28. Co się tam wydarzyło
Tobias
-W czym mogę dzisiaj pomóc? - spytała Natalie.
Zmierzyłem dziewczynę wzrokiem. Była ładna. Długie, rude włosy sięgały jej niemal pupy. Miała nieco ciemniejszą karnację, niż wszyscy, których tu spotkałem. Jej brązowe oczy przewiercały mnie na wylot, a pełne kształty, w tym pełne, czerwone usta, czekały na mój ruch.
Pokręciłem rozbawiony głową i wróciłem do studiowania listu od Tris. Czytałem go chyba trzydzieści razy dziennie. Chciałem mieć przy sobie coś, co by mi o niej przypominało. Miałem jednak tylko ten list. Za każdym razem rozbrajała mnie jej pewność, że ktoś będzie próbował mnie podrywać.
Westchnąłem głośno i odłożyłem list z powrotem do szafki. Znowu spojrzałem na Natalie, która nie wyszła z mojej sali, którą dzieliłem z Alex'em. Co dziwne do niego pielęgniarki nie zaglądały ta często, jak do mnie.
-Może jednak przemyślisz moją propozycję? - spytała kokieteryjnie poruszając brwiami.
Tydzień temu Natalie zaprosiła mnie na randkę. Odmówiłem, ale ona nie dawała za wygraną. Codziennie do mnie przychodziła i ponawiała propozycje. Nie miałem zamiaru się na nic takiego zgadzać.
Cały czas myślałem o Tris. O jej uśmiechu. Jej oczach. Ona cały czas była w moich myślach. Dzięki listowi wiedziałem, że nic jej nie jest. Jednak miałem złe przeczucie, co do tego, jak z nią teraz. Jest dzielna, silna, odważna...
Jej cechy mogę wymieniać w nieskończoność. Ona jest po prostu niezwykła. Ale nie wiem, co się z nią dzieje teraz. Nie ma mnie przy niej. Niby w liście pisze, że zaczeka, ale wiem, że jej cierpliwość może w końcu się skończyć.
Tris to najlepsze, co mnie spotkało w życiu. I najważniejsze. Nie wiem, co bym bez niej zrobił. Ona mnie zmieniła. Nie wiem, jak dokładnie to określić, ale taka jest prawda. Dzięki niej czułem, że żyję. Teraz mam dla kogo żyć. Muszę to wszystko wytrzymać, żeby do niej wrócić. Tylko tyle i aż tyle.
Leżący na łóżku obok Alex zaczął się histerycznie śmiać na propozycję Natalie. On oczywiście wie, że mam żonę. Jak by tego nie określić, to w końcu zawarliśmy związek małżeński tylko nam przerwano pod koniec, kiedy mieliśmy się pocałować.
Na samo przypomnienie tamtego dnia robi mi się niedobrze. Kiedy myślę, że ta kula mogła trafić w Tris. W moją Tris... Mogłem się domyślić, że Jared był do tego zdolny, ale kto mógł się tego spodziewać? Tym bardziej w dniu naszego ślubu?
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - głos Natalie wyrwał mnie z zamyślenia.
Spojrzałem na nią mocno zdziwiony. Dziewczyna patrzyła na mnie wyczekująco, a Alex zanosił się śmiechem. Wywróciłem tylko oczami i spojrzałem na zwijającego się ze śmiechu bruneta.
-O co chodzi? - spytałem nie rozumiejąc sytuacji.
-Natalie chciała z tobą wyskoczyć na drinka, a potem do łóżka. - odpowiedział Alex zanosząc się śmiechem.
-A co w tym takiego dziwnego? - spytała Natalie mrugając do mnie.
-A może to, że on jest żonaty? - spytał dobrze mi znany głos.
Wszyscy, jak na baczność odwrócili się do drzwi, w których stał Amar. Na jego widok odetchnąłem z ulgą. Mężczyzna uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. Natalie od razu wzięła Amara do spowiedzi. On odpowiadał jej ogólnikami, co jej się nie podobało. W końcu dała spokój, ale nie wyszła z sali, tylko zajęła się Alex'em. Pewnie chciała posłuchać, o czym będziemy rozmawiać, ale mało mnie to obchodziło. Teraz ważne było coś innego.
-Oficjalnie jestem w Agencji, więc mnie tu nie było. - powiedział, na co kiwnąłem głową.
-Dobrze widzieć znajomą gębę. - powiedziałem i przybiłem z Amarem piątkę - Tylko nie mów do mnie z imienia lub nazwiska bo już kurwicy przez to dostaje.
Amar zaśmiał się na moje słowa, a ja mu zawtórowałem.
-Jak ja ci imię wymyślam, to jest najlepiej. - powiedział nadal rozbawiony. - Jak się czujesz młody?
-Całkiem nieźle. Kompletnie nie wiem, dlaczego mnie tu jeszcze trzymają. Powiedz, co tam u Georga?
-Jest cholernie zazdrosny, ale jakoś daję radę. - powiedział rozbawiony, ale nagle spoważniał - Ale przejdźmy do konkretów. Zgadnij, kto ostatnio próbował dostać się do miasta?
W głowie miałem kilka osób, ale jedna przebijała inne. To była najgorsza ze wszystkich opcji. Spojrzałem na Amara, który w moich oczach wyczytał odpowiedź i ją potwierdził.
-Ostatnio w mieście dzieją się dziwne rzeczy. Ktoś włamuje się do siedzib frakcji i kradnie najróżniejsze rzeczy. Nie wiemy, kto to, a kamery nie nagrały nic ciekawego. - powiedział cicho, żeby nikt inny nie usłyszał - Coś się szykuje Cztery.
Musiałem zadać jedyne pytanie, jakie siedziało w mojej głowie od kilku miesięcy. Nie mogłem się dłużej powstrzymywać.
-Co z Tris?
-Ja Ci mówię, że szykuje się gruba akcja, a ty o Tris pytasz. - Amar zaśmiał się, ale szybko mi odpowiedział już normalnym głosem - Przygotuj się na spanie na kanapie młody. Ona Ci tego nie odpóści. - powiedział wskazując na mój brzuch.
Zaśmiałem się. To jest bardzo prawdopodobna reakcja Tris. Ona mi tego nie daruje. Bardzo dobrze to wiem.
-Tak w ogóle, to niezły numer wywinołeś. Nigdy nie byłem na tak wystrzałowym ślubie. - powiedział Amar śmiejąc się krótko, ale szybko poważniejąc.
-Nie gadaj. - powiedziałem tylko - Tris mnie zamorduje...
-I będzie miała racje. - odpowiedział Amar - Ja nie wiem. Kiedy będziesz wracał chyba muszę was oboje zaopatrzyć w kamizelki kuloodporne.
Zaśmiałem się krótko wyobrażając sobie mój powrót. Amar mi zawtórował i po chwili obaj się śmialiśmy, a Natalie i Alex nie wiedzieli, co się dzieje. Nie przejmowałem się jednak ich obecnością. Połowy naszej rozmowy nie zrozumieją, bo nie znają sytuacji. A skoro Amar był u mnie, to chciałem dowiedzieć się, jak najwięcej.
-Powiedz mi, co u Tris. - powiedziałem poważniejąc, na co Amar również spoważniał i głośno westchnął.
-Nie najlepiej szczerze mówiąc. - przyznał, a moje serce się zatrzymało - Wiele rzeczy się skumulowało i ona po prostu nie daje rady. Jest wykończona. Jednak przy nas się trzyma. Wiesz, jaka ona jest...
-Aż za dobrze...
Przez chwilę zastanawiałem się nad słowami Amara. Co mogło się stać, że ona nie daje sobie rady? Przecież ona jest najsilniejszą osobą, jaką znam. Ona jest niezwykła. Coś ją tak przytłoczyło, że nie daje sobie z tym rady. I mnie przy niej nie ma. To moja wina!
-Nie wiem, jak... - zacząłem patrząc Amarowi prosto w oczy - ... ale zamierzam w ciągu tygodnia stąd wyjść. Nie zostawię jej samej.
Amar tylko pokiwał głową, jakby spodziewał się takiego obrotu spraw. Jednak jego twarz nagle pociemniała, jakby nie powiedział mi czegoś ważnego. Spojrzałem na niego wyczekująco dając mu do zrozumienia, że ma mi to powiedzieć, na co on westchnął i zaczął mówić.
-Ostatnio w mieście dzieją się dziwne rzeczy. - powtórzył, a ja zamieniłem się w słuch - Ktoś włamuje się do siedzib i kradnie najróżniejsze rzeczy. Giną przypadkowi ludzie, a wszyscy podejrzani umierają, jak ten facet rok temu.
Przeszukałem w pamięci jakiegoś faceta, który rok temu zmarł. W głosie Amara było coś takiego, że musiał wiedzieć, że ja go znałem i wiem, o kogo chodzi. I nagle wszystko stało się jasne. Wykładowca, który porwał Tris...
-Nie jest dobrze Cztery. A to dopiero początek. - dokończył Amar, a ja nabrałem większej pewności, że muszę stąd wyjść.
Amar nie powiedział tego wprost, ale ja podejrzewałem, o co chodzi. Ten ktoś poluje na Tris. Czuję też, że Amar nie powiedział mi wszystkiego i nie zamierza. Jednak nie zamierzałem go o to pytać. Miałem teraz większe zmartwienie na głowie, a Amar musiał mi pomóc się go pozbyć.
-Już to załatwiłem. - powiedział, zanim zdążyłem coś powiedzieć - Wychodzisz za trzy dni. W mieście będziesz na Dzień Odwiedzin.
W tej chwili z ust Natalie wydobył się bliżej nieokreślony dźwięk. Obaj odwróciliśmy się w jej stronę. Dziewczyna była czerwona na twarzy, ale nie wiem, czy był to wynik zawstydzenia, czy złości. Patrzyła na Amara oskarżycielskim spojrzeniem, a ten tylko się zaśmiał pod nosem.
-Lekarz nie może bezpośrednio wypuścić pacjenta, jeżeli ten jest w złym stanie. - powiedziała piskliwym głosikiem.
Spojrzeliśmy na nią jednocześnie, a ja zmrużyłem oczy. Co ona pieprzy?
-Jaki jest twój stan młody? - spytał Amar zwracając się do mnie - Taki, jak po ucieczce z miasta, czy po ceremonii ślubnej?
Nie mogłem się nie zaśmiać. Oczywiście tamta dwójka nie wiedziała kompletnie o co chodzi, ale mnie to nie obchodziło. Co prawda polubiłem Alexa, ale to nie oznacza, że od razu będę mu mówił wszystko o sobie. Nie jestem taki.
-Żaden. - powiedziałem, na co Amar kiwnął z uznaniem głową.
-No to w czym problem?
-Pacjent kłamie. - odpowiedziała Natalie pewnym siebie głosem.
Jednak my ją zignorowaliśmy. Amar zaczął się powoli zbierać. Powiedział mi jeszcze, że będzie czekał na mnie helikopter z logiem Agencji. Kiedy tylko usłyszałem helikopter cała krew z mojej twarzy odpłynęła. Amar udawał, że tego nie widzi, a na odchodne powiedział coś, co na zawsze zostało w mojej głowie.
-Cztery nigdy się nie poddaje. Pamiętaj to młody...
Nie wiem, dlaczego to wspomnienie postanowiło mnie nawiedzić akurat dzisiaj. Czasami miałem takie zaćmienia umysłowe, ale nigdy nie tak długie.
Rozejrzałem się dookoła. Byłem u siebie w mieszkaniu i siedziałem w salonie. Patrzyłem na fioletową ścianę z kolarzem zdjęć, który zrobili Christina i Uriah. Nie było mnie wtedy przy niej...
Od kilku dni nie wiem, co się dookoła mnie dzieje. Tris zniknęła. Zostawiła po sobie tylko obrączkę ślubną. Wyglądało to tak, jakby odeszła, ale nie zostawiła żadnego listu. Nie mam żadnego tropu, jak mógłbym jej szukać.
W ostatnim czasie nie dogadywaliśmy się najlepiej. Traktowaliśmy się bardziej, jak lokatorów, a nie, jak wcześniej. Czasami całymi dniami się do siebie nie odzywaliśmy. Wszyscy dookoła wiedzieli, że coś się dzieje, ale nikt nic nie mówił. Byli bardziej biernymi obserwatorami.
Tamtego dnia, kiedy znalazłem obrączkę Tris byłem w starej kopalni. Kiedyś Nieustraszeni organizowali tam nielegalne walki. Teraz jednak jest opuszczone. Kompletnie straciło swój dawny rezon. Kiedyś było tu tłoczno, a teraz nie wiem, czy ktoś o nim pamięta.
Cały dzień przesiedziałem w tamtej kopalni. Zastanawiałem się nad wszystkim, czego nie powiedziałem Tris. Wszystkie te tajemnice i sekrety... Po prostu przytłaczało mnie to. Nie wiedziałem, dlaczego nie powiedziałem tego Tris. Chyba nie chciałem jej martwić, ale nie wyszło za dobrze. Przez moją nieobecność oddaliliśmy się od siebie. Nie byłem dla niej wsparciem, jakiego potrzebowała w trudnych chwilach.
Ona również się ode mnie oddalała. Zamykała się w sobie i stawała się oziębła. Traciłem ją. Jednak ona również traciła mnie. Nie mogliśmy znaleźć jakiegoś wspólnego punktu zaczepienia. Stawaliśmy się dla siebie obcymi ludźmi.
Tamtego dnia dużo myślałem również o Tris. Chciałem ją z powrotem. Jednak, kiedy się ogarnąłem i postanowiłem z nią szczerze porozmawiać, to było już za późno.
Tamtego dnia wróciłem do domu i od progu zacząłem wołać Tris. Chciałem ją przeprosić za moje zachowanie i jakoś jej to wynagrodzić. Jednak nie było jej w całym mieszkaniu. Wtedy natknąłem się w kuchni na jej obrączkę. Była położona na środku wyspy kuchennej. Odeszła ode mnie.
Szukałem jej. Przeszukałem chyba każdy centymetr frakcji. Byłem u Christiny, która była zdziwiona moją nowiną. Ona również zaczęła jej szukać. To mnie jeszcze bardziej zaniepokoiło. Christina była najlepszą przyjaciółką Tris. Gdyby chciała odejść, to by jej powiedziała. Jednak ona o niczym nie wiedziała.
Ktoś zapukał do moich drzwi wyrywając mnie tym samym z rozmyślań. Ruszyłem wolnym krokiem do drzwi i otworzyłem je, ale na korytarzu nikogo nie było. Rozejrzałem się dookoła, ale nikogo nie zauważyłem. Mój wzrok jednak przykuło coś przyczepionego taśmą do drzwi. Przyjrzałem się dokładniej zawartości. Była to płyta z listem. Odkleiłem znalezisko i zacząłem czytać:
Chcesz wiedzieć, co się stało? Obejrzyj.
Nic nie jest takie, jakie się wydaje...
Spojrzałem na płytę lekko zaskoczony. Jednak moje otępienie trwało tylko kilka sekund. Wziąłem kurtkę, buty i ruszyłem do mieszkania Zeke'go. Wiedziałem, że o tej porze Shauna jest na zakupach z Christiną, a Zeke został z Lynn. Było mi to na rękę.
Pod mieszkaniem Zeke'go byłem trzy minuty po tym, jak wyszedłem z własnego. Zapukałem nerwowo, a chłopak otworzył mi prawie od razu, jakby czatował pod drzwiami czekając na ratunek.
-Co tam stary? - spytał wesoło Zeke.
-Mam sprawę.
Pokrótce wyjaśniłem mu o co chodzi. On wiedział, że Tris odeszła, ale tak, jak ja był tym zdziwiony. On razem z Shauną uważali, że nasze zachowanie to tylko chwilowy kryzys, który minie i wszystko wróci do normy. Tym bardziej zdziwiła ich wiadomość o odejściu Tris.
Zeke od razu naszykował potrzebny sprzęt, a mi kazał zajrzeć do Lynn. Mała spała, co było dobrym znakiem. Kiedy wróciłem do salonu wszystko było już gotowe. Już przy drzwiach dałem chłopakowi płytę. Teraz czekałem tylko na to, żeby film się zaczął.
Na początku było widać naszą kuchnię. Nawet nie wiedziałem, że w kuchni mamy jakąś kamerę! Potem do pokoju wszedłem ja?
-Co się stało Tobias?
-Ty się stałaś! To wszystko twoja wina!
-O co ci chodzi?
-Jesteś zwykłą dziwką! Jak ja mogłem być taki ślepy?
-O co ci chodzi do cholery!
-Nie podnoś na mnie głosu suko! Jesteś nikim. Teraz to widzę. Nie wiem, po co się z tobą ożeniłem... Po co przyjąłem tą kulę, skoro tak naprawdę ciebie nie kocham!
-Głupia dziwka. Po co wracałaś? Kiedy wszyscy myśleli, że nie żyjesz było dużo lepiej! Jednak ty musiałaś wrócić i zrujnować mi życie!
-Tobias...
-Zamknij się! Najlepiej będzie, jak się wyniesiesz. Nie chcę cię tu więcej widzieć! Wynoś się z mojego życia!
Tris ze łzami w oczach położyła pierścionek na środku blatu i wybiegła z mieszkania z głośnym trzaskiem drzwi. Film jednak się nie skończył. Niby ja wszedł w kamerę i ukłonił się z szyderczym śmiechem. Spojrzałem na Zeke'go, który w tym samym czasie spojrzał na mnie. Mieliśmy pewność. Ktoś zrobił tą szopkę, żeby pozbyć się Tris?
Ale kto i dlaczego?
Rozdział!
Mam nadzieję, że się podoba. Piszcie i głosujcie. Jestem ciekawa waszych opinii i na nie czekam ;)
A teraz...
Odwagi!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top