2
Pov. Polska
-LENGYELORSZÁG, PIEROGI GOTOWE!!! - usłyszałem głos Węgra z kuchni. Miał odgrzać zrobione przez nas wcześniej pierogi. Odgrzać na patelni.
Resztkami sił wstałem z łóżka i położyłem szkicownik obok, zamykając go. Nie, żebym umiał rysować. Nie umiem. Ale robię to w wolnym czasie, bo uspokaja mnie.
Odłożyłem również telefon i słuchawki, a następnie otworzyłem drzwi od mojego skromnego pokoju i wyszedłem na korytarz, kierując się w stronę kuchni. Po chwili byłem na miejscu, wciąż w swojej bluzie.
-masz, zostawiłem ci na patelni porcje - powiedział Węgry i odszedł zapewne do swojego pokoju z talerzem pełnym pierogów. Wziąłem sobie czysty talerz, a następnie nałożyłem resztki z patelni. Kapusta i grzyby. Moje ulubione. Skierowałem się w stronę pokoju, a następnie usiadłem na łóżku. Wziąłem kęsa pierwszego pieroga. Jak zwykle dobre. Po chwili w szybkim tempie zjadłem resztę i odłożyłem talerz na szafkę nocną obok łóżka.
Nowi sąsiedzi. Niech nie myślą, że tak szybko ich polubię. A tego najwyższego chyba kojarzę.... Tylko skąd...
Sprawdziłem w telefonie media społecznościowe, w tym tiktoka. W powiadomieniach wyświetliła mi się odpowiedź na mój komentarz zostawiony pod kogoś filmem. Brzmiała ona "kid". Serio? Mam 17 lat... A autor odpowiedzi? Wejdźmy na profil... Filmy, na których jest max. 8-latek... Jak zwykle na mnie spada hejt...
Pov. Niemcy
Świetnie się bawiłem u Czech i Słowacji. Lichtenstein, jak się można było spodziewać grał z Czechem w te jego "brawl stars", i w roblox'a, a ja i Austria rozmawialiśmy i śmialiśmy się z Słowacją.
-jak się nazywa latający kot? - zaczął Austria
-emm... Nie wiem - odpowiedział Słowak
-KOT-LECIK!
Wydający się być skupiony na grze lichtenstein wybuchł śmiechem mówiąc "dobry żart" do austrii
-teraz ja - powiedział Słowacja - jadę ja i čeština (Czechy) samochodem. Kto prowadzi?
-Nie wiem - odpowiedziałem razem z Austrią
-POLICJA! - powiedział Słowak, na co zaczęliśmy się śmiać
-eyyy - odezwał się Czechy z tyłu
-żart żartem, ale trudno się z nim nie zgodzić - powiedział Słowak do Czecha
I tak zleciał się nam czas aż do wieczora. Gdy się ściemniało, przypomniałem sobie, że nie powiedziałem o tym ojcu...
-ey, Austria, Lichtenstein - zacząłem, gdy słowak z Czechem wyszli gdzieś
-co? - spytali się
-mówił ktoś z was ojcu, gdzie idziemy?
-no... Nie - odpowiedział młodszy
-ja też nie - odpowiedział drugi
Wyjąłem telefon z kieszeni. Świetnie. Blisko 40 nieodebranych połączeń od ojca. Oddzwoniłem.
-SYNU, gdzie jesteś? - usłyszałem
-no.. przepraszam, że nie powiedziałem, ale u sąsiadów
-Nachbarn? Jak się nazywają?
-Tschechische und Slovakei - odpowiedziałem
-nie znam. Wróćcie za pół godziny - powiedział i się rozłączył.
-mamy wrócić za pół godziny - powiedziałem do braci
-serio? Szkoda :( - odpowiedział smutno lichtenstein
-no... - odpowiedział Austria
Po chwili usłyszałem, jak ktoś wchodzi. Był to oczywiście Slovakei, czyli Słowacja.
-musimy wracać za 30 minut, dzwonił ojciec - powiedziałem mu
-ahh, szkoda. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś odwiedzicie nas
-napewno.
-Taaak! Odwiedzimy - oczywiście lichtenstein dodał coś od siebie
-mam coś dla ciebie malý - skierował słowa Słowacja w stronę mojego najmłodszego brata
-co? Co? - spytał się podekscytowany
-čokoláda - powiedział kraj i dał słodycz lichtenstein'owi, który z radością w oczach wziął ją i od razu zaczął rozpakowywać
-DZIĘKI! JESTEŚ NAJLEPSZY! - odpowiedział młodszy.
-jestem - wyszedł z tyłu Czech
-Rakúsko, Nemecko a Lichtenštajnsko musia byť do pol hodiny doma. - zaczął rozmawiać w nieznanym mi języku Słowacja z Czechem
-vážně? Škoda
-Áno.
Spojrzałem na godzinę w telefonie. 21:30. Nosz nie...
-musimy się już zbierać, ojciec nas zabije jak nie wrócimy - powiedziałem do dwóch braci
-čau čau! - pożegnali się obydwaj bracia
-tschüss! - pożegnałem się razem z moim rodzeństwem i wyszłem. Na dworzu jest dość zimno. Gdy wyszłem, wiatr zaczął delikatnie muskać moją twarz. Robiło się ciemno.
-chodźmy, bo ojciec nas zabije - pogonił nas Austria
Zaczęliśmy biec w stronę domu, aż do niego dotarliśmy. Otworzyłem furtkę i wszedłem do budynku.
-wreszcie jesteście - zaczął ojciec ciągle siedząc nad jakimiś dokumentami w kuchni
Nic nie mówiąc zacząłem iść z rodzeństwem na górę. Będąc na schodach, usłyszałem dziwny dźwięk. Coś w stylu "tu-uuuuu"... Nagle stanąłem, tak jak i reszta.
-słyszeliście to? - zaczął cicho Austria
-tak... - odpowiedziałem z lichtenstein'em
- a co... Jeśli... legenda jest prawdziwa? - spytał się niepewnie Lichtenstein
Po chwili znowu ten sam dźwięk.
-Aaaaaa! - krzyknął Lichtenstein
-co mu robicie? - od razu przyczepił się ojciec
-tym razem to nie przez nich - zaczął się tłumaczyć Lichtenstein - to przez te dźwięki...
I po chwili znów. Lichtenstein odruchowo złapał się mnie, przez co prawie spadłem ze schodów
-a, o to wam chodzi. To zapewne pies w piwnicy - odpowiedział spokojnie Rzesza.
-tylko... Pies... - spokojnie zaczął Lichtenstein - ale zaraz... Pies nie wydaje takich dźwięków...
-rzeczywiście... - cicho odpowiedział Austria, nad czymś się zastanawiając.
-ja idę - Lichtenstein poleciał na górę.
-to co teraz? - spytałem się brata
-nie wiem. Ja idę leżeć i przeglądać tik toki - powiedział i zaczął iść w stronę swojego pokoju. Nie mając wiele do roboty również poszedłem do swojego pokoju.
Pov. Polska
22... Wielu idzie o tej godzinie spać. Ale nie ja. Przeglądam teraz media społecznościowe. Staram się ignorować wszystkie hejty, ale nie zawsze mi to wychodzi. Nie mam wielu przyjaciół. Właściwie to poza Czechem, Słowakiem i Ruskiem nie mam nikogo. Jednak żaden z nich nie jest ze mną na tyle blisko, abym mógł się wygadać, przez co duszę emocje w sobie. A Węgry? Jest optymistą i zapewne nie zrozumiałby moich problemów. Miałem też paru innych znajomych, ale okazali się by fałszywi. Niestety taki już jest ten świat.
Nagle poczułem, że muszę iść do łazienki. I tak też zrobiłem. Zamknąłem drzwi i zacząłem robić to, co muszę. Gdy skończyłem, spuściłem wodę i chciałem umyć ręce, ale nie było mydła. Otworzyłem szafkę, by wyjąć mydło. Na boku leżała żyletka. Nie wiem, jak tam się znalazła. Wziąłem ją i wyrzuciłem. Wyjąłem mydło marki własnej rossman'a i zacząłem myć ręce, by następnie wytrzeć je ręcznikiem Węgra. Gdy skończyłem, upewniłem się, że zostawiłem po sobie porządek i wyszedłem z pomieszczenia. Natknąłem się na Węgra.
-nudzisz się? - spytał się
-ta... - odpowiedziałem niechętnie
-może zagramy w minecraft'a?
-dobra... Idę po laptop, przyniosę go do ciebie. włącz serwer, pewnie znów będziemy czekać dobre 3 godziny, aż się włączy - odpowiedziałem mając na myśli nasz serwer na aternos'ie.
-dobra! - odpowiedział i poleciał do siebie.
Poszedłem do pokoju po ten laptop. Zabrałem go i włączyłem u Węgra, a następnie włączyłem grę 'minecraft' i czekałem, aż ten głupi Serwer się włączy.
Pov. Niemcy
Spojrzałem na godzinę... 23:48. Aha. To wyjaśnia, czemu jestem śpiący. Odłożyłem telefon na bok i wstałem. Wziąłem piżamę z szafy, po czym zamykając pokój na klucz przebrałem się. Gdy skończyłem, odkluczyłem pokój i zgasiłem światło, by następnie położyć się spać. Dość szybko odpłynąłem do krainy Morfeusza.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top