10
***
X dni później
Pov. Poland
-ej, lengyelország!!! - usłyszałem krzyki, najprawdopodobniej z kuchni
-czego?!???? - odpowiedziałem
-nie ma jajek!! Pójdziesz do sklepu???
-nie - odpowiedziałem prosto. Niech sam se idzie.
-dam ci kasę na nie i na lays'y!
Chwilę rozmyślałem propozycję. W sumie sklep nie jest tak daleko...
-dobra - zacząłem schodzić na dół po schodach
-masz, kup jedno opakowanie i masz na te chipsy. - podał mi pieniądze - mi też weź lays'y. Tak w ogóle idę do naszych sąsiadów, spotkać się z Austrią.
-ta, świetnie. - odpowiedziałem i poszedłem do "sieni". Założyłem buty i narzuciłem na siebie jakąś pierwszą lepszą kurtkę, i wyszedłem.
Otworzyłem szybko furtkę i zacząłem kierować się w stronę sklepu. Dwa razy lays'y i opakowanie jajek...
Gdy dotarłem do sklepu, wziąłem wybrane produkty uważając przy jajkach, by nie wziąć tych z chowu klatkowego i zapłaciłem. Za to wszystko musiałem zapłacić 23.60. drogo...
Po zapłaceniu zacząłem powoli kierować się w stronę domu.
-ahoj polsko! - usłyszałem krzyk. Rozejrzałem się dookoła.
-hey! - krzyknąłem widząc Czecha.
-byłeś w sklepie? - spytał się widząc, że noszę torbę z zakupami
-tak - odpowiedziałem - Węgry coś chciał. Teraz poszedł do naszych wspólnych sąsiadów, nie wiem, czy ich znasz...
-Německo, Lichtenštejnsko a Rakousko? - spytał się
-tak.
Czechy uśmiechnął się.
-dobra, to pa - pożegnał się i zaczął iść w swoją stronę, podejrzewam, że też do sklepu.
Cztery minuty później byłem już na mojej posesji. Otworzyłem drzwi i postawiłem produkty w kuchni. Otworzyłem lodówkę i włożyłem do niej jajka, by się nie zepsuły i wyjąłem moje chipsy z torebki. Siadając na krześle, poczułem coś twardego. Szybko wstałem i ujrzałem na nim... Metalowy samochodzik. Ani Węgry, ani ja nie kolekcjonujemy zabawek, więc to musi oznaczać, że lichtenstein musiał to zostawić, gdy był na moich "urodzinach"...
Po chwili myślenia postanowiłem pójść oddać mu to. Nie jest daleko, a ja i tak nie mam co robić w domu. Wziąłem samochodzik i wyszłem z posesji, by po pięciu minutach być już pod domem sąsiadów...
***
Pov. Lichtenstein
-myślisz, że spodobał mu się mój prezent? - spytałem się.
-a co mu dałeś? - spytał się znudzony Niemcy
-pluszowego pieroga!
Niemcy zatrzymał się.
-serio? - spytał się
-tak. Luksemburg pomógł mi wybrać.
-ile to kosztowało?
-no... - zacząłem się wachać
-powiedz mi, ile to kosztowało?
-no... 69zł...
-no tak, ledwo go znasz, a dajesz drogie prezenty... Będziesz musiał potem mu to zwrócić.
-nie - odpowiedziałem zgodnie z prawdą
-jeśli było to z pieniędzy jego rodziców, uwierz mi, będziesz musiał. - Niemcy zaczął iść
-nie. To było z jego pieniędzy. Znalazł na trawie w drodze do szkoły - skłamałem.
-ok, rób jak chcesz. To idziemy w końcu po tę twoją książkę, czy nie?
-IDZIEMY! - odpowiedziałem
-to dlaczego idziemy w złym kierunku?
Stanąłem i rozejrzałem się. Faktycznie. Empik jest w drugą stronę. Musieliśmy się zagadać...
Po pięciu minutach byliśmy w galerii. Przede mną najgorsze wyzwanie: ruchome schody. A jak nie ruchome schody, to winda... Z dwojga złego już schody są lepsze... Ale jednak...
-no wchodź - pogonił mnie Niemcy
-no... Ty pierwszy - odpowiedziałem
-nie. Jak ja wejdę, to ty nie wejdziesz.
Spojrzałem za siebie. Za mną zrobiła się mała kolejka ludzi... Ostrożnie wszedłem na schody pokonując strach i po dziesięciu sekundach byłem na górze.
-dobra, teraz w prawo - usłyszałem głos mojego brata. Wszedłem do sklepu i podszedłem do kasy.
-dzień dobry, w czymś pomóc? - spytała się sprzedawczyni
-tak, chciałbym odebrać książkę dla mojego brata - odpowiedział Niemcy
-dobrze, proszę podać adres e-mail.
Niemcy podał swój adres email.
-czy ta książka to "roblox profesjonalny poradnik gracza"?
-tak - odpowiedziałem - to jest to.
-dobrze, proszę zapłacić...
Podałem Niemcowi moje 20 zł, a ten następnie zapłacił. Wreszcie mogłem odebrać swoją książkę! Teraz na pewno stanę się lepszym graczem. Może i nawet lepszym od Austrii...
Pov. Polska
Zapukałem w drzwi. Nikt nie otworzył. Otworzyłem drzwi i już miałem się odezwać, ale zauważyłem w pokoju Austrię pod ścianą... Podszedłem bliżej. To, co zobaczyłem, było dla mnie wielkim szokiem...
Austria...
Z szoku puściłem samochodzik, wydając dźwięk. Węgry odepchnął Austrię i podszedł do mnie
-przyszedłeś oddać ten samochodzik... Uwierz mi, go nie tak... Wytłumaczę ci!
Nie potrzebuję wytłumaczeń. Właśnie mój brat całował się z Austrią.
***
Ma ktoś wybielacz do oczu? Przeglądając w grafice google Japonię z countryhumans napotkałam się na coś, czego nigdy widzieć nie powinnam...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top