BONUS

Przepraszam za opóźnienia, ale ostatnio kompletnie nie mam czasu na nic xdd. Jak tam rozpoczęcie roku?

Tobias

— Z Tris jest źle — powiedziała Christina, na co moje serce przestało bić. — Nikogo nie chce wpuścić do łazienki, w której się zamknęła. Słychać, jak płacze...

Christina mówiła coś jeszcze, ale ja jej nie słuchałem. Po prostu ruszyłem biegiem w stronę naszego mieszkania. Cały czas zastanawiałem się, co mogło się stać, ale to było mało istotne w tamtej chwili. Ważniejsze było to, że ona tam jest i cierpi, a mnie znowu przy niej nie było. Miałem ochotę splunąć sobie w twarz. Ponownie ją zawiodłem.

Droga do mieszkania minęła mi strasznie szybko. Nie zwracałem uwagi na Nieustraszonych, którzy patrzyli na mnie, jak na idiotę. Teraz ważny był ktoś inny. Kiedy tylko wszedłem do mieszkania zastałem Uriaha, który próbował dobić się do łazienki. Nie to jednak zwróciło moją uwagę. Słyszałem płacz. Przeraźliwy szloch, który dochodził z łazienki. Posłałem tylko Uriahowi szybkie spojrzenie, po czym sam próbowałem się do niej dobić. Najpierw prośbą, a potem coraz bardziej przerażony. Ona tam jest. Złapałem za klamkę i zacząłem ciągnąć w swoją stronę. Musiałem się tam dostać!

Po którymś razie drzwi puściły i dostałem się do środka. Jednak to, co tam zobaczyłem złamało mi serce. Moja Tris siedziała na podłodze i płakała, ale nie to było najgorsze. W dłoni miała żyletkę, którą cięła swój nadgarstek. Przez chwilę byłem kompletnie otępiały. Nie mogłem zrozumieć, co tu się dzieje. Dopiero po chwili się ocknąłem i podszedłem do Tris.

Dotknąłem jej ramienia. Chciałem ją do siebie przytulić, uspokoić, powiedzieć, jak bardzo ją kocham. Byłem jednocześnie zły, wkurwiony, rozgoryczony, ale przede wszystkim martwiłem się o Tris. Kiedy jednak ją dotknąłem ona głośno pisnęła i uciekła do przeciwległego kąta łazienki. Zaczęła coraz bardziej płakać. Udało mi się zabrać żyletkę, którą upuściła. Nie chciałem, żeby zrobiła sobie krzywdę. Ona za to panicznie zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu. Ten widok łamał mi serce. Ona była taka przerażona... Miałem ochotę płakać, kiedy na nią patrzyłem.

— Tris... — powiedziałem spokojnym, ale spanikowanym głosem. 

Bałem się o nią, a jej reakcje w tej chwili były nieobliczalne. Ona cały czas płakała. Podkurczyła nogi, w których schowała głowę. Spojrzała na mnie zamglonym wzrokiem. Byłem pewien, że mnie nie widzi. Myślała, że jestem tym bydlakiem, który jej to zrobił. Przez chwilę wpatrywałem się w nią ze strachem. Ona była bardzo rozchwiana emocjonalnie. Jednak wystarczyło jedno spojrzenie na jej nadgarstek, żebym podjął decyzję. Powoli zacząłem się do niej przybliżać. Wiedziałem, jak reaguje na mój głos i zapach. Musiałem to wykorzystać.

— Nic ci nie grozi Tris — powiedziałem łagodnym głosem. — Jestem tutaj...  

Pamiętam, jak w liście napisała, że te słowa ceniła sobie bardziej, niż obietnice bez pokrycia. Musiałem wykorzystać wszystkie możliwe środki, żeby ją uspokoić. W końcu to moja Tris. Moja Tris, która cierpi przez kogoś. Przysięgam, że jak znajdę tą osobę, to uduszę ją gołymi rękoma. Nikt nie ma prawa krzywdzić mojej Tris. Nikomu na to nie pozwolę.

Tris spojrzała na mnie. Jej oczy nie były już tak zamglone i byłem pewny, że mnie widzi. Ponownie dotknąłem jej ramienia, ale ona znowu podskoczyła w miejscu. Widziałem, że chciała uciec, ale nie miała gdzie. Była przerażona. 

— Spójrz na mnie Tris... — powiedziałem. 

Miałem nadzieję, że dzięki temu przestanie się mnie bać. Nie chciałem widzieć jej strachu i cierpienia, ale również nie mogłem pozwolić, żeby w takiej chwili była sama. Mimo,że złość mnie rozsadzała od środka starałem się ją kontrolować ze względu na stan Tris. Ona w tamtej chwili była najważniejsza. Nie liczył się nikt inny. Ona spojrzała na mnie przerażonymi oczami, w których widziałem smutek i rozpacz. Spróbowałem ponownie jej dotknąć. Tym razem tylko się wzdrygnęła. Poszedłem o krok dalej i się do niej przysunąłem. Ona nadal nic nie robiła, ale jej mięśnie były napięte, jakby czekała na atak z mojej strony. Wziąłem ją delikatnie na ręce i posadziłem na swoich kolanach, a sam usiadłem na podłodze. Tris ufnie wtuliła się w moją koszulkę i zaczęła płakać.

Każdy jej rozdzierający szloch ranił moje serce. Nie mogłem w tamtej chwili nic zrobić, oprócz szeptania jej do ucha uspokajających słów. Jednak byłem na skraju wytrzymania. Miałem ochotę znaleźć tego człowieka, który zrobił jej krzywdę. Nie mogłem tego tak zostawić. W pewnym momencie drzwi do łazienki się otworzyły, a przerażona Tris wydała z siebie cichy pisk i jeszcze bardziej przywarła do mojej koszulki. Spojrzałem na Christinę, która patrzyła na nas z szokiem wymalowanym na twarzy. Powiedziałem jej, żeby za dwie godziny wszyscy przyszli do salonu, a ja w tym czasie zajmę się Tris. Ona niechętnie wyszła z pomieszczenia i zostawiła mnie samego z dziewczyną, która jest moim sercem i potrzebuje pocieszenia.

— Odejdź. — Usłyszałem przytłumiony przez moją koszulkę głos Tris.

— Nie odejdę — odpowiedziałem twardo nadal trzymając ją na kolanach.

— Nie chcę widzieć w twoich oczach tego obrzydzenia i nienawiści — powiedziała słabo. — Po prostu odejdź i oszczędź mi tego widoku.  

Nie wierzyłem, że ona mogła coś takiego powiedzieć. Po prostu przytuliłem ją jeszcze mocniej do siebie. Jak ona mogła tak pomyśleć? Przecież ja ją kocham. Nigdy od niej nie odejdę. Nie popełnię ponownie tego błędu.

— Nic nie zmieni tego, co do ciebie czuję Tris — powiedziałem spokojnie do jej ucha, co spowodowało jej szloch. — Nic nie zmieni tego, że cię kocham.   

Odsunęła się ode mnie i spojrzała w moje oczy. W jej widziałem niepewność i strach. Zjechałem swoim spojrzeniem na resztę jej ciała i głośno wciągnąłem powietrze. Jej bluzka była rozerwana, ale to nie było najgorsze. Widziałem na jej ciele siniaki. Na policzku i żebrach. Zauważyłem również ślady duszenia na jej szyi. Nie mogłem przełknąć śliny, kiedy dotarła do mnie okrutna prawda, a widok Tris tylko utwierdzał mnie w tym przekonaniu. Jednak nie zamierzałem nic mówić. Wiedziałem, że to nie pomoże Tris, a potrzebuje teraz sporo odpoczynku.

Wziąłem ją na ręce i sam wstałem z zimnej podłogi. Postawiłem Tris na ziemi i zacząłem ją ubierać w pierwsze ubrania, jakie znalazłem na wierzchu. Potem zająłem się jej nadgarstkiem. Wyglądał okropnie. Krew nadal się z niego sączyła, ale na szczęście cięcia nie były głębokie. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby moja Tris popełniła samobójstwo. To jest dla mnie niewyobrażalne. Wziąłem apteczkę i zacząłem przeczyszczać jej rany wodą utlenioną, a potem zabandażowałem jej nadgarstek. Na koniec zająłem się jej siniakami. Starałem się to wszystko robić delikatnie, żeby nie sprawić jej bólu. Po oczach widziałem jednak, że Tris jest wyprana.

Nie chciałem widzieć takiego widoku. Nie chciałem widzieć jej obojętności, chociaż może to byłoby lepsze, niż widzieć jej ból i cierpienie. Przez ten cały czas nie odzywaliśmy się do siebie, a Tris uparcie patrzyła w podłogę. Kiedy tylko skończyłem wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni. Położyłem ją delikatnie na łóżku i patrzyłem na nią. Nie otwierała oczu, ani się nie ruszała. Bała się, co mogłem wyczuć. Położyłem się obok niej na łóżku i przyciągnąłem ją do siebie. Położyłem ją na sobie tak, że leżała głową na moim sercu. Ona wtuliła się we mnie i powoli usnęła. Ja jednak nie wypuszczałem jej ze swoich objęć. Bałem się, że ona się wtedy rozpadnie.

Dlaczego mi nie powiedziała, że ktoś jej grozi? Dlaczego ona mi nic nie powiedziała? W końcu byłem przy niej i starałem się jej wynagrodzić ten czas, chociaż z perspektywy nowicjusza nie było to zbyt łatwe. Jednak mimo wszystko nie chciałem, żeby ona cierpiała. Zacząłem gładzić ją po włosach, na co Tris mruknęła coś pod nosem. Pocałowałem ją w czubek głowy i nie ruszałem się na krok. Nie mogłem pozwolić, żeby miała zły sen lub się obudziła. Chciałem, żeby wypoczęła, a najlepiej zapomniała to okropne wydarzenie, ale wiedziałem, że to nie było możliwe.

Gwałtownie zerwałem się do pozycji siedzącej i zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu. Byłem sam w sypialni w naszym domu. Opadłem ciężko na łóżko i zamknąłem oczy. Nienawidziłem takich snów. Były realistyczne i zawsze czułem taką samą niemoc. Moja Tris cierpiała, a ja nie mogłem nic z tym zrobić.

— Miałeś zły sen?

Otworzyłem oczy i spojrzałem na dziesięciolatka, który usiadł na skraju łóżka. Chris przyglądał mi się uważnie, jakby chciał czytać w moich myślach. Uśmiechnąłem się do niego słabo i usiadłem na łóżku, żeby móc patrzeć chłopcu w oczy.

— Nawet dorosłym kiedyś się zdarzają — odpowiedziałem tylko, na co Chris spojrzał na mnie uważnie.

— Mi pomaga, kiedy się komuś wygadam — powiedział, a na jego twarzy pojawił się mały uśmiech.

Spojrzałem uważnie na dziesięciolatka. Jego czarne włosy były w sporym nieładzie, a okulary były lekko przekrzywione. Miał na sobie piżamę w dinozaury. Na sam jego widok miałem ochotę się uśmiechnąć. Kiedy tylko dowiedziałem się o jego przeszłości wiedziałem, że musimy razem z Tris bo adoptować. Nie żałowaliśmy tej decyzji przez te lata. Po prostu go kochalismy.

— Kiedyś ci to wszystko opowiem — odpowiedziałem wymijająco. — Wiesz, gdzie jest Tris?

— Szykuje dom na dzisiejsze przyjęcie — odpowiedział wesoło.

Dzisiaj Chris kończył dziesięć lat, więc razem z Tris urządzamy dla niego imprezę urodzinową. Przychodzą nasi przyjaciele i kilku kolegów Chrisa ze szkoły. Spojrzałem na chłopca i się do niego uśmiechnąłem. Posłałem go do pokoju, żeby się ubrał, a sam udałem się do łazienki, gdzie szybko się ogarnąłem i zszedłem na dół do Tris.

— Dzień dobry — powiedziałem obejmując ją w talii od tyłu. Wiedziałem, że się uśmiecha.

— Dzień dobry — odpowiedziała i odwróciła się do mnie.

Spojrzałem w jej oczy, w których widziałem iskierki. Pochyliłem się nad nią i pocałowałem w usta. Ona od razu oddała pocałunek i zarzuciła swoje ręce za moją szyję. Mógłbym całować ją wiecznie, ale naszą chwilę przyjemności postanowił zakończyć Chris.

— Kiedy przychodzą goście? — spytał wparowując do kuchni, na co Tris się ode mnie odsunęła, a ja zdążyłem jedynie złapać jej dolną wargę w zęby.

— Za godzinkę. Jesteście gotowi? — Spojrzała na nas uważnie.

Chris podszedł do mnie i szeroko się uśmiechnął do Tris. Obaj spojrzelismy na nią robiąc słodkie minki, na co ona się zaśmiała.

Dwie godziny później wszyscy już byli. Impreza urodzinowa była w ogrodzie, więc to tam wszyscy się zebrali. Wszędzie, gdzie się dało były porozwieszane balony, a w ogrodzie był rozstawiony stół z przekąskami. Dzieciaki biegały i bawiły się w całym ogrodzie, a ich rodzice rozmawiali ze sobą. Niedawno Tris poszła gdzieś razem z Christiną i Shauną, a ja razem z Zekem i Uriahem patrzyliśmy, jak bawią się dzieci. W pewnym momencie podeszła do mnie jakaś kobieta, która chyba była matką jednej z koleżanek Chrisa.

— Dzień dobry — powiedziała z promiennym uśmiechem. — Możemy porozmawiać?

Spojrzałem na chłopaków, którzy już zaczęli robić zakłady, o jakąś rzecz, ale nie mogłem wychwycić o co chodzi. Skinąłem głową na znak zgody, po czym odszedłem kilka kroków dalej.

— Moja córka świetnie się tu bawi. Chciałam pogratulować organizacji imprezy. Widać, że wszystkim się podoba.

— Gratulacje należą się mojej żonie. To ona to wszystko zorganizowała.

Kobieta zrobiła krzywą minę, na co zmarszczyłem brwi. Nie wiedziałem, o co jej chodzi. Spojrzałem jej przez ramię i zobaczyłem, jak Chris bawi się w policjantów i złodziei. Uśmiechnąłem się na ten widok, a potem wzrokiem wróciłem na swoją rozmówczynię.

— Jestem pewna, że taki silny mężczyzna, jak ty się tutaj po prostu nudzi. Może skoczymy do mnie?

Prychnąłem na te słowa.

— Pani chyba ma męża...

— Jaka tam pani. Jestem Charlotte. I nie mam męża.

— Za to on ma żonę. — Usłyszałem za sobą ten piękny głos.

Odwrociłem się w tamtą stronę i zobaczyłem najpiękniejszą dziewczynę. Była ubrana w czerwoną bluzkę i czarną spódniczkę do połowy ud. Swoje długie włosy miała zaplecione w warkocz, a na twarzy miała lekki makijaż. Patrzyła na Charlotte wrogim spojrzeniem.

— Czy mogłabyś łaskawie odpieprzyć się od mojego męża? Czy może mam wycisnąć silikon z twoich cycków i dłutem zedrzeć ten cement z twojej twarzy?

Kiedy to mówiła patrzyła Charlotte prosto w oczy. Jej głos nawet się nie zachwiał, a wszystko, co mówiła brzmiało śmiertelnie poważnie. Charlotte spojrzała na nią przerażona, po czym fuknęła i odeszła kręcąc swoimi krągłościami. Spojrzałem na Trosk i nie mogłem powstrzymać szerokiego uśmiechu.

— I z czego się śmiejesz idioto? — spytała obrażona.

— Z niczego zazdrośnico — powiedziałem i pocałowałem ją w czubek nosa.

— Nie jestem zazdrosna! — powiedziała wściekła, po czym odeszła.

Nie udało mi się jej zatrzymać, za to chłopaki od razu zaczęli bić mi brawo. Patrzyłem na nich wkurzonym spojrzeniem, po czym westchnąłem i rozejrzałem się za Tris. Musiałem z nią porozmawiać i jakoś załagodzić całą tą sytuację. Nie widziałem jej jednak nigdzie. Spojrzałem pytający wzrokiem na chłopaków, którzy tylko wzruszyli ramionami i wrócili do swojego poprzedniego zajęcia.

Byłem na siebie ogromnie wściekły. Miałem ochotę w coś walnąć, ale nie mogłem. W końcu to były urodziny Chrisa. Nie mogłem zrobić mu czegoś takiego. Dopiero po kilku minutach zorientowałem się, że stoję w miejscu. Już miałem się ruszyć, żeby poszukać Tris, kiedy podszedł do mnie uśmiechnięty Chris.

— Co się dzieje? — spytał, jak zwykle przenikliwym wzrokiem.

— Nic mały. Widziałeś może Tris?

— Jest w kuchni. Pokłóciliście się? — spytał smutnym głosem.

Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się. Ukucnąłem obok niego i po prostu przytuliłem. Chris od razu się we mnie wtulił. Pocałowałem go w czubek głowy i wstałem targając mu włosy.

— O nic się nie martw mały. Idź się pobawić, a ja z Tris zaraz wrócimy.

Chris się do mnie uśmiechnął, a potem pobiegł się bawić ze swoimi przyjaciółmi. Poprosiłem wzrokiem Uriaha, żeby miał na niego oko, po czym ruszyłem do domu, żeby porozmawiać z Tris. Miałem nadzieję, że normalnie porozmawiamy i dowiem się, o co chodzi. Jednak, kiedy wszedłem do kuchni tysiące szpilek wbiło się w moje serce. Zastałem Tris siedząca na krześle przy wyspie kuchennej. Płakała. Od razu do niej podszedłem i starałem się ją objąć, ale kiedy tylko mnie zobaczyła odsunęła się ode mnie.

— O co chodzi Tris? — spytałem, a z mojego głosu można było wyczytać troskę. Martwiłem się o nią.

— O nic — odpowiedziała i szybko wytarła łzy ze swoich oczu.

— Tris... — Starałem się z niej wyciągnąć jakieś informacje. — Błagam powiedz, co się dzieje...

Spojrzała na mnie z bólem w oczach. Nie wytrzymałem i podszedłem do niej. Jej drobne ciało od razu znalazło się w moich ramionach. Tris starała się trzymać i dlatego powstrzymywała się od płakania. Uspokajającym gestem głaskałem ją po włosach, a do ucha szeptałem uspokajające słowa. Miałem w ramionach całe moje życie, które płakało. Musiałem coś z tym zrobić.

— Powiedz mi, co się dzieje... — poprosiłem, a nawet niemal błagałem Tris.

— Nic... — powiedziała. Już miałem coś powiedzieć, kiedy zaczęła dalej mówić. — Po prostu, kiedy zobaczyłam ciebie z tą kobietą... pomyślałam, że nie nadaję się dla ciebie. Jest tyle ładniejszych kobiet, które... — W tym momencie głos jej się załamał. Pomimo lat nadal nie może mówić o tym, co się z nią wtedy stało.

Nie mogłem uwierzyć, że ona gada takie bzdury. Dlaczego? Przecież ona doskonale wie, że jest całym moim życiem. Dlaczego zatem nadal tego nie dopuszcza do siebie? Dlaczego dalej wątpi?

— Zaufaj mi Tris... — powiedziałem. — Nie chcę nikogo innego, tylko ciebie...

Pocałowałem ją w czubek głowy, na co ona mocniej do mnie przywarła, jakby bała się, że mogę zaraz zniknąć. Nie mogłem uwierzyć w to, co się stało. Tris odsunęła się ode mnie i spojrzała mi w oczy. Nie było w nich już łez, ale były lekko zaczerwienione od płaczu. Nachyliłem się nad nią i pocałowałem delikatnie w usta. Ta czynność nigdy mi się nie znudzi.

— Lepiej chodźmy, bo Chris zarządzi misję poszukiwawczą... — powiedziała Tris w moje usta, na co ja się uśmiechnąłem.

Objąłem Tris w pasie i ruszyliśmy razem do ogrodu, gdzie wszyscy na nas czekali. Dopiero wtedy zauważyłem, że na stole stoi ciasto czekoladowe. Spojrzałem na Tris ze zmarszczonymi brwiami, a ta tylko się uśmiechnęła i pocałowała mnie w policzek. I nie obchodziło mnie to, że cały czas zabierała mi moje ciasto. Byłem w tamtej chwili najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top