29
Uspokajam się i wychodzimy z domu, przed nim stoi Aiden, który zaraz się do nas uśmiecha i się witamy, mamy z Benem już iść do samochodu ale chłopak się zatrzymuje.
-Aiden, ty tu byłeś na nocnej zmianie?
-tak, nie pamiętasz? Byłeś najebany ale gadaliśmy o tym, że już Maddie wróciła bo pytałeś o to
-wchodziłem z jakąś blondynką?
-co? Ben jak mocno się najebałeś - śmieje się chłopak, a ja patrzę na Bena.
-zastanów się, byłem z dziewczyną?
-nie, wróciłeś sam jakieś pół godziny po powrocie Maddie
-ale
-mówiłeś blondynka? Przecież Isaac wchodził z blondynką, jakieś dziesięć minut po tobie
-dobra dzięki Aiden
-ale nie wytłumaczysz mi o co chodzi?
-nie nic, byłem pijany - tłumaczy się blondyn i idziemy w stronę jego auta.
-nie rozumiem już tego - zaczynam gdy wsiadam na miejsce pasażera obok chłopaka.
-nie sądziłem że Isaac może kurwa mać
-myślisz że naprawdę podłożył tą laske? Ben, to jest Isaac, on kurde on chce dla mnie i dla Cristiano jak najlepiej
-właśnie, dla ciebie i Cristiano może chce was połączyć pokazując że rucham kogokolwiek jak popadnie - chłopak łapie się za nasadę nosa i wzdycha po czym układa rękę na kierownicy.
-powinieneś z nim pogadać
-pogadamy, ty też przy tym będziesz ale jak wrócimy, chce odpocząć - zgadzam się, przyda nam się odstresowanie i zapomnienie o tym wszystkim. Jedziemy kilka minut i zaraz chłopak parkuje przed sklepem, patrzę na niego zdziwiona ale on poprostu wysiada więc robię to samo.
-co chcesz kupić?
-coś słodkiego - odpowiada i przechodzimy rozglądając się po półkach sklepowych.
-mogę wziąć loda? - pytam, uśmiecha się i kiwa głową, więc idę wybrać jakiegoś pytając czy też chce.
Więc wracam do alejki z słodyczami z rożkiem czekoladowym dla mnie i lodem na patyku o smaku pistacjowym dla blondyna, pamiętam że takie lubi.
-cukierki miętowe? - mówię zdziwiona wkładając do koszyka lody.
On tylko odmrukuje, no cóż ma może inny gust.
Ben zachowuje się jakby się trochę stresował gdy znowu wchodzimy do auta a ten chce je odpalić. Po drugiej próbie wsadzenia kluczyka do stacyjki gdzie za bardzo trzęsą mu się ręce opuszcza je i przechyla głowę do tyłu. Łapie jego dłoń szybko w swoją.
-Ben co jest?
-chce ci coś pokazać, ale kurwa boję się ok?
-co chcesz pokazać?
-pojedź ze mną, nigdy jeszcze nie wziąłem tam żadnej dziewczyny - otwieram trochę na to usta zaskoczona, nie mam pojęcia co to za miejsce ale kiwam głową że się zgadzam, najwyżej mnie zabije, chociaż co ja pierdole, wyszłam za szefa mafi, zresztą po tym jak mnie wtedy złapał podczas pierwszego spotkania zaufałam mu i weszłam do jego domu czekając na brata.
Jedziemy koło dwudziestu minut, przez ten czas zastanawiałam się co takiego może chcieć pokazać mi chłopak, no ale widząc napis na budynku po zaparkowaniu chyba już wiem.
-jestem u niej przynajmniej raz w miesiącu, rozumie że pracuje ale nie wie gdzie więc nie mów nic o mafi dobrze? - kiwam głową że rozumiem, uśmiecham się do chłopaka, bo widzę że jest trochę zestresowany tym wszystkim, drapie się po karku i przygryza wargę, bierze reklamówkę z zakupami i zmierzamy ku domu starców. W recepcji wita nas miła pani, która już zna Bena. Mężczyzna prowadzi mnie przez korytarz do jednych z drzwi na prawie końcu. Puka kilka razy i gdy słyszymy odpowiedź otwiera je.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top