31
Z racji że jest już późno, to wracamy niedługo do domu, babcia chłopaka jest przemiła ale rownocześnie zakręcona i lubi żartować. Dogadują się z Benem idealnie.
-Maddie, posłuchaj, to było dla mnie ważne, babcie odwiedzam od małego, kiedyś zabierała mnie tam matka, ale później gdy już piła przychodziłem sam, odkąd zacząłem pracować, kupowałem jej różne rzeczy, nigdy nie chciała nic drogiego, zawsze jakieś zegarki czy biżuterię kazała oddać, prosi tylko o te cukierki miętowe - na te wspomnienie chłopak się uśmiecha, a ja słucham go uważnie.
-jeden naszyjnik, który jej dałem sobie zostawiła, piękny z czerwonym diamentem, kupiłem jej go dwa lata temu, gdy cię poznałem i opowiedziałem jej że znam taką piękną i inteligentną dziewczynę, powiedziałem o czerwonych włosach i chyba stąd mój wybór padł na tego koloru diament, czy inne coś nie mam pojęcia jak się to nazywa, ale od tamtego razu mówię o tobie, a ona pyta kiedy przyjdziesz, nawet jak przez rok nie miałaś z nami kontaktu, to ona dalej o to pytała, a moje zbywanie pytania było na nic. Polubiła cię, a ja się uspokoiłem gdy widziałem jak obie się uśmiechacie, cóż poprostu chce żebyś wiedziała że to dla mnie ważne i ty też jesteś ważna - kładzie dłoń na moim policzku, dalej siedzimy w aucie, już przed domem Cristiano. Otwieram lekko usta, zastanawiając się co powiedzieć. Nie mam żadnego pomysłu, który by pasował do tego, nie umiem powiedzieć Benowi że go kocham, bo nie kocham, tak samo nie wiem co czuje do Cristiano prócz w tej chwili nienawiści.
-pozwól mi - szepcze i przybliża się, złącza nasze usta raczej, po czym zaczyna delikatnie poruszać. Zatapiam się w tym lekkim pocałunku, pozwalam mu, poprostu mu pozwalam. Nie ma tu grama pychy czy nachalności, wiem jak zdenerwowany był, ostatnimi wydarzeniami jak i spotkaniem z babcią, ale teraz to wszystko znika, odsuwam się powoli od niego, dalej czując jego smak ust na swoich, delikatna czekolada i dym papierosowy.
-Ben, może to zabrzmi okrutnie ale nie chce dawać ci nadziei, tak jak żadnemu mężczyźnie, że cokolwiek do niego mogę poczuć, bo on, rozdrobnił moje uczucia na kawałki
-nie mów o nim, dziś wracamy tam, będzie Chiara, Cadenem i Lucas, porozmawiamy z Isaaciem, ale nie ważne co, Maddie, kocham cię i nie chodzi już o mnie, poprostu nie wracaj do niego, krzywdzi cię, a nie mogę patrzeć jak kolejny raz wzdrygasz się na czyjś dotyk, jak się odsuwasz albo płaczesz, chce ci dawać pierdolone wszystko abyś tylko miała spokój w psychice, bo wiem jak to męczy gdy atakują cię tysiące myśli - gdy to wszystko opowiada, widzę jak jedna łezka wylatuje z kącika jego oka, podnoszę rękę i tym razem to ja ścieram słoną krople.
-nie masz pojęcia jak chciałem wtedy stać na miejscu Cristiano, wtedy w Włoszech, chciałem ci powiedzieć ale kurwa nie mogłem, kochałaś go, każde wasze spojrzenie na siebie, nie mógł bym tego zrobić ani tobie ani jemu, ale to pierdolony dupek i skurwiel
-jebany chuj, Ben spokojnie, miałam o nim zapomnieć i zapomnijmy, chwila o co chodziło twojej babci? Z tym domkiem
-Wyjedźmy razem, chciałem go kupić żeby mieć gdzie zniknąć jakby coś się stało, lub jakbym miał dość tej pracy, dom nad morzem, w okolicy dwudziestu kilometrów nie ma tam nikogo, ale od dłuższego czasu chciałbym żebyś pojechała ze mną
-Ben, a dzieci? To irracjonalne, nie możemy zostawić naszego dotychczasowego życia
-Cadena i Lucasa mógłbym zawozić do szkoły, trochę ponad dwadzieścia kilometrów i tak często robię pięć razy więcej, bylibyśmy tylko my, pomyśl, Maddie, nie musisz ze mną jechać, ale, jakbyś chciała od tego uciec, nie musimy też zostać tam na zawsze, możemy pojechać na wakacje czy na tydzień, przez ten czas myślę że ciocia z Chiarą zajęłyby cię Cadenem i Lucasem
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top