Rozdział 7

Eren oparł się plecami o drzwi, zdjął buty i położył swoje nogi na moich udach. Złapałem go za łydkę i zacząłem delikatnie ją masować. Obok sprzęgła leżała torba z cheeseburgerami z McDonald's. Nie sądziłem, że tani fastfood może sprawić tyle radości Erenowi. Jadł już kolejnego burgera, podobnie jak ja. Siedzieliśmy w ciszy zajęci jedzeniem. Co chwilę zaczepiał mnie stopą, jeżdżąc nią po moim torsie i brzuchu. Pokazywał mi coraz więcej swoich słodkich odsłon i każdą z nich uwielbiałem.

Ten dzień należał do jednych z lepszych w moim życiu. Mój bachor odbywał praktyki pod moją opieką, nie było roboty dlatego cały ten czas mogliśmy poświęcić sobie, a teraz siedzieliśmy w samochodzie na parkingu przy galerii i jedliśmy obiado-kolację. Nie mogłem wymarzyć sobie lepszego scenariusza. Wszystko szło po mojej myśli i mogliśmy ciągle być razem.

Eren wyjął z torby kolejną kanapkę i zaczął pstrykać radiem w samochodzie. Nie mógł znaleźć żadnej piosenki, która byłaby odpowiednia, więc zaraz wyłączyć je z powrotem i znów zaczął zaczepiać mnie swoją stopą. Złapałem za nią mocno i pocałowałem jej wierzch, co wywołało rumieńce na jego policzkach. Odłożyłem papierek po jedzeniu do prowizorycznego śmietnika, którym była zwyczajna reklamówka i zacząłem masować obiema dłońmi jego stopy.

- L-levi... To...

- Naprawdę myślisz, że gdyby twoje stopy mnie brzydziły, to pozwoliłbym ci trzymać je na mnie? - powiedziałem spokojnie, wchodząc mu w słowo i przejechałem czule po jego łydce. - Wszystko w tobie uwielbiam.

- Za bardzo mnie rozpieszczasz... - mruknął cicho i odwrócił wzrok. Jego policzki zrobiły się lekko czerwone, przez co poczułem satysfakcję.

Lubiłem zawstydzać Erena, bo widok jego zarumienionej buzi był wyjątkowo przyjemny i przyprawiał mnie o łaskotanie w brzuchu, które można było kojarzyć tylko z jedną rzeczą. Moją radością i pożądaniem tego bachora. Praktycznie wszystko co robił wprawiało mnie w swego rodzaju szczęście. Nawet jego głupkowate zachowania, jak walka w imię puszki coli ze złodziejskim automatem pieniędzy sprawiały, że chciało mi się żyć. Jaeger był cholernie uroczy w każdej swojej odsłonie i każdą z nich uwielbiałem.

Eren dojadł cheeseburgera i również wrzucił papierek do śmietnika. Zawiesił swój wzrok za oknem na odjeżdżającym z parkingu motorze. Przygryzł lekko wargę i złapał się za ramię, po czym znów na mnie spojrzał.

- Jak na razie kupiłem tylko cheeseburgery. Dopiero później będziesz mógł to powiedzieć, jak obsypie cię wszystkim co tylko będziesz chciał. - kontynuowałem po chwili, kiedy przestałem uważnie go obserwować. Był piękny i nawet nie zwróciłem uwagi, że przez chwilę kurewsko bezczelnie na niego patrzyłem. Nie mogłem się oprzeć tym figlarnym oczom, przez które nie potrafiłem skupić uwagi na niczym innym.

- Nie chcę abyś wydawał na mnie tyle pieniędzy... To nie fair! - oburzył się, lekko marszcząc swoje brwi.

- Ja nie widzę w tym problemu. Nie mógłbym lepiej ich spożytkować.

- Skoro tak... - mruknął cicho, ale nagle przestał mówić cokolwiek.

Zdjął ze mnie swoje nogi wprowadzając mnie w chwilowe zaskoczenie, bo zdawało mi się, że było mu zbyt wygodnie, aby zmienić tę pozycję na siedzącą. Zbliżył się do mnie nagle i położył dłonie na moich ramionach. Opierając się na nich, przełożył przeze mnie jedną nogę, stawiając ją obok drzwi samochodu. Przez chwilę nie wiedziałem co się dzieje, dopóki bardzo zwinnie nie wskoczył na mnie i usiadł mi okrakiem na kolanach. Zaśmiał się słodko, najwidoczniej dostrzegając mój chwilowy stan. Zbliżył swoją twarz do mojej i potarł nasze nosy o siebie, przymykając przy tym swoje oczy. Serce zabiło mi szybciej, a moje ręce natychmiast wylądowały na jego biodrach. Jego dłonie z kolei ułożyły się na moim torsie, dotykając go w czuły sposób.

- Ale wali ci serce. - powiedział cichutko i otworzył oczy.

Nasze spojrzenia spotkały się, a kolejna z magicznych chwil z moim bachorem właśnie się zaczęła. Nie ważne było to, że siedzieliśmy w samochodzie, a jedynymi widokami za oknem były latarnie, sklep i ulica. Pędzące samochody też nie wspomagały romantycznej atmosfery, jednak to w ogóle nam nie przeszkadzało, aby się wyciszyć i skupić tylko na sobie. Do pełni szczęścia wystarczyła mi jego obecność i to chyba działało też w drugą stronę. Wnioskowałem to po jego zagubionym w moich tęczówkach spojrzeniu, które mimo swojej uległości chciało mnie posiąść. Mimo że to ja zdecydowanie rządziłem w naszym związku, Eren na każdym kroku pokazywał swoją zadziorność. Kryła się w każdym jego ruchu, geście, nawet oddechu. Smarkacz zawrócił mi w głowie, bo zdążyłem uzależnić się od jego bycia.

- Nie wiem co w tym dziwnego. To twoja wina.

- Moja?

- Bardzo sprośnie rozsiadłeś się na moich kolanach i patrzysz mi w oczy.

- To coś znaczy?

- Chyba nie zdajesz sobie sprawy jakie jest twoje spojrzenie.

- Olśnij mnie.

- Ja... Zwyczajnie z nim przegrywam.

Pogłaskałem jego chude biodro. Przejechałem palcami w dół i sunąc nimi po pachwinie dotarłem do jego uda. Zacisnąłem na nim dłoń. Było takie apetyczne i seksowne, szczególnie kiedy siedział na mnie okrakiem, rozchylając je przez to na boki.

- Zawsze tak dotykasz swoich wybranków? - zapytał onieśmielony, próbując zgrywać twardziela, ale jego policzki, które nagle zrobiły się czerwone go zdradzały.

- Ty jesteś moim pierwszym wybrankiem, więc... Tak.

- Nie czaruj mnie już. Nie chcę wiedzieć, gdzie nauczyłeś się tak świetnie całować. - burknął nieco pretensjonalnie, ale wciąż wyglądał słodko. Teraz usiadł na moich kolanach bokiem, a swoje nogi ułożył na siedzeniu obok. Oparł głowę o mój tors i złapał za moją rękę. Zaczął bawić się moimi palcami i ciągle na nie patrzył, jakby obecny temat zawstydzał go na tyle, że nie mógł spojrzeć mi w oczy.

- To wrodzony talent. - powiedziałem po chwili ciszy, chcąc jakkolwiek rozluźnić atmosferę. Podobało mi się to, że Eren czuł zazdrość i chciał mnie tylko dla siebie, jednak moim priorytetem było dbanie o jego nerwy. Nie chciałem, aby niepotrzebnie denerwował się na jakieś zdziry, które tylko szukajały wrażeń w łóżku. Może miałem kilka romansów, ale to był tylko seks, dlatego miałem w tych sprawach doświadczenie i umiejętność. Przynajmnjej teraz mogłem bez problemu zadowalać mojego bachora.

- Wiem, że nie. Pewnie nie możesz odpędzić od siebie kobiet... - mówił dalej, starając ukryć się swoją złość i zazdrość za spuszczoną głową i cichym tonem.

- Oi, Eren! - przerwałem mu i mocno złapałem go jedną dłonią za policzki, unosząc jego głowę, aby spojrzał mi w oczy. - Jeżeli znów pomyślałeś, że jesteś gorszy od innych i nie możesz zrozumieć dlaczego z tobą jestem, to ostro się wkurwię. - powiedziałem dość groźnie i pocałowałem krótko jego wargi. - Zaakceptuj to, że jesteśmy razem... I tyle.

Eren patrzył na mnie dużymi oczami. Wcześniej nie byłem wobec niego tak gwałtowny i nie używałem siły kiedy go dotykałem. Był zaskoczony moją małą agresją, która była oczywiście nie groźna. Nigdy nie mógłbym zrobić mu krzywdy, był moim kruchym skarbem i musiałem o niego dbać.

- L-levi... - wydukał i lekko rozchylił wargi. - Mam motylki w brzuchu... - wyznał, wpatrując się we mnie dalej. - Ciągle mnie zaskakujesz. Traktowałeś mnie ciągle, jak porcelanę, a teraz...

- Tak kończą niegrzeczne bachory. - przerwałem mu znów mocno, ale krótko całując jego wargi.

- To chyba muszę być niegrzeczny bardziej.

Eren zaśmiał się i zagryzł wargę. Puściłem jego buzię, przenosząc dłoń na jego udo. Zacząłem delikatnie je masować w tych intymnych częściach. Tak bardzo mnie kusił, że miałem ochotę zrobić z nim kilka brudnych rzeczy, a to było do mnie niepodobne.

Tę cudowną chwilę musiał przerwać telefon. Wesoła melodia rozbrzmiała się w samochodzie, a kieszeń spodni Jaegera zaczęła wibrować. Szybko wyjął swojego smartfona. Otworzył szerzej oczy, kiedy jego wzrok zawędrował na wyświetlacz urządzenia.

- Mama... - powiedział zmartwiony i głośno przełknął ślinę.

- To źle?

- Będzie wściekła, że jeszcze mnie nie ma...

- Przecież masz prawie osiemnaście lat.

- Prawie! Wciąż jestem niepełnoletni. - spojrzał na mnie zakłopotany, a potem znów oparł głowę o mój tors i wbił wzrok w komórkę. - Dam na głośnik... W razie co... Będziesz potwierdzać moje słowa!

- Eren, ale...

- Shh! - przyłożył mi palec do ust, nie pozwalając dokończyć zdania i odebrał telefon. - Halo? Mama?

- Eren! Czy wiesz, która już jest godzina?! - po drugiej stronie słuchawki mówiła matka mojego bachora. Była wściekła i nie szczędziła uszom krzyku.

- Mamo, wiem! - jęknął Eren i zrobił obrażoną minę. - Nic mi nie będzie! Nie mam już dziesięciu lat!

- To nie znaczy, że się o ciebie nie martwię! Ostatnio jest tyle napaści. Wczoraj moja koleżanka była świadkiem napadu na sklep!

- Mamo, ale jestem bezpieczny. Przysięgam.

- Gdzie jesteś, Eren? - zapytała zmartiowna, jednak wciąż podwyższonym tonem. - Ojciec też się zamartwia.

- Jestem na parkingu przed galerią... Mówię ci, że nic mi nie będzie!

- Co ty tam robisz?! Wracaj! O tej godzinie jest niebezpiecznie. Wiesz ile grasuje tam dealerów?

- Mamo, ale jestem z Leviem... - powiedział trochę nieśmiało. - W jego samochodzie. Mówię ci, że jestem bezpieczny. Przy nim nic mi się nie stanie. - powiedział słodko i jakby mocniej się we mnie wtulił.

Jego mama zamilkła na chwilę. Najwidoczniej nie wiedziała co powiedzieć. Skoro domyślała się, że mnie i Erena łączy coś więcej jej reakcja była całkowicie normalna. Sam byłem nieco oszołomiony, w końcu to była mama mojego ukochanego. Musiałem wypaść dobrze, jeżeli przyszłoby mi coś mówić.

- Mamo? Nie wierzysz mi? - zapytał, kiedy wciąż nie otrzymał żadnej odpowiedzi. - Mogę dać ci go do telefonu? Odwiezie mnie pod dom i odprowadzi pod furtkę, mimo że... Mimo że i tak bym dał radę sam!

- W porządku, Eren. Wróć niedługo... Poczekam na ciebie w salonie. Tata też poczeka... - jej ton nagle zmienił się na bardzo łagodny. Jej głos lekko drżał, prawdopodobnie przez wcześniejsze zdenerwowanie.

- Dobrze, mamo.

Eren pożegnał się i rozłączył. Jego ręka z telefonem bezsilnie opadła na jego udo. Westchnął ciężko i zadarł głowę do góry, aby na mnie spojrzeć. Jego mina mówiła sama za siebie.

- Czyli... Musisz wracać? - zapytałem, choć doskonale znałem odpowiedź.

- Ta... - burknął i zrobił z ust dziubek. - To niesprawiedliwe... Chciałbym z tobą jeszcze pobyć. Jeszcze nie spędziliśmy razem nocy.

- Może przyjdziesz do mnie na weekend? W piątek po pracy pojedziemy od razu do mnie.

- Okej! - prawie krzyknął, a z radości aż podskoczył. Położył dłoń z tyłu mojej głowy i pocałował czule moje usta. Odsunął się ode mnie i uśmiechnął delikatnie. - Jedźmy już...

*

Otworzyłem Erenowi drzwi od samochodu, a on bardzo niechętnie z niego wysiadł. Była cholernie ciemna noc, ale latarnie na ulicy przyjemnie ją oświetlały. Może była zima, ale było całkiem ciepło. Zero wiatru, a śnieg dawał wrażenie przyjemnego puszku pod stopami.

Złapałem mojego bachora za dłoń i zacząłem prowadzić go do furtki, przed którą praktycznie zaparkowałem. Nie chciałem się rozstawać, nawet na te kilka godzin, ale rozumiałem zmartwienie jego rodziców. Sam czułem niepokój, kiedy nie było go obok. Może to była kwestia jego aury, a może tego, że tak bardzo był dla nas ważny.

Jaeger zatrzymał się nagle w połowie drogi, tuż przed samochodem. Spojrzałem na niego zdziwiony jego nagłym zatrzymaniem, samemu czyniąc podobnie. Eren wydął dolną wargę i zmarszczył brwi, po czym zrobił krok w moją stronę i położył głowę na moim ramieniu.

- Mogę przyjść jutro wcześniej? - zapytał cicho i położył dłonie na moich plecach.

- Pracuje od ósmej. - pocałowałem go w czubek głowy i objąłem go w pasie. - Też będę kurewsko tęsknić, bachorze. Choć to tylko kilka godzin...

- Czyli mogę przyjść?

- Tak, tylko nie mogę obiecać, że nie będę mieć roboty...

- Po prostu chce być przy tobie. - zamruczał w moją szyję i przejechał po niej nosem.

Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Przyjemnie łaskotał moją skórę. Uśmiechnąłem się lekko na jego słowa. Bycie chciany było zdecydowanie jedną z najlepszych rzeczy jakie dane mi było czuć w swoim marnym życiu. Mimo że byłem z natury dość twardym facetem, teraz zawstydziłem się i schowałem twarz w jego włosach.

- Okej... Przyjadę po ciebie o siódmej trzydzieści. - powiedziałem do jego ucha, a on lekko zadrżał w moich ramionach.

- Cholera, trochę się nie wyśpię. - zachichotał i pocałował moje ramię.

- Ta... Jest już późno. - moje dłonie zjechały na jego pośladki. Ścisnąłem je lekko, a Eren zaczął kontynuować pieszczoty na mojej szyi.

- Szkoda, że nie możemy spędzić nocy razem. Mogłoby być przyjemnie. - powiedział figlarnie i zaczepnie przejechał dłonią po moim podbrzuszu. Nie miałem na sobie płaszcza, jedynie marynarkę, bo moja odzież wierzchnia została w samochodzie, dlatego dokładnie czułem jego dotyk.

- Bachorze, nie kuś mnie. - powiedziałem władczo, to zabrzmiało trochę, jak rozkaz. 

Jaeger uniósł głowę, podobnie jak ja. Spojrzeliśmy sobie w oczy, ale jego wzrok zaraz po tym zjechał na moje usta. Naprawdę był kuszący w chuj i jedno jego słowo mogło spowodować, że wziąłbym go tu i teraz. Eren nie był gotowy na seks, a mimo to wypuszczał ze swoich ust coraz to bardziej odważne gadki, które bardzo mnie prowokowały. 

- A co jeśli będę? - przygryzł dolną wargę i roześmiał się cicho.

- No nie wiem... Jak myślisz? - złapałem go pod uda i gwałtownie podniosłem, sadzając na masce samochodu.

- Levi! - krzyknął zaskoczony, a zaraz po tym zaczął się głośno śmiać. Zdecydowanie głośniej, niż przed chwilą. - Jesteś głupi. - dodał i objął mnie w pasie przyciągając mnie do siebie.

Stałem między jego nogami. Moja twarz znajdowała się teraz wyżej od jego. Mogłem bez problemu podziwiać jego piękno. Jego zadowolona buzia była uzależniającym widokiem. W chuj.

- To przedsmak konsekwencji twojego kuszenia mnie... - powiedziałem przyciszonym tonem i zbliżyłem nasze twarze do siebie.

- Pokaż mi więcej... - potarł nasze nosy o siebie i zamknął oczy. 

Jego ciepły oddech owiewał moją twarz. Był lekko przyspieszony. Seksowny. Jakby chciał mnie uwieść tu i teraz. Ale to dziwne, przecież byłem całkowicie jego i tylko jego. Sam zamknąłem oczy, a mój język agresywnie zaatakował wnętrze jego słodkich ust. Pocałowałem go tak namiętnie, że bachor jęknął. Praktycznie położył się na samochodzie, a ja na nim. Złapał mnie za tył głowy i w bardzo spragniony sposób zaczął mnie do siebie przyciągać, odważnie oddając pocałunek. Cholera, zrobiło się gorąco. Z każdą chwilą ta słodka pieszczota zamieniała się a pełen erotyzmu pocałunek. Nasza ślina zaczęła cieknąć nam po brodach, ale żaden z nas w ogóle się tym nie przejął. Całowaliśmy się dalej, nie zważając na to, że ktoś mógł nas zobaczyć. Moja dłoń zaczęła błądzić po jego udzie. Kiedy złapałem go w tym intymnym miejscu przy pachwinie, on wydał z siebie kolejny przepełniony pragnieniem jęk. Był taki rozkoszny, że aż westchnąłem na jego dźwięk. Nasze szybkie oddechy zaczęły mieszać się ze sobą, oboje nie nadążaliśmy oddychać przez nos. Zrobiło mi się gorąco i mu chyba też. Rozpiął swoją kurtkę i na oślep złapał moją dłoń kładąc ją na swoim podbrzuszu. Zacząłem dotykać jego ciało, wszystko po kolei. Jego cienka bluzeczka ułatwiła moim palcom tę drobną zabawę. Przejechałem dłonią po jego piersi, czując pod opuszkami jego sutka. Zawadziłem o niego delikatnie, chcąc usłyszeć więcej. Eren jęknął w moje usta zdecydowanie głośniej, niż poprzednim razem i szeroko otworzył oczy, odsuwając się ode mnie. Zaczął głośno sapać podobnie, jak ja.

- Z-zaskoczyłeś mnie...

- Nie spodziewałeś się, że to wrażliwe miejsce? - powiedziałem w jego wargi i potarłem nasze nosy o siebie.

- N-nie... Ale uwielbiam to. Wszystko co mi robisz...

- Mam podobnie. 

- Czyli jesteś ode mnie uzależniony, Levi?

---

Mam nadzieję, że się podobało! <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top