26

*POV ZUZA*

- Znaleźliście coś? Cokolwiek?

Zart czekał na nas z rozpostartymi rękami. Uśmiechał się. Przypuszczałam, że to jest pocieszajacy wyraz twarzy, bo jego dłonie delikatnie drżały.

- Coś tak, ale po Newcie ani śladu - mruknął Minho rzucając się bezwiednie na najbliższe krzesło.

Poszłam w ślady Minho i także usiadłam. Postukałam paznokciami w drewniany stolik myślami oddalając się od przyziemnych spraw.
Kim ja tak naprawdę jestem? Zamiast wieść spokojne życie otoczona gronem przyjaciół i zajęta jedynie planowaniem wspólnych wypadów do kina, ja tu walczę o życie ze stadkiem chłopaków, którzy pewnie nawet nie wiedzą  co to kino.
Och nie, z pewnością nie mają o tym pojęcia. Z resztą ja sama teraz wiem niewiele więcej od nich.

- Słyszeliście to?

Grzmiący głos Zarta natychmiast przywołał mnie do rzeczywistości.
Poprawiłam się na siedzeniu i dyskretnie spojrzałam na twarze towarzyszy.
Były zwrócone ku windzie.

- Nie możliwe, że tą windą jeszcze się coś przewozi - stwierdził Chuck żywo kręcąc swoją czupryną.

- O purwa, przecież tu wszystko jest możliwe - podsumował Zart, a wraz z jego słowami rozległ się metaliczny dźwięk.

Minho impulsywnie wstał, podszedł do okna, a już po chwili biegł w stronę dochodzących dźwięków.
Ja także ruszyłam z miejsca.
Chłopcy mieli rację. Winda zadziałała. Została otwarta, ale gdy wychyliłam się trochę by spojrzeć do środka moim oczom nie ukazało się nic wartościowego. Nie. W zasadzie to niczego tam nie widziałam. Minho, Zart i kilku innych streferów obeszli ją dokładnie sprawdzając każdy kąt.

- Wydaje mi się, że stary sprzęt po prostu się zepsuł już na dobre. Nie ma czego tu szukać - podsumował strefer biorąc się pod boki.

- Nic tutaj nie jest kwestią przypadku - odparłam wychodząc z grupki streferów, którzy zaciekawieni zebrali się dookoła windy. - Winda działała na zlecenie D.R.E.S.Z.C.Z.u i nikt nie miał prawa jej poruszyć - nikt ze streferów.

- No to purwa robią sobie z nas jaja - podsumował Chuck biorąc się pod boki. - Te ich zagrywki tracą sens.

- Ich może tak, ale...

Schyliłam się, po czym pomachałam przed nosem Chucka małym rulonikiem.
Minho wyrwał mi go z ręki i lewa dłonią wolno przetarł czoło.

- Wiedziałem! Ja to wiedziałem! - wykrzyknął, ale widząc reakcje zebranych powstrzymał dalsze wybuchy emocji. - Zuza tu jest chyba też coś dla ciebie.

Wyszłam z wnętrza windy wycierając ręce o spodnie. Spojrzałam w głąb ciemnych oczu Minho. Nie widziałam źrenic, ani odpowiedzi na to tajemnicze stwierdzenie.
Azjata podał mi zawiniątko i gestem ponaglił mnie, żebym przeczytała zawartość listu.
Po przeczytaniu od razu poleciałam streferom, by zbierali zieloną maź.

- Minho pozwól na chwilę - szepnęłam oddalając się od tłumu. - Wiesz, że teraz największa odpowiedzialność spoczywa na tobie?

Płuca chłopaka uniosły się i powoli opadły. Długo czekał na tę chwilę i w pełni na nią zasłużył, ale czy to był dobry moment?
W głowach chłopaków że strefy miotały się różne myśli, a od czasu śmierci Patelniaka ufność w strefie spadła ograniczając się tylko do kilku zaufanych osób.
Minho musiał to wszystko pogodzić. 

- Zanim zaczniemy jakiekolwiek działania najpierw zajmiemy się tobą - odparł łapiąc mnie za przedramienia.

- Nie jestem osobą, która w tej chwili najbardziej potrzebuje pomocy. - mimo wszystko poczułam się doceniona, niestety na krótko.

- Nie chodzi mi o to. Jesteś jedyną osobą, która pamięta z nas najwięcej. W dodatku dobre z ciebie źródło informacji, więc nie możemy pozwolić na taką stratę.

Ukłucie w sercu. Tego właśnie doświadczyłam w tamtym momencie.
A jednak chodziło im tylko o zwykły interes. Zaczęłam zastanawiać się czy w podobnej sytuacji nie zrobiłbym tak samo. Możliwe. W końcu to nie ja byłam najważniejsza. Tak to sobie tłumaczyłam.

- Chłopcy napewno uzbierali wystarczającą ilość mazi, więc twoja rana się wygoi i ponownie rozpoczniemy poszukiwania - kontynuował.

Minho nie mylił się. Maź zapełniała tuzin glinianych mis. Spokojnie wyleczyłaby pół strefy. 

- Idziesz ze mną, ja ci to opatrzę - poinformował Plaster. - Ty lepiej nic nie rób na własną rękę.

Nie odpowiedziałam. Nie byłam pewna czy za jego słowami kryła się czysta intencja czy raczej sarkazm.
Szłam posłusznie za nim. Maź kołysała się we wszystkie możliwe strony w misie, którą trzymał Plaster.

- Dobra pokaż mi tę ranę postaram się zrobić to szybko i jak najmniej boleśnie.

Położyłam się na jednym ze szpitalnych łóżek powoli pociągając bluzkę.

- Byłam przekonana, że nic nie poczuję - przyznałam patrząc, jak Plaster nabiera na palce maź, która ciągnęła się tak, że chłopak owijał ją zręcznie na ręce.

-  Taki ból jest na porządku dziennym świeżynko - odparł delikatnie wsmarowując lekarstwo. - Ty się ciesz, że rana się zagoi i te męczące wspomnienia znikną.

Kiwnęłam tylko głową na znak, że zrozumiałam jego przekaz.
Po krótkim czasie poczułam pieczenie i silny ból głowy.
Wiedziałam, że sobie z tym poradzę będzie dobrze, tylko...
Znikną męczące wspomnienia?
Moje wspomnienia?
Z impetem usiadłam uniemożliwiając Plastrowi dalsze nakładanie mazi. Obraz stawał się coraz bardziej zamazany.

- Co ty powiedziałeś? Co z moimi wspomnieniami?

Czułam, jakby mój głos nie należał do mnie. Przybierał inną barwę a słowa były wypowiadane wolniej.
Plaster milczał.

- Mów purwa! - krzyknęłam łapiąc to rękoma za koszulę.

- Nie zobaczysz już domu, ale spokojnie rana się zagoi. Po ranie nie będzie ani śladu.

Chłopak próbował mnie uspokoić, ale moje dłonie mocno zacisnęły się na ubraniu.
O nie. Nie. Ja już dobrze wiedziałam co robić.
Zrozpaczona wybiegłam ze szpitala ścierając z siebie resztki mazi.

- Zuza co ty robisz?

- Nie mogę stracić wspomnień. To tylko może nas uratować. Nie mogę tego stracić - odparłam resztkami sił a czując uporczywe pieczenie w boku ugieły się pode mną kolana.

- Już za późno Zuza - westchnął Minho klękając obok mnie. - Teraz musimy poradzić sobie bez tego.

Ukrył twarz w dłoniach i wziął głęboki oddech.

- Teraz to nasze szanse są znikome - skwitowałam łapiąc się rękami za bolące miejsce.

- Już cicho. Damy radę, zobaczysz. Jesteśmy silni - szepnął Minho i przytulił mnie do siebie.

        --------------------------

Cześć wam Moje Ameby!
Nawet sobie nie wyobrażacie jak tęskniłam.
Po takim czasie wracam do was a razem ze mną cała strefa.
Nie będę pisała całego listu na przywitanie, po prostu mam nadzieję, że dobrze mnie zmotywujecie do dalszego pisania.
Pod ostatnim rozdziałem było dużo komentarzy w których pytaliście o następny rozdział i nie mogłam was już dłużej trzymać w niepewności.

Miłego czytania ❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top