Rozdział 69 - Muszę Cię o coś spytać
Nad rankiem Tommy spytał czy nie pójdę z nim na spacer. Dlaczego by nie? I tak jest trochę za wcześnie na śniadanie. Ale gdy się zgadzałam nie wiedziałam , że pójdziemy do takich pięknych miejsc. W końcu dotarliśmy do Central Parku. Ten park jest cudowny. Mijamy tyle zakochanych par, ludzi, a mój wzrok przyciąga para z wózkiem. Zazdroszczę im tego. Tak bardzo chciałbym wyjść za mąż i mieć dzieci. Ehh marzenia. Nagle Thomas się zatrzymuje. Pociga za moją dłoń zatrzymując mnie i przy tym wybudzając z rozmyśleń.
- Ślicznie tu - uśmiecham się i okręcam wkoło swojej osi.
- Tak to prawda, Tori muszę Cię o coś spytać - rzuca trochę zdenerwowanym głosem.
- Śmiało pytaj - rzucam i spoglądam na niego zaciekawionym głosem.
- Pamiętasz nasze spotkanie w tym mieście? - pyta, a ja ruszam głową na znak, że tak. - Już wtedy chciałem spytać cię czy nie zostaniesz moją dziewczyną. Już wtedy widziałem, że cię kocham. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. A na dodatek nieśmiertelności. Kocham Cię całym sercem i chcę byś była przy mnie już na zawsze. Nie mogę powiedzieć do końca naszego życia bo to zabrzmiało by trochę niewłaściwie. - uśmiecha się i trochę ze zdenerwowaniem spogląda nieśmiało w moje oczy. Puszcza moją dłoń i klęka na kolano.
Cholera czy on zamierza mi się oświadczyć? On czyta w myślach czy co?
- Victorio Vego czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - pyta, a do moich oczu napływają łzy. Zakrywam dłońmi usta by stłumić szloch.
- Boże Tommy ja...jaa... - urywam po czym bez zastanowienia rzucam :
- Tak. Tak zostanę twoją żoną - uśmiecham się I rzucam w jego ramiona. Chłopak obejmuje mnie w talii i okręca wokół swojej osi. Chowam głowę w zagłębienie jego szyi i zaczynam ją muskać.
- Kocham Cię Tommy - szepczę.
- Ja ciebie również księżniczko - odpowiada i wkłada na mój palec pierścionek.
* * * * *
Resztę pobytu spędziliśmy w miłej atmosferze. Przez następne dni byliśmy tak pochłonięci przygotowanami, że nie mieliśmy dla siebie czasu. Kiedy wybija równa 18:00 wchodzę do domu. Odkładam torbę na szafkę w przedpokoju i ruszam do salonu. Nie zastaje tam nikogo. W którymś momencie ktoś chwyta mnie w talii.
- Dobry wieczór kochanie - na jego słowa uśmiecham się mimowolnie.
- Cześć - odwracam się i składam na jego ustach pocałunek.
- Jak się czujesz? - pyta obejmując moją twarz z troską.
- Jest okay, ale czuję się zmęczona psychicznie - rzucam i chowam głowę w jego klatkę piersiową.
- To normalne - tłumaczy i zaczyna głaskać mnie po plecach. - Chodź.
Chłopak bierze mnie na ręce i zanosi na górę po czym kładzie na łóżku.
- Tommy kiedy przestało cię meczy to, że nie możesz spać? - pytam spoglądając na niego. Szatyn ściąga koszulkę i podczas chowania jej do szafki rzuca :
- Nie martw się. Niedługo się przyzwyczaisz - zamyka się w łazience i wychodzi po kilku minutach.
- To teraz ja - rzucam ze śmiechem po czym wstaję z łóżka. Biorę kąpiel, myję głowę po czym ubieram się w koszulkę Tommy'ego i zakładam krótkie spodenki od piżamy. Po wszystkim wychodzę i kładę się obok szatyna. Wtulam się w niego i kładę głowę na jego klatce piersiowej. On zaczyna kreślić wzorki na moich plecach. Czuję jak przez moje ciało przechodzi dreszcz.
- Co jest? - pyta.
- Nic po prostu mi tego brakowało - tłumaczę.
- Mi również pani Sangster - kiedy wypowiada te słowa uśmiecham się.
Chłopak złącza nasze usta w pocałunku. Mam nadzieję, że reszta naszego życia będzie tak właśnie wyglądać...
Hejka. Tak prezentuje się ostatni rozdział. Być może trochę nudny i bardzo przepraszam, ale nie miałam już na to pomysłu. Okay więc niedługo pojawi się epilog, ale nadal czekam na wasze opinie. Czy lepiej napisać z punktu widzenia Tori czy osoby trzeciej. Więc do zobaczenia. KISSES :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top