40

-co ty pierdolisz, jakby mój brat kocham Maddie nie uderzyłby jej

-to musi wyjaśnić ci sam, poniosło go, ale jego uczucia do ciebie nie zniknęły, a teraz już idźcie, bo będę miał przejebane - blondynka go puszcza, a ja zanim wychodzę znowu zerkam na chłopaka, widać że jest przejęty sytuacją.

-nie możemy go wkopać, a jeśli to prawda to, nie mogę też zjebać popieprzonego planu Cristiano

-racja, może pogadam o tym z Alexem

-nie, musimy też być tacy w domu, znaczy on tak się zachowuje też w domu, to znaczy że może chodzić o kogoś kogo znamy, więc nikt nie może poznać prawdy jasne?

-tak - zaczyna być późno więc rozstaje się z Chiarą, bo zostawiła samą Sofie.

Rano wstaje dosyć wcześnie i po ogarnięciu się idę do pokoju chłopaków, ale ich już w nim nie ma, schodzę więc na dół i miałam rację jedzą śniadanie.

-cześć Lucas, cześć Caden - odpowiadają mi i również siadam, pomagam z jedzeniem najmłodszemu i mogę też sama coś zjeść.

-cześć - do domu wchodzi Chiara z Sofią, mała podchodzi do mnie i wręcza kartkę, uśmiecham się i patrzę na rysunek na złożonej kartce, otwieram ją i widzę jakiś tekst. Chiara podchodzi do mnie od tyłu i staje udając że zagląda mi do miseczki z płatkami z mlekiem.

-to od niego, kazał przekazać tak by nikt się nie domyślił, przeczytasz zaraz jak wyjdziemy na dwór - szepcze, a ja spowrotem zaginam kartke.
Gdy dzieci już marudzą że chcą wyjść na podwórko zgadzamy się razem z blondynką i wychodzimy z nimi, oczywiście Sofia bawi się z Cadenem, a Lucas poszedł w coś pograć. Więc znowu biorę kartkę i ją prostuje.
O północy otwórz okno na całą szerokość i uważaj.

-serio nie mógł ci tego powiedzieć, a ty byś powiedziała mi?

-nie wiem, nie czytałam tego

-cześć dziewczyny - za nami nagle znajduje się Isaac.

-może przywitał byś się też z dziećmi? - pytam

-są zbyt zajęte sobą - ma rację, bawią się super puszczając bańki.

-Maddie jak za chwilę zapale papierosa to fragment kartki z tekstem dasz mi podpalić jasne? - przez chwilę muszę się zastanowić o co mu chodzi, ale kiwam głową.
Odrywam ten kawałek na którym Cristiano zapisał co mam zrobić o północy, Isaac sprawnie go przechwytuje i pochylając się podpala kawałek kartki, którego zaraz nie ma.

-po co to wszystko? - pytam

-sama wybrałaś takiego męża, intrygi to nic dziwnego w świecie mafi

-a wiecie co będzie na obiad?! - pyta gdy już się oddala, wkłada papierosa do ust i się uśmiecha.

-jak nie przestaniesz mnie wkurzać to ty - odpowiada mu Chiara, a on się śmieje i idzie dalej.

-co oni kurwa chcą zrobić

-nie wiem, ale chyba miałaś rację że ktoś z domu nie powinien wiedzieć - odpowiada mi blondynka.

Jest już północ, dziś nie rozmawiałam praktycznie z nikim prócz Chiary, jeśli Ben powiedział coś przy niej to znaczy że ona może wiedzieć.
Okno jest otwarte od dwóch minut, a właśnie teraz jest ta godzina o której pisał Cristiano. Gdy do pokoju coś wlatuje o mało nie dostaje zawału, dobrze że siedziałam na łóżku więc nie mogło mnie trafić.
To jakaś ciężka piłeczka z karteczką.

Patrz dokładnie gdzie wbiegam do lasu, między tymi dwoma drzewami, za dwadzieścia minut wyjdź na zewnątrz i zacznij jak najszybciej biec w tą samą stronę co ja, zauważę cię i zatrzymam po kilkuset metrach.
Gdy to czytam to kurwa myślę że on właśnie zwariował, podchodzę do okna, widzę jak idzie przez podwórko aż w stronę lasu, ogląda się szybko i patrzy w moją stronę, po czym wbiega do lasu tak jak napisał między dwoma drzewami.
Zakładam bluzę, bo jest już chłodno plus będę biegła przez las.

Po kilkunastu minutach wychodzę z domu, zza jego rogu wychodzi za to Isaac i pokazuje żebym była cicho, idę za nim w stronę gdzie był Cristiano, odprowadza mnie do tych drzew.

-biegnij po prostej lini szybko i się nie zatrzymuj, on cię złapie jak będziesz w dobrym miejscu

-jesteś pewien? Jest ciemno

-wiem, będzie miał latarkę spokojnie, a teraz już idź - tak jak mówi, wbiegam i nie zatrzymuje się pomimo iż niektóre gałęzie chcą mnie uderzyć, ale pochylam się lub skacze nad nimi, staram się ciągle biec prosto. Słyszę jakieś krzyki.

-Isaac, chyba coś słyszałem w lesie! - to jeden z ochroniarzy.

-spokojnie, widziałem to był dzik - odpowiada mu Isaac, o kurde super miło. Dobra nie zastanawiam się nad tym dłużej, poprostu biegnę dalej.
Przebiegłam może z dwieście metrów, a dalej nigdzie nie ma Cristiano, po kolejnych około stu, naprawdę zaczynam się bać i zastanawiać czy nie lepiej wrócić do domu, gdy nagle jakieś ręce mnie łapią a ja prawie krzyczę, ale zasłania mi usta swoją dłonią.

-to ja Cristiano - kiwam głową że rozumiem i mnie puszcza, ale łapie za rękę.

-chodź - mówi cicho, Włoch wyprowadza nas zaraz na jakąś małą górę z której widać łąki.
Włącza latarkę w telefonie i siada na ziemi, kładąc tam go, tak by był jak lampka, siadam obok niego.

-Cristiano - zaczynam ale przerywa mi

-to skomplikowane, nie mogę powiedzieć teraz wszystkiego ale, kurwa to jest gra, Maddie muszę robić wszystko by on uwierzył że już nie jesteśmy razem

-ale kto?

-mój ojciec

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top