sprzeciwu poszedł w moje ślady.
Skrupulatnie obwijał ciało Alby'ego przypadkowymi lianami.
Na chwilę nasze o czy się spotkały. Nie speszyłam się, utrzymałam kontakt wzrokowy.

- Jesteś odważniejsza niż przypuszczałem - odparł w końcu.

- Nie znasz mnie jeszcze - stwierdziłam uśmiechając się do niego sztywno.

Warkot powtórzył się i wynikało z tego, że potwór się zbliża.

- Dalej, Minho. Wystarczy jeszcze tylko go podciągnąć - mówiłam spokojnie, bo twarz Minho zamarła, podobnie jak jego reszta.

Obudzony słowami chłopak zaczął ciągnąć razem ze mną liany. Alby unosił się nad ziemią kamuflując się w pozostałych roślinach.
"Jeszcze kawałek,odrobina" - mówiłam sobie.
Ryk stawał się coraz głośniejszy.

- Nie dam rady! - krzyknął zrozpaczony.

- Przepraszam, ale nie chcę ginąć w tym momencie.

Nie dodał nic więcej. Uciekł wystraszony a ja zostałam sama.
Ciągnęłam z całych sił nie zwracając uwagi, że buldożerca stoi tuż za rogiem.
W końcu udało mi się ukryć Alby'ego. Przetarłam wierzchem dłoni spocone czoło. Zrobiłam kilka kroków w przód, gdy usłyszałam warkot zaraz za plecami.
Ostrożnie odwróciłam się i w jednej sekundzie miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
Monstrum przypominało Byka, tylko dwa razy większego. Zbudowany był ze sterty żelastwa i dosłownie przypominał robota.
Powoli się wycofywałam, ale bóldożerca szedł w ślady za mną. Musiałam go odzciągnąć w inne miejsce, inaczej znalazłby Alby'ego.
Teraz, albo nigdy! Puściłam się pędem przez korytarze labiryntu. Prawo, lewo, lewo, prosto.
W końcu zatrzymałam się. Mogłam wybrać lewą stronę, ale było za ciemno, żeby zobaczyć co tam się kryje. Prawa strona? Może być.
Ubiegłam kilka kroków, gdy ktoś chwycił mnie za rękę i zaciągną w wąska szczelinę.

- Co do purwy? - krzyknęłam zdenerwowana.

Minho zakrył mi usta dłonią i wyraźnie wydawał się zadowolony.

- Siedź cicho, bo nas usłyszy - szepnął do ucha. - Widzisz tamto wejście? - kiwnęłam potwierdzająco zauważając mały otwór w ścianie. - Kiedy policzę do trzech biegniesz za mną w tamto miejsce i nie waż się patrzeć do tyłu.

Znowu skinęłam głową. Bo niby co miałam mu powiedzieć?
Minho wziął głęboki oddech i wyszedł na środek całkowicie pokazując się nadchodzącemu bóldożercy. Nerwy targały mną, ale zaufałam Minho i musiałam czekać na jego zbawcze "trzy".
Chłopak rozłożył ręce, a wygłodniały bóldożerca ruszył ku niemu.

-  Raz... - zaczął Minho nadal stojąc w miejscu.- Dwa... - potwór był tylko kilka kroków od niego. - Trzy!

Minho zaczął uciekać, a ja biegłam za nim.
Już po chwili znacznie go wyprzedziłam i wszystko skończyłoby się dobrze, gdyby nie to, że rozpędzony Minho potknął się i z głośnym łupnięciem upadł na ziemię.
Biec dalej?
Nie, nie mogę go tak zostawić.
Wróciłam po niego i pomogłam mu wstać. Bóldożerca skorzystał z okazji i (jeśli to było jeszcze możliwe) przyspieszył.
Sekundy dzieliły nas od śmierci. Minho pozbierał się i w ostatniej chwili wskoczyliśmy do otworu.
Monstrum bezmyślnie wskoczyło za nami, ale szczelina była za wąska i bóldożerca roztrzaskał się przed nami na kawałki, oblewając ciemną mazią nasze ubrania.
Wymieniliśmy z Minho znaczące spojrzenia. Obydwoje oddychaliśmy ciężko.
Nagle zaczęło mnie bawić całe to wydarzenie. Najwidoczniej Minho czuł to samo, bo po chwili śmialiśmy się, że żyjemy.
Oficjalnie, jako pierwsi przeżyliśmy noc w labiryncie.

- Następnym razem to ja ci urwę głowę, a nie żaden bóldożerca - odparłam w przypływie radości.

- Lepiej, żeby nie było nastepnego razu - odpowiedział Minho przyjacielsko obejmując mnie ramieniem. - Zostawiłem cię tam samą jak ostatni idiota.

- To prawda.

- Co? - zdziwił się .

- Jesteś idiotą Minho - westchnęłam dając mu kuksańca w bok.

Azjata uniósł brew i pokręcił głową.
Spokojniejsi wyszliśmy ze szczeliny w poszukiwaniu Alby'ego.
Nie trzeba było długo szukać, bo chłopak wisiał tam gdzie go zostawiłam.

- Odwiąż tamtą - poleciłam, gdy Minho zastanawiał się nad pierwszym ruchem.

- Tak jest Zuza! - uśmiechnął się i wykonał polecenie.

- Nie musisz się błaźnić - ostrzegłam, przecinając ostatnią lianę.

- Ogej - uniósł ręce w geście niewinności - A jak ci się tutaj podoba?

Powoli ściągałam z Alby'ego roślinę ,a słysząc to pytanie przerwałam pracę.

- Szczerze?

- Tylko szczerze.

- Wcale.

Minho przestąpił z nogi na nogę dołączając do rozwiązywania przyjaciela.

- Ale musisz przyznać, że jednak coś cię tu trzyma.

- W sensie? - kalkulowałam w głowie jak bardzo szczegółowej odpowiedzi oczekuje.

- Każdy z nas chce się stąd wydostać, ale każdego z nas coś tu trzyma - wyjąśnił skupiając się na pracy. - Patelniak wolałby zostać tutaj i gotować, Plaster w tym świecie może jako siedemnastolatek opatrywać poważne rany. To cały nasz świat - przerwał spoglądając na mnie. - Za to ciebie, trzyma Newt.

Czy w jakiejś części chciałam tu zostać dla Newta? Wiadome było, że i on kiedyś się stąd wyniesie a my o sobie zapomnimy. To szaleństwo zakochać się w kimś, kogo dopiero poznałam. Nawet nie mam pewności czy Newt myśli tak samo o mnie.

-W takim razie co trzyma Newta? - spytałam uciekając od mojej osoby.

- Do niedawna nic. Po prostu chciał być wolny, a teraz pojawiłaś się Ty.

- To bez sensu. Założę się, że to nie do końca prawda - mruknęłam i obydwoje przełożyliśmy Alby'ego przez ramię.

- Gdybyś naprawdę się założyła, wygrałbym twój zastaw. - uśmiechnął się pobłażliwe.

Reszta drogi, standardowo w milczeniu. Dopiero pod samym wejściem do strefy Minho uradowany mówił coś do siebie.
W końcu szturchnął mnie, żebym popatrzyła przed siebie.
Wejście się otwierało. Wspólnie z Albym na plecach przyśpieszyliśmy kroku.
Pierwszy zauważył nas Chuck.

- Ej ludzie, oni wracają! - krzyczał, a pozostali zbiegali się koło niego. - I..są wszyscy! Wszyscy żywi!

W tym momencie Chucka przysłoniła sylwetka Newta.
Stał z założonymi rękami i wpatrywał się w przestrzeń. Gdy nas zauważył krzyknął coś do pozostałych, a sam ruszył w naszą stronę. Grupka chłopaków zabrała wykończonego Minho i nieprzytomnego Alby'ego. Do mnie podszedł Newt.
Chwilę stał przede mną, a w jego oczach widziałam ulgę i zatroskanie.

- Myślałem, że już po was - westchnął lekko się uśmiechając.

- To jednak źle myślałeś - skwitowałam.
Byłam wycieńczona, a każdy ruch sprawiał mi ból.

- Całe szczęście - odparł Newt przyciskając mnie do siebie.

"On mnie przytulił!" - tyle potrafiłam wydukać do siebie.
Odwzajemniłam uścisk a przyjemne ciepło ogarnęło moje ciało. Czułam jego przyśpieszony oddech na moich włosach.
Nie trwało to długo. Zaprowadził mnie do strefy, a po chwili cały świat zaczął wirować.
Widziałam jeszcze rozmazane twarze streferów i Newta wołającego o pomoc plastra.
Czy ja oślepłam?

          ____________________________

I proszę, szybko poszło a kolejny rozdział przygotowany.
Nie rozpisuję się, bo czekacie na książkę, a nie na moje monologi xD
Miłego czytania Ameby 💞

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top