17

Odwracamy głowy tak by na siebie patrzeć.
Nie wiem co odpowiedzieć.

-Ben, ja, ja mam Cristiano, ja mam męża

-zapomnij, jestem pijany - wstaje z łóżka, a ja patrzę na niego. Mój wzrok nagle skupia się na drzwiach, otwartych drzwiach, w których jest jakaś postać, jest ciemno więc muszę się skupić na tym kto to.
Niestety wiem kto, ta osoba która nigdy nie powinna tego słyszeć, Ben też właśnie zauważył mężczyznę.

Cristiano nawet nic nie mówi, poprostu wpada do środka doskakując odrazu do blondyna, a ja zaczynać krzyczeć, mam nadzieję że któryś z chłopaków szybko się tu zjawi, bo nie rozdzielę ich sama.
Przestaje krzyczeć gdy do pokoju wbiega Isaac, który zaraz ciągnie za ramiona Cristiano.

Cieszę się że chłopak ma tyle siły, by jakoś odsunąć mojego mężczyznę od Bena, by ten mógł wstać z ziemi.
Włoch pewnie jest zmęczony ciągłą pracą więc tylko przrz chwilę chce się wyrwać.

-rozpierdolę ci gębe jeszcze bardziej, możesz być pewien! - krzyczy, dalej ciągnięty do tyłu przez swojego kuzyna.
Ben za to śmieje się wycierając cieknącą z nosa i wargi krew, która zalała mu pół twarzy wraz z ustami.

-nawet nie umiesz jej kochać - odpowiada Ben prostując się, Cristiano już ma się wyrwać ale w idealnym momencie przychodzi Alex, a za nim Chiara i już mój brat z drugim chłopakiem umieją powstrzymać swojego szefa, zamykają szybko drzwi by napewno się nie wyrwał, a ja nie wiem czy pójść do Cristiano czy pomóc Benowi.

-Ben pokaż to - mówię do niego, nie ważne co zrobił, on mi pomagał a ja muszę pomóc jemu.

-nie patrz na to, jest dobrze

-spokojnie, jakoś daje radę, nos chyba jest złamany

-jeszcze żaden skurwiel mi go nie złamał pierdolony Cristiano

-powiem Chiarze żeby się tym zajęła, bo rzeczywiście nie powinnam na to patrzeć - mówię, bo już kręci mi się w głowie od widoku krwi, odrazu się odwracam i pędzę do drzwi, które otwieram, za nimi na szczęście dalej czeka blondynka.

-zajmij się nim, ja musze iść do Crisa - kiwa głową nic nie mówiąc.
Odrazu podążam tam gdzie słyszę dźwięk rozbijanego zapewne wazonu.
W salonie walają się kawałki porcelany, miałam rację, kwiaty leżą na ziemi, a Cristiano siedzi na kanapie i porusza niespokojnie nogą, nad nim stoi Isaac i Alex, a Mateo siedzi na przeciwnej kanapie i go obserwuje.

-powinienem go zajebać odrazu - warczy

-uspokój się japierdole, nie zabrał ci jej - mówi Mateo

-ale znieważył nas oboje kurwa

-Cristiano - mój niepewny głos rozbrzmiewa w salonie, wzrok wszystkich kieruje się w moją stronę.

-co ty z nim tam robiłaś huh? - wstaje tak szybko że chłopacy nawet nie zdążą nic zrobić.

-zostawcie - mówię gdy chcą go znowu złapać za ramiona. Isaac chwilę się wacha ale odsuwa się o krok tak samo jak Alex.

-piliśmy, to tyle

-piliście? Czemu do cholery z nim piłaś?

-brakuje mi jakiejś wolności, chce też czasem odpocząć i zrobić coś fajnego

-jakiej wolności? Nie pasuje ci tu coś? To po co za mnie wychodziłaś, idź, idź jak tak bardzo chcesz wolności! - jego słowa mnie zabolały, nie rozumie mnie i nawet nie próbuje zrozumieć

-może powinnam tak zrobić - nagle dostaje w twarz, cofam się o krok i zmieszana jeszcze nie do końca wiem co się stało.
A właściwie nie chce wiedzieć, bo to on mnie uderzył, uderzył mnie.
Z kanapy natychmiast wstał Mateo, a Isaac podbiegł do mnie i złapał w pasie bym utrzymała napewno równowagę.

-co ty odpierdalasz Cristiano?! Kurwa mać! Ja mam ci tłumaczyć że masz żonę? Że masz swoją kobietę, najlepszą na świecie, nie znam lepszej dziewczyny niż ona, a Maddie kocha cię całym sercem i ty tego nie widzisz. Nie widzisz też jak poświęcasz się pracy a na nią masz wyjebane, kurwa to ty po chuj brałeś z nią ślub jak zaraz stałeś się takim chujem jak kiedyś? - krzyczy do niego Mateo patrząc mu się prosto w twarz, widzę że nie boi się Włocha nawet jakby miał od niego dostać.

-on nie stał się chujem, zawsze nim był tylko udawał kochanego chłopaka by ją zdobyć, myślisz że kogoś takiego jak on ktoś by chciał? - odzywa się z góry schodów Ben.

-Ben chodź stąd już - Chiara próbuje ciągnąć go za rękę, ale ten tylko schodzi niżej.

-nie boję się go, może wreszcie zobaczymy kto powinien zostać na tym świecie a kto jest słabszy

-co wy do cholery wyprawiacie co? - przez dwrzi tarasowe wchodzi matka Cristiano, a zaraz za nią jego ojciec.

-żeby mojego syna Alex i Mateo musieli trzymać? Co tu się wydarzy - kobieta nie dokańcza jak mnie zauważa

-Boże Maddie dziecko, Cristiano ci to zrobił? - pyta patrząc na mnie, nie chce tego przyznać, przez usta by mi nie przeszły słowa że Cris mnie skrzywdził, że mnie uderzył, ale właśnie tak było.
Mój mąż przepycha się przez wszystkich i wychodzi z domu, nikt go już nie powstrzymuje.
Kobieta podbiega do mnie i coś mówi ale nawet nie chce tego słuchać.

-wszystko dobrze - mówię tylko i również próbuję się przepchać przez innych.

-nigdzie nie pójdziesz, zostajesz tutaj Maddie, on jest teraz niebezpieczny - powstrzymuje mnie Isaac blokując drogę ręką.

-wszystko dobrze, to jest nic

-uderzył cię

-to nic takiego kurwa, raz mu się zdarzyło, należało mi się

-nie mów tak, odpierdoliło mu, nigdy nie powinien uderzyć kobiety a kurwa napewno nie ciebie - tym razem to Alex się odzywa.

-to jest nasza sprawa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top