17. Bruno Dumonta
Minęło kilka godzin od mojej nocnej rozmowy z Tobiasem. Musiałam najpierw się upewnić, że z jego zdrowiem wszystko w porządku, bo nie chcę znowu go tracić. Okazało się, że jest już dobrze, ale nie jestem pewna, czy powiedział mi całą prawdę. Na wszelki wypadek będę go oszczędzała najdłużej, jak to będzie możliwe.
Kiedy wyjawiłam Tobiasowi, co ma zrobić zgodził się od razu. Jednak nie pytał o kilka istotnych rzeczy, o które ja zadbałam. Przecież nikt nie może bo rozpoznać. Na szczęście jesteśmy w Chicago!
Erudycja wynalazła serum, które po wstrzyknięciu w szyję zmienia twój wygląd. Na bardzo długi efekt działania, a żeby pozbyć się efektów jego działania, to trzeba wstrzyknąć antidotum. To również wynalazła Erudycja...
Tobias wie tylko, że jako "karę" będzie musiał przez dwa tygodnie żyć w miejscu i pośród ludzi, gdzie go umieszczę. Nie wie jednak gdzie i dzięki temu jest to zabawne...
Za godzinę muszę iść do nowicjuszy i rozpocząć kolejny dzień ich nowicjatu. Dzisiaj też jest rozprawa Roxanne, ale nie mam czasu, żeby na nią pójść. Dowiem się, jaki jest wyrok za kilka godzin. Nie przejmuję się tym za bardzo, ale jestem ciekawa, co powie na to Juliette. Ale to na koniec dnia...
Godzina została również do zaprowadzenia Tobiasa w miejsce X... Jednak postawiłam mu warunek, który musi przestrzegać, jeżeli chce, żebym mu wybaczyła. Musi udawać, że się nie znamy...
Tobias nie był zbytnio zaskoczony tym warunkiem. Pewnie się go spodziewał, ale nie wie całej prawdy...
Co się stało z moim mężem? - pyta moja głowa.
Nigdy nie zgadzał się na nic tak lekkomyślnie. Zawsze chciał znać wszystkie szczegóły. Tym bardziej, że wysyłam go w miejsce, o którym nic nie wie i nie zna ludzi. Co się stało z moim Tobiasem?
Teraz Tobias śpi w naszym łóżku, a ja siedzę przy blacie w kuchni i myślę. Od mojego nocnego koszmaru nie mogłam usnąć. Tobias cały czas trzymał mnie w objęciach, aż w końcu się uspokoiłam. Położył się na plecach na łóżku i przyciągnął mnie do siebie. Uśnięcie zajęło mu pół godziny. Mi się nie udało. Cały czas w mojej głowie kłębiły się myśli. Wszystkie dotyczyły Caleba...
Wiem, że nie powinnam o nim myśleć, ale pomimo tego to robię. Caleb jutro ma urodziny. Jak mogę o nim nie myśleć? Mimo wszystko to nadal mój brat. Kocham go. Nie wybaczyłam mu tego, co zrobił i powiedział, bo to za bardzo boli, ale nie mogę również go nienawidzić. Co by na to powiedzieli moi rodzice? Przecież ja i Caleb byliśmy dla nich całym światem. Nie powinniśmy się kłócić, a tym bardziej doprowadzać do takiej sytuacji, jaką się między nami wydarzyła.
Westchnęłam głośno i pokręciłam głową. Nie powinnam o tym myśleć i nie będę. Jeżeli będę o tym myśleć, to znowu doprowadzę się do takiego stanu, jak ostatnio.
Mimowolnie potarłam mój nadgarstek, na którym nadal mam związaną bandanę. Patrzyłam na swoją rękę i zastanawiałam się, jak mogłam się doprowadzić do takiego stanu. Coś sobie obiecałam w tamtej chwili. (1) Nigdy więcej się nie potnę i (2) Nigdy nie pozwolę Tobiasowi tak cierpieć, jak ja cierpiałam.
Ponownie westchnęłam pogodzona z tym, że nie będę w stanie usnąć tego dnia. Ruszyłam w kierunku łazienki po drodze sprawdzając, czy Tobias nadal śpi w naszej sypialni. Na szczęście jeszcze spał, więc wzięłam czyste ubrania i weszłam do łazienki, żeby przygotować się na dzisiejszy dzień.
Wzięłam szybki, zimny prysznic i założyłam ubrania, które wzięłam dla siebie. Były to czarne, długie spodnie z dziurami, czarna, dopasowana bluzka i bluza Tobiasa. Pomimo tego, że wrócił wolę mieć jedną jego rzecz przy sobie. Przyzwyczaiłam się do tego i raczej przez najbliższy czas tak pozostanie.
Patrzę w lustro i uśmiecham się do siebie. Wreszcie mam przy sobie Tobiasa. Osobę, którą kocham nad życie. Wreszcie jest przy mnie. Jednak nadal jestem na niego zła. A to w najbliższym czasie się nie zmieni.
Moje włosy są już całkiem długie, więc postanawiam związać je w wysokiego kucyka, a niektóre pasemka zostawiam luźno. Nie maluję się, bo tego nie lubię. To, że wrócił Tobias nie oznacza, że mam nagle zmienić się w plastikową lalę.
Wychodzę z łazienki, a mój wzrok od razu ląduje na łóżku, gdzie leży już nie śpiący Tobias. Mężczyzna uśmiecha się do mnie promienie, a ja nie mogę nie odpowiedzieć na ten gest uśmiechem. Podchodzę do łóżka, ale zanim zdążę cokolwiek zrobić mężczyzna przyciąga mnie do siebie tak, że ląduje na nim. Piszczę z zaskoczenia, ale Tobias od razi zamyka mi usta pocałunkiem.
Całujemy się, puki nie zabraknie nam tlenu. Jednak nawet wtedy Tobias nie odsuwa się ode mnie zbyt daleko. Uśmiecha się do mnie, a ja uśmiecham się do niego. Przy nim nie potrafię inaczej.
-Za dwadzieścia minut szósta. - powiedział, a jego głos wcale nie był zaspany, lecz w pełni pobudzony - Co będziemy robić przez ten czas?
Uśmiecham się do niego promienie.
-Przyszykuję cię do "kary". - powiedziałam wesołym tonem, na co Tobias zmarszczył brwi.
-Ona zaczyna się od dzisiaj? - spytał zdezorientowany, na co ja kiwam głową starając się hamować śmiech - Jak długo będzie trwać?
-Dwa tygodnie. - odpowiadam, a Tobias otwiera szeroko oczy.
-Jak to dwa tygodnie? - spytał - Dopiero, co ciebie odzyskałem i znowu mam cię zostawić? - dopytywał zdołowanym głosem.
-Będziemy się codziennie widywać. - powiedziałam dla pocieszenia go - Jednak musisz udawać, że mnie nie znasz.
-Dlaczego ja się na to zgodziłem..? - spytał zrezygnowany, na co ja się zaśmiałam.
-Bo ja Ci kazałam. - powiedziałam ze słodkim uśmiechem.
Tobias westchnął zrezygnowany przyciągnął mnie bliżej do siebie. Jego koszulka była lekko podwinięta i pokazywała jego umięśniony brzuch, na którym rysowałam nieznane znaczki. Tobias cały czas jeździł swoją ręką po moich plecach, aż w końcu pocałował mnie we włosy.
-Tęskniłem za takimi chwilami. - wyznał - Ale jeszcze bardziej tęskniłem za tobą.
-Ja za tobą też tęskniłam Tobias. - powiedziałam podnosząc na niego wzrok - Przysięgam, że jeżeli znowu cię stracę, to znajdę cię nawet w piekle i zamorduję.
Tobias zaśmiał się krótko i pocałował mnie w usta, co od razu poprawiło mój humor.
-Wezmę tą radę do serca tak, jak tą w liście. - powiedział, a ja się zaśmiałam.
Jednak ta zbyt krótka chwila trwała zbyt długo. Westchnęłam głośno i kazałam Tobiasowi się ubrać, bo muszę to przygotować do nowego życia. On tylko jęknął niezadowolony, ale w końcu (i po bardzo długim pocałunku) poszedł do łazienki się ubrać.
Kiedy Tobias brał prysznic ja przygotowywałam serum przemiany. Cara wyjaśniła mi, że zmienia tylko wygląd zewnętrzny, a cechy charakteru, wspomnienia i wygląd wewnętrzny pozostaje. Muszę przyznać, że to może być dobry wynalazek.
Kiedy w mojej głowie miała znaleźć się Nowa, niezbyt dobra myśl Tobias wyszedł z łazienki. Był ubrany na luzie w dresy i luźny podkoszulek. Miał dłuższe włosy, niż zapamiętałam, które były w lekkim nieładzie, ale to dodawało mu sensowności. Przygryzłam wargę na sam jego widok, a potem przypomniałam sobie, co mam zrobić.
-Wstrzyknij to sobie w szyję. - powiedziałam podając mu serum, które Tobias przyjął ze zmarszczonymi brwiami.
-Co to jest? - spytała patrząc to na strzykawkę to na mnie.
-Nikt nie może ciebie rozpoznać. - przypominam - To serum przemiany. Cara wynalazła je jakiś czas temu. Będzie działało, dopóki nie poda się antidotum. - wyjaśniłam.
-A ty masz to antidotum tak? - spytał, a z jego głosu nie mogłam nic wyczytać.
-Spokojnie. - powiedziałam kiwając głową na potwierdzenie.
Tobias podał mi strzykawkę z powrotem, na co ja zmarszczyłam brwi nic nie rozumiejąc.
-Ufam ci, więc to Ty wstrzykniesz mi to serum. - powiedział, a ja przyjęłam strzykawkę.
Nic nie powiedziałam, ale za to wspięłam się na palce i przyłożyłam strzykawkę do szyi Tobiasa. Patrzyłam mu w oczy, kiedy wbiłam igłę w jego skórę i wstrzykiwałam płyn.
Nie patrzyłam na nic innego, tylko na jego oczy. Wystarczyło jednak tylko mrugnięcie, żebym zobaczyła różnicę. Odsunęłam się od Tobiasa i przyjrzałam się całości. Wytrzymałam pół minuty, zanim zaczęłam się śmiać.
-Przynajmniej mam pewność, że nikt nie będzie próbował ciebie poderwać. - powiedziałam pomiędzy śmiechem.
Mój Tobias, który normalnie jest wyższy ode mnie o głowę, ma ciemne, nie za długie włosy, umięśnioną sylwetkę i niebieskie oczy zmienił się nie do poznania. Nadal jest ode mnie wyższy, ale tylko o kilka centymetrów. Ma długie, ciemno-blond włosy związane w kucyka, orzechowe oczy, nikłą sylwetkę i mnóstwo piegów na twarzy. Zniknęły również jego wszystkie tatuaże. Ubrania, które na siebie założył po prostu z niego zwisają.
-Z czego się tak śmiejesz? - spytał Tobias nie swoim, bo piskliwym głosem, a jego oczy rozszerzyły się że zdziwienia.
Znowu zaczęłam się śmiać. Ta wersja Tobiasa jest ciekawa. Naprawdę interesująca...
-Twoje tatuaże też zniknęły. - powiedziałam, kiedy już się opanowałam - Niestety pozostały blizny...
Tobias podszedł do lustra w łazience, a ja tylko czekałam na jego krzyk. Nie musiałam czekać długo, bo pojawił się po kilku sekundach. Jednak z powodu nowego głosu wyszedł piskliwie i strasznie zabawnie.
-Tris! - powiedział, kiedy wrócił do sypialni, a ja uśmiechałam się do niego niewinnie.
-Zaraz musimy iść. - powiedziałam nie zważając na nic - Pamiętaj. Masz na imię Bruno Dumonta. Miałeś problemy zdrowotne. Jesteś byłym Serdecznym. Nie znasz tu nikogo, bo większość czasu spędziłeś w szpitalu. Jakieś pytania? - spytałam patrząc na jego zdziwioną twarz.
-Jedno. - powiedział przybliżając się do mnie - Długo myślałaś nad tą "karą"? Bo jesteś świetnie przygotowana.
-Troszeczkę. - przyznałam, kiedy mnie i Tobiasa dzieliły zaledwie centymetry.
Tobias chciał mnie pocałować, ale ja postanowiłam się z nim trochę podroczyć. Za każdym razem, kiedy przysuwał do mnie swoją twarz ja się oddalałam. Widziałam, że mu się to nie podoba. On nigdy nie należał do tych cierpliwych, więc od razu zrobił coś niespodziewanego. Złapał mnie za biodra i przerzucił sobie przez ramię. Śmiałam się i waliłam w jego plecy, ale on postanowił się pokręcić w kółko. Zaczęłam piszczeć i trzymałam się mocniej jego ramion. Wszystko zostało się ze sobą.
Tobias nie postawił mnie na podłogę od razu, kiedy przestał się kręcić. On najpierw położył mnie na łóżku i przygwoździł do niego za nadgarstki, co wywołało mój cichy syk.
-Co się dzieje? - spytał już całkowicie poważny Tobias, pomimo pozycji w jakiej się znajdywaliśmy.
Nic nie odpowiedziałam, tylko pocałowałam go w usta. To skutecznie odwróciło jego uwagę. Na szczęście dla mnie. Tobias całował, jak... Tobias. Nie było w tym żadnej zmiany, bo zawsze całował mnie z miłością i pasją. To nigdy u niego się nie zmieni. Mam nadzieję...
Tobias zjechał pocałunkami na moją szyję, a ja zaczęłam bawić się jego długimi włosami. Muszę przyznać, że pomimo zmiany zewnętrznej, wewnątrz nadal jest mój Tobias...
-Chyba w tym momencie musimy to przerwać. - powiedziałam i wykorzystałam jego chwilę nieuwagi, żeby wyślizgnąć się z jego objęć - Musisz wiedzieć, że mam męża i jestem mu wierna. - powiedziałam z niewinnym uśmiechem na twarzy.
Tobias posłał mi promienny uśmiech, ale nie ruszył się z miejsca, tylko zaczął się rozciągać na łóżku. Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
-Za pięć minut musimy być na miejscu, więc wstawaj. - powiedziałam posyłając mu jeden z moich najszczerszych uśmiechów, po czym poszłam do przedpokoju, żeby założyć moje adidasy.
Usłyszałam, jak Tobias niechętnie podnosi się z łóżka. Chyba nie podoba mu się pomysł ponownego rozstania. Nie wie jednak, gdzie go zabieram...
Wychodzimy z mieszkania, kiedy zostały cztery minuty. Przez cały czas nie odzywamy się do siebie. Tobias chciał wziąć mnie za rękę, ale pokręciłam przecząco głową. Nikt nie może wiedzieć, że się znamy. On posłał mi tylko zbolałe spojrzenie, które nie było jednak takie samo, jak jego normalne spojrzenie. Brązowe oczy były hipnotyzujące co prawda, ale niebieskie tęczówki Tobiasa połączone z jego spojrzeniem dawały niezastąpiony przez nic efekt.
-Po drodze obudzę nowicjuszy. - powiedziałam, kiedy znajdowaliśmy się niedaleko ich sypialni.
Tobias tylko kiwnął nieznacznie głową.
O czasie przyszłam do sypialni nowicjuszy. Włączyłam przycisk "budzika", który tak naprawdę jest alarmem i weszłam do środka krzycząc, że mają pięć minut. Tobias został na zewnątrz, a ja w środku czekałam, aż nowicjusze łaskawie się ubiorą. Po dwóch tygodniach nabrali trochę wprawy, ponieważ wyrobili się akurat w czasie i ustawili w równy rząd.
Ja natomiast kiwnęłam tylko głową i kazałam im nie ruszać się z miejsca. Wyszłam z sypialni i poprosiłam Tobiasa kiwnięciem ręki, żeby za mną poszedł. W jego oczach zobaczyłam błysk zrozumienia, a potem niedowierzające spojrzenie.
Tak. Tak. Tobiasie. Zdegradowałam cię do stopnia nowicjusza...
-To jest Bruno Dumonta. - powiedziałam wskazując na wchodzącego Tobiasa - Będzie nowym nowicjuszem.
Nikt nie odezwał się nawet słowem. Widać, że wszyscy nadal są przestraszeni po krajobrazie strachu. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie, ale tylko nieznacznie i przeszłam do dalszych konkretów.
-Bruno stań w szeregu. Niech inni nowicjusze wyjaśnią ci zasady. - powiedziałam posyłając wszystkim ostre spojrzenie.
Od razu zrozumieli, że mają być posłuszni. Metoda strachu, chociaż jej nie popieram, działa najlepiej. Musze kiedyś za to podziękować Amarowi...
Nie powiedziałam nic więcej, tylko odwróciłam się do nich plecami i zaczęłam biec.
Hue Hue Hue
Kto spodziewał się takiego obrotu spraw? Jak myślicie, czy Tobias będzie dobrym nowicjuszem?
I teraz moje spostrzeżenie, ponieważ sprawdziłam w internecie tego całego Bruna Dumonta. Muszę wam jednak coś powiedzieć. Wyskoczył mi Bruno Dumont. I teraz moja informacja. Moja postać nie ma nic wspólnego z nim! Ja po prostu nazwałam (na telefonie, kiedy pisałam rozdział) Tobiasa Bruno. Wtedy wyskoczyło mi coś takiego, jak Dumonta (na autokorekcie). Pochwyciłam pomysł i koniec historii, więc proszę bez żadnych spekulacji!
No i na koniec...
Odwagi!
PS
A tu macie aktualny stan tego ff:
Wyświetlenia: 514
Gwiazdki (Czy głosowania, kto co woli): 39
Komentarze: 113
Opublikowane rozdziały: 17
Projekty: 11
Aktualny stan pierwszej części ff:
Wyświetlenia: 2.64 tyś
Gwiazdki: 139
Komentarze: 70
Opublikowane rozdziały: 44
To tyle w temacie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top