16. Nocna rozmowa i pomysł Tris...
Obudziłam się w środku nocy cała zlana potem. Rozejrzałam się dookoła. Było pusto. To był tylko sen. Tylko sen...
Podkuliłam nogi i położyłam na nich głowę. Próbowałam uspokoić przyśpieszony oddech i opanować łzy, które napływały niepohamowanie do moich oczu.
Ten sen... Myślałam, że to rzeczywistość... Nie mogłam uspokoić swojego łomoczącego serca, ani łez wydobywających się z moich oczu. Nie miałam kontroli nad swoim ciałem. Nie mogłam tego powstrzymać. Nie miałam na to siły...
Nie usłyszałam, kiedy ktoś wszedł do mojego pokoju. Dopiera kiedy poczułam, że ktoś oplata moje ciało ramionami zorientowałam się, że nie jestem sama. Spodziewałam się jednak kogoś zupełnie innego. Spodziewałam się drobnych, ale lekko umięśnionych ramion Christiny. Jednak zamiast tego znalazłam się w silnych ramionach jakiegoś mężczyzny. Chwilę później już wiedziałam kim jest ten mężczyzna.
Nie podnosiłam głowy z kolan. Nie mogłam patrzeć mu w oczy, kiedy jestem w takim stanie. Nie mogę mu pokazywać swoich słabych stron. Nie może zobaczyć mojego strachu, ani moich łez...
-Tris. Spójrz na mnie. - poprosił łagodnie.
Nie zrobiłam tego. Nie chciałam, żeby mnie taką widział. Jednak on nie dawał za wygraną. Chwycił mój podbródek i podniósł bo do góry, a jego oczy wwiercały się w moje. Ja jednak patrzyłam wszędzie, ale nie na niego. Nie mogłam spojrzeć mu w oczy. Nie mogłam.
-Tris. Przy mnie nie musisz udawać. - powiedział, jakby czytał mi w myślach - Pamiętaj, że zawsze Ci pomogę i zawsze możesz na mnie liczyć. Powiedz o co chodzi.
Spojrzałam wreszcie w jego oczy. Wyrażał troskę. On się o mnie bał. Ale te jego słowa... Nie wiem, czy to, czy jego obecność mnie do tego skłoniła, ale odetchnęłam głęboko i zaczęłam mówić.
Powiedziałam mu o koszarach, w których miał główną rolę. Zawsze ta sama scena. Te same uczucia. Ten sam strach...
Tobias przez cały ten czas trzymał mnie na kolanach, a ja wtulałam się ufnie w jego koszulkę. Kiedy skończyłam mówić po prostu mnie do siebie mocno przytulił. I to mi wystarczyło. Ten jeden gest sprawił, że poczułam się bezpiecznie. W swoim mieszkaniu. Na kolanach mężczyzny, którego kocham, a który mnie przytulał do siebie.
-Wiem, że to wszystko to moja wina. - powiedział cicho do mojego ucha - Mogłem wcześniej się zorientować, że Jared jest nieobliczalny. On prawie ciebie zabił! Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało Tris. Nie przeżyłbym tego drugi raz...
Słuchałam jego słów jak zaczarowana. Nie widziałam tego mężczyzny od kilku miesięcy i prawie uległam zniszczeniu. Wystarczył jednak jeden dzień, kilka prostych słów, by przywrócić mi wiarę w życie. To Tobias jest moim życiem. I zawsze nim będzie.
-To, co zrobiłeś było głupie. - powiedziałam uparcie wracając do naszej wczorajszej rozmowy - Omal nie zginąłeś i mnie zostawiłeś. - powiedziałam surowo, jakbym go o to obwiniała - Kiedy wtedy upadłeś bezwładny na ziemię... myślałam, że nie żyjesz...
Tobias nic nie powiedział, tylko jeszcze mocniej mnie do siebie przytulił. Jednak ścisnął za mocno moje ramię. Rana po nożu już była zasklepiona, ale pulsujący ból pozostał i przy nadmiernym wysiłku, albo za mocnym uścisku po prostu zaczyna boleć. Mimowolnie cicho syknęłam. Nie chciałam okazywać słabości, ani pokazywać, że coś nie jest w porządku. Jednak Tobias usłyszał mój syk i od razu odsunął się ode mnie trochę tak, żeby mógł patrzeć mi prosto w oczu.
-Co się stało? - spytał, a z jego oczu mogłam wyczytać niezmierzoną miłość i troskę. Troskę o mnie i moje zdrowie.
-To nic takiego. - powiedziałam uśmiechając się do niego uspokajająco.
Jednak Tobias mi nie uwierzył. Patrzył mi prosto w oczy i to widziałam. Wiedział, że go okłamuję, ale ja już nie umiem inaczej. Nie umiem przyznać się, że coś jest nie tak. Jednak Tobias jest inny. Jeżeli trochę się postara, to wszystko mu powiem. I on to wie, i ja to wiem.
-Tris... - zaczął, ale ja szybko pokręciłam głową nie dając mu dokończyć.
-Nie Tobias. - powiedziałam twardo - Nie chcę o tym rozmawiać.
Patrzył mi w oczy i widziałam w nich cień bólu. Ranię go moimi słowami. Nie chcę, żeby przeze mnie cierpiał. Nie mogę mu tego zrobić. Jednak nie mogę mu też powiedzieć prawdy. Nie wiem dlaczego, przecież to był tylko wypadek, ale i tak nie chcę mu tego powiedzieć. W ciągu jego nieobecności zdarzyło się tyle...
-Dlaczego mnie od siebie odpychasz? - spytał z bólem widocznym w oczach, ale nadal była w nich bezgraniczna miłość - Tris. Zamykasz się przede mną. Nie chcesz mi powiedzieć, co się dzieje i do tego ukrywasz swoje prawdziwe emocje. Tłumisz to wszystko w sobie, a to nie jest zdrowe. Wiem, że mnie nie było przy tobie, kiedy mnie najbardziej potrzebowałaś, ale pozwól mi sobie teraz pomóc. Proszę. Nie zamykaj się przede mną.
Kiedy mówił te słowa patrzył mi cały czas w oczy. W jego głosie słyszałam tyle emocji... Jakim ja muszę być potworem, żeby robić z nim takie rzeczy? Jak ja mogę sprawiać mu tyle cierpienia. Jestem odrażająca. Nienawidzę siebie...
Nie mogłam dłużej wytrzymać jego spojrzenia i po prostu schowałam twarz w dłonie. Może i był to dziecięcy gest, ale nie stać mnie było na nic innego. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy, których nie udało mi się powstrzymać przed ujawnieniem. Byłam bliska rozsypki i to wiedziałam.
Tobias, jakby czół, że nie jest ze mną najlepiej objął mnie delikatnie w pasie i wtulił w swoją klatkę piersiową. Cały czas szeptał mi do ucha uspokajające słowa. Ja jednak nie mogłam myśleć o niczym innym, jak tylko o tym, że go ranię.
-Dlaczego ty nadal ze mną jesteś? - spytałam zrozpaczona - Czy nie widzisz, jaka jestem naprawdę? Jestem mordercą. Jestem odrażająca. Sama siebie nienawidzę. Jak możesz tu nadal być? Jestem pewna, że szybko znalazłbyś kogoś lepszego, kto nie byłby takim potworem, jak ja.
Tobias gwałtownie mnie od siebie odsunął i chwycił lekko za nadgarstki zabierając mi ręce z twarzy. Tobias patrzył na mnie wściekły. Od bardzo dawna nie widziałam go w takim stanie...
-Co ty pieprzysz Tris?! - prawie krzyknął - Jak możesz mówić takie rzeczy?!
Po moich policzkach mimowolnie poleciało więcej łez. Nie panowałam już nad swoimi emocjami. Tobias zresztą też nie. Teraz po prostu patrzyliśmy na siebie i każdy próbował przekonać tego drugiego do swojej racji.
-Nawet nie waż się więcej tak mówić Tris! Nie jesteś żadnym mordercą. Nie jesteś odrażająca. I nigdy cię nie zostawię, bo cię kocham! - te ostatnie słowa prawie wykrzyczał.
Patrzyłam na niego nierozumiejącym wzrokiem. Nie mogłam pojąć, jak on może być taki ślepy. Przecież on musi widzieć, jaka jestem naprawdę. Jak on może mnie nadal kochać? Przecież nie można kochać kogoś takiego, jak ja!
-Jak możesz być taki ślepy Tobias? - spytałam cicho nie zdolna do krzyków - Nie widzisz, jaka jestem? Nie widzisz, kim jestem?
Tobias nie wytrzymał. Przyciągnął mnie do siebie za nadgarstki, na co syknęłam głośno, ale on się tym nie przejął. Tobias po prostu mnie pocałował. Nie był to spokojny pocałunek, ani delikatny. Był brutalny, pełen złości i frustracji. Jednak była w tym również miłość. Bezgraniczna miłość, do której Tobias chciał mnie przekonać. I muszę przyznać, że mu się to udało...
Przyciągnęłam Tobiasa bliżej do siebie i oddałam pocałunek. Również była w nim złość i frustracja, ale znalazła się również odrobina namiętności szybko stłumiona przez brutalność pocałunku.
Nadal byłam na kolanach Tobiasa, ale mimo to zarzuciłam mu ręce za szyję, a on położył swoje ręce na moich biodrach. Tobias przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, co nawet mi się spodobało. Zapomniałam o czym rozmawialiśmy. Skupiłam się całkowicie na danej chwili, kiedy to Tobias całuje mnie w naszym mieszkaniu. Ile o tym marzyłam...
Jednak wystarczył jeden niewłaściwy ruch, żebym się obudziła z tego pięknego snu na jawie. Tobias położył rękę na mojej głowie w miejscu, gdzie zostałam uderzona przez kogoś...
Ten jeden szczegół wystarczył, żebym się od niego odsunęła, a cała nasza rozmowa mi się przypomniała. Tobias nadal trzymał mnie na kolanach, a jedną rękę nadal trzymał na moich biodrach. Patrzył w moje oczy z pytaniem i troską, ale również miłością...
-Powiesz mi o co chodzi? - spytał już łagodnym i proszącym tonem - Kiedy cię dotykam, to życzysz, jakby ciebie to bolało. Nie musisz mi odpowiadać, ale musisz wiedzieć, że możesz mi ufać...
Nie wieży, że mu ufam... Ta jedna myśl spowodowała, że powiedziałam mu o mojej ranie na ręce i karze dla nowicjuszy. Nie był zdziwiony, że to ja go zastąpiłam, ale nie ukrywał rozbawienia, kiedy opowiadałam o karach dla nowicjuszy.
-Opowiesz mi trochę o nowicjacie? - poprosił.
-Zgoda, jeżeli powiesz mi o tym, co ty robiłeś beze mnie. - powiedziałam, a kiedy kiwnął głową na znak zgody zaczęłam mówić.
Opowiedziałam mu o Ceremonii Wyboru i pierwszym dniu nowicjatu. Opisałam pokrótce to, co się działo z nowicjuszami. Powiedziałam również o próbie przekupienia ze strony matki jednej z nowicjuszek, na co Tobias zareagował głośnym śmiechem. Nie powiedziałam jednak ani słowa o moim nadgarstku, ani o kolejnych listach z pogróżkami, a tym bardziej o tym dotyczącym Evelyn. Nie powiedziałam również nic o tym, że zostałam zaatakowana w naszym mieszkaniu. Nie chciałam go martwić czymś, z czym mogę sama sobie poradzić.
-No to teraz moja kolej. - powiedział Tobias i zaczął mówić - Ostatnie, co pamiętam przed utratą przytomności był twój krzyk. Nie wiedziałem, czy zostałaś postrzelona, czy nie. Potem obudziłem się w kompletnie innym miejscu. Byłem na jakiejś sali szpitalnej, a pielęgniarki, które przy mnie były, kiedy się obudziłem zaczęły w jakimś dziwnym języku krzyczeć. Kompletnie nic z tego nie rozumiałem. - powiedział kręcąc głową lekko rozbawiony, ale nadal był poważny - Byłem ostro zdezorientowany i ciągle powtarzałem, że muszę cię znaleźć i pytałem każdego, czy wiedzą co z tobą. Wtedy powiedzieli mi, gdzie jestem. Z początku nie mogłem uwierzyć. A potem dowiedziałem się, który jest dzień. Był dwudziesty siódmy grudnia. Równo dwa miesiące po naszym ślubie.
Kiwnęłam tylko nieznacznie głową. Cały czas głowę miałam położoną na jego klatce piersiowej w miejscu, gdzie bije jego serce. Czułam się wreszcie bezpieczna. Jednak ta historia... Boję się, że będzie tam coś, co utwierdzi mnie w przekonaniu, że Tobias mnie już nie potrzebuje.
-Byłem wściekły. - kontynuował dalej Tobias - Dawałem się we znaki całemu personelowi szpitalnemu. Jednak w pewnym momencie pewna pielęgniarka podała mi list mówiąc, że przyjechał razem ze mną. To był list od ciebie. - tu przerwał, żeby pocałować mnie we włosy, a ja objęłam go rękoma w pasie i się do niego wtuliłam - Lekarze dziękowali człowiekowi, który napisał ten list, bo zacząłem normalnie się zachowywać. - powiedział, na co ja się zaśmiałam cicho, a Tobias mi zawtórował - Dzięki tobie dowiedziałem się, co się stało i gdzie jestem. To pozwoliło mi się skupić na konkretnym celu. Wyzdrowieć, żebyś mnie nie zamordowała.
Nie mogłam wytrzymać i po prostu parsknęłam śmiechem. Tobias nic sobie z tego nie robił, tylko objął moje ciało i do siebie przyciągnął, a twarz schował w moich włosach.
-Przez kilka miesięcy intensywnie ćwiczyłem, żeby w końcu móc wyjść z tego pieprzonego szpitala i wrócić do ciebie. Nie każdy był zadowolony z mojego zapału, ale musieli to przeżyć. Trzymałem się tam myśli, że wkrótce cię zobaczę i to mi pomagało przetrwać do następnego dnia. - powiedział i zamilkł.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Tobias przez cały ten czas myślał o mnie tak, jak ja przez cały czas myślałam o nim. To niesamowite uczucie kochać i być kochaną.
-Przepraszam za mój wcześniejszy wybuch. Oraz za to, że spałeś na kanapie. I za widok, jaki tu zastałeś, kiedy przyszedłeś, oraz potem. - powiedziałam i od razu spuściłam głowę.
-Tris. Spójrz na mnie. - poprosił, a kiedy nie zareagowałam podniósł delikatnie mój podbródek i spojrzał mi głęboko w oczy - Nie masz za co mnie przepraszać. To raczej ja powinienem przeprosić ciebie za to, że nie było mnie przy tobie, kiedy mnie potrzebowałaś.
Nawet nie wiesz, jak bardzo. Przemknęło mi przez myśl.
-Nie wiem, czy kiedykolwiek mi wybaczysz, ale zrobię wszystko, żeby wynagrodzić ci to wszystko. - powiedział, a w jego oczach widziałam, że mówił szczerze. Uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam go delikatnie w usta. Czasu nie da się cofnąć, a ja jestem pewna, że Tobias by tego nie chciał. Ale za to mogę mieć niezły ubaw...
-Wiem, co możesz zrobić... - powiedziałam, kiedy się od niego odsunęłam.
Jestem pewna, że w tym momencie w moich oczach pojawił się błysk, a niczego nie świadomy Tobias patrzył na mnie z miłością niczego nie podejrzewając.
To będą ciekawe dwa tygodnie...
No i proszę. Kto się cieszy z powrotu Tobiasa?
Macie jakieś pomysły co do pomysłu Tris względem Tobiasa?
Nie chce mi się długo rozpisywać, więc powiem tylko...
Odwagi!
PS Uwaga! Ważne!
Od dzisiaj rozdziały będę dodawała 2 razy w tygodniu do zakończenia tej części!
Rozdziałów można się spodziewać co niedzielę i środę!
Koniec informacji.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top