47

-co właściwie tu robisz? Cristiano mówił mi, że nie wplątujesz się w to wszystko - odzywam się.

-nie każdy wie że nie jestem w to wplątany, a bardziej nie każdy wie w jakim stopniu jestem, nigdy się w to nie mieszałem, ale ostatnio się to zmieniło. Zacząłem wchodzić w te interesy

-tak? - dziwie się, chociaż jednocześnie może i pasuje do tego, wydaje się być mimo wszystko stanowczy, przynajmniej mogę to ocenić na tyle na ile go poznałam w te kilka godzin, a bardziej minut rozmowy. Mężczyzna wkłada ręce w kieszenie spodni i staje prosto.

-muszę w to wejść - odpowiada mi, na co marszczę na chwilę brwi.

-nie musisz nic

-muszę, to jestem ja. Ciężko to opisać ale bez tego nie jestem spełniony - mój wzrok jakby zdradzał że to analizuje, ale nawet się tym nie przejmuje, czuję że mnie rozumie, że on też w tym wszystkim siedzi, siedzi w mafi bo to właśnie coś czego chce.

-znasz to Maddie? - pyta zapewne widząc moją minę. Natychmiastowo powraca mój wredny wyraz twarzy, którym obdarzam większość osób z tego przyjęcia i tylko nieznacznie kręcę głową na nie.

-niech będzie, nie będę cię o to męczył, ale myślałem że ktoś też

-znam - odpowiadam wreszcie, może zbyt oschle.

-nie chce o tym narazie rozmawiać - dodaje i sięgam po kolejny kieliszek szampana, tym razem bardziej mu się przyglądam, dostrzegam złote płatki pływające w środku na co się uśmiecham.

-wydaje mi się że to gwiazdki, tak dawno ich nie oglądałam - zaczynam by rozluźnić atmosferę.

-lubisz oglądać gwiazdy? - dopytuje mnie.

-tak, brakuje mi tego, od dawna nie miałam na to czasu a bardziej nie miałam z kim, gdybyś nie był wmieszany w to wszystko moglibyśmy kiedyś razem pooglądać, chociaż z drugiej strony pakowanie jakiegoś bezbronnego dzieciaka w sprawy mafi to nie jest w moim stylu

-ani bezbronny ani dzieciak, co do wcześniejszego to jeśli była to propozycja chętnie - spoglądam na niego, nie sądziłam że odbierze to jako propozycje, a może właśnie miałam taką nadzieję, może chce się na chwilę wyrwać od spraw związanych z domem i Cristiano.

-Mike więc chcesz oglądać ze mną gwiazdy?

-to gwiazdy będą oglądać nas - uśmiecha się, a za nim znajduje się jakiś mężczyzna który zaraz go zaczepia nie dając mi dokończyć rozmowy z chłopakiem, również się uśmiecham i postanawiam znaleźć Cristiano, przecież nie mogę ciągle pić.

Włoch rozmawia z grupką mężczyzn, starszych mężczyzn, zgaduje że mają nie jeden burdel, chyba że stać ich tylko na jeden. Prycham śmiechem sama na siebie, przejeżdżam wzrokiem po ich koszulach z logiem znanej marki na piersi i marszczę brwi dopatrując się choćby małego szczegółu by móc powiedzieć że to podróbka ale jednak stać ich, przekręcam oczami i podchodzę co Cristiano.

-przepraszam panowie zaraz dołączę do rozmowy - odwraca się w moją stronę.

-przynieś szampana - wydaje polecenie i znów się odwraca, czy wiedziałam że mam udawać służącą? Nie, ale nie mogę się na niego złościć, pewnie większość myśli że jestem zwykłą dziwką.

Biorę napój ale tylko dla niego, nie mam zamiaru więcej pić, może nie chwieje się ale już delikatnie czuję podpicie.

-prosze - mówię słodko i wystawiam rękę by mógł wziąć ode mnie kieliszek. On patrzy na mnie dziwnie i kiwa głową na tak, a ja zastanawiam się o co mu chodzi, gdy nagle przysuwa się tak że szampan wylewa się na jego koszule.

-kurwa - słyszę jego głos, a ja nie wiem co zrobić, wiedziałam że zrobił to specjalnie, jeśli to kolejna gra to może powinnam.

-przepraszam, nie chciałam - zaczynam ciągle powtarzając i próbując wycierać plamę która się zrobiła.

-niezdarna jest ta twoja, kto by pomyślał, wydaje się zgrabna - pięść sama zaciska mi się na słowa jednego z mężczyzn, którzy rozmawiali z Cristiano.

-zgrabna pewnie w łóżku - mówi drugi na co wybuchają śmiechem, a ja zaciskam zęby.

-będę musiał wcześniej wyjść, innym razem może uda nam się  porozmawiać o interesach - odzywa się wreszcie Włoch, a oni robią grymas.

-ta twoja suczka powinna to z ciebie zlizywać, u mnie - jeszcze jedno pierdolone słowo i przysięgam że u niego w dupie znajdzie się nie tylko kieliszek ale też pistolet.

-Cristiano, zostań, pokoje są wolne dam ci jakiś - nagle zjawia się Mike kładąc mi rękę na ramieniu jednocześnie powstrzymując mnie przed tym żeby nie wziąć broni od Crisa i nie przyłożyć jej do czoła tego dziada.

-nie trzeba, koszula jest mokra, zresztą innym razem porozmawiamy

-nie daj się prosić, twoja partnerka pomoże ci ją zaprać i zdąży wyschnąć

-jeśli nalegasz - Włoch wreszcie się zgadza, a młodszy chłopak prowadzi nas na dół i z kieszeni spodni wyciąga kilka kluczy szukając tego z numerkiem pod którym pokoju się znaleźliśmy.

-możecie zostać na noc, większość pewnie zostanie

-nie chce sprawiać ci problemu - widzę że Cris nie jest chętny żeby tu przebywać dłużej.

-wolę ciebie niż tamtych, zresztą wiesz że to nie jest problem, idę na dach, jakbyście czegoś potrzebowali wiecie gdzie jestem - oboje kiwamy głową na słowa chłopaka, czarnowłosy zamyka drzwi i wzdycha.

-mam dość rozmawiania o ich głupich pomysłach w kontekście interesów

-aż tak?

-gdybyś tego posłuchała

-przecież suczka nie będzie tego słuchać, to sprawy dla mężczyzn prawda? - pytam z ironią, na co mężczyzna znowu wzdycha.

-ja bym tak nie powiedział, ale tutaj jest inaczej i mam nadzieję że cię to nie zabolało

-uraziło moją dumę, nauczyłam się chyba tego od ciebie, że nie można dać się tak

-nie Maddie, nie nauczyłaś się tego ode mnie, miałaś to w sobie od zawsze, ja mogłem to bardziej podsycić, zdejmę wreszcie to cholerstwo bo cały się lepie - zaczyna odpinać a raczej próbuje odpiąć guziki koszuli.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top