45
Mam już zrobiony makijaż i mam na sobie różową spódniczkę i czarny top. Cóż miałam nie przesadzać więc jest tak poprostu ok.
Podczas jazdy nie odzywam się do Cristiano, odwozi nas Alex więc nie chce mówić żeby nie wydać tego wszystkiego.
Przynajmniej spowrotem przyjechać ma po nas Isaac więc może cokolwiek wyjaśnimy.
-przyjęcie będzie na dachu tego hotelu, należy do
-nie mów mi że będzie tam ten sam oblech co ostatnio - przerywam mu gdy wychodzimy z samochodu.
-będzie, ale nie do niego należy, nie mam z nim za bardzo o czym rozmawiać więc spokojnie - łapie mnie w pasie na co się spinam.
-dlaczego jesteśmy tu tak wcześnie?
-chce coś sprawdzić
-czy powinnam wiedzieć co? - pytam, chociaż moja ciekawość chce.
-znam cię Maddie i tak byś chciała wiedzieć, cóż chce zobaczyć czy będziemy bezpieczni na dachu
-jak to bezpieczni?
-czy ty będziesz bezpieczna, o siebie się nie martwię
-gdy ty będziesz bezpieczny ja też
-nie do końca, ktoś mógłby spróbować uśpić moją czujność tym że mi nic nie grozi
-rozumiem - mężczyzna prowadzi mnie do windy.
Wychodzimy na dach budynku by znaczyć poustawiane już stoły i kelnerów którzy ustawiają kieliszki.
Cristiano rozgląda się ale nie tak mocno by nie było to podejrzane, widzę że swój wzrok skupia na drzewach dookoła.
Mija kilka chwil gdy dostaje powiadomienie i decyduje że schodzimy już na dół.
-zobaczyłeś już wszystko? - pytam zdziwiona.
-tak
-wcale nie chodziło Ci o same miejsce, a o snajperów prawda? - pytam, bo wiem że go rozgryzłam. Spogląda na mnie i minimalnie kiwa głową, wiedziałam.
-Alex wyszedł z samochodu i też się rozejrzał, a Mateo bardziej niezauważalnie pochodził po terenie i wszędzie jest czysto - kiwam głową że rozumiem i kierujemy się znowu do samochodu.
-po to przyjechaliśmy kilka godzin wcześniej?
-nie - zanim zdążymy dojść zatrzymuje nas jakiś mężczyzna, najpierw przez jego głos przechodzą mnie ciarki, wydaje się być tak stanowczy, jak ton Cristiano gdy wydaje rozkazy. Odwracam się by lepiej zobaczyć mężczyznę, jest to może dwudziestopięcio letni chłopak z brązowymi włosami i zielonymi oczami, usta ma delikatne, wydawałoby się że zacieśnięte w wąską kreskę ale naprawdę chłopak robi z nich półkole uśmiechając się do nas, jego wargi może nie są wybitnie pełne ale uśmiech potrafi wykonać dobrze.
-cześć Cristiano, nie sądziłem że się zjawisz - przybija tak zwaną męską piątkę czy jakkolwiek to się nazywa z Włochem, który delikatnie się odsuwa by pokazać że jestem za nim, chłopak spogląda na mnie, nasze spojrzenia się spotykają i mogę powiedzieć że jego oczy wyrażają dużo emocji.
-przepraszam, nie widziałem cię wcześniej, jestem Michael - wyciąga dłoń w moją stronę na co się uśmiecham.
-Maddie - odpowiadam zanim zdążę ugryźć się w język, nie wiem czy powinnam mówić jak naprawdę mam na imię, przygryzam wargę i spoglądam na Cristiano ale nie jest zły.
-jesteś kobietą Cristiano? - pyta nie spuszczając ze mnie wzroku, a ja nie wiem co odpowiedzieć.
-nie, Maddie i ja przyjaźnimy się - odpowiada za mnie mężczyzna, a ja tylko kiwam głową.
Nagle słychać coś jakby tłuczone szkło i przekleństwa.
-wybaczcie, zatrudniłem młodych kelnerów żeby dać im szanse, pomimo iż ojciec nie był pewny mojej decyzji, a teraz muszę to ogarnąć - chłopak znika za drzwiami.
-to syn właściciela hotelu, nie wplątał się w mieszane interesy jak ojciec
-ale mimo wszystko cię zna
-tak, mógłbym powiedzieć że jest dobrym znajomym, ale to tyle. Kiedyś przekonał ojca by użyczył mi ludzi do pomocy
-czyli jest dobry, na swój sposób
-tak
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top