Rozdział 68 - St Regis New York
Na sofie siedzi Chloé wtulona w Charliego. Uśmiecham się na ich widok. Cieszę się, że chociaż im udało się ominąć nieporozumień.
- Jest na górze - rzuca mój kuzyn jeszcze przed wypowiedzeniem mojego pytania. Posyłam mu uśmiech i ruszam schodami na górę. Pochodzę do drzwi i pukam. Chwilę później otwierają się, a w much staje szatyn.
- Boże Tori martwiłem się. Gdzie ty byłaś do jasnej cholery?! - pyta, a na jego twarzy pojawia się ulga.
- Masz 10 minut, żeby przekonać mnie, o tym , że wszystko się ułoży. Jeśli ci się nie uda będę zmuszona odejść by to wszystko przemyśleć na spokojnie - rzucam ze łzami w oczach. Boję się, że to co mi powie nie da mi pewności. Chłopak rusza głową na zgodę po czym siada na łóżku. Zamykam drzwi i zamiast usiąść obok opieram się o ścianę i krzyżuję ręce na klatce piersiowej.
- Nie martw się tym co będzie dalej ze mną. Nie trafię za kartki. Nikt nie wierzy w istnienie wampirów więc tym bardziej, nie uwierzy w ich śmierć - kiedy to mówi czuję małą ulgę. - Zrobiliśmy to tylko dlatego by pokazać im z kim zadarli. Chciałem się odegrać. Myśl, że cię skrzywdził i prawie zabił dobijała mnie. Proszę wybacz mi - szatyn chowa głowę w dłonie. Szybko ruszam w jego stronę. Zabieram dłonie z jego twarzy po czym muskam jego wargi. Czuję jak łzy zalewają moją twarz. Zaczynam płakać. Chłopak przyciąga mnie do siebie i zamyka w szczelnym uścisku. Zaczyna głaskać mnie po plecach.
- Nie płacz kochanie - szepcze i muska czubek mojej głowy.
* * * * *
Rano załatwiam poranne czynności po czym wkładam sukienkę. Oczywiście czarną. Włosy prostuje prostownicą po czym robię makijaż. Wracam szybko do pokoju po czym pakuję torbę ma kilka dni. Tommy gdzieś mnie zabiera. Podobno Chlo i Charlie też jadą. Jestem bardzo ciekawa dokąd nas zabierają. Nie mogę się doczekać.
- Gotowa? - pyta chłopak wchodząc do pokoju. Ruszam nieśmiało głową na znak zgody. Szatyn uśmiecha się po czym bierze moją torbę. Schodzę powoli na dół po czym zamykam wszystkie okna i balkon. Na samym końcu drzwi. Następnie wsiadam do samochodu i zajmuje miejsce pasażera.
Właśnie jesteśmy. Okazało się, że przylecieliśmy do Nowego Jorku. Wszystkie wspomnienia wróciły jedno za drugim. Ignoruje te niezbyt szczęśliwe. Mieszkamy w hotelu St Regis New York. Zdziwiłam się ponieważ to jeden z najdroższych hoteli w tym mieście. Ten hotel jest naprawdę cudowny. (*zdjęcie w mediach*). Razem z Tommy'm właśnie wchodzimy do naszego pokoju.
- Gotowa? - pyta. Ruszam głową na znak. Chłopak popycha drzwi I puszcza mnie pierwszą.
- Wow - to jedyne co byłam w stanie powiedzieć.
Typowy styl jak na to miasto.
- Podoba Ci się? - pyta szatyn stawiając nasze walizki na ziemi.
- Bardzo. Ale poczekaj. Z jakiego powodu tutaj przyjechaliśm? - spoglądam na niego zaskoczona, a za razem ciekawa.
- W ramach odpoczynku - posyła mi uśmiech. Przez chwilę wydawało mi się, że na jego twarzy przemknęło zdenerwowanie. Co jest grane? Dziwne. Może po prostu mi się wydawało. Dobra muszę się szykować bo zaraz idziemy na kolację.
* * * * *
Do pokoju wracamy koło 19:00.
- Co będziemy robić? - pytam ze śmiechem.
- Możemy obejrzeć film, albo pogadać i się pośmiać - proponuje chłopak poprawiając koszulę przed lustrem. Spoglądam na niego i czuję się tak jak pierwszy raz kiedy go poznałam. Chłopak posyła mu uśmiech w odbiciu. Podnoszę się z łóżka i błyskawicznie znajduję obok niego. Szatyn obejmuje mnie w talii i przyciąga do siebie. Spoglądamy sobie w oczy. Na jego twarzy pojawia się łobuzerski uśmiech.
- Co się tak cieszysz? - pytam na co on wybucha śmiechem.
- Kocham Cię księżniczko - szepcze I złącza nasze usta w pocałunku.
Zaczynamy się w nich zatracać. W pewnym momencie znajduje okazję by rzucić między pocałunkami :
- Ja ciebie też Tommy...
Hejka. Wow ile ja dziś tych rozdziałów dodałam 😂. Mam nadzieję, że się podoba. Mam do was pytanie związane z Epilogiem, który jest już bardzo blisko. Nie mogę się zdecydować czy napisać go z punktu widzenia Tori czy może z osoby trzeciej. Jak myślicie? Piszcie w komentarzach. Jeśli będzie ich mało epilog trochę się opóźni. Okay to do następnego. Kisses :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top