Rozdział 19
Eren był taki śliczny.
Klnąłem na siebie w myślach za moją słabość i jednocześnie uwielbiałem Erena za to, że on był moją słabością. To było popierdolone, a jednak nie mogłem przestać głaskać jego włosów i patrzeć na jego spokojną twarz, kiedy spał. Przytulał się do mnie, a ja do niego. Był zmęczony po wczorajszym dniu bardziej, niż ja. Nie miał wprawy w imprezowaniu i uprawianiu seksu. Jeszcze. Ze mną czekało go życie pełne przyjemności.
Na stoliku obok czekała na niego ciepła kawa, croissanty, woda i tabletka od bólu głowy. Musiałem go obudzić na śniadanie. Była już czternasta, a o szesnastej było zaplanowane małe spotkanie biznesowe, na którym musieliśmy się pokazać. W zasadzie nie było ważne, ale jednak nie mogliśmy go olać i zostać w hotelu. Pyxis miał do przedstawienia prezentację o planowanych inwestycjach, czyli brednie, którym do spełnienia brakowało co najmniej czterech lat.
Nie miałem serca budzić tego dzieciaka, ale to była najwyższa pora. Nie przyjechaliśmy tutaj na wypoczynek (oczywiście, w moim zamyśle właśnie tak było) i musieliśmy spełniać wyznaczone przez Smitha obowiązki. Pobudki też mogły być miłe, musiały być miłe, kiedy ktoś budził drugą osobę pocałunkiem.
- Eren... - powiedziałem cicho, zaraz po tym całując go przez dłuższą chwilę. Jego usta były takie miękkie, przez co pocałunki z Erenem były naprawdę przyjemne.
- Moja głowa...
- Dzień dobry.
- Moje biodra...
- Musimy już wstać.
- Moja głowa... Ała... Kac boli. - wymamrotał.
- Nie pierwszy, nie ostatni raz. Na kaca coś mam, z biodrami będzie gorzej. Rozchodzisz to.
Nawet nie otworzył oczu, a już zaczął narzekać.
I to w sumie całkowicie przeze mnie.
Słodki.
Położył się na plecach i otworzył swoje szmaragdowe oczy. Był zaspany. Cholernie zaspany. W zasadzie jego powieki ledwo się uniosły. Chyba raziło go światło.
- Ała...
- Nie może być aż tak źle.
- Jak ty żyjesz po wczoraj?
- Jakoś... Nie miałem dużego kaca. Dziwię się, że ty masz skoro jesteś młodszy.
- Nigdy więcej nie napije się nawet kropelki.
- Też tak mówiłem.
- Chociaż w zasadzie alkohol dodał mi odawgi i dzięki temu... Przeżyłem najlepszą noc życia. - uśmiechnął się lekko i spojrzał mi w oczy.
- Czyli ci się podobało?
- Mógłbym to robić całymi dniami! Spać, jeść i się kochać! - powiedział cały w skowronkach, jakby wszystkie jego boleści nagle odeszły.
- Nie jestem tak młody, jak ty. Ja mam limit swoich możliwości, więc...
- Kiedy to znów zrobimy? - przerwał mi. - To było...
- Najpierw zajmijmy się twoim kacem, a później będziemy zastanawiać się, jak uprawiać seks kiedy najdzie cię chcica. - sięgnąłem po szklankę wody i tabletkę, leżącą na stoliku obok. Eren nagle się zawstydził, a jego policzki zrobiły się czerwone. Jednak uśmiech nie zszedł z jego twarzy.
Grzecznie połkną proszka przeciwbólowego i wypił całą szklankę wody.
- Okej, to... - zaczął oddając mi szklankę, którą odstawiłem z powrotem na szafeczkę. - Ile mamy czasu do spotkania? - zapytał i przysunął się do mnie. Położył głowę na moim ramieniu i przymrużył oczy. Chyba kręciło mu się w głowie.
- Niecałe dwie godziny.
- Co mam ubrać?
- Cóż... Jakąś koszulę?
- Nie wiem jaką...
- Możesz wziąć coś ode mnie. Chyba mamy podobny rozmiar.
- To, że jesteś kurduplem...
- Słucham? - przerwałem mu.
Eren zaczął słodko chichotać. Przygryzł dolną wargę i spojrzał mi w oczy. Miałem wrażenie, że łasi się do mnie, jak mały kociak. Ewidentnie chciał się pomiziać.
- Eren, ten kurdupel dzień wcześniej zrobił cię tak dobrze...
- Że teraz nie przestaję się uśmiechać. - teraz to on mi przerwał i dokończył za mnie zdanie.
- Dokładnie, więc bądź grzecznym chłopcem i zapierdalaj myć swoją śliczną buzię. Robota czeka.
- No okej... - westchnął niezadowolony. - Ale musisz w końcu wziąć urlop i zabrać mnie gdzieś na wakacje żebyśmy mogli leniuchować całymi dniami. - powoli podniósł się z łóżka, a jego wzrok spoczął na jeszcze ciepłych rogalach.
- Jedz póki świeże i ciepłe.
- Zdecydowanie... Muszę najpierw do toalety.
*
To nie było zaskakujące, że Eren czuł się źle i bolał go brzuch po naszym seksie. Nie znam osoby, której nie bolał brzuch po pierwszym mocnym orgazmie. Był zmęczony, ale szczęśliwy. Siedział na przeciwko mnie i nie mógł skupić się na prezentacji. Cóż... Ja też miałem lepsze rzeczy do roboty, niż słuchanie pierdolenia Pyxisa.
Siedzieliśmy w sali konferencyjnej przy długim stole. Dott stał na jego końcu razem ze swoją asystentką i opowiadał o prezentacji, którą przygotował. Chyba sam nie był pewien o czym bredził, bo w pewnym momencie zaczął drapać się po głowie, a dziewczyna obok zaczęła mu podpowiadać szeptem. Wyglądało komicznie. Nawet Smith, który siedział obok mnie zasłonił usta dłonią, zakrywając swój uśmiech.
Wszyscy lubiliśmy Pyxisa, ale w pracy potrafil być zakręcony bardziej, niż Eren, który tłumaczył swoją zadyszkę o dwudziestej trzeciej w nocy bieganiem na bieżni. Chyba nikt nie uwierzyłby w to kłamstwo...
Wszyscy byli wczorajsi. Kac męczył. Cóż, impreza była naprawdę przednia. Dott miał talent jeżeli chodziło o robienie mocnych imprez. Wspomnienia były naprawdę przyjemne... No i to na jednej z nich Hanji zaciążyła, bo Moblit w końcu ją przeleciał.
Pogoda była ładna. Wyglądanie za wielkie przeszklone okno z widokiem na morze było o wiele bardziej ciekawe, niż prezentacja tego pijaczyny.
Całe szczęście nasza męka nie trwała długo. Już po kilku minutach Dott zakończył spotkanie i zaprosił wszystkich do kuchni na kawę. Odetchnąłem i powoli podniosłem się z krzesła poprawiając swój krawat. Eren, mimo że wstał wcześniej nie ruszył się nawet o krok. Czekał na mnie grzecznie, jak wierny piesek. Spojrzałem na niego, ale nie zdążyłem nic powiedzieć, bo moje zamiary zostały przerwane przez ciężką dłoń na ramieniu. Spojrzałem za siebie i ujrzałem dwa... Cymbały. Smith i Pyxis. Szanowałem ich w pracy, ale poza nią byli naprawdę mało sprytni.
- Levi... Zostań chwilę. Eren też może zostać, jeżeli nie masz nic przeciwko. - powiedział swoim ciepłym głosem i zabrał swoją dłoń. - Pan Pyxis chciałby złożyć ci pewną propozycję.
Uniosłem wysoko brwi, a Erwin lekko kiwnął głową. To nie było nic strasznego. Gdyby było, reakcja Smitha byłaby całkiem inna. Może był moim szefem, ale też moim przyjacielem. Znałem go na wylot.
Spojrzałem na Dotta, który ledwo trzymał się na nogach. Mimo że z pewnością był jeszcze pod wpływem alkoholu, walił spirytem, a ostatniego shota wódki wypił o szóstej rano, uśmiechał się szeroko i szczerze, tak że jego oczy były lekko przymknięte.
- Levi... - powiedział radośnie, splatając ręce za swoimi plecami. - Za zgodą Erwina chciałbym Ci złożyć pewną propozycję.
- Słucham, panie Pyxis. - powiedziałem zwyczajnie.
Eren przełknął głośno ślinę i złapał mnie za dół marynarki. Było wąsko między stołem, a ścianą, więc to nie było podejrzane, że stał blisko mnie. Denerwował się i to było kurwa słodkie, że chował się za mną.
- To propozycja czysto biznesowa... Cóż... - pogładził jedną ręką swój wąs i z powrotem splótł ją za plecami z drugą. - Widzisz, Levi.... Wiem, że z Erenem możesz mieć teraz dużo obowiązków, ale chciałem Ci powierzyć pewne zadanie. Jak wiesz firma bardzo się rozrasta i zarządzanie pracownikami ostatnio przynosi dużo nieporozumień, a nasza aplikacja nie jest elastyczna. Chciałbym, abyś zaprojektował dla mnie diagram nowego systemu do zarządzania personelem, który bezpośrednio przekażemy programistom.
Byłem... Zaskoczony? Nigdy nie robiłem takich rzeczy. Nie miałem pojęcia dlaczego zapytał o to mnie. Propozycja była ciekawa, ale... Czułem, że spierdolę sprawę.
- Nie rozumiem. Są specjaliści od takich spraw, a ja tylko zarządzam finansami firmy Smitha.
- Czuję, że tylko ty sprostasz moim oczekiwaniom. Wiesz czego firma potrzebuje najlepiej. Oczywiście otrzymasz do pomocy zespół inżynierów, którzy będą wykonywać Twoje polecenia. Wiem, że tylko ty będziesz w stanie zrobić to w tydzień.
- W tydzień? - uniosłem brwi.
- Zgadza się. Czas nas goni, ludzie wariują... Potrzebuję tej aplikacji na już. Prawdopodobnie zostanie wdrożona jeszcze w fazie bety i testowana na żywych przykładach, dlatego potrzebuje bardzo rzetelnego projektu, którego specjaliści od projektowania aplikacji nie byli w stanie mi zapewnić. Wiem, że to duża presja, Levi. Chcę w twoje ręce powierzyć losy mojej firmy, bo w końcu moja firma to w osiemdziesięciu procentach ludzie... Przygotuję umowę już za godzinę jeżeli się zgodzisz. Wynagrodzenie to trochę ponad twoja roczna pensja, którą możesz zarobić w tydzień. Mam nadzieję, że się zgodzisz. Masz moje... I Erwina wsparcie.
Spojrzałem w dół. Ciężko było przyjąć taką prozpocyję, ale jeszcze ciężej było odmówić. Spojrzałem na Erena. Jego oczy świeciły z dumy. Czułem, jak bardzo jest szczęśliwy z mojego powodu. Nie mogłem go zawieść, tym bardziej, że w mojej głowie już powstał plan na cały projekt.
- W porządku. Proszę przygotować umowę na za godzinę, Panie Pyxis.
- Z przyjemnością mi to słyszeć, Levi. - lekko kiwnął głową.
- W takim układzie widzimy się po lunchu w gabinecie, Pana Pyxisa. - dodał od siebie Erwin i odszedł do boku, robiąc przejście dla mnie i Erena.
Nic już nie mówiłem. Byłem zdenerwowany i zestresowany. Złapałem mojego chłopca za rękę i zacząłem ciągnąć go w stronę wyjścia. Chuj, że teraz wiedział pijaczyna. I tak wszystkiego się domyślał. Nie był głupi, nie trzymałbym się blisko ślicznego chłopca bez powodu.
Wyszedłem na korytarz, a Eren ciągle szedł za mną. Czułem się dziwnie podekscytowany, ale też zły. Byłem nabuzowany. Nie miałem pojęcia dlaczego.
- Levi, stój. - Eren zatrzymał mnie, gdy byliśmy przy windach. Zrobił to tylko dlatego, bo nikogo nie było w pobliżu. - Co się dzieje? - zapytał zmartwiony. - Widzę, że jesteś zły.
- Nie wiem, Eren. Dziwnie się czuję. - przyznałem. - Jestem wkurwiony i szczęśliwy jednocześnie, ale to... To mnie drażni.
- Levi... Jestem z ciebie dumny. Nie sądziłem, że uwiodłem tak mądrego faceta. - zażartował i uśmiechnął się do mnie.
- Kurwa... Słodki jesteś, Eren. - złapałem go za biodro i pogładziłem je. - Co zjesz na obiad?
- Ciebie.
- Co?
Eren zaśmiał się. Złapał mnie za rękę i splótł nasze palce. Pociągnął mnie nagle w lewą stronę. Przeszliśmy kawałek koryatrzem i nagle znów skręcił, otwierając drzwi do toalety.
Kurwa.
Wciagnął mnie do jednej z kabin i oparł mnie o ścianę.
Kurwa mać.
- Levi... - szepnął i położył dłoń na moim karku. Zaczął sunąć nią powoli w dół. Dotarł do paska moich spodni i zaczął powoli go rozpinać. Złapał mnie za rękę i położył ją na swoich włosach. Spojrzał mi wyzywająco w oczy, aż odniosłem wrażenie, że jego tęczówki lśnią przez jego wrodzoną zadziorność.
Cholera.
Powoli uklęknął przede mną i ciągle patrząc mi w oczy zsunął ze mnie spodnie do połowy pośladka.
Zrobiło mi się cholernie gorąco. Musiałem poluzować krawat.
Zacisnąłem mocniej dłoń na jego włosach. Zsunął moje bokserki, ale tylko ich przednią część. Otworzył usta, a ja przyciągnąłem go do siebie, wkładając swojego penisa do jego gardła. Zamknął oczy. Pociekły z nich łzy, ale mimo to zaczął mnie ssać. To była zgoda na kontynuacje.
- Dzieciaku, kurwa... Oberwiesz za to... - powiedziałem przyciszonym tonem i odchyliłem głowę do tyłu, przymykając oczy.
Eren zaczął powoli poruszać głową. Jego ruchy były dość niedokładne, ale tak leniwe i pewne, jakby robił to codziennie. Używał dużo języka, ale kosztem uścisku jego warg. Czułem jego zęby, ale nie gryzł, po prostu czasem przejechał nimi po moim członku. Nie było idealnie, ale dla mnie było idealnie.
Cicho wzdychał i jęczał. Zaczął pomagać sobie ręką, otaczając mojego penisa swoimi szczupłymi palcami. Skupił się na samym czubku i zaczął drażnić go jezykiem.
- Kurwa... - pociągnąłem go za włosy. - Weź go głębiej... Ereś...
- Podoba ci się? - zapytał i spojrzał na mnie niewinnie. - Jest dobrze?
- Tak... Bardzo dobrze.
Eren uśmiechnął się słodko i znów wziął go do ust. Zamknął oczy i zaczął go ssać. Westchnąłem i pogłaskałem go po głowie. Mój dzieciak był zdecydowanie zbyt kochany. Znów zaczął poruszać głową i spojrzał na mnie, jakby chciał się upewnić, czy jest mi dobrze. Jęknął, kiedy poruszyłem biodrami zagłębiając się bardziej w jego buzi. Nie mogłem się powstrzymać. Eren tak cholernie mnie podniecał, że traciłem nad sobą kontrolę. Nie mogłem tak po prostu robić tego co chciałem. Nie wybaczyłbym sobie gdybym go skrzywdził.
- Eren... - zamruczałem i pociągnąłem go za włosy.
Przyjemność była coraz silniejsza. Moje mięśnie zaczynały mocno się napinać. Wiedziałem, że nie powinienem tak mocno ciągnąć go za włosy i przyciągać do siebie, aby brał go głębiej, ale nie mogłem opanować pożądania. Z jego ślicznych oczu pociekły łzy, a ja doszedłem w jego ustach. Odsunął się powoli i połknął wszystko. Po chwili zaczął kaszleć i podniósł się z kolan. Zapiąłem szybko spodnie i objąłem go mocno.
- Dzieciaku... Ty głupoto. Nie musiałeś.
- Podobało ci się? - ułożył głowę na moim ramieniu.
- Cholernie.
- Będę to robić kiedy będziesz chciał. Trochę boli mnie szczęka. - zaśmiał się słodko.
- Rób mi tak często, ale w sypialni. - poklepałem go po pośladku.
- Nie. - od razu zaprotestował i odsunął się trochę, aby spojrzeć mi w oczy. - Od razu trochę się rozluźniłeś. Jesteś super, Levi, ale nawet dla ciebie zaprojektowanie aplikacji w tak krótkim czasie to wyzwanie. Nie wolno ci ukrywać przede mną swoich emocji, rozumiesz?
- Wiem... Jak już będzie po wszystkim zabieram cię na wakacje. Musimy oboje odpocząć.
- Tak... A teraz idź podpisać tę umowę i wracajmy do hotelu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top