21

Jest ranek następnego dnia. Schodzę wcześnie na śniadanie mając nadzieję że spotkam Cristiano no i siedzi przed blatem w kuchni. Poprawiam włosy i podchodzę do niego.

-hej - mówię cicho, podnosi głowę z nad miski z płatkami z mlekiem ale zaraz ją znowu opuszcza. Mam powiedzieć coś jeszcze ale z tyłu podchodzi do mnie Ben.

-nie przejmuj się, ja dziś mogę spędzić z tobą czas

-od siódmej do jedenastej masz szkolenia nowych, później godzina sprawdzania broni i godzina patrolu naszych dilerów - mówi Cristiano do Bena nawet nie racząc na niego spojrzeć. Młodszy chłopak tylko zagryza wargę by zapewne powstrzymać się od powiedzenia czegoś i udaje mu się, ciągnie mnie za rękę do wyjścia tarasowego na podwórko.

-będę po pierwszej w domu, zajmę się wtedy Cadenem i spędzimy razem czas co ty na to?

-dobrze, miłej pracy - uśmiecham się delikatnie i wchodzę spowrotem do środka. Cieszę się że mama Cristiano zrobiła naleśniki więc nie muszę się męczyć z przygtowywaniem śniadania dla Cadena i Lucasa, który w sumie i tak zazwyczaj sam sobie coś robi albo je to co zrobi Caterina.

-cześć Kochanie, a kto to już wstał? - biorę malucha na ręce, gdy ten wychodzi zasłany z swojego pokoju.

-siku - niosę go do łazienki i stawiam na podłodze.

-Maddie, hej, jest Ben? - odzywa się Lucas gdy ja czekam w framudze drzwi na jego brata.

-która godzina?

-kilka minut po siódmej

-więc już jedzie do pracy

-aa no dobra a wiesz o której kończy?

-po pierwszej, a co chciałeś?

-pogadać o zakończeniu roku

-no dobra to jak wróci pogadacie

-już - w tym czasie mały zdążył zrobić siku i umyć rączki.

-szoruj zęby i idziemy zjeść, babcia zrobiła naleśniki, Lucas idź zanim Mateo i Isaac wstaną bo nic już nie będzie

-ej ej nie przesadzaj, zanim Mateo wstanie, ja tyle nie jem - akurat z pokoju na końcu korytarza wychodzi Isaac, chłopak sprawił że parsknęłam śmiechem, akurat ma trochę racji.

-jest jakieś jedzenie? - tym razem to Mateo wyjania się zza drzwi

-Maddie mówiła że naleśniki - odpowiada mu Lucas

-dobra młody kto pierwszy! - krzyczy tym razem Mateo i mija brata Bena by zaraz zacząć zbiegać po schodach a ten za nim. Uśmiecham się na to, a Isaac przechodzi obok mnie i mlaszcze.

-dzieci

-może i dzieci ale ja zamierzam zdążyć na naleśniki prawda Caden? - mówię do malucha i po wzięciu go na ręce wymijam szybko Isaaca i już normalnym tempem na schodach schodzę na dół. Słysząc śmiech Isaaca.

Chiara oczywiście wybawia nas przyprowadzając Sofie, która kocha się bawić z Cadenem i z wzajemnością, dosłownie chłopiec dziś jest tak pełen energi, że ciągle chciałby biegać za piłką. Sofia potrafi go czasem utemperować, lubi mieć charakterek do niego więc i w jej zabawy musi się pobawić.

-cześć laski - marszczę brwi na określenie którym nazwał mnie i Chiare Ben.

-już wróciłeś? - pytam go

-jest prawie druga

-serio? Jejku jak szybko minęło

-dobra więc chodźmy na obiad, Alex i bracia też już wrócili? - pyta blondynka obok mnie

-Alex razem ze mną, Isaac z Mateo kończą o szóstej ale któryś jeszcze ma zostać po coś z Cristiano więc będą później

-dzieci chodźcie jeść! - woła Sofie i Cadena.

Jest jakoś trzecia, a do pokoju Bena w którym siedzę wraz z Cadenem i Sofią, bo oczywiście Chiara chciała spędzić czas sam na sam z Alexem w swoim domu, w swoim pokoju i zapewne w swoim łóżku na wiadomo czym, no ale do pokoju wchodzi Lucas.

-chciałem pogadać o zakończeniu roku

-odbiorę dokumenty spokojnie - odpowiada Ben przeciągając się, bo kilka minut siedział w niwygodnej pozycji, pochylony i rysował z nimi.

-tak wiem, ale jest impreza na zakończenie, no i chciałem pójść, mam już piętnaście lat

-będzie alkohol? - pytam

-ee no tak - patrzę na Bena i oboje się uśmiechamy.

-więc idziemy - mówię

-co?

-no ja też chcę się pobawić i twój brat nie jesteśmy chyba tacy starzy co? - śmieję się

-ale

-przeszkadza ci to? - pyta Ben

-nie, ale no

-chyba że masz jakąś dziewczynę, to sprawdzę czy dobra dupa - śmieje się Ben a ja go wale w ramię.

-przecież żartuję, mam nadzieję że mądra i mądrzejsza od ciebie

-bardzo śmieszne Ben, to będzie u starszego kolegi w domu, możecie przyjść w sumie, nie z takimi starymi już się piło

-co Lucas? - oburza się odrazu Ben

-żartuję, żartuję

-kiedy to będzie? - pytam

-za tydzień w piątek

-idealnie - odpowiada Ben, mam nadzieję że nie narobimy mu wstydu, nie chodziłam zbyt często na imprezy, byłam może na dwóch ale z chęcią się pobawię, szczególnie z Benem, który wydaje mi się że jest idealnym towarzyszem

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top