1. Strata
Wstępem jest Epilog pierwszej części tego opowiadania. Jeżeli jesteś tu przypadkiem wróć do Niezmiennej, czyli pierwszej części tego opowiadania.
Idę przed siebie, a w oczach mam łzy. Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Nie Tobias. Nie on...
Idę przed siebie przyciągając wzrok przechodniów. Jest południe, więc duch na ulicach trwa w najlepsze. Przyciągam uwagę załzawionymi oczami i suknią ślubną, która jest ubrudzona we krwi.
Idę przed siebie, a ludzie schodzą mi z drogi. Nie wiem, co ich bardziej ode mnie odsuwa. Moje samopoczucie? Wygląd? Morderczy wzrok? Krew?
Idę przed siebie i słyszę szepty, które jakby do mnie nie docierają. Słyszę różne komentarze na mój temat, ale one nie zabawiają długo w mojej głowie.
Idę przed siebie...
Dlaczego ja w ogóle idę? Dlaczego ja mam aktualnie w dupie innych? Dlaczego nie przejmuję się niczym?
Jestem wyprana z wszelkich uczuć. Jestem wyprana... Jedyne, co mi pozostało to smutek, strach przed przyszłością i złość. Złość na Jareda i na Tobiasa.
Dlaczego on mnie zostawił? Dlaczego tak postąpił? Czy on nie rozumie, że bez niego cierpię? Że bez niego jestem nikim?
Idę przed siebie i zastanawiam się nad przyszłością. Co teraz będzie? Jak ja sobie poradzę bez niego? Ja tak okropnie tęsknię...
Nie wiem, kiedy dochodzę do parku. Znajduję pierwszą wolną ławkę i siadam na niej zanosząc się płaczem. Nie przejmuję się krzywymi spojrzeniami innych. Nie przejmuje się ich słowami i kąśliwymi uwagami. Niczym się już nie przejmuję.
Siedzę na ławce w parku i płaczę. Z moich ust co kilka chwil wydobywa się okropny szloch. Dlaczego on? Dlaczego on musiał mnie zostawić? Jestem na niego tak okropnie zła...
Kocham tego kretyna. Kochałam, kocham i będę kochać. Jak on mógł mi to zrobić?
Czuję się, jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi. Została tam tylko czarna dziura, która zieje pustką. To miejsce należy do Tobiasa. Kiedy go nie ma... nie ma tam nic...
Wycieram ręką łzy z oczu wiedząc, że wyglądam teraz żałośnie. Na pewno mam czerwone od płaczu oczy, a mój makijaż rozpłynął się po całej mojej twarzy. Moja blada cera stała się jeszcze bledsza. Nie wiedziałam, że to w ogóle możliwe...
-Co się tak gapicie? - wybuchnęłam ze złością.
Wokół mnie zgromadził się spory tłumek ludzi, którzy chętnie popatrzą na moją rozpacz. Jednak po moim wybuchu tłum się przerzedza.
Jestem taka zła... Jestem wściekła... Gdybym mogła rozwaliłabym coś. Najlepiej głowę Jareda. Tak, żeby bolało...
Wokół mnie panuje piękna pogoda. Na pięknym błękitnym niebie widać kilka białych chmurek. Jesienna pogoda daje jednak o sobie znać. Kolorowe liście tańczą na wietrze, a drzewa nabierają kolorów tęczy.
Mimo wszystko jest pięknie. Dlaczego? - ja się pytam?! Wszystko wokół jakby się cieszyło z mojej rozpaczy.
Piękna pogoda... Szczęśliwi zakochani... Rodziny z dziećmi... Czyjś śmiech... Wszystko mi o nim przypomina, a przez to cierpię ciraz bardziej.
Mam ochotę krzyczeć. Wykrzyczeć wszystkim moją złość. Mam ochotę coś rozwalić. Muszę się mocno powstrzymywać, żeby nie przywalić pierwszemu napotkanemu człowiekowi.
Siadam w poprzek ławki i kładę na nią nogi podkulając kolana, w których chowam głowę. Chcę płakać, ale nie mogę. Moje wszystkie łzy już opuściły moje oczy. Nie mam już nic. Zostałam sama...
W mojej głowie pojawiają się obrazy, jak razem z Tobiasem spędzaliśmy czas. Byliśmy tacy szczęśliwi. Kochaliśmy się, a ja nadal go kocham...
To miał być najszczęśliwszy dzień w życiu. Mieliśmy być wiecznie razem, mieliśmy być szczęśliwi. Teraz będę myślała o tym dniu, jako najgorszym w moim życiu.
Jestem taka wściekła. Jestem zła na Jareda i na Tobiasa. Jared zniszczył ten jedyny dzień, a Tobias...
-Tris... - usłyszałam nad sobą smutny głos Christiny.
Nie ruszyłam się z miejsca. Nie miałam siły, żeby się ruszyć. To wszystko za bardzo bolało. Nie mogłam nic zrobić.
Poczułam, jak ktoś mnie do siebie przytula, ale ja nie odwzajemniłam uścisku. Nie mogłam nawet się ruszyć. Christina chciała mnie pocieszyć, ale ja byłam tylko bardziej zdołowana. Ostatnio to Tobias mnie przytulał... W jego uścisku czułam się bezpiecznie. Czułam się, jak w domu. W jej uścisku nie czułam żadnej z tych rzeczy. Czułam wewnętrzną pustkę.
-Tu jest zimno. - powiedziała po chwili milczenia Christina - Chodźmy do Nieustraszoności.
Odsunęła się ode mnie i pomogła mi wstać. Ruszyłam razem z nią w stronę samochodu, który stoi przed wejściem do parku. Gdy do niego podeszłam zobaczyłam Shaune, Uriaha i Zeke'go, którzy siedzieli ze smutnymi i zmartwionymi minami. Kiedy weszłam do samochodu cała ich uwaga skupiła się na mnie.
-Jak się czujesz mała? - spytał Zeke, a wtedy uświadomiłam sobie bardzo ważną rzecz.
-Shauna. - powiedziałam ignorując pytanie Zeke'go - Co z dzieckiem?
-Wszystko w porządku. - powiedziała patrząc na mnie smutno - Ale co z tobą Tris?
-Mną się nie przejmujcie. - powiedziałam pewnie.
Więcej nic już do nich nie mówiłam, tylko wbiłam wzrok w widok za oknem. Przypomniały mi się szczęśliwe chwile z Tobiasem. Jak się całowaliśmy, przytulaliśmy, śmialiśmy, rozmawialiśmy... Po prostu nie mogę uwierzyć, że go już nie zobaczę.
Poczułam, jak po moim policzku spływa pojedyncza łza, która przeminęła, jak obraz za oknem. Przemijał i jedyne co nam po nim pozostało, to wspomnienia. Tak samo jest z chwilami. Przemijają i niemożemy ich powtórzyć, bo zawsze będzie coś inaczej. Chwile przemijają, jak obraz za oknem.
~~~
Zamknęłam za sobą drzwi z głośnym trzaskiem. Spojrzałam tylko na wnętrze mieszkania i od razu zaczęłam płakać. Przywarłam plecami do drzwi i zsunęłam się na podłogę. Z moich ust wydobył się głośny szloch i niemal zwierzęcy jęk.
W tym domu wszystko mi go przypomina. Kurtka na wieszaku, buty na korytarzu. Wydawało mi się nawet, że słyszę w środku czyjeś kroki. Wydawało mi się, że Tobias zaraz tu wejdzie, przytuli mnie i powie, że jest przy mnie.
-Dlaczego?! - zaczęłam krzyczeć wstając z podłogi - Dlaczego mi to zrobiłeś?!
Doszłam do kuchni i zaczęłam rzucać wszystkim, co trafiło w moje ręce. Czy to była miska, talerz, szklanka. Wszystko wylądowało na ścianie i zostało rozbite na tysiące małych kawałków tak, jak moje serce.
Wściekła poszłam do sypialni, gdzie momentalnie zamarłam. Cała sypialnia pachniała Tobiasem. Zmęczona i już nie zdolna do żadnego ruchu upadłam na łóżko, gdzie wdychałam zapach Tobiasa płacząc.
Na łóżku leżała bluza Tobiasa. Wzięłam ją na ręce delikatnie, jakbym się bała, że jeśli zrobię niewłaściwy ruch to wszystko okaże się tylko snem. Że Tobias jest tylko snem. Przycisnęłam bluzę do swojego serca i zaczęłam głośniej płakać.
Tobias... Ja tak bardzo tęsknię... Dlaczego mnie zostawiłeś? Dlaczego wziąłeś tą kulkę na siebie? Ona była przeznaczona dla mnie. To ja miałam umrzeć...
-Dlaczego Tobias..? - powiedziałam cicho, jakby do bluzy - Dlaczego..?
Do moich oczu napłynęła kolejna fala łez. Skąd w ogóle się one jeszcze brały w moich oczach? Dzisiaj chyba wylałam z siebie kilka litrów łez. To nierealne...
Bądź silna Tris... - usłyszałam głos w mojej głowie, który przypominał głos Tobiasa? - Dasz radę, ale nie możesz się poddawać. Musisz być silna i uwierzyć w siebie. Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie, nawet kiedy mnie nie będzie. Zawsze będę cię wspierał Tris...
Te słowa tak do mnie przemawiały... Jakby były kierowane specjalnie do mnie. To był głos Tobiasa. Jestem tego pewna. Ale co robił w mojej głowie? Jednak on ma rację. Nie mogę się poddawać. Muszę być silna. Dla niego. Nie mogę zmarnować daru, jaki mi dał. Dał mi szansę na życie. Gdyby nie on, to ja bym nie żyła.
Jestem na niego strasznie wściekła, ale jednocześnie go rozumiem. Sama bym zrobiła to samo dla niego. Gdyby była taka potrzeba umarłabym za niego, żeby on tylko żył. Jednak teraz nie mam takiej możliwości. Mogę tylko cierpieć przez jego stratę. Stratę osoby, którą kocham.
Straciłam Tobiasa...
Witam wszystkich bardzo serdecznie!
Mamy pierwszy rozdział drugiej części Niezmiennej!
Rozdział miał być wczoraj, ale miałam z nim kłopoty. To, co przed chwilą przeczytaliście, to czwarta wersja tego rozdziału. Poprzednie się nie zapisały, chociaż były nawet lepsze, ale dzięki nim mam kilka pomysłów, co do dalszych rozdziałów.
Jak wam się podoba rozdział? Jakieś przemyślenia? Pretensje? Myśleliście, że tak to rozwiąże?
Odwagi!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top