52
Perspektywa Dylana:
- Wychodzę- krzyknąłem do taty
Przekroczyłem teren naszej posesji po czym ruszyłem w stronę sklepu gdzie pracuje Thomas
Dziś czwartek, a mój humor jest po prostu świetny. Nie dlatego iż zbliża się weekend, to dlatego, że przynajmniej w szkole nie musimy się ukrywać. Ojciec Lydi chyba nic nie podejrzewa, bo z tego co mówi dziewczyna jego humor się nie zmienił
Nagle mój telefon zawibrował, a ja z uśmiechem na ustach wyciągnąłem go
- Alby?- zapytałem sam siebie, po czym przyłożyłem telefon do ucha odbierając połączenie- Tak?
- No hej, przestań gwałcić się z Thomasem i przyprowadź go tu
- Co?
- Nie wiem co robicie, ale za pewne to skoro Thomas się spóźnia do pracy- zaśmiał się
- Alby, ja nie jestem teraz z Thomasem
- Dziwne nigdy się nie spóźniał... może po prostu coś go zatrzymało. Dobra ja kończę bo mam klienta- dodał rozłączając się
Zatrzymałem się, spoglądając na telefon, a przez moje ciało przeszły dziwne dreszcze. Thomas serio nigdy się nie spóźniał.
Muszę coś sprawdzić
Kliknąłem w kontakty po czym od razu zadzwoniłem do mojego "prywatnego" hakera
Pierwszy sygnał...
Drugi sygnał...
Trzeci sygnał...
No dalej kurwa
Czwarty
- Tak- powiedział odbierając telefon
- Brad mam do ciebie sprawę. Namierz telefon Thomasa
- Co? Nie słysz.. Minho przestań- przerwał wybuchając śmiechem- nie łaskocz
- Ja rozumiem, że jesteście zajęci swoim napadem rui, ale Brad! To ważna sprawa!- krzyknąłem wkurzony do granic możliwości
Nagle śmiechy ustały zamieniając się w ciche szepty
- No to o co chodzi?- zapytał już opanowanym głosem
- Namierz mi telefon telefon Thomasa. Nie pytaj tylko namierz
- Spoko. Zaraz wyślę ci współrzędne- powiedział po czym rozłączył się
Schowałem telefon do kieszeni spodni po czym od razu ruszyłem w stronę miejsca gdzie pracuje Thomas. Z jednej strony mam dziwne przeczucie, że coś się stało, a z drugiej mam nadzieję, że Thomas po prostu pierwszy raz w życiu spóźnił się
Wbiegłem do sklepu rozglądając się, jednak nigdzie nie zastałem blondyna
- Alby!- krzyknąłem podbiegając do lady- nie ma jeszcze Thomasa?- zapytałem. Chłopak pokręcił głową, a ja poczułem ukłucie w sercu
Nagle mój telefon zawibrował, a ja z trzęsącymi dłońmi odblokowałem go
Brad: Jego telefon jest gdzieś na obrzeżach miasta. Już wysyłam ci lokalizację
- Alby!- krzyknąłem spoglądając na chłopaka- powiedz szefowi, że Thomasa dziś nie będzie. Ktoś go porwał- dodałem i ignorując pytania chłopaka wybiegłem ze sklepu
Spojrzałem na drugą wiadomość od Brada, a gdy zobaczyłem lokalizacja, zmieniłem kierunek, to za daleko. Muszę pożyczyć jeden z motorów ojca
*******
Zaparkowałem motocykl na uboczu w krzakach, po czym zacząłem się rozglądać. To wygląda jak fabryka, jednak wokół ani żywej duszy, a miejsce wygląda na opuszczone. Trochę przeraziłem się tym widokiem bo po co Thomas miał by tu przyjeżdżać, to na sto procent porwanie
Ruszyłem przed siebie i bezszelestnie stanąłem obok okna, zajrzałem dyskretnie do środka, a moim oczom ukazał się najstraszniejszy widok... miałem nadzieję, że to nieprawda
W kącie pod ścianą na cienkim materacu leżał Thomas. Jego oczy były zasłonięte, a ręce jak i nogi związane. Nie rusza się, ale na pewno żyje. Inaczej nie pilnowało by go prawie dziesięciu strażników
Teraz tylko wymyślić plan jak go z zabrać
- Mamy go- usłyszałem głos za sobą, a po chwili mocne uderzenie w tył głowy
Moje ciało mimowolnie padło na ziemię, a obraz przed oczami stał się ciemny
- Zabrać go- dodał, a ostatnie co pamiętam to jak ktoś podnosi moje ciało
Perspektywa Brada:
- Brad- powiedział Minho siadając obok mnie na łóżku- coś cię gryzie?
Spojrzałem się na azjate, po czym pokiwałem lekko głową. Dziś wraz z Minho mamy wybrać się na kolejną randkę. Narazie dobrze nam się układa i mamy mnóstwo różnych tematów do rozmowy. Tylko, że teraz nie potrafię się skupić przez prośbę Dylana. Nie wyjaśnił mi o co chodzi, jednak coś mi nie gra
- A po co tak w ogóle szukałeś telefonu Thomasa? Zgubił mu sie?- dopytał
- Nie wiem po co...poczekaj, sprawdzę coś
Zabrałem swój laptop na kolana, jednak tym razem zacząłem namierzać telefon Dylana
- Kogo teraz szukasz?
- Dylana....jest gdzieś na obrzeżach miasta
- Pokaż- powiedział przejmując laptop- ja znam to miejsce...to jakiś stary budynek. Zazwyczaj chodziliśmy tam pić z Brettem i Thomasem. Nie wydaje ci się to trochę podejrzane?
Kiwnąłem mu głową, a po chwili naszła mnie dziwną myśl. Co jeśli Thomasa porwał ojciec Lydi, a Dylan w pojedynkę chcę go znaleźć!
- Wstawaj!- krzyknąłem chwytając Minho za dłoń
- Gdzie idziemy?
- Zobaczysz
Tylko jedna osoba jest nam w stanie pomóc
*******
- Mówię panu po raz setny. Jeśli nie jest pan umówiony to pana nie wpuszczę- powiedziała już lekko wkurzona sekretarka, a jej lekko pomalowana brew zaczęła się ruszać
- Ale my jesteśmy umówieni- krzyknąłem uderzając dłońmi o blat
- Spokojnie- wyszeptał Minho kładąc dłoń na moim ramieniu
- Proszę o dane- westchnęła cicho, spoglądając na ekran laptopa
Podałem sekretarce dane, a ta leniwie zaczęła je wpisywać. Robiła to strasznie wolno i na dodatek pomyliła się przy wpisywaniu...mam wrażenie, że ona jest tu zatrudniona z powodu swoich dużych piersi, które prawie wylatują jej z sukienki.
- Rzeczywiście, jesteście umówieni- zaczęła obracając się w naszą stronę, a ja od razu ruszyłem w głąb wieżowca- Ale dopiero za dwa miesiące. Proszę opuścić budynek
Zatrzymałem się, a wkurw który we mnie buzował osiągnął szczyt
- Słuchaj no kurwa- zacząłem podchodząc do niej
Dziewczyna podniosła brew w górę, a ja poczułem jeszcze większy wkurw
Brad.... uspokój się
- Moi przyjaciele są w niebezpieczeństwie. Od tego czy przeżyją, zależy szybkości mojego działania i wpływy waszego szefa. Zrozum, że to naprawdę ważne
Dziewczyna patrzyła to na mnie to na Minho, po czym wzdychając podniosła słuchawkę
- Ochrona? Przyjdź tu. Mam problem z natarczywymi osobnikami
- Ty kurwo!- krzyknąłem chcąc jej odebrać słuchawkę jednak ta zrobiła unik odjeżdżając krzesłem w tył
Nagle obok nas pojawiło się dwóch ochroniarz, a ci gestem dłoni wskazali na wyjście. Zerknąłem ostatni raz na dziewczynę posyłając jej zabójcze spojrzenia, po czym nie chcąc się więcej awanturować ruszyłem w stronę wyjścia
- Spokojnie aniołku- uspokoił mnie Minho- znajdziemy jeszcze sposób
- Oby- westchnąłem i w tym samym momencie wpadłem na kogoś w drzwiach- Oh przepraszam
- Nic się nie stało- powiedział mężczyzna- O hej Minho, co was tu sprowadza
- Pracuje tu pan?- przerwał mu azjata
- No tak...a o co się rozchodzi?- zapytał spoglądając to na mnie to na Minho
Zaraz... jeśli on tu pracuje, to na pewno zna szefa, a zarazem najbardziej wpływową osobę w tym kraju
- Zaprowadzi nas pan do szefa?- powiedziałem błagalnie chwytając jego dłoń- To naprawdę bardzo ważne
- Szafa?....chcecie z nim rozmawiać?- dopytał, a ja od razu pokiwałem głową- No dobrze, chodźcie za mną- dodał, a w tym samym momencie zadzwonił jego telefon
Mężczyzna ruszył z miejsca, a ja z uśmiechem na ustach podążyłem za nim.
- A tak w ogóle to ten podkład nie pasuje do twojej cery- powiedziałem do sekretarki mijając jej stanowisko
Dziewczyna oburzyła się, a ja z satysfakcją podniosłem głowę
- Minho- szarpnąłem, aby mężczyzna nas nie usłyszał- skąd znasz tego faceta?
- To ojciec Thomasa
- Serio!- krzyknąłem rozszerzając oczy, a gdy wszyscy zwrócili wzrok w naszą stronę zakryłem usta ręką
Jeśli ojciec Thomasa dowie się o tym na pewno nam pomoże przekonać szefa. Zawsze to jakieś plecy
Wjechaliśmy windą na samą górę po czym weszliśmy za mężczyzna do dużego gabinetu gdzie jedną ze ścian były same szyby. Wnętrze było urządzone w nowoczesnym stylu, a prawie wszystko było pokryte czernią i bielą
- To o co dokładnie chodzi?- zapytał opierając się tyłem o biurko
- Chodzi o Thomasa i Dylana....i ojca pewniej Lydi- rzuciłem, a na wydźwięk imienia jego syna mężczyzna otworzył szeroko oczy- Ale musimy rozmawiać jeszcze w obecności twojego szefa. Z tego co wiemy to on ma największy wpływ w tym kraju i może nam pomóc
- W takim razie mów...to ja jestem tu szefem
⊰᯽⊱┈──╌❊ ❊ ❊╌──┈⊰᯽⊱
Na swoją obronę napiszę tylko tyle, wczoraj na tablicy ostrzegałam, że dzisiejszy rozdział będzie chujowy
Sorry za błędy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top