35


Perspektywa Thomasa:

- Za niedługo będziemy na miejscu- usłyszałem głos nauczycielki który skutecznie mnie rozbudził

Lekko uchyliłem oczy, jednak nie podniosłem głowy, chwilę mi zajęło, aby całkowicie się rozbudzić. Spojrzałem lekko w górę i dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, że spałem na ramieniu Dylana.

Chłopak z zamyśleniem patrzył przez szybę i chyba nie przeszkadzało mu to, że leżę na jego ramieniu

- Długo tak leżę?- zapytałem, jednak ten jakby w transie nie drgnął- Dylan- dodałem głośniej, podnosząc się

Chłopak momentalnie oprzytomniał po czym spojrzał na mnie posyłając mi mały uśmiech. Nie wiem czemu ale wydaje mi się on nie szczery

- Już nie śpisz?- zapytał poprawiając się na fotelu

- Nie.... dosłownie przed chwilą wstałem. Pewnie było ci nie wygodnie

- Co? Nieee spokojnie. Tak właściwie to też przyznałem- odparł nadal z tym samym uśmiechem

Posłałem mu podejrzliwie spojrzenie, jednak ten tylko zmarszczył brwi. Coś mi tu nie gra

- Dyl... mów co jest

- Nie rozumiem

- Przecież widzę, że coś jest na rzeczy- powiedziałem chcąc skrzyżować dłonie na piersi, jednak w tym samym momencie zdałem sobie z czegoś sprawę

Nasze dłonie były splecione

Dylan pogłaskał kciukiem moją dłoń, posyłając tym razem czuły uśmiech, po czym złożył na moim policzku mały pocałunek

Moje policzki lekko zapiekły, a moje usta lekko rozszerzyły. Oczywiście lubię jak mnie całuje, jednak za każdym to tylko udawane. Tak samo było podczas pocałunku na obozie. Trochę zapędziłem się i wykorzystując sytuację pocałowałem go. Pierwszy raz cieszyłem się, że Lydia idzie w naszą stronę. Mogę go wtedy bezkarnie całować

- Odprowadzić cię do domu?- zapytał

- Nie, mój tata mnie odbiera- wyjaśniłem

Chłopak pokiwał głową, a w tym samym momencie autokar zatrzymał sie. Wszyscy zaczęli wychodzić jednak my siedzieliśmy na swoich miejscach. Tak się składa, że obaj wolimy poczekać i wyjść na spokojnie

- Wy nie idziecie?- zapytałem Liama i Bretta

- Poczekamy, a wszyscy wyjdą- odparł Liam i nie wiedząc czemu posłał Brett'owi zabójcze spojrzenia

Przewróciłem tylko oczami po czym ruszyłem do wyjścia. Zabraliśmy swoje bagaże, a w tym samym momencie podjechał autokar klasy 3b. Dylan od razu przyciągnął mnie do siebie, a ja zarzuciłem mu dłonie na ramiona

Pożegnaliśmy się z resztą rzucając krótkie "cześć" a już po chwili na parkingu została garstka osób czekająca na rodziców. Położyłem głowę na klatce piersiowej Dylana, a ten ochoczo przytulił mnie do siebie

- Pojechała?- wyszeptałem

- Nie, stoi nadal- wyszeptał do mojego ucha, a przez moje ciało przeszły dreszcze

Chłopak zaśmiał się, a ja uderzyłem go lekko w klatkę piersiową

Spojrzałem mu głęboko w oczy, a na naszych twarzach zagościł uśmiech. Uchyliłem lekko usta przybliżając się do niego i już po chwili nasze usta złączyły się w jedność

Zjechałem dłońmi na jego klatkę piersiową, a nasze języki zaczęły walkę o dominację. Dylan przejął inicjatywę, a ja ochoczo mu uległem.

Lubię być przez niego zdominowany

- Thomas?- usłyszałem znajomy głos więc od razu oderwałem się od szatyna

- Tata- powiedziałem zakrywając usta ręką, a w tym samym momencie zobaczyłem jeszcze jedną osobą

- Przecież mówiłem, że przejdę się ten kawałek- powiedział Dylan do swojego ojca, Patricka

Mężczyźni patrzyli na nas z szokiem, jednak po krótkiej chwili spojrzeli na siebie

- Thomas- zaczął mój ojciec- chodź idziemy do domu- dodał po czym wyciągnął dłoń w naszą stronę próbując nas rozdzielić

Tylko próbując ponieważ Dylan obrócił się lekko zabraniając mu tego

- Thomas chodź tu!

- Daj mi się tylko pożegnać z chłopakiem- odparłem

- Chłopakiem?- zapytał zdziwiony ojciec Dylana- Dylan to Thomas jest tym chłopakiem o którym mówiłeś?

- Tak- rzucił pewnie- masz z tym problem?

- Tak! Nie możecie być razem- powiedział, a mięśnie Dylana spięły się

- Przecież mówiłeś, że nie będziesz ingerować w to kogo kocham!

- Tak ale

- Dość- przerwał mój ojciec, Max- to chyba czas żeby mu powiedzieć- dodał spoglądając na ojca Dylana

Mężczyzna spojrzał na niego zabierając głębszy wdech, po czym głośno westchnął

- Miałem nadzieję, że ten dzień nie nastąpi- wyszeptał

- O co chodzi?- zapytałem kurczowo trzymając się Dylana

- Zaraz wszystko wam wyjaśnimy- zaczął pan Patrick- ale nie tu, chodźcie do nas

- Chodź Tommy- powiedział mój ojciec wyciągając dłoń w moją stronę

- Ja jadę z Dylanem- powiedziałem twardo

Mężczyźni spojrzeli po sobie jednak ostatecznie kiwnęli głową

Chwyciłem Dylana za rękę po czym niepewnie ruszyliśmy do auta jego taty

Nie podoba mi się ta atmosfera

*******

- Siadajcie- powiedział tata Thomasa gdy wszyscy weszliśmy do środka

Usiadłem się na kanapie zaraz obok Dylana natomiast nasi ojcowie zajęli miejsca przed nami na fotelach

- To o co chodzi? Czemu nie możemy być razem?- zapytałem, niekontrolowanie chwytając dłoń Dylana

Chłopak od razu oddał uścisk, a ja poczułem wewnętrzny spokój

- Ty im to powiesz?- zapytał mój ojciec na co ten mu tylko kiwnął

- Moi drodzy.... zacznę od tego, że nie mam nic do związków homoseksualnych...jednak wy razem być nie możecie

- Czemu?- przerwał mu Dylan- to przez wasz spór?

- Nie.... absolutnie- zapewnił- Chodzi o to, że wasz związek będzie w pewien sposób nielegalny

- Chyba nie rozumiem- powiedziałem marszcząc brwi

Ojciec Dylana westchnął po czym zakrył twarz dłońmi głośno wzdychając. Nie wiem o co chodzi, ale nie brzmi to za dobrze. Naprawdę się boje i z tego co czuje to Dylan też. Nasze dłonie zaczęły się pocić i lekko trząść

- Ja to im powiem- zaczął mój ojciec po chwili ciszy- Thomas....Dylan....nie możecie być razem ponieważ jest prawdopodobieństwo, że jesteście braćmi

- Co!- krzyknął przez lekki śmiech jak i niedowierzanie

Jak to braćmi?! Ja i Dylan?! Ale przecież to nie możliwe!

- Żarty sobie robicie?- zapytałem Dylan- mówicie to wszystko tylko dlatego abyśmy nie byli razem? Prawda!?

Dylan wykrzyczał ostanie słowo, a moje mieście spięły się lekko

- Dylan...to co powiedział tata Thomasa jest prawdą

- A..Ale jak?- zapytałem będąc w szoku

- I kto jest naszym ojcem?- Dodał Dylan, a mężczyźni spojrzeli po sobie

- Prawdopodobnie ja- odezwał się mój tata

- Prawdopodobnie?!- krzyknął Dylan wstając- ja mam być twoim synem?!

- Dylan proszę uspokój się- poprosiłem, a ten od razu usiadł, jednak tym razem nie chwycił mojej dłoni- powiecie o co w tym wszystkim chodzi? Bo jakoś nadal nie wierzę

- Już wyjaśniam- zaczął pan Patrick- Dylan...ja od zawsze chciałem mieć syna...

Zaczęliśmy słuchać mężczyzny bardzo uważnie jednak ja nadal nie wierzyłem w to co słyszę.

Z tego co zrozumiałem państwo O'Brien długo starali się o dziecko, chodzili nawet po specjalistach, jednak nic to nie dało. Krótko po tym Pan Patrick wybrał się na badania jednak wyniki nie były zadowalające. Mężczyzna nie mógł mieć dzieci, a szansę na zapłodnienie były bardzo znikome

Chcieli zaadoptować dziecko, ale niestety nie spełniali wymogów. Aby zaadoptować dziecko musieli by być pięć lat po ślubie, niestety oni mieli za sobą tylko rok.

Obaj byli w rozsypce, jednak nie poddali się. Ojciec Dylana zaczął szukać kliniki w której mogło by dojść do sztucznego zapłodnienia, jednak szukał na darmo. Jego mama dopuściła się zdrady z moim ojcem i tym samym zaszła w ciążę

Pan Patrick wybaczył jej i mało tego...on zapewnił, że będzie to dziecko wychowywać jak swoje

- Nie....- zaczął Dylan chwytając się za głowę- ja w to nadal nie wierzę! Chcę dowodów!

- Jeśli chcesz zrobimy test. Mój znajomy ma klinikę z badaniami DNA. Normalnie na wyniki czeka się do 40 dni, z moimi znajomościami zajmie to góra trzy lub cztery dni- zaproponował mój ojciec

- Zgoda, ale chcę żeby próbki były ode mnie i mojego ojca- powiedział Dylan wskazując na pana Patricia

- Dobrze- odparł wstając- jutro po szkole pojedziemy na wymaz. A teraz chodź Thomas...jedziemy do domu- dodał, a ja niepewnie spojrzałem na Dylana

Na twarzy chłopaka malowała się niepewność i lekki smutek. Nie chcę, aby to co przed chwilą usłyszałem było prawdą

Przecież to nie może tak być!

- Odprowadzimy was- powiedział Dylan wstając

Wstaliśmy z miejsca po czym udaliśmy się do wyjścia. Mój ojciec poszedł odpalić auto natomiast ja stałem przed Dylanem i kompletnie nie wiedziałem co powiedzieć

- Tommy...- zaczął niepewnie- to na pewno nie jest prawdą

- Mam taką nadzieję- wyszeptałem po czym wtuliłem się w jego tors

To nie może być prawda!

⊰᯽⊱┈──╌❊ ❊ ❊╌──┈⊰᯽⊱

Także ten
.
.
.
No

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top