23. Powrót Cztery

Tobias

Tris usnęła chwilę po ósmej. Patrzyłem na jej spokojną twarz, kiedy śpi i zastanawiałem się, jakim bydlakiem trzeba być, żeby zrobić jej coś takiego. Żeby zrobić komukolwiek coś takiego. Na samą myśl o tym, co przeżywała Tris miałem ochotę po prostu powiesić tego faceta za jaja.

Tris poruszyła się nerwowo na łóżku, po czym wyciągnęła swoje małe rączki w poszukiwaniu czegoś. Kiedy natrafiła na mnie uśmiechnęła się pod nosem i przytuliła do mnie. Zabrałem kilka zabłąkanych kosmyków z jej twarzy i pocałowałem w czoło. Tris tylko coś mruknęła, po czym przytuliła się jeszcze mocniej. Mógłbym tak trwać cały czas, ale nie mogłem.

Już wcześniej powiedziałem Skarlett, co ma zrobić. Nie była zachwycona tym pomysłem, ale gdy powiedziałem, że może być przy tym, to się zgodziła. Poza tym namawiała ją jeszcze Shauna. Mam nadzieję, że dowiem się tego, czego chcę.

Poza tym mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia...

Jednak boję się. Boję się, że jak znowu mnie nie będzie, to coś stanie się Tris. Nie było mnie, kiedy dostawała te pogróżki. Nie było mnie, kiedy została porwana rok temu. Nie było mnie teraz. Nie mogę jej zostawić. Nie wiem, co sobie zrobię, jeżeli coś stanie się Tris...

Usłyszałem pukanie do drzwi. Westchnąłem głośno i wyswobodziłem się z uścisku Tris. Ona mruknęła coś nieprzytomnie, na co ja schyliłem się i pocałowałem ją w czubek głowy.

-Zaraz wracam. - powiedziałem czule do jej ucha.

Tris tylko mruknęła niezadowolona i odwróciła się na drugi bok. Przykryłem ją dokładnie kołdrą i poszedłem sprawdzić, kto pukał. Podejrzewałem, kto przyszedł. Umówiłem się ze Skarlett, że przyjdzie o dziewiątej razem z Carterem.

Kiedy otworzyłem drzwi spotkały mnie zaskoczone spojrzenie Cartera i zatroskane spojrzenie Skarlett. Przepuściłem ich w drzwiach i skierowałem do salonu. Zamknąłem drzwi i ruszyłem za nimi w stronę salonu, po czym usiadłem w fotelu i spojrzałem na nich spokojnie.

-Dziękuję Skarlett. - powiedziałem zwracając się do białowłosej.

- Mam nadzieję, że nie będę żałować. - mruknęła - Co z Tris? - spytała, a jej cała postawa wyrażała troskę.

-Śpi. - powiedziałem tylko, na co Skarlett kiwnęła głową.

Carter przez ten cały czas patrzył się na mnie dziwnym wzrokiem, ale nie powiedział ani słowa. Spojrzałem na niego, po czym oboje odwróciliśmy wzrok na Skarlett. Zrozumiała przekaz. Bardzo niechętnie wyszła z mieszkania. Po drodze posłała mi ostrzegawcze spojrzenie. Kiedy wyszła odezwałem się pierwszy.

-Wiesz, kim jestem? - spytałem Cartera.

Może zabrzmiało to jakoś dziwnie, ale nie przejmowałem się tym. Musiałem wiedzieć, od czego zacząć, żeby zdobyć interesujące mnie informacje.

-Podejrzewam, że jesteś mężem Tris. - powiedział tylko, na co ja kiwnąłem głową.

-Cztery. - powiedziałem tylko wyciągając w jego stronę rękę.

-Carter. Chociaż pewnie wiesz. - mruknął ściskając moją rękę.

-Wiem. - powiedziałem tylko, po czym przeszedłem do konkretów - Podobno Wiesz, kto zaatakował Tris jakiś czas temu.

-Skąd masz takie informacje? - spytał zdziwiony.

-Sam mi to powiedziałeś. - odparłem po prostu.

-To, że wiem nie oznacza, że Ci powiem. - odparł po prostu Carter.

-Udało się z Ann? - spytałem od razu zmieniając temat.

-Co?

-Dostałeś szczegółowe informacje o tym, co masz robić. Taki był układ. - powiedziałem spokojnie.

-Bruno?

Oczy Cartera nabrały wielkości spodków. Patrzył się na mnie z otwartą buzią. Widać, że się tego nie spodziewał.

-Więc, jak będzie? - spytałem - Dotrzymasz umowy?

-Nie można złamać umowy. - mruknął tylko tamten - To był Josh. Chwalił się ostatnio, że dzięki niemu Tris odechce się być instruktorem. Potem dowiedziałem się,  że ona została zaatakowana. To była swego rodzaju zemsta.

-Za co? - spytałem nie rozumiejąc tego wątku.

-Nie wiem. - przyznał chłopak, po czym powiedział, jakby do siebie - Tris to kobieta o stu twarzach.

-Co masz na myśli?

-Czasami wredna instruktorka, a kiedy indziej kobieta, która doradzi. - odparł, po czym wzruszył ramionami.

-Udało ci się z Ann? - spytałem chcąc zmienić temat.

-Tak. Niestety w poniedziałek walczę z Joshem...

Kiwnąłem tylko głową. Chciałem coś jeszcze powiedzieć, kiedy do mieszkania wparowała Skarlett. Kazała Carterowi wyjść, na co się zgodził bez wahania. Oczywiście zastrzegłem, że to wszystko nie miało miejsca, na co chłopak przystał. Skarlett powiedziała, że musi jeszcze wstąpić do Shauny.

Zamknąłem drzwi na klucz, kiedy oboje wyszli, po czym wróciłem do salonu. Wyjąłem listy z szafki i ponownie je przeczytałem.

"Niedługo znowu się spotkamy"

"Jak Ci się podobało mieszkanie?

Pamiętasz, jak mówiliśmy ci, że to dopiero początek? Wcale nie żartowaliśmy. Ktoś już ucierpiał z twojej winy. Znasz niejaką Evelyn Johnson? Dzięki tobie ona nie żyje.

Możesz to sprawdzić, jak chcesz, ale musisz wiedzieć jeszcze jedną rzecz. To nie będzie jedyna poszkodowana, jeżeli nie będziesz robić tego, czego chcemy."

"Zemsta"

"Twój strach będzie miodem dla moich oczu. Chcę widzieć, jak błagasz o litość. Chcę widzieć, jak płaczesz. Chcę widzieć, jak powoli się wykrwawiasz. Data ustalona."

Wszystkie te listy były skierowane do Tris. To ona była ich ofiarą. Ona była przedmiotem ich rozważań. Te listy na pierwszy rzut oka mają ze sobą dużo wspólnego. Jednak nie wszystkie były wysłane przez jedną osobę.

List mówiący o Zemście kompletnie mi tu nie pasuje. Tak, jakby był wysłany przez kompletnie inną osobę.

Dwa pierwsze listy są pisane liczbą mnogą. To oznacza, że prześladowców jest kilku. Ostatni natomiast jest napisany liczbą pojedynczą. Czyli prześladowca jest jeden.

To oznacza, że listy były wysłane przez trzy różne grupy?

Jednak jeszcze bardziej niepokoiło mnie zdjęcie. Zdjęcie, na którym była Tris. Kiedy na nie patrzyłem pękało mi serce. Nie mogłem znieść widoku cierpiącej Tris. Ba. Nawet myśli o tym.

Odłożyłem listy z powrotem do szuflady. Im dłużej na nie patrzyłem tym mniej wiedziałem. Cały czas plułem sobie w brodę, że mnie nie było wtedy przy niej.

Wyszedłem z salonu i skierowałem się do łazienki. Wziąłem szybki, pięciominutowy prysznic. Założyłem na siebie spodnie dresowe i luźną koszulkę. Po siedmiu minutach wyszedłem z łazienki.

Tris nadal leżała na łóżku. Podszedłem do łóżka i położyłem się obok niej. Nie musiałem długo czekać, żeby dziewczyna się do mnie przytuliła.

-Gdzie byłeś? - spytała nieprzytomnie nadal nie otwierając oczu.

-W łazience. - odpowiedziałem, na co ona mruknęła coś pod nosem - Śpij Tris.

Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Położyła głowę na mojej klatce piersiowej, a jej oddech z powrotem stał się spokojny i równomierny. Objąłem ją jedną ręką w pasie i pocałowałem w czoło, po czym również zasnąłem.

~~~

Obudziło mnie niespokojne wiercenie się Tris. Otworzyłem oczy i spojrzałem na dziewczynę. Na jej czole widziałem krople potu, a na twarzy grymas bólu. Znowu zaczęła się wiedzieć, a ja nie wiedziałem, co zrobić.

-Tris. - powiedziałem do dziewczyny.

Z oczu Tris zaczęły płynąć łzy. Złapałem dziewczynę za ramiona i potrząsnąłem. Nic to nie dawało. Zacząłem mówić do niej po imieniu, ale zdawała się mnie nie słyszeć.

Byłem kompletnie bezradny i spanikowany. Widziałem, że Tris śni się koszmar, ale nie wiedziałem, jak ją z niego wybudzić.

Ponownie złapałem Tris za ramiona i potrząsnąłem trochę mocniej. Z jej ust wydobył się przeraźliwy krzyk przepełniony bólem i strachem. Z oczu Tris zaczęło lecieć jeszcze więcej łez. Zdezorientowana i przestraszona dziewczyna zaczęła się trząść. Patrzyła na mnie nic nie widzącym wzrokiem.

Dotknąłem Tris ponownie w ramię, ale wtedy ona pisnęła przestraszona i odsunęła się ode mnie.

-Tris. To ja. Tobias. - powiedziałem spokojnym głosem - Nic ci nie grozi. Jestem tu...

Ponownie dotknąłem Tris. Tym razem się nie odsunęła. Zamiast tego dziewczyna rzuciła się w moje ramiona. Wziąłem ją na swoje kolana i mocno do siebie przytuliłem. Dziewczyna płakała w moją koszulkę, a ja pragnąłem zabrać od niej ten cały strach i ból.

-Przepraszam. - powiedziała cicho Tris przez łzy.

-Nie masz za co przepraszać. - odpowiedziałem natychmiast.

Pocałowałem ją w czubek głowy, po czym objąłem ją jeszcze mocniej. Cały czas szeptałem jej do ucha uspokajające słowa. Ciało Tris rozluźniło się po jakimś czasie. Nie wiem, jak długo ją trzymałem. Położyłem ją dopiero wtedy, kiedy zorientowałem się, że ponownie usnęła.

Spojrzałem na zegarek, który wskazywał za pięć czwartą. Westchnąłem pogodzony z myślą, że już nie zasnę. Nie ruszyłem się jednak z sypialni ani na krok. Czuwałem nad snem Tris...

~~~

Rano byłem kompletnie nie wyspany. Tris zaraz po przebudzeniu kazała mi się chwilę przespać. Na szczęście była sobota, więc żadne z nas nie musiało się ruszać z łóżka. Tris również poszła dalej spać. Obudziliśmy się dopiero około pory obiadowej w kompletnie nowych nastrojach.

Tris przekonała mnie, żebyśmy wyszli do stołówki na obiad. Byłem przeciwny temu pomysłowi, bo bałem się o Tris. Ona jednak mówiła, że nie może cały czas siedzieć w mieszkaniu. Zgadzałem się z nią, ale to nie znaczyło, że przestałem się o nią martwić.

Ostatecznie na obiad udaliśmy się na stołówkę. Kiedy tylko zamknąłem drzwi mieszkania na klucz przyciągnąłem Tris do siebie. Ona również zarzuciła swoją rękę przez moje biodra.

Na stołówce panował spory tłok. Jak zawsze o tej porze. Prawie nikt nie zwracał na nas uwagi. Kiedy doszliśmy do naszego stałego stoliku powitały nas zbiorowe przywitania naszych przyjaciół.

Posłałem Christinie spojrzenie mówiące: Pilnuj jej, bo zamorduję, po czym ruszyłem do kolejki po jedzenie. Tak się złożyło, że za mną stali nowicjusze. Na początku nie zwracałem na nich uwagi. Oczywiście, dopóki jakaś nowicjuszka nie zaczęła do mnie nawijać.

-Jestem Juliette. - powiedziała dziewczyna, na co ja nie odpowiedziałem - Może wpadniesz dzisiaj do mnie? Wyskoczymy na jakąś imprezę?

-Nie dzięki. - powiedziałem tylko.

Akurat była moja kolej brania jedzenia. Wziąłem dwie tace i zacząłem na nie nakładać jedzenie. Nowicjuszka jednak nie dawała za wygraną.

-Taki silny. Nic dziwnego, że sporawo jesz. - powiedziała, a ja miałem ochotę się zaśmiać - Na pewno znajdziesz czas, żeby gdzieś ze mną wyskoczyć.

-Raczej nie.

Nie powiedziałem nic więcej. Wziąłem dwie tace i ruszyłem w stronę naszego stolika. Tam przywitała mnie uśmiechnięta Tris.

-Ten uśmiech jest dla mnie, czy dla tego jedzenia? - spytałem, kiedy usiadłem obok niej.

-Oczywiście, że dla jedzenia. - odpowiedziała natychmiast - Ty musisz obejść się smakiem. - powiedziała i pokazała mi język.

Zaśmiałem się i spojrzałem na resztę naszych towarzyszy. Zeke razem z Shauną omawiali jakieś wyjście, a Christina z Uriahem przedrzeźniali się.

-Tęskniłem za tym. - powiedziałem Tris do ucha.

Dziewczyna uśmiechnęła się, po czym ponownie wgryzła się w hamburgera. Miałem ochotę się zaśmiać na ten widok. Tris pochłaniała tego hamburgera w błyskawicznym tempie. Pokręciłem z rozbawieniem głową i zabrałem się za swoje jedzenie.

-Cztery! - powiedział radośnie Zeke - Dawno ze mną nie piłeś...

-Nie ma mowy. - odpowiedziałem od razu.

Spojrzałem na Tris, która nadal jadła. Uśmiechnąłem się na ten widok. Wyglądała tak ślicznie...

-Następnym razem nie dam się spławić. - ostrzegł Zeke rozumiejąc, że ze mną nie wygra.

Jak zwykle przy stoliku zaczął się spory harmider. Wszyscy zaczęli się przekrzykiwać, żeby coś powiedzieć. Zeke i Uriah byli najgłośniejsi. Cały czas gadali o tym, co wydarzyło się na ostatniej imprezie. Po jakimś czasie doszedł do nas Henry.

Kiedy pierwszy raz go zobaczyłem miałem ochotę obić mu mordę. To było tego pierwszego dnia na stołówce. Pamiętam, jak wtedy podszedł do Tris i ją przytulił. Byłem o nią cholernie zazdrosny. Nie wiedziałem, że jest chłopakiem Christiny, co nie oznacza, że będę mniej zazdrosny.

Tris wyglądała na kompletnie wyluzowaną. Cały czas się uśmiechała i dużo się śmiała. Nie widziałem w jej zachowaniu nic, co by wskazywało na jej stan, który miała w nocy. Cieszyłem się z tego powodu.

Mi również udzieliła się ta atmosfera. Czułem się, jak w domu. Wreszcie na swoim miejscu.

Ta atmosfera była zupełnie inna, niż ta w Austrii. Tam na stołówce była ogólna depresja. Każdy, kto tylko mógł dojść na stołówkę był w ogólnie kiepskim nastroju. Na pewno nie chciało się nikomu śmiać, ani żartować. O walce na żarcie nie wspominając. Mało kto rozmawiał z kimkolwiek. Głównie rozmawiano z rodziną.

Spojrzałem ponownie na Tris, która uśmiechała się promiennie. Jej wzrok padł na mnie, a wtedy dziewczyna zmarszczyła brwi i patrzyła na mnie z troską.

-Co się dzieje? - spytała.

Ona była bezbłędna. Kiedy wszyscy wokół martwili się o nią ona martwiła się o innych. Nie powiedziałem nic, na co ona pocałowała mnie delikatnie w usta.

Nie oddałem pocałunku. Bałem się jej reakcji. Nie wiem, jak może zareagować na coś takiego. Teraz radzi sobie bardzo dobrze.  Nie wygląda na przerażoną, ani na przytłoczoną tym wszystkim. Jednak Tris zawsze była dobrą aktorką. Może to wszystko udawać, choćby po to, żeby nikogo nie martwić.

-Cztery! - powiedział Drake, który usiadł obok mnie - Nie wiedziałem, że wróciłeś!

-Jestem od jakiegoś tygodnia. - powiedziałem wzruszając ramionami.

Derek zmieszał się trochę, na co wszyscy przy stoliku zaczęli się śmiać. Chłopak nie wiedział, o co chodzi, co wyglądało komicznie.

-Moja sprawka. - odparła wesoło Tris przytulając się do mnie.

Odruchowo objąłem ją w pasie. Derek przyglądał nam się przez chwile ze zmarszczonymi brwiami, po czym ponownie zwrócił się do mnie.

-No to teraz sprawa, z którą tu przyszedłem. Trwa nowicjat, a ty jesteś instruktorem. Twoje obowiązki przejęła Tris. Chciałem zaproponować, żeby żadne z was nie straciło pracy. Przez resztę nowicjatu możecie pracować razem? - spytał spoglądając to na mnie, to na Tris.

Spojrzałem na dziewczynę, która również patrzyła na mnie. Odpowiedziała Tris, jak zwykle pewnym głosem.

Bla. Bla. Bla.

Nowy rozdział i tak dalej.

Jak myślicie co będzie dalej? Jakieś pomysły lub coś?

Zdobywa mnie tu monotonność. Jeżeli nie przeminie, to zrobię sobie przerwę od Wattpada. Taką długą...

Ale na razie ten...

Odwagi!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top