Rozdział 3

- Halo? - usłyszałem w słuchawce delikatny męski głos. Oparłem biodra o biurko, czując satysfakcję, która była początkiem mojego zadowolenia, trzymając telefon przy uchu. - Czy to pan? - zapytał, zdecydowanie mając na myśli mnie.

- Tak. - powiedziałem cicho, bo byłem w pracy, w swoim gabinecie i nie chciałem, aby ktokolwiek mnie usłyszał, mimo że były na to małe szanse, bo wokół nikogo nie było, ani za drzwiami, ani korytarz dalej.

Bachor zaśmiał się cicho, radośnie, jakby właśnie uśmiechał się i cieszył z mojej odpowiedzi, ale nic nie powiedział.

- Masz dziś czas? - zapytałem równie cicho, jak wcześniej, patrząc na zegarek na swoim lewym nadgarstku.

- Ah... Tak. Mam wolny cały wieczór.

- Miałbyś ochotę zjeść ze mną kolację? - po wypowiedzeniu tego zdania, odczułem lekki stres, mimo że nie miałem złych przeczuć, a odmowa ze strony Erena była mało prawdopodobna. Najwidoczniej problem tkwił we mnie i moich myślach, bo wszystko wokół stawało się lepsze, nawet pogoda, bo już tak nie piździło i zima była naprawdę przyjemna.

- Bardzo chętnie. - odpowiedział bardzo radośnie, aż serce zabiło mi szybciej i zrobiło mi się cieplej.

- Jaką kuchnię lubisz najbardziej? - zapytałem w celu znalezienia najlepszej restauracji i zarezerwowania w niej stolika. Chciałem zadbać o naszą prywatność całkowicie, jednak nie wiedziałem na ile to było możliwe. Nie narzekałbym na oddzielny pokój, w którym moglibyśmy spokojnie zjeść i przeprowadzić przyjemną rozmowę.

- Raczej każdą. - zaśmiał się cicho. - Niech mnie pan czymś zaskoczy.

- Oh, więc lubisz niespodzianki? - ciągle pytałem, bo chciałem dowiedzieć się o nim, jak najwięcej. Byliśmy sobie obcy, a ja nigdy nie byłem tak ciekawy jakiegokolwiek człowieka.

- Nawet bardzo, proszę pana.

- Jak mógłbym cię jeszcze zaskoczyć?

- Już pan to zrobił.

Ten dzieciak był zbyt wyzywający nawet przez telefon. Cała sytuacja między nami była ekscytująca, wręcz podniecająca. Może odbierałem wszystko dwa razy bardziej, niż powinienem, ale to była jego wina. Chyba nikt nigdy nie doprowadzał mnie do stanu szaleństwa, w którym nie przypominałem tego rozważnego siebie.

- Wyślij mi swój adres esemesem. Przyjadę po ciebie o osiemnastej. - oblizałem swoje usta z nadzieją, że mój samochód zrobi na nim wrażenie, Mimo iż to było całkowicie głupie, chciałem imponować mu wszystkim czym mogłem.

- Dobrze. To bardzo miłe, że chce pan po mnie przyjechać, aż pod dom. - odpowiedział bez chwili zawahania, jakbyśmy znali się od dawna i po prostu mi ufał.

- To nie problem. Poza tym restauracja, do której idziemy będzie dość daleko.

- Mam rozumieć, że to wyszukane miejsce?

- Owszem. - zagryzłem wargę, powoli czując uwielbienie do jego głosu. Był łagodny, lekko zadziorny, cholernie wybuchowa mieszanka, niby niewinny, jednak całkowicie kuszący.

- To bardzo miłe z pana strony, że tak się pan stara.

- Nie będę ukrywać, że to wszystko jest dla mnie... Wyjątkowe.

- I dla mnie. Nawet nie wiem, jak pan się nazywa, kim pan jest, dlaczego codziennie nosi pan garnitur i dlaczego... akurat ja?

- Levi. - odpowiedziałem od razu. - Na resztę odpowiem, kiedy się spotkamy.

*

Nie pamiętałem, kiedy ostatni raz byłem tak szczęśliwy. Nie uśmiechałem się, jak zwykle, ale wszystko przeżywałem wewnętrznie. Odnosiłem wrażenie, że krew w moich żyłach szybciej krąży, a serce bije częściej, oddech jest głośniejszy. Stałem pod zwykłym jednorodzinnym domem z niewielkim, zadbanym ogrodem.

Wysiadłem z samochodu i stając przy przednich drzwiach pasażera, oparłem się o nie. Założyłem ręce na pierś, zerkając na swój zegarek na nadgarstku. Było za trzy osiemnasta. Nie stresowałem się, czułem, że poranna rozmowa z Erenem trochę bardziej zbliżyła nas do siebie. Rozmawialiśmy prawie godzinę o niczym. Niczego się o nim nie dowiedziałem, ale mimo to było przyjemnie.

Klamka od drzwi wejściowych poruszyła się, a w progu stanął sam Eren. Wyglądał naprawdę zniewalająco. Zaczesał nieco włosy do tyłu, jego szyję zdobił złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie klucza. Miał dopasowaną białą bluzkę z większym dekoltem, niż ostatnio i białe równie dopasowane spodnie. W ręku trzymał płaszcz, chyba nie złożył go z pośpiechu. Zabawne. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się i zaczął zbiegać z niewielkich schodków, zaraz po tym idąc w stronę furtki.

Jednak był ktoś jeszcze. Stała za nim prawdopodobnie jego mama. Na jej ramię opadał długi warkocz. Jej złote oczy wyrażały zdziwienie. Cóż... W końcu jej syn umówił się z kilka lat starszym mężczyzną w garniturze, który przyjechał po niego drogim samochodem. Szczerze mówiąc nie sądziłem, że Eren poinformuje swoich rodziców o naszym wyjściu, ale skoro tak, nie miałem nic przeciwko.

- Dzień dobry, proszę pana. - przeszedł przez furtkę i stanął na przeciwko mnie. Moje spojrzenie znów oplotło całe jego ciało, najpierw uda, biodra, talię, klatkę, nawet ramiona i tę jego słodką buzię. Był taki szczupły i drobny w stosunku do mnie, cholernie pociągający.

- Levi wystarczy. - spojrzałem w jego oczy trochę zbyt zachłannie, ale przy nim, jego urodzie, seksownym ciele, puszczały mi hamulce.

- A więc, Levi... - zagryzł wargę i złapał się za ramię. - Moja mama bardzo chciała cię zobaczyć.

- Wie skąd się znamy? - wyciągnąłem dłoń w jego stronę, po prostu nie mogłem się powstrzymać i jej wierzchem przejechałem po jego ramieniu w stronę łokcia. Dotknąłem go pierwszy raz, tak umyślnie, aby wiedział, że to nie przypadek i że chcę go dotykać. Był młodszy, może jeszcze nie czuł pożądania, tak jak ja, a może wręcz przeciwnie, może sam się powstrzymywał.

Eren uśmiechnął się na mój dotyk, zrobił mały krok w moją stronę, dając mi tym znak, że to mu się podoba i że wyraża na to zgodę.

- Wie wszystko, Levi. Ale poznasz ją kiedy indziej. Teraz jedźmy.

- To wsiadaj. - otworzyłem drzwi od strony pasażera, wcześniej odsuwając się od auta i spojrzałem wyczekująco na bachora.

On przygryzł wargę, posłał mi figlarne spojrzenie i wręcz zaświergotał. - Dziękuję. - po czym wsiadł do auta, a ja z powrotem zatrzasnąłem drzwiczki.

Zająłem miejsce kierowcy i już po chwili odpaliłem silnik, spokojnie odjeżdżając z pod jego domu w stronę restauracji.

- Mam nadzieję, że lubisz wytworne miejsca.

- Wytworne i eleganckie?

- Tak.

- Nigdy nie wiem, jak się zachować w takich miejscach... Zawsze jest tyle widelców i łyżeczek, nie wspominając już o talerzach i tych salaterkach...

- Dla mnie możesz jeść nawet rękami. Pieprzą mnie zasady posługiwania się sztućcami, czy chuj wie, jak to nazwać. Jedzenie tam jest dobre i mamy dość prywatne miejsce. Chcę, aby ci smakowało. Tyle wystarczy. Niczym nie musisz się martwić.

Spojrzeliśmy sobie w oczy, Eren uśmiechnął się do mnie, po czym znów przygryzł wargę. Ledwo się znaliśmy, a on doprowadzał mnie do stanu, w którym nie potrafiłem panować nad sobą i swoimi emocjami. Czułem się szalenie i nie mogłem powstrzymać tego szaleństwa. I chyba też, bo to było cholernie nie rozsądne wsiadać do samochodu obcego człowieka i dać wieźć się w nieznane miejsce. Domyślałem się, że on czuje, to samo co ja i też nie może powstrzymać tego szaleństwa.

- Pocieszające. - zaśmiał się cicho. - W takim razie będę używać tylko noża i widelca. No i łyżeczki, jeżeli zajdzie taka potrzeba - powiedział, a w mojej głowie pojawił się kolejny plan, w którym mogłem zaskoczyć i uszczęśliwić tego bachora. - A tak poza tym... - dodał po chwili przerwy, a jego usta ułożyły się w dziubek. - Świetne auto. - próbował powstrzymać uśmiech, co mu nie wyszło. Z sekundy na sekundę był coraz bardziej słodki, cholera czy kiedykolwiek ktoś był dla mnie słodki. On mnie zmieniał i czułem się z tym cudownie.

Byłem z siebie dumny, bo chciałem zrobić na nim wrażenie moim autem i to się udało. Wszystko szło lepiej, niż się spodziewałem, może w końcu los się do mnie uśmiechnął, a może teraz było dobrze, aby potem dopierdolić mi problemów z grubej rury, bez zahamowań. Nie myślałem o tym zbyt wiele, przy Erenie po prostu byłem szczęśliwy i to mi wystarczało.

- Dziękuję.

- Chciałabym zadać ci pytanie. - nagle zmienił temat, a jego ton nieco spoważniał.

- A więc pytaj. - odpowiedziałem, zatrzymując się na światłach i spojrzałem na niego.

Nasze spojrzenia znów się ze sobą spotkały i po raz pierwszy poczułem, że patrzenie sobie w oczy nie jest krępujące i niezręczne.

- Ja... Dlaczego ja? - zagryzł wargę, nie przerywając naszego namiętnego kontaktu wzrokowego.

- Mógłbym zapytać cię o to samo. Nie wiem co ze mną zrobiłeś, ale to całkowicie twoja wina. Jesteś zbyt... - przerwałem, bo sam nie wiedziałem co chce powiedzieć.

- Zbyt? - dopytywał, ciągle gryząc swoje usta i patrząc na mnie w ten wyzywający sposób.

- Zbyt... Nie wiem. Po prostu zbyt. - oblizałem wargi, czując ponownie chęć dotknięcia tego zgrabnego ciała. Chciałem wyciągnąć dłoń w jego stronę, ale usłyszałem, jak samochód za mną trąbi. - Zielone... - mruknąłem i ponownie ruszyłem, patrząc teraz na jezdnię, nie na tego ślicznego dzieciaka obok.

- To takie miłe... Dziękuję.

- Nawet nie dokończyłem.

- Ale ja zrozumiałem.

Na jego słowa lekko drgnąłem. Przerażał mnie fakt, że ten dzieciak rozumiał mnie lepiej, niż Smith w intymnych dla mnie sprawach. Nasza znajomość szła zdecydowanie w dobrym kierunku, zdecydowanie za szybko, ale nie narzekałem. Samo to, że umówiłem się z gówniarzem, z facetem, młodszym od siebie było szalone. Nie rozumiem co się ze mną działo.

- Ile masz lat, Eren? - zapytałem.

- W marcu kończę osiemnaście.

- Czyli nie jesteś nawet pełnoletni.

- Jeszcze nie. - wzruszył ramionami. - A ty ile masz lat, Levi?

- W grudniu dwadzieścia osiem. - odpowiedziałem dość niepewnie i spojrzałem na niego na krótką chwilę. Przygryzł wargę i uśmiechnął się, zaraz po tym odwracając wzrok.

Znów mnie kusił, znów patrzył na mnie w ten sposób, różnica była taka, że teraz miałem go na wyciągnięcie ręki i zaczynało brakować mi hamulców. Nasza relacja zbyt szybko posuwała się do przodu, a nie mogłem go tknąć, przecież był jeszcze nastolatkiem, właściwie to dzieckiem. Cholernie seksownym i kuszącym, ale wciąż.

Eren milczał, ale ciągle uśmiechał się w tak zalotny sposób, że ciężko było mi oderwać od niego wzrok. Jego buzia była ładna, wręcz idealna i symetryczna. Samo patrzenie na niego było przyjemne i satysfakcjonujące.

- To dużo, jak... Na ciebie? - zapytałem, kontynuując temat, bo chciałem dowiedzieć się jak najwięcej, jakie mam szanse i na czym stoję.

- Nie wiem, ale... Podoba mi się to. - powiedział nieśmiało i znów zagryzł wargę. Mi zrobiło się ciepło, był zbyt seksowny, a jego odpowiedź zbyt odważna. - A ja dla ciebie mam zbyt mało?

- To nie ma znaczenia, jeżeli tobie to nie przeszkadza.

Jego oczy lśniły, kiedy na mnie patrzył jego źrenice się powiększały, a policzki stawały się rumiane. Nie dowierzałem, że tak zadziorny bachor może być tak subtelny.

- A nawet pasuje. - dodał, mówiąc szybko.

- To coś w rodzaju komplementu? - uniosłem brwi, zerkając na niego na krótką chwilę, bo musiałem prowadzić.

- Może... - odpowiedział wymijająco, odwracając wzrok na swoje kolana i uśmiechnął się nieśmiało.

Moje dłonie mocniej zacisnęły się na kierownicy. Czułem ten słodki stres, było mi z nim zbyt przyjemnie, mimo że tylko spędzaliśmy razem czas, rozmawialiśmy, nic więcej. Za bardzo go chciałem, on nie stawiał oporów, układ wydawał się idealny, był idealny, ale bałem się.

Bałem się, że go skrzywdzę.

*

Restauracja, do której zmierzaliśmy znajdowała się obok morza. Z zewnątrz nie robiła większego wrażenia w zimie, w lato owszem. Była biała, więc zlewała się ze śniegiem, a molo z nią połączone znikało przy zamarzniętej wodzie. A to wnętrze było zjawiskowe. Wszystko oświetlone ciepłym światłem, eleganckie meble, duży żyrandol z kryształów, który odbijał blask, dając wrażenie wręcz błyszczącego. Jednak ja z Erenem zajmowaliśmy miejsce bardziej odseparowane, tam gdzie nie mógł nikt na nas patrzeć, nie było całego zestawu sztućców, a on czuł się swobodnie. Cicha, spokojna muzyka leciała w tle, dając klimatu naszej intymności. Było intymnie. On co chwila zerkał na mnie figlarnie z nad swojego talerza, ja praktycznie nie spuszczałem z niego swojego wzroku. Pochlebiało mu to, widziałem nieustające zadowolenie w jego oczach. Były, jak otwarta księga, mogłem wyczytać z nich wszystko.

Cisza między nami nie była niezręczna, powiedziałbym, że wręcz przyjemna. Cieszyłem się jego obecnością tak cholernie, że zapomniałem dokończyć swojego jedzenia, ale to nie było ważne. Podziwiałem jego urodę, z sekundy na sekundę stawał się piękniejszy, o ile to było możliwe. Jego obojczyki były wystające, na szyi dobrze było widać ścięgna, to było takie seksowne. Nie mogłem pozwolić na to, aby całkowicie puściły mi hamulce, ale było do tego bliżej, niż dalej. Za bardzo mnie prowokował, za bardzo go uwielbiałem.

Eren odłożył sztućce i uśmiechnął się do mnie, chcąc coś powiedzieć, jednak go uprzedziłem.

- Masz ochotę na deser? - zapytałem, chcąc wypaść przed nim naprawdę dobrze.

- Nie dziękuję, jestem już pełny, Levi. - zaśmiał się. - Ale... może pójdziemy na molo?

- Jeżeli chcesz. - odruchowo wytarłem usta biała serwetką i rzuciłem ją na talerz, wstając od stołu. On zrobił podobnie, właściwie w tym samym momencie co ja.

Pokierowałem się do wieszaka, stojącego w kącie naszej sali i zdjąłem z niego nasze płaszcze. Założyłem szybko swój, a potem podszedłem do Erena. Rozłożyłem jego płaszcz, chcąc pomóc mu go założyć i spojrzałem na niego wyczekująco. On zerknął na parę sekund w moje oczy i przygryzł wargę, zaraz po tym odwracając swój wzrok na ziemię. Odwrócił się i powoli wsunął ręce w rękawy. Zrobiłem krok w jego stronę zarzucając ciepły materiał na jego ramiona. Byłem naprawdę blisko, mogłem poczuć jego ciepło i zapach, a raczej dość słodkie, jak na mężczyznę perfumy. Nie chciałem się odsuwać, wręcz przeciwnie. On był uzależniający, znaliśmy się tak krótko, a on nieświadomie już owinął sobie mnie wokół palca. Mogłem zrobić dla niego wszystko, robiłem co mogłem i co wypadało. Chciałem go tak kurewsko, że odczuwałem strach, w końcu zawsze mógł pojawić się ktoś lepszy ode mnie. Nie byłem idealny.

- Levi, jesteś dla mnie taki... kochany. - powiedział, ciągle stojąc w tym samym miejscu, ja też się nie ruszałem.

- Nie powinienem? - zapytałem, niemalże szepcząc do jego ucha.

- Nie wiem co odpowiedzieć. - drgnął nerwowo i szybko odwrócił się do mnie przodem. Nasze twarze dzieliły centymetry, czułem jego oddech na swoich ustach, moje pragnienia chciały przejąć nade mną kontrolę. - Bo... - kontynuował. - Jeżeli powiem, że powinieneś, to ja bardzo się zawstydzę i wyjdę na nachalnego, ale jeżeli powiem, że nie powinieneś... to będzie kłamstwo.

- Taka odpowiedź mi wystarczy. - spojrzałem w jego oczy.

Jego wzrok zaczął błądzić po moich ustach, wiedział, że to widziałem, sam tego dopilnował. Oblizał się, nasze spojrzenia znów się spotkały, uśmiechnął się i przygryzł wargę. Teraz kusił mnie celowo, nie miał zamiaru tego zrobić, chciał abym się niecierpliwił, abym dłużej czekał na nasz pocałunek, aby smakował lepiej.

- To idziemy, Levi? - zaśmiał się i zaczął cofać się w stronę wyjścia na molo, bo w naszej sali było oddzielne, mogliśmy cieszyć się całkowitą prywatnością.

- Tak... - jak zaczarowany zacząłem za nim iść, nie mogąc spuścić z niego wzroku.

Po raz kolejny tego dnia otworzyłem mu drzwi. Wyszliśmy na zewnątrz. Było chłodno, ale przyjemnie. Nie rozumiałem dlaczego nie wiało, nad morzem zazwyczaj był kurewsko wielki wiatr. Ta pierwsza noc spędzona z Erenem całkowicie różniła się od wszystkich pozostałych nocy spędzonych w samotności. To miejsce nigdy nie było tak magiczne, jak tego dnia, a przecież jadałem tu często.

Poszliśmy w ten najbardziej wysunięty punkt. Oparliśmy się o barierkę i zaczęliśmy patrzeć w zamarznięte morze. Stykaliśmy się ramionami, przez co ciężko mi było skupić swoją uwagę na widokach. Delektowałem się tym dotykiem, było dla mnie wyjątkowo, szczególnie, że z ust Erena nie schodził uśmiech. Odważyłem się i złapałem go za dłoń. Najpierw delikatnie palcami dotknąłem jego palców, potem powoli za nie złapałem, a on dokończył resztę. Patrzyłem na jego poszerzający się uśmiech, to jak się zawstydza, jak drży. Mimo że miałem masę kochanek, pieprzyłem się nie raz, z niejedną byłem tak blisko, to tylko przy Erenie, właśnie teraz trzymając go za dłoń, czułem się tak intymnie, jakbym przeżywał to pierwszy raz.

- W lecie robi większe wrażenie. - powiedziałem cicho, mówiąc o morzu. Kciukiem głaskałem wierzch jego delikatnej dłoni.

- Tak... Musisz mnie tu zabrać, jak już będzie ciepło.

- Oi, Eren... zabiorę cię gdzie tylko będziesz chciał.

---

Wybaczcie mi, że tak długo to trwało :c

Kiedy chodzę do szkoły, to... mam tak przewalony plan, że nie mam kiedy zjeść obiadu...

Szczerze mówiąc to liczę na elekcje, bo więcej na nich robiłam niz w szkole :c chodząc tam czuję się, jakbym tylko marnowała czas

Mam nadzieje, że rozdział się podobał :3 <3

Do nexta!

FLO

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top