#0

Audrey była czternastoletnią dziewczyną, o włosach w kolorze ciemnego blondu i bliżej nieokreślonych nakrapianych oczach. Wychowała się w sierocińcu na zamku Redmont, gdzie trafiła mając koło dwóch lat. O rodzinie wiedziała naprawdę nie wiele. Tylko tyle ile było napisane na kartce, którą zauważono w kocyku, w który była owinięta, gdy ją znaleziono. Znajdowała się tam notka mniej więcej takiej treści: "Jesteś sierotą. Matka była Skandianką, ojciec zwiadowcą. Dali Ci na imię Audrey. Nie wiem po co to piszę, stwory z Gór Deszczu i Nocy rozszarpią Cię za nim w zdołasz to przeczytać. Ciocia". I tyle Audrey wiedziała o rodzinie. Znaleziono ją w pobliżu Wąwozu Trzech Kroków i przyniesiono do sierocińca, gdy tylko powstał. Audrey z natury była bardzo dzika. Nie przykładała nigdy uwagi do wyglądu, a pasjonowały ją za to rośliny i zwierzęta. Gdyby ktoś próbował, łatwo wydobyłby z niej uśmiech, ale nikt tego nie robił więc obdarzała nim jedynie konia, ukrywanego przed światem i leśne zwierzęta oraz rośliny. Była silna, wysoka i szczupła. Jej wzrok potrafił przewiercić na wylot, a słowa o wielu rzeczach przekonać. Charakter również miała silny choć w specyficzny sposób. Miesiącami mogła ukrywać żal, smutek, gniew, ale, gdy znajdowała się z dala od wszystkich dawała upust wszystkim emocjom. Miała także ciekawy stosunek do przyrody. Wierzyła że zarówno zwierzęta jak i rośliny słyszą ją i rozumieją. Dlatego też nigdy nie wyżywała się na żywych drzewach, a jedynie na tych martwych.

POV AUDREY

Całe życie ukrywałam się, by uniknąć żartów z powodu profesji mojego ojca. Teraz zostały 3 miesiące do dnia wyboru i jestem rozdarta. Sama najchętniej poszłabym do szkoły ujeżdżania, dyplomatycznej, albo rycerskiej, ale wątpię żeby mnie wzięli. Na dyplomatkę jestem na przykład zbyt ekscentryczna. Co do Sir Rodneya jestem co prawda wysoka, ale wyglądam na słabą-to samo się tyczy szkoły ujeżdżania-nikt nie uwierzy że zdołam utrzymać konia lub miecz. Słaba nie jestem wiem, bo co drugą noc, albo ćwiczę na terenie szkoły rycerskiej (i to nie tylko z mieczem, ale i toporem) lub jeżdżę na ukrywanej przez siebie klaczy. Wichurę znalazłam ranną, gdy nocą wymknęłam się do lasu. Opatrzyłam ją, a, gdy wyzdrowiała tak się związałyśmy że została moim rumakiem. Co prawda pierwsze dwa razy mnie zrzuciła, ale za trzecim udało mi się na nią wsiąść. Nie mogę jednak nic powiedzieć przy mistrzach i baronie, bo w sierocińcu panuje poważna dyscyplina. Dwa razy wykradłam się też za dnia, by śledzić zwiadowcę Halta. Po za tym jestem dziewczyną! Ani Ulf, ani Sir Rodney (zdążyłam już się pogodzić z tym że nie będę dyplomatką) nie będą chcieli wziąć dziewczyny. Moi rówieśnicy nie mają takich problemów. Jest Rollan, który chce zostać rycerzem i wszystko się zgadza: wysoki, muskularny, lubi coś zjeść. A także Emma - w 100% dyplomatka. Są też Regina - najlepsza kucharka z nas wszystkich i Neal, którego pasją jest uczenie się wszystkiego i jak zbrojmistrz go nie weźmie to bez problemu zostanie skrybą.

Spojrzałam na zegar - 6.34 - wszyscy śpią. No oprócz mnie plecącej rzemień do owinięcia drewnianego noża. Chociaż nie, jednak nie. Usłyszałam kroki Emmy. Przynajmniej tyle dobrego. Emma jako jedyna nie szydziła ze mnie, tudzież z mojego ojca. Zawsze zastanawiało mnie dlaczego. Skupiłam się na rzemieniu i udawałam że nie zauważyłam Emmy. Ta podeszła do okna wychodzącego na las i na chwilę przy nim przystanęła. Po jakimś czasie rozejrzała się po pokoju przy czym najwyraźniej mnie zobaczyła bo zapytała:

- Nie jesteś w lesie, albo na polu treningowym?-spojrzałam na nią pytająco. Skąd wiedziała? Ostatnią noc przespałam, więc normalnie galopowałabym teraz na Wichurze. Nie zrobiłam tego tylko dlatego że chciałam skończyć nóż, a po za tym dzień wyboru nie dawał mi spokoju.

- Co drugi dzień o tej porze nie ma cię w zamku, bo albo właśnie wychodzisz z lasu, albo z terenu szkoły rycerskiej. Niemal zawsze cię widzę. - odpowiedziała na mój wzrok. No to wpadłam- -pomyślałam-to że się ze mnie nie śmieje nie znaczy że mnie lubi i nie naskarży do barona. A wtedy jestem skończona! Byłam przerażona. Najwyraźniej nie ukryłam tego należycie, bo usłyszałam:

- Nikomu nie powiedziałam!-zapewniła-Obie wiemy że wtedy nie dostałabyś się do żadnej ze szkół.

D... Dlaczego nie powiedziałaś?-głos mi drżał nie mniej niż ręka, drżąca zresztą zawsze, gdy się denerwowałam- Rollan na przykład zrobiłby wszystko żeby mnie na tym przyłapać!

-Ale ja to nie Rollan!- roześmiała się Emma- Wiem że jest dla Ciebie okrutny. Zwłaszcza teraz kiedy wszyscy stresujemy się dniem wyboru. A gdzie ty chciałabyś pójść?- zmieniła temat

- Właśnie dlatego dziś nie wyszłam- ośmieliłam się- Chciałabym pójść do szkoły ujeżdżania, rycerskiej lub dyplomatycznej. Tyle że nigdzie mnie nie wezmą.

- Fakt. Chociaż nie tylko ty ukrywasz konia. Co powiesz na przejażdżkę? Po drodze pogadamy.

-Spoko, ale może potem, i tak mamy wolny dzień, a chciałabym to skończyć.-pokazałam na nóż.

-W porządku. To może po śniadaniu przed szkołą rycerską?

-Po śniadaniu przed szkołą rycerską.-potwierdziłam. Znowu spojrzałam na zegar-6.41-wow. Nigdy z nikim tak długo nie gadałam. Dla wielu osób mogło, by to być frustrujące że z nikim nie gadały nawet siedmiu minut, ale nie dla mnie. Czasem odczuwam samotność, ale jestem trybem samotnika. Wolę obcować ze zwierzętami niż z ludźmi. Może to dziwne, ale to chyba dlatego że nigdy nic nie powiedzą. No mam godzinę dwadzieścia do śniadania. zdążę skończyć nóż.

7.57-Do pokoju weszła Regina. Zaraz za nią Neal i Rollan. Wyglądali na zaspanych, ale jak tylko Rollan zobaczył mnie, a potem Emmę, na jego twarzy wykwitł zjadliwy uśmiech. Wiedziałam co to oznacza...

-O! Czyżby nasza wiedźma rzuciła na Emmusię klątwę bezsenności?-kątem oka zobaczyłam irytację Emmy, gdy Rollan "zdrobnił" imię dziewczyny. Sama próbowałam przeszyć go możliwie najbardziej lodowatym spojrzeniem jakim mogłam. Niestety znał już tę sztuczkę i uciekł wzrokiem w bok.- A teraz jeszcze próbujesz mnie zamrozić!? Na szczęście nigdy nie będziesz zwiadowcą i będziesz potrafiła tyle co ten iluzjonista, który był u nas trzy lata temu-zarechotał, a wraz z nim Neal i Regina. Na moje szczęście w tym momencie do środka wszedł jakiś sługa z jedzeniem. Wszystko było zimne, ale jedliśmy z wielkim apetytem (zwłaszcza Rollan i Regina). Skończyłam pierwsza żeby jak najszybciej zniknąć z oczu grupy. Przebrałam się w wygodne ubranie, założyłam ciemnozielony płaszcz i pas z nożem po czym poszłam pod szkołę rycerską. Po drodze spojrzałam na zegar. Wskazywał 8.42- Aha. Czyli pod szkołą będę 8.43- pomyślałam, chwilę później stałam już pod bramą i od niechcenia zaczęłam rzucać nożem w słup w pobliży wejścia. Gdy praz po raz wyjmowałam nóż ze słupa podjechała Emma na karym, szczupłym ogierze i wzięła mnie na siodło, byśmy podjechały do lasu. Tam wydałam z siebie ustalony gwizd - niżej, wyżej i znów niżej. Chwilę później nadjechała Wichura. Była gniadą, niską, kudłatą, baryłkowatą klaczą z odmianami w postaci gwiazdki na łbie i skarpetek. Weszłam na nią i spytałam:

-Jedziemy? - pojechałyśmy. Poprowadziłam kłusem, ale nie obeszło się bez wyścigów. Wichura wygrała. Po jakiejś godzinie dojechałyśmy do polany, gdzie kryłam się przed Rollanem, Nealem, Reginą i... Emmą. Dziwne przez jeden dzień bardzo się polubiłyśmy. Pogadałyśmy. Emma nauczyła mnie trochę z kaligrafii, a ja ją z plecenia rzemieni. Ale dzień wolny nie trwa wiecznie. To znaczy, są dwa, ale jak nie wrócimy przed obiadem to będzie głodówka do wieczora. Po drodze odłączyłam się żeby wytrzeć i rozsiodłać Wichurę.

- To do obiadu- zakrzyknęła na koniec Emma i pojechała do zamku. Zimnego obiadu. Pomyślałam i pojechałam w swoją stronę.

wycierałam akurat Wichurę zieloną szmatką, gdy schylając się zauważyłam zielone mignięcie. Udawałam że go nie zauważyłam i po chwili zobaczyłam je znowu. Odczekałam jeszcze jakiś czas po czym znowu weszłam na Wichurę, by śledzić najprawdopodobniej zwiadowcę.

- Tylko po cichu- przestrzegłam klacz i pojechałam tam gdzie zdawało mi się że widziałam. Na początku zdawałam się na intuicję. Później zobaczyłam konia i jeźdźca co i rusz zlewających się z lasem. Jechałam przy lesie dającym bezpieczne schronienie i obserwowałam zwiadowcę. Teraz nie miałam już wątpliwości. Tego samego zwiadowcę śledziłam już dwa razy. Nagle coś mi się przypomniało. Spojrzałam na słońce-13.30.-tak około. Dobra dowiem się tylko dokąd jedzie zwiadowca i lecę na obiad. Zwiadowca obrócił się parę razy jednak chowałam się za ścianą lasu.

W końcu wyszło że jechał do chaty. No, tak... Mogłam się domyślić, ale nie, teraz muszę się spieszyć. A nie mówiłam?-wydawało mi się że słyszę Wichurę

- Nie, nie mówiłaś, w ogóle milczałaś i mało kiedy coś mówisz- odpowiedziałam i popędziłam klacz. Zaraz potem sama biegłam ile sił w nogach żeby tylko zdążyć wrócić.

Biegłam po schodach. Po drodze rzuciłam okiem na zegar. Pokazywał 14.23. Zdążyłam. Byłam nieopisanie wdzięczna losowi za to że zdążyłam i... i wpadłam do sierocińca w ostatniej chwili. Znowu posiłek, znowu wolne. Zaczęło mnie zastanawiać skąd wracał zwiadowca. To znaczy pewnie z jakiegoś objazdu po wiosce czy czegoś, ale lubię się doszukiwać drugiego dna. Wyrzuciłam te myśli z głowy i zajęłam się pleceniem rzemienia. Właściwie to robiłam to zawsze, gdy mi się nudziło. Skóry i sznurka miałam pod dostatkiem. Potem usłyszałam oczywiście parę żarcików na temat zwiadowców. Po obiedzie postanowiłam wyjść i przejść się po lesie. Zaszłam dalej niż zazwyczaj w kierunku południowo-wschodnim i zobaczyłam coś niezwykłego. Na ogrodzonym pastwisku biegało wiele koni podobnych do Wichury. Wiedziałam że zwiadowca Halt ma podobnego konia, ale dopiero teraz dotarło do mnie że podobno wszystkie konie zwiadowców są tej samej budowy. A jeśli Wichura była jednym z nich...Spojrzałam na słońce-około 17- powinnam wracać.

Odeszły ode mnie obawy o dzień wyboru po prostu każdą wolną chwilę spędzałam z Emmą lub Wichurą. Pomyślałam że co będzie to będzie, a jeśli stracę Wichurę to ona sobie poradzi. Przy okazji dowiedziałam się że Emma tak naprawdę nie ukrywa konia. Miała go w stajni ponieważ to koń po rodzinie. Jakiś miesiąc przed dniem wyboru Rollan jakoś zorientował się w moim problemie z tym dniem związanym, bo zaczął mnie nazywać "pasierbicą chłopa" lub "dziewczyną od krowiego łajna" i temu podobne. Najgorsze że wiedziałam że się to spełni jeśli żaden z mistrzów nie weźmie mnie na termin.


To tu mam pierwszą część. Mam na dzieję że się podoba. Jest 1606 słów bez notki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top