86


Gdy rozmawiałem z Lou, zadzwonił dzwonek do drzwi. Napisałem mu szybko, że Harry przyszedł i żeby trzymał kciuki, aby wszystko skończyło się dobrze. Może on ma rację? Chociaż nie otwieranie drzwi to też kusząca opcja. Spojrzałem jeszcze na wiadomości. Mam nie uprawiać seksu. Nie będzie rządził moim życiem seksualnym ten nie wyżyty krasnal! Powoli podszedłem do drzwi i nie pewnie zacząłem je otwierać. Boję się tej rozmowy. Nawet, gdybyśmy się mieli znowu pokłócić to nic nie powiem złego, to Louis zawsze był od takich rzeczy. Ja naprawdę nie potrafię nikomu wygarnąć, ale czuję, że dzisiaj będę musiał się postarać.

-Cześć- Przywitał się i delikatnie uśmiechnął. Ja za to pokazałem mu ręką żeby wszedł do środka. Zdjął buty i nastąpiła na niezręczna cisza, gdy obydwoje nie wiedzieliśmy co mamy powiedzieć.

-Idziemy do mojego pokoju?- Pokiwał głową i w ciszy wchodziliśmy po schodach.

-No to co masz mi do powiedzenia Harry?- Rzuciłem się na łóżko i spojrzałem na niego czekając, aż coś w końcu powie. Patrzył się na mnie z podniesioną jedną brwią do góry i nic nie mówił. Usiadłem po turecku już trochę zirytowany.

- Naprawdę jesteś na mnie aż tak zły- Westchnął i przysunął sobie krzesło od biurka, żeby być trochę bliżej mnie. 

-Nie wiem czego oczekiwałeś Hazz, może tego, że rzucę Ci się w ramiona na przywitanie, bo mnie olewałeś i się stęskniłem, albo tego, że od razu zaciągnę cię do łóżka i....

-Przestań Niall- Przerwał mi- Dobrze wiesz, że tak nie myślałem- Westchnął.

-To czego oczekiwałeś?

- Że będziesz chciał ze mną normalnie porozmawiać i oszczędzisz sobie te chamskie docinki?

-Pisałem ci, że nie chcę żebyś przychodził. Zaczynam żałować, że cię wpuściłem- Zaczynałem się robić już coraz bardziej nerwowy, miałem ochotę, już go wyrzucić z tego domu, tak jak pisał mi Louis.

-Zachowujesz się jak dziecko Niall.

- Ja przynajmniej nie szwendam się w nocy i to w czwartek, tylko po to, aby się tak bardzo najebać, żeby nie pójść do szkoły.

- Serio Niall? Jesteś zły o tą imprezę?

- Może nie o samą imprezę, ale moim zdaniem zachowałeś się jak gówniarz, dla którego najważniejsza jest zabawa. Jesteś taki jak przed naszym chodzeniem, wtedy bałem się do ciebie podejść, byłeś imprezowiczem i miałem wrażenie, że jedyna osoba która cię obchodzi to ty sam.

- Dobrze wiesz, że nie jestem taki jak ty- Powiedział już trochę wkurzony- Nie lubię gnić w domu. Lubię chodzić na imprezy i pić alkohol. Nie jesteśmy tacy sami Niall- Warknął.

- Kurwa ile razy mam ci powtarzać, że tu nie chodzi o to?! Okej, już chodź już sobie na te twoje chujowe imprezy, ale przynajmniej byś mi odpisał! Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem. 

- Niepotrzebnie Niall, to było tylko impreza- Wywrócił oczami- Ty byś chciał mnie trzymać cały czas w domu.

- Przynajmniej bym wiedział, że czegoś nie odwalisz. 

-Chodzi ci o samą imprezę czy coś jeszcze zrobiłem?- Warknął.

- Czy naprawdę tak ci się tam śpieszyło, że nawet nie miałeś dla mnie dwudziestu minut?- Zapytałem już bardziej smutny.

- Chciałem być od początku.

-  Słabe wytłumaczenie Haz, lepiej po prostu powiedz, że ci się nie chciało ze mną posiedzieć nad tą matematyką i mi pomóc. Mam wrażenie, że jestem dla ciebie ciężarem. Trochę to jednak bolało, gdy zamiast ciebie pomagał mi twój przyjaciel, który nawet nie miał z tym problemu i mówił, że może się ze mną pouczyć nawet po szkole. Wiem, może ci się nie chcieć, bo ja też wolałbym z tobą porobić coś innego, ale ja nie proszę cię o pomoc cały czas. Myślałem, że to nie będzie dla ciebie taki problem, mówiłeś mi, że robisz to z przyjemnością, nawet jeśli się uczymy, bo cieszysz się z tego, że spędzamy razem czas. Przepraszam, nie wiedziałem, że jestem taki uciążliwy.

- Niall nie będę zawsze cały czas na twoje zawołanie- Westchnął, a ja zamiast robić się coraz bardziej zły, robiłem się smutny, do tego stopnia, że chciało mi się płakać. Chciałem być na niego zły, chciałem na niego nawrzeszczeć i wyrzucić z siebie całą złość, ale nie potrafiłem. Nie potrafię zrobić tego mojemu Hazzie.

-Harry nasza rozmowa naprawdę nie ma sensu- Miałem już łzy w oczach- Może już po prostu pójdź. Zróbmy sobie od siebie przerwę i zobaczymy co będzie dalej. Chyba potrzebujemy od siebie trochę odpocząć. Widocznie to wszystko się za szybko działo.

- Nie chcę żadnej przerwy Niall- Wstał z krzesła i kucnął przy mnie

- Dobrze nam to zrobi Hazz, ja sobie wszystko przemyślę, tak samo ty. Nie dogadamy się- Pierwsza łza poleciała po moim policzku, którą i tak szybko starłem żeby Harry nie zobaczył.

-Nie płacz Ni, proszę.

- Po prostu już idź Harry, zanim powiemy o kilka słów za dużo.

- Nigdzie nie idę.

- Proszę- Popatrzyłem na niego cały we łzach. Mając nadzieję, że odpuści. Potrzebowałem być teraz sam, albo z Lou, który przyniesie jedzenie i będę mógł jeść do póki zrobi mi się niedobrze. Widziałem, że się opierał, ale chyba zrozumiał, że nic już nie zrobi.

- Nie odpuszczę sobie Ni- Podszedł do mnie, starł mi łzy z policzków, pocałował mnie w czoło i wyszedł z mojego pokoju, a po chwili słyszałem już trzask zamykanych drzwi.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top