Rozdział 56 - Trening
- A gdybym mógł to naprawić wybaczyłabyś mi?
- James to naprawdę trudne pytanie, ale myślę, że tak.
- Odpuść sobie - rzuca głos dochodzący z rogu pokoju. Thomas.
- Thomas chciałem tylko porozmawiać - rzuca na swoje usprawiedliwienie.
- Wyjdź - prosi, na co chłopak szybko znika z pomieszczenia.
Szatyn bez żadnego słowa podchodzi do mnie i mocno mnie przytula. Wtulam się w niego i z trudem powstrzymuję płacz.
- Wiem, że tak bardzo chciałabyś cofnąć czas. Uwierz mi ja również bardzo tego pragnę, ale niestety jest to niemożliwe. Księżniczko jeśli chcesz żyć normalnie zrozumiem to. Możesz odejść jeśli chcesz. Nie zabronie ci normalnego życia, bo to nie moja sprawa - dlaczego szepcze mi to na ucho? Wtedy czuję jakby coś naprawiało się i tworzyło od nowa.
- Tommy kocham Cię i chcę resztę swojego życia spędzić z tobą, nie z nikim innym - rzucam i delikatnie złączam nasze usta w małym pocałunku.
* * * * *
Od mojego przyjazdu minęło kilka miesięcy. Z każdym dniem Thomas jest coraz bliżej końca szkolenia. Widzę ile go to kosztuje. Dwie godziny temu poszli w teren. Cały poranek postanowiłam spędzić w pokoju. Przez dłuższą chwilę czytałam książkę, ale w którymś momencie zgłodniałam. Szybkim krokiem schodzę na dół po czym wyciągam wszystko co będzie mi potrzebne do przygotowania kanapki. W tym samym momencie kiedy wyciągam nóż do kuchni wpada Lily. Krzyczała, że ktoś kręci się koło domu. Kiedy wpadła do kuchni z krzykiem wystraszyłam się i przejechałam nożem po zewnętrznej stronie nadgarstka.
- Lily jesteś pewna? - spoglądam na nią lekko przestraszona.
- Tori musimy uciekać - dziewczyna zaczyna panikować.
- Dobrze Lily uspokój się i pomyśl przez chwilę. Jest tu jakieś tylne wyjście? - pytam wyglądając przez okno. Rzeczywiście ktoś tu idzie.
- Szybko klękaj - rzucam i chowam się pod blatem. W tej samej chwili ktoś wybija szybę. Czuję jak krew zaczyna spływać po mojej ręce.
- Cholera! - krzyczę rozglądając się po pomieszczeniu. - Lily gdzie jest jeszcze jakieś wyjście?
- Tylko główne nie licząc tarasu - rzuca szlochając.
- Okay - przytakuje i powoli podnoszę się z ziemi, ale staram się nie wychylać za bardzo. - Szybko chodź. Musimy dotrzeć do wyjścia. Prowadź.
Dziewczyna szybko zaczyna biec w stronę tarasu. Ruszam za nią.
- Wszystko okay? - obok nas pojawia się Thomas, a zza niego wyłania się Jamie i Jake.
- Ktoś jest w domu - rzucam na jednym wydechu.
- Nie ruszajcie się - Tommy szybko wbiega do domu.
Mijają sekundy, minuty, a jego nie ma.
Szybko zaczynam biec w stronę domu.
- Tori stój! - Jamie staje mi na drodze i mocno chwyta mój zdrowy nadgarstek.
- Muszę mu pomóc - rzucam ze łzami w oczach.
- On sobie poradzi. Trzeba zająć się twoją ręką - rzuca i spogląda na nią.
- Puść mnie! Dopóki nie będzie tu Thomasa nawet się nie waż mnie dotykać - warczę i wyrywam nadgarstek z jego uścisku. Niestety po drodze tacę równowagę i lecę do tyłu. W ostatniej chwili czuję jak dobrze mi znane dłonie obejmują mnie i ratują przed upadkiem.
- Ktokolwiek to był uciekł - rzuca zeezygnowany. - Co z twoją ręką?
- Robiłam kanapkę kiedy do kuchni wpadła Lily, krzycząc, że ktoś się tu kręci i trochę się przestraszyłam - tłumaczę mu i jednocześnie przyglądam się jego twarzy. Wiem, że z trudem stoi tu obok mnie.
- Trzeba to opatrzyć - rzuca i bierze mnie na ręce.
- Tommy mogę chodzić - rzucam z lekkim śmiechem.
- Wiem, ale tak będzie szybciej - tłumaczy i sadza mnie na sofie. Wyciąga apteczkę po czym szybko opatruje mój nadgarstek. Z ciekawością mu się przyglądam. Dał radę.
- Thomas chciałem Ci pogratulować - do pomieszczenia wchodzi Jake.
- Nie rozumiem - spogląda na niego zaskoczony.
- Wiesz ta akcja z nożem miałabyć częścią twojego szkolenia, ale ktoś nam trochę przeszkodził. Na szczęście nikt nie ucierpiał poważnie. Przed Tobą już tylko kilka dni treningu i będziesz wolny. - posyła mu uśmiech - Dobra robota Tori.
- Dzięki - uśmiecham się po czym wtulam w szatyna.
- Byłaś częścią mojego szkolenia - rzuca zaskoczony.
- Tak byłam - rzucam ze śmiechem, na co chłopak robi poważną minę.
- No co? - spoglądam na niego trochę przestraszona.
- Nic. Kocham Cię księżniczko - szepcze i złącza nasze usta w pocałunku.
- Ja ciebie również Tommy - odwzajemniam pocałunek po czym chowam głowę w jego uścisku...
Hejka. Tak prezentuje się kolejny rozdział. Co sądzicie? Mam nadzieję, że się podoba. Piszcie śmiało w komentarzach. Do następnego. Kisses :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top