31. Ostatni dzień

Tego dnia wszyscy mieli opracowany dokładny plan. Wszyscy chcieli osiągnąć swój cel. Nieustraszeni chcieli uratować Tris. Peter chciał się zemścić. Tris chciała umrzeć...

Każdy z nich coś chciał i ten dzień był ostatnim dniem. Innego miało już nie być. To miała być ostatnia szansa na wszystko.

Może dlatego David postanowił osobiście wykonać egzekucji na Tris? Może dlatego przez kilka lat pielęgnował w sobie złość. Przez tyle lat planował. Opracował każdy krok. I wszystko szło, jak z płatka.

Zaplanował to, że Sharni zostanie Rose. Zaplanował jej wymazanie pamięci. Potem jej powrót. Częściowy. Nie chciał żadnego potknięcia. Zaplanował, że Tris zostanie uwolniona.

Był zły, że została tam zamknięta i robiono na niej eksperymenty. Jedyne, czego chciał to zemsta. Zemsta za Natalie. Tris powinna być jego córką. Dlatego przez te kilka dni pozwolił sobie poczuć się jej ojcem. Chciał to ciągnąć dłużej, ale ona za szybko zaczęła kombinować. Musiał przyśpieszyć plan.

Wszystko było zaplanowane. I wszyscy grali tak, jak im zagrał. Rose odeszła z nowicjatu. Miał dla niej inne zadanie. Musiała zabić Alex i Zacka. Ta dwójka była zbyt bliska dowiedzenia się całej prawdy. Dlatego zaraz po zakończeniu nowicjatu ta dwójka "wyjechała".

Zaplanował, że Tris ucieknie z porwania. Jego informator informował go o wszystkim, co działo się w Nieustraszoności. Dlatego ona musiała uciec. To gdzie i co potem robiła kompletnie go nie interesowało.

Chciał ją zniszczyć. Powoli rozwalał jej psychikę. A kamery miał wszędzie. Widział wszystko, co się z nią działo. I to co cieszyło. Wszystko. Listy, włamania, ataki. Wszystko działało. A najlepszą robotę wykonał Jared swoją niesubordynacją. Nie planował tego, ale dobrze się stało. On był zadowolony, więc i David był.

On był jednak najgorszy. Przez te lata spotkali się zaledwie kilka razy. Znał bo bardzo dobrze. To był jego ulubiony szpieg jeszcze za starego Chicago. Jednak teraz to on wydawał rozkazy, chociaż wszystko spadało na Davida i Petera.

David nie był głupi. Musiał zabić Caleba Priora. Wiedział, że ten tak po prostu nie zgodzi się na ich plan. Dlatego się go pozbył. Osobiście. Poza tym on wiedział za dużo.

Największą rolę w całym planie odgrywało serum przemiany. To dzięki niemu On mógł zgwałcić Tris, a potem, jako Tobias na nią nawrzeszczeć. On lubił brać udział w planie, ale wolał trzymać się na uboczu, a Davidowi to pasowało.

Peter był innego zdania. On chciał po prostu słodkiej zemsty. Chciał się zemścić na Tris za upokorzenia. Peter był bardzo pamiętliwy. Wiedział również, że Tris załatwiła sobie wszystko przez łóżko. A on po prostu pragnął zemsty.

Serum pamięci długo nie trzymało Petera. W końcu zanikło, a on pozostał z powrotem sobą. Na początku chciał odpuścić, ale wtedy pojawił się On. Szansa zemsty była pokusą nie do odrzucenia. I Peter jej nie odrzucił.

Robił wszystko, co kazali. Znajdował głupich naiwniaków i przemieniał ich na nowicjuszy, lub wykładowców. A oni wykonywali jego rozkazy. Wszystko zgodnie z planem.

Tris cały czas marzyła tylko o jednym. Pragnęła śmierci. Wiedziała, co ją czeka. I chciała to zakończyć, ale na własnych zasadach. Tris nigdy nie lubiła, kiedy się nią dyryguje. Nawet w takiej sytuacji chciała mieć ostatnie zdanie, które miało być decydujące.

Jednak opuszczały ją siły na cokolwiek. Godzinę temu do Tris przyszedł Peter i ponownie ją pobił. Tym razem bardzo brutalnie i szczególnie tam, gdzie bolało najbardziej.

Tris krwawiła z kilku miejsc. Jednak nikogo to nie interesowało. Wszyscy chcieli po prostu jednego. Zemsty. Ona chciała czegoś innego. Chciała to zakończyć na własnych zasadach. I miała plan.

Ambra nie wiedziała o niczym, co dzieje się piętro niżej. Nie miała wstępu do piwnicy. Jednak zgadzała się na to, co kazał jej robić David. Ambra bała się, że spotka ją to samo, co spotkało Sharni. A ją zabił David.

David był bezwzględny. Dowiedziałam się o tym, kiedy znalazł mnie i Sharni na peryferiach. Już wtedy wiedział, co chce z nami robić.

Dla obu z nas miał zadania. Ja stosowałam się do wszystkich wytycznych. Sharni jednak się buntowała. Dlatego wyczyścił jej pamięć. Dlatego później ją zabił.

Ja jednak miałam plan. Coś, dzięki czemu to wszystko się skończy. I wszystko szło zgodnie z nim...

Tobias był bardziej zdenerwowany, niż wszyscy. Może dlatego Amar kazał mu trzymać się z daleka. Jednak nie przez cały czas. Tobias miał wziąć udział w akcji. Ale przy przygotowaniach miał być daleko.

Wszystko dla Tobiasa było w tamtej chwili nieważne. Ważna była tylko Tris. Tris, która myślała, że Tobias jej nienawidzi. Tris, która czekała na śmierć.

Psychika Tris od dawna była rozwalona. Tobias to wiedział. Jednak nie zrobił z tym nic. Nie wspierał jej. Zostawił ją na pastwę samej siebie. I nie mógł sobie tego darować. Pluł sobie za to w twarz. I wiedział, że będzie błagał Tris o wybaczenie. Nawet na kolanach.

I Tobias to wiedział. Ale najpierw musiał uratować swoją żonę. A on miał plan. Plan Amara, który uratuje Tris. Tobias był tego pewien.

On wiedział, że wszystko zbliża się do końca. I wszystko było zgodnie z planem. On to robił z chęci zemsty. Na Tobiasie. Nienawidził go z całego serca, chociaż wydawało się, że go nie posiada.

On wiedział również, że wszystko, co zrobi tej dziewczynie trafi w Tobiasa. I cieszył się z tego. Tym bardziej, że zawsze podniecała go krzywda innych. Miał kamery wszędzie i wszystko widział w jej mieszkaniu. Miał kamery w domu Davida. I wszystko tam widział.

Nie mógł jednak przewidzieć tego, że dziewczyna zacznie go podniecać. To był efekt uboczny tego wszystkiego. Jednak nie podniecał go jej normalny widok. Podniecały go jej łzy i jej krzywda. To on ją zgwałcił w jej mieszkaniu. To on patrzył, jak się tnie. To on patrzył, jak ona cierpi. I upajał się każdą taką chwilą.

To był również dodatkowy plus całej tej sytuacji. Im bardziej on ją krzywdził tym bardziej trafiało to do Tobiasa.

Nie musiał szukać długo osób, które by mu pomogły. David sam się napatoczył. Z gotowym planem zemsty. Za to Peter to kompletnie inna historia. On chciał być normalny. Jednak jego psychopatyczne instynkty dawały o sobie nadal znać. Dlatego zaproponowałem mu możliwość zemsty.

Zrobił wszystko, co trzeba było. I zrobi jeszcze więcej, ale nie osobiście. Jego tam nie będzie tego dnia. On będzie w swojej kryjówce obserwował wszystko. I zostanie bezkarny. On to wiedział, a jego plan szedł idealnie.

Dzień niby normalny. Niby zwyczajny. A jednak inny od wszystkich. Bo to ostatni dzień. Każdy zdawał sobie z tego sprawę. Jak również każdy się na niego przygotowywał. Każdy miał plan, który powoli dobiegał końca. I każdy trzymał kciuki za swój plan.

Jednak przyroda zdawała się tego zupełnie nie zauważać. Bo dzień był piękny i słoneczny. Kilka chmurek na niebie. Jednak nie działo się w niej nic nadzwyczajnego. Jakby ostatni dzień nic dla niej nie znaczył. A on nie nadchodził. Bo on już był.

Tysiąc rzeczy może się nie udać. A jednak w sercu każdego z nich nadal jest nadzieja. A ta nigdy nie gaśnie. Bo ona jest i rośnie, albo ukrywa się w sercu każdego z nas. Ale po prostu jest. I to jest niezmienne. Tak po prostu. Bo coś w zmiennym świecie musi być niezmienne. Każdy z nas musi mieć swoją niezmienną. Bo to ona jest źródłem nadziei. A nadzieja jest źródłem szczęścia.

Jednak kiedy nadchodzi godzina X wszyscy są już na miejscach. Skupieni i skoncentrowani, jak nigdy dotąd. Ale są i karmią się nadzieją.

Bo niektórzy mogą nie przeżyć ostatniego dnia. Tak po prostu. Dla niektórych to wielka tragedia, al dla innych to nic nie znaczy. Inni nie wiedzą nawet o istnieniu tego człowieka. I nie obchodzi ich to. Jednak dla jego rodziny oznacza to wszystko.

Wszyscy zdawali sobie z tego sprawę. Zdawało się jednak, że Amar przejmuje się tym bardziej, niż inni. Bo to on wyciągnął ich z domowego zacisza i wysłał ich na śmiertelną misję.

Wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, kim była Tris Prior. Wszyscy również wysławiali ją za poświęcenie i ratunek miasta. Jednak nikt nie chciał zrobić tego samego dla niej. Dlatego wziął tylko tych, którzy się na to zgodzili.

W sumie miał trzydziestu wyszkolonych ludzi. Tyle powinno wystarczyć. Amar siedział nad planem odbicia Tris trzy godziny. Nie wiedziałby, gdzie ona jest, gdyby nie jeden telefon. Telefon, który postawił wszystko w zupełnie innej sytuacji.

To dzięki niemu był dziesięć minut od miejsca docelowego razem ze swoimi ludźmi. To dzięki niemu jego plan już był realizowany. A wiedzieli o tym wszyscy. Amar spojrzał w tył na ludzi, którzy z nim jechali. Wszyscy byli wpatrzeni w podłogę. Nikt nic nie mówił.

Jednak najgorzej było z Cztery. On cały czas obwiniał się o to, co się wydarzyło. Amar widział w nim poczucie winy wypisane na twarzy. Chłopak cierpiał. Jednak nie chciał odpuścić sobie tej akcji. Chciał ją pomścić.

Amar jednak się o niego martwił. Przez emocje, które nim targały mógł zrobić coś głupiego. W takim stanie się nie myśli, ale działa. A w takim stanie najłatwiej jest popełnić jakiś błąd, albo spalić całą akcję. Dlatego Amar postanowił, że Cztery przez całą akcję będzie z nim. A on będzie miał go na oku.

Jednak nie tylko Amar myślał o swoim planie. Każdy co i rusz powtarzał go sobie w głowie, a kilkoro ludzi już zaczęło go wykonywać.

Peter i David schodzili do piwnicy, gdzie była zamknięta Tris. Oboje przez ostatnią godzinę omawiali plan w gabinecie Davida. Dlatego oboje znali go na pamięć. Cała ich trójka pałała żądzą zemsty. A jej obiekt znajdował się na dole.

Jednak coś ich zatrzymało. Jakiś ruch na górze. Oboje odbezpieczyli pistolety i przywierając plecami do ściany Peter wyszedł na górę. David za to że szczególną ostrożnością zaczął schodzić na dół.

David uważał, że jeżeli goście przyjechali wcześniej, niż planował, to trzeba im urządzić niezapomnianą rozrywkę.

Tobias razem z Amarem i resztą Nieustraszonych powoli zakładali się do domu, w którym była przetrzymywana Tris. Jednak był całkowicie skupiony. Rozmawiał z Amarem dosłownie kilka minut temu. Tobias wiedział już wszystko. Teraz zostało mu tylko wykonać plan Amara.

Wszystko działało sprawnie. Weszliśmy do domu i rozdzieliliśmy się. Grupa pierwsza rozproszyła się na górze a grupa druga na dole. Razem z Amarem zostaliśmy przy drzwiach.

W tym samym czasie Peter ostrożnie wyszedł z piwnicy i rozejrzał się. Nie widział nic, co nie oznaczało, że nic tam nie było. Powoli, skupiony ruszył w kierunku drzwi.

Zauważyli się w tej samej chwili. Jednak to Peter był szybszy i to on pierwszy oddał strzał. Jednak nie zauważył, że ktoś stoi za jego ofiarą.

Tobias oddał jeden, precyzyjny strzał w serce Petera. Wiedział, że nie spudłował. Jednak nie obchodziło go to. Ukucnął przy Amarze i sprawdził, czy żyje. Amar żył, ale Tobias widział w jego oczach, że niedługo. Kula trafiła w płuco.

Amar wiedział, że umiera. Jednak nie czuł nic. Jego wzrok powoli stawał się mglisty. Przestawał widzieć Cztery. Jednak mu to nie przeszkadzało. Czuł spokój. Wystarczyło, że zamknął oczy i zatopił się w spokoju.

Tobias widział, jak Amar umiera, ale nie mógł nic zrobić. Do pokoju wpadli inni Nieustraszeni zaalarmowani strzałami. Kiedy tylko zobaczyli leżącego Amara i Petera wiedzieli, co się tu wydarzyło. Wstałem z kolan i pokazałem na migi, że w domu jest piwnica.

Trójka Nieustraszonych poszła razem ze mną. Wszyscy chcieliśmy to zakończyć. Tobias szedł ostatni. Był skupiony i wiedział, po co tam idzie. Już na dole schodów rozległ się wystrzał.

-Mam zakładnika! - krzyknął ktoś znajomym głosem - Odejdźcie, albo ją zabiję!

Nie odeszli. Ruszyli dalej. Zdawali sobie sprawę z ryzyka, ale je podjęli. Chcieli to wszystko zakończyć. Tak samo, jak David. Był zdesperowany. Zdawał sobie sprawę, że znajduje się na przegranej pozycji. Ale mimo to próbował dalej.

Pierwszy Nieustraszony wszedł do piwnicy. David oddał strzał w głowę i Nieustraszony padł. Dalej jednak nie poszło mu tak sprawnie.

Pozostała trójka postanowiła zaskoczyć przeciwnika. Wiedzieli, że on wie, że tam są. Dlatego musieli go zaskoczyć.

Wszyscy trzej wpadli do pomieszczenia. David był zaskoczony tym posunięciem. I to im wystarczyło. Oddali jeden strzał. W rękę Davida, w której miał broń. Potem do niego doskoczyli i przytrzymali.

Tris była z początku zaskoczona, kiedy Ambra przyszła po nią. Nie miała siły sama iść. Ambra praktycznie wyciągnęła ją z domu. Tris nie protestowała. Jej plan mógł chwilę poczekać.

Jednak Ambra po drodze wszystko jej wytłumaczyła. To był plan Amara. Wyprowadzić Tris z domu, żeby porywacze nie mogli wziąć zakładników. Ambra jej powiedziała, że zadzwoniła do Amara z wiadomością, gdzie przebywa Tris.

Tris trafiła do sąsiadów. Tych samych, którzy podwieźli Tris do miasta. Tam mieszkał Drew. Po chwili do domu wpadła Christina. A ona już wszystko Tris powiedziała.

W taki sposób Tris wiedziała, że to wszystko to była intryga. Christina wylewała z siebie wszystkie żale, a domownicy nie wiedzieli, co ze sobą zrobić. Christina co i rusz brała Tris w ramiona.

Tris była wreszcie szczęśliwa. I już nie myślała o swoim planie. Puściła go w niepamięć. Teraz po prostu cieszyła się, że to wszystko dobiegło końca.

Christina widziała, co dzieje się z Tris. I to ją przeraziło. Radosna przed chwilą dziewczyna bezwładnie upadła na podłogę z nic niewidzącym wzrokiem. W tym samym czasie do domu wszedł Tobias.

Tobias szybkim krokiem podszedł do Tris i zaczął sprawdzać, co z nią. Dziewczyna nie oddychała.

Wiem. Wiem. Wiem.

Nie chciałam co kilka akapitów zmieniać napisów, czyja to perspektywa, dlatego tak to wyszło.

Jak się podoba ostatni rozdział? Jakieś przemyślenia? Żale? Urazy?

Przed nami jeszcze Epilog.

Odwagi!

PS Nie wieżę, że to tak szybko zleciało. Myślałam, że mam jeszcze jakieś dwa tygodnie do końca, a nie 3 dni...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top