11


Perspektywa Thomasa:

- Jestem- powiedziałem wchodząc do domu

...

Ah...no tak. Ojciec wyjechał w delegację

I jestem sam

- Kur*a! Jestem sam!- krzyknąłem uradowany po czym pobiegałem do kuchni

Zabrałem z półmiska winogrono, zaparzyłem wodę na herbatę, a gdy wszystko miałem gotowe ruszyłem do salonu który de facto był połączony z kuchnią. Rozsiadłem się wygodnie na kanapie, odpaliłem telewizor po czym odkryłem kocem. 

Boże co za cudowne uczucie!

Spokój i cisza

Poprawiłem się na kanapie zmieniając programz a w tym samym momencie poczułem wibracje w tylniej kieszeni. Leniwie wyjąłem telefon odblokowując go, a gdy zobaczyłem kto do mnie napisał uśmiechałem się lekko

Nieznany: Jak minął dzień w szkole?

Ja: Nawet dobrze

Ja: Znaczy do czasu

Nieznany: Do czasu? Coś się stało?

Ja: Tak

Ja: Zostałem uderzony przez tego kretyna

Ja: Ale nie było to specjalnie. Po prostu chciałem bronić mojego kumpla. No wiesz Bretta

Nieznany: Pewnie jest mu teraz przykro

Ja: Jemu?! Pffff.... proszę cię. On nie ma uczuć

Nieznany: Skąd ta pewność? Może głupio mu za swoje wcześniejsze zachowanie

Ja: Jeśli tak by było to nie dopuścił by do gnębienia mnie. Ma tą "władzę" w szkole więc jak mu głupio to niech da mi spokój. Tak będzie najlepiej

Nieznany: Dobrze

Nieznany: Znaczy, wydaje mi się, że po tej akcji zrozumie

Ja: Mam nadzieję

Nieznany: A właśnie bo coś mnie ciekawi. Czy ty i Brett, no wiesz. Wy coś kręcicie?

Przeczytałem wiadomość i z wrażenia o mało nie zadławiłem się herbatą. Ja i Brett?

Ja: Zwariowałeś? My jesteśmy przyjaciółmi. Okey może i jest przystojny, ale nie widzę nas razem.

Nieznany: Już się bałem

Ja: Czego?

Nieznany: Tego, że mam konkurencje

Ja: Głupek

Nieznany: Ale twój

Ja: Nie byłem nie jestem i nigdy nie będę twój. Nie traktuj mnie jak rzecz którą można zdobyć

Nieznany: Masz rację, przepraszam. W takim razie cię w sobie rozkocham

Przewróciłem oczami strzelając sobie z otwartej dłoni w twarz po czym głos westchnąłem. Co za uparty człowiek

Ja: Nie uda ci się

Nieznany: Ale na randkę dałeś się zaprosić

Ja: Tylko, aby zabić rutynę

Nieznany: To wredne, serce mnie boli

Ja: Oh nie jak mi przykro xD

Nieznany: Ty mała wredoto xD Czekaj tylko cię dorwę w sobotę

Ja: Czy to jest groźba?

Wysłałem wiadomość, a w ten samym momencie usłyszałem jakby coś ciężkiego uderzyło w drzwi. Podskoczyłem lekko przestraszony, po czym spojrzałem w stronę wejścia. Po chwili drzwi otwarły się z hukiem, a do środka wszedł mój ojciec.

Krawat miał rozwiązany, koszulę źle zapięta, a włosy w nieładzie.

- Jesteś pijany? Taksówką przyjechałeś prawda?- zapytałem gdy ten usiadł na fotelu

- Tak- odparł pijackim głosem, po czym rzucił swój gruby portfel na ławę- idź

- Nie, nie pójdę ci po alkohol. To już za dużo!- krzyknąłem wstając po czym ruszyłem w stronę wyjścia

Niech zapomni, że pójdę mu po następną flaszkę

Miałem już wychodzić z salonu lecz nagle poczułem szarpnięcie za ramię. Ojciec obrócił mnie w swoją stronę popychając lekko w tył, a moje plecy spotkały się z twardą ścianą

- Głuchy jesteś?!- krzyknął, a po chwili jego otwarta dłoń spotkała się z moją twarz

Moja głową mimowolnie obróciła się w bok, a ja złapałem się za bolące miejsce. Policzek piekł, jednak nie jest to tak bolesne jak fakt, że osoba tak dla mnie bliska uderzyła mnie

- Nie jestem głuchy!- krzyknąłem, a z moich oczu poleciały łzy- Za to ty musisz iść na terapię! Najpierw upijasz się i mnie bijesz, a następnego dnia przepraszam! Jesteś nie normalny! Nienawidzę cię!- dodałem po czym wybiegłem z salonu

Wsunąłem niechlujnie nogi w buty po czym z płaczem wybiegłem z domu

Nienawidzę swojego życia!

Perspektywa Dylana:

- A ty co taki nerwowo?- zapytała Teresa która akurat skończyła malować paznokcie Bradowi

- Nic nic- odparłem, po czym na powrót spojrzałem na telefon

Thomas nie odpisuje mi od piętnastu minut. Trochę się martwię i mam dziwne przeczucie, że coś się stało

- Może Thomas mu nie odpisuje- rzucił Liam, a po chwili słyszałem zadowolony krzyk Teresy

Spojrzałem zdezorientowany na dziewczynę,  po czym przewróciłem oczami widząc jej uradowany wyraz twarzy

- Piszesz z Thomasem?!- zapytała siadając obok mnie na kanapie, a ja od razu kiwnąłem na tak- No nareszcie! Będę mogła dokończyć moje szkice które zaczęłam, ogólnie potrzebuje abyście mi zapozowali w

- Teresa!- przerwałem jej- on nie wie, że to ja do niego pisze

- Jak to?

- On pisze do niego z nieznanego- wyjaśnił Brad, a dziewczyna od razu strzeliła sobie z otwartej dłoni

- I co zamierzasz dalej zrobić?- zapytała już opanowanym głosem. Spojrzałem na nią po czym wzruszyłem ramionami, dziewczyna pokręciła głową wzdychając po czym zaczęła nad czymś myśleć- Wiesz co... może nie sprawie, że Thomas na powrót się w tobie zakocha, ale mogę jakoś zorganizować ci z nim spotkanie

- Jak?- zapytałem marszcząc brwi

- To już zostaw mnie- odparła puszczając mi oczko

Przewróciłem oczami, a w tym samym momencie usłyszałem dźwięk powiadomienia. Od razu chwyciłem telefon odblokowując go, a moje serce od razu przyspieszyło gdy zobaczyłem kto napisał

Thomas❤️: Przepraszam, że nie odpisywałem. Po prostu nie byłem w stanie

Ja: Czemu? Co się stało?

Thomas❤️: Nic

Ja: Przecież widzę, że coś jest. Mów!

Thomas❤️: Szkoda gadać

Ja: Tommy...proszę

Thomas❤️: Nie lubię pisać o swoich problemach

Ja: W takim razie spotkajmy się

Thomas❤️: I tak nie wiem jak wytłumaczyć ci drogę

Ja: Jakieś szczegóły miejsca?

Thomas❤️: niedaleko mojego domu jest jezioro a ja jestem na tak zwanej "dzikiej plaży" trudno się tu dostać bo są duże krzaki

Ja: Spokojnie, zaraz będę, nie ruszaj się

Thomas❤️: Oki

- Gdzie idziesz?- zapytała Teresa, gdy jak poparzony wstałem z miejsca i chwyciłem za swoją czarną bluzę

- Tajemnica- odparłem po czym zacząłem grzebać w biżuterii Brada- biorę twoje okulary!- krzyknąłem po czym wybiegłem z jego pokoju

Opuściłem jego domu, po czym ruszyłem na dziką plaże. Dobrze znam to miejsce. Chodziłem tam z Thomasem na potajemne randki, aby nasi rodzice nas nie nakryli.

Dobiegłem do rzeki, po czym dobrze znaną trasą zacząłem przeciskać się przez chaszcze. Strasznie zarosło to miejsce przez ten rok, jednak coś mnie dziwi. Ta jedna ścieżka jest nadal wydeptana. Tak jakby ktoś tu nadal chodził.

Przecisnąłem się przez ostatni ciąg chaszczy, a moim oczom ukazał się Thomas. Siedział on na brzegu rzeki z podkulonymi nogami. Mimo, że robiło się już ciemno to i tak spokojnie mogłem zobaczyć ślad po moim niefortunnym uderzeniu

Zrobiłem krok a gdy moja stopa stanęła na jednej z patyków, Thomas spojrzał w moją stronę. Gdy zobaczyłem jak wygląda jego twarz przeraziłem się jeszcze bardziej. Jego policzki nie dość, że były mokre od łez to na dodatek oba były czerwone

⊰᯽⊱┈──╌❊ ❊ ❊╌──┈⊰᯽⊱

Sorry za błędy

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top