27
Pov Maddie
-Mateo odwiózł Lucasa do moich rodziców, my wracamy tam jutro - informuje mnie Cristiano
-ale Caden
-Chiara obiecała że się nim zajmie, zresztą jest tam też Lucas - kiwam głową że rozumiem, nie ma co się z nim sprzeczać, to jest przecież Cristiano.
Na moich ustach pojawia się wielki uśmiech gdy widzę gosposie.
-dzień dobry - naprawdę dawno jej nie widziałam, chyba z dwa albo trzy tygodnie.
-cześć słoneczka - Cristiano nawet się nie przywita, poprostu wychodzi.
-proszę nie zwracać na niego uwagi, ostatnio taki jest - mówię do starszej pani
-znowu wyzywa Bena?
-oh, gdyby tylko, ten nos załatwił mi on - z góry schodzi chłopak pokazując na część twarzy, która dalej ma siniaka.
-dziecko drogie, za co?
-nie spodobało mi się jak traktuje Maddie i wyznałem że nadal coś do niej czuje - kobieta na to wyznanie przykłada dłoń do ust.
-ty chyba zwariowałeś
-nie będę siedział spokojnie patrząc jak on traktuje Maddie jak nic nie wartą rzecz
-Ben uspokój się - mówię do niego ale i tak wiem że mało to zadziała, nie dziwię się, mnie też to wszystko boli, słowa Cristiano, a właściwie praktycznie ich brak.
-wiesz jaki jest Cristiano od lat, jestem tu jak jeszcze ciebie nie przygarnął, jak miał dwadzieścia lat był naprawdę dobrym chłopcem, potem był nie miły, ale dla mnie zawsze miał szacunek, taki typ, a gdy ty się zjawiłaś kochaniutka to, ktoś zupełnie inny, jakbyś wyciągnęła z niego całego zło i zamknęła w klatce, no ale ktoś chyba znalazł klucz do tej klatki, jeśli się tak zachowuje
-to nie pozwala mu traktować tak Maddie, udawał przez ten czas jak z nią był, a my wierzyliśmy że się zmienił
-słońce, myślę że to było szczere, nie udawał, a teraz coś musiało wpłynąć na jego decyzję by być takim
-nie wiem ale mam dość pomiatania mną, nie mam piętnastu lat, zresztą mogę się stąd poprostu wynieść z Maddie, Lucasem i Cadenem
-nie możemy Ben - odrazu mówię
-ma rację, nie miły, to nie miły ale szukałby cię słońce i na końcu świata, a właściwie myślę że z jego temperamentem i charakterem to świata by już nie było, bo zabiłby każdego dla ciebie żeby tylko wiedzieć gdzie jesteś
-może ma pani rację, chociaż, teraz już się mną nie przejmuje, a napewno nie aż tak jak kiedyś
-albo tego nie pokazuje - nie ciągnęliśmy już tematu, gosposia dała nam naprawdę dobre śniadanie, a ja dalej myślałam nad Cristiano i nad Benem, który siedział obok i posyłał mi co jakiś czas spojrzenia.
Jest po siódmej wieczorem, a Cristiano wraca do domu w białej koszuli, przypominają mi się te czasy sprzed roku jak pytałam go czy kogoś zabił, a plamy lub ich brak na białej koszuli mogły być dowodem.
Przez godzinę siedziałam z gosposią na tarasie i popijałyśmy lemoniadę, opowiadała mi o swoich dzieciach i wnukach, którzy nie są zbyt chętni by ją odwiedzać, a my jesteśmy dla niej jak kolejni wnukowie, tylko my czasem zapytamy co u niej.
Przed ósmą wieczorem kobieta wstaje by zrobić kolację, a ja w tym czasie idę na górę, mam większość rzeczy w pokoju który dzieliłam z Cristiano więc wchodzę tam by wziąć ubrania i pójść się umyć. Nie pukam do drzwi z przyzwyczajenia, poprostu je otwieram, na łóżku leży Cristiano w samych bokserkach i pali papierosa, a okno jest otwarte praktycznie na oścież. Nie pytam o nic, poprostu podchodzę do szafy, z której wyciągam koszulkę i bieliznę no i zaraz kieruję się do łazienki.
-jest zajęta - mówi Cristiano, a ja zdziwiona odkręcam się w jego stronę
-ale ty jesteś tu - mówię, a drzwi łazienki się otwierają.
-coś się stało kochanie? - te słowa, sprawiają że mój psychiczny świat się jebie. Natychmiastowo się odwracam w stronę drzwi.
Jakaś laska w samym ręczniku stoi w framudze i patrzy na Cristiano.
-nienawidzę cię Cristiano, kurwa nienawidzę! - krzyczę do niego. Mój oddech jest szybki, nie wiem co robić japierdole.
-dlaczego? - pytam go
-czasem chce kobietę z jakimiś kształtami - ał, poprostu zabolało, dobrze wie że miałam kompleksy, a wmawiał mi że jestem piękna, że moje wystające żebra to nic, że mam piękną figurę i co? Pierdolony szef jebanej mafi. W oczach zbierają mi się łzy ale nie mogę tego pokazać i je powstrzymuje.
-jebana suka, chcesz ukraść mi męża? Proszę bardzo weź go, nie musisz się wysilać, pewnie twoja dupa pomieściłaby każdego domownika albo ochroniarzy którzy tu są, ale baw się z nim dobrze - odwracam się już od nich i zmierzam ku drzwiom do wyjścia
-pf zazdrościsz - na jej słowa się zatrzymuje, upuszczam wszystko co mam w ręce i szybkim krokiem idę do niej.
-a wiesz kim jestem? Wiesz kim jestem suko?! Pytam się do cholery! - powoli zaczynam widzieć strach w jej oczach ale dalej pycha go przebija i ta sztuczna pewność siebie.
-Maddie wyjdź stąd - odzywa się Cristiano
-oh poprostu się zamknij, nie muszę się ciebie słychać tak jak ona, liżesz mu kutasa czy dupe że aż cię tu wziął co? Tylko do tego się nadajesz by się podlizywać z tym pustym łbem i tłustymi nogami, nie miej żadnej satysfakcji, ja ci go oddaje, bierz ile chcesz, chociaż nie sądzę że tyle centymetrów cię zadowoli po trzydziestu klientach dziennie
-nie jestem dziwką! Cristiano powiedz jej coś
-nic mi nie może powiedzieć, a wiesz czemu? Bo mogę cię zajebać w pięć sekund
-tylko spróbuj, jesteś jakąś zwykłą prostytutką, która nie umie się pogodzić że on już cię nie chce - na te słowa rzucam się na nią, a właściwie popycham z całej siły by się przewróciła co się udaje pomimo że waży pewnie z trzydzieści kilo więcej albo i z czterdzieści. Uderzam ją pięściami gdy ta krzyczy i osłania twarz.
-zabije cię! Nie masz prawa się tak do mnie zwracać! Kurwa suka jebana, jebał cię też w te usta, które mają więcej plastiku niż twoje cycki? Co? No odpowiadaj przed chwilą byłaś wyszczekana hau hau szmato - dalej walę ją pięściami, dalej jestem w tym szale. Muszę się wyżyć, za te tygodnie które Cristiano się tak zachowywał, za to że mnie zdradził.
-Maddie zostaw, Maddie - głos Bena nie odciąga mnie od niej, mam już krew na pięściach ale kontynuje dopóki ramiona chłopaka nie odciągają mnie od tego ociekającego swoją krwią pół pliastiko pół człowieka. Spluwam jeszcze na nią i sama wyrywam się do wyjścia z objęć blondyna, mijam jeszcze Isaaca, który ma przerażenie w oczach, a gdy widzi moje pięści jego spojrzenie zmienia się jeszcze bardziej w przestraszone.
-nie wierzę że cię tak zmienił - odzywa się bardziej sam do siebie gdy go mijam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top