Rozdział 55 - Czy kiedykolwiek miałem jakąś szansę?
- Thomas? - jednak decyduję się na niego.
- Przepraszam, że cię wystraszyłem. Po prostu strasznie mi cię brakowało.
- Tommy co tu robisz? - siadam na łóżku po czym chwytam jego dłonie. Chłopak idzie w moje ślady, a następnie rzuca :
- Mam dla ciebie propozycję - jego oczy dokładnie badają moją reakcję.
- Jaką? - spoglądam na niego z ciekawością w oczach.
- Proszę, pojedź tam ze mną. Mój opiekun się na to zgodził. Stwierdził, że będzie mi potem łatwiej wrócić do codzienności. Wiem, że cię zostawiłem. Jestem skończonym dupkiem, ale proszę cię wybacz mi i pojedź tam ze mną. Wiesz, że cię kocham i nie potrafię bez ciebie żyć księżniczko - szepcze mi na ucho. Czuję jak łzy napływają mi do oczu.
- Pojadę z tobą Tommy - wtulam się w chłopaka i pozwalam sobiena łzy.
- Dziękuję, dziękuję Ci za wszystko - dodaje i muska czubek mojej głowy.
* * * * *
- Jesteśmy - rzuca chłopak zatrzymując samochód przed jednym z ogromnych i opuszczonych domków letniskowych.
Jedyne co robię to tylko posyłam mu nieśmiały uśmiech. Nie jestem pewna tego co tu zobaczę, ale najważniejsze jest to, że obok mnie mam jego. Gdy on jest obok nic więcej się nie liczy. Wysiadam z terenówki po czym zatrzymuje się przed schodami na ganek. Jeszcze raz przeczesuje wzrokiem cały dom. Ruszam przed siebie wtedy kiedy Tommy obejmuje moją dłoń.
- Będzie dobrze obiecuję - szepcze mi do ucha po czym mocno popycha drzwi wejściowe.
- Tori! - spoglądam w stronę schodów. Lily. Mocniej ściskam dłoń chłopaka.
- Cześć Lily - posyłam jej nieśmiały uśmiech. Obok niej pojawia się Jamie. Spoglądam na niego zaskoczona.
Jak on mógł? To przez niego Tommy się teraz męczy.
Niezręczną sytuację przerywa mężczyzna , który podchodzi do nas z uśmiechem na twarzy.
- Ty pewnie jesteś Tori - spogląda na mnie z troską w oczach.
- Tak miło mi Cię poznać - ignoruje wszystko co mnie otacza i skupiam się na tym co najważniejsze.
- Mi również jestem Jake - uśmiecha się i spogląda na Tommy'ego.
- To co wracamy do szkolenia? I tak miałeś za dużo czasu na odpoczynek - rzuca ze śmiechem. Widać, że próbuje rozluźnić atmosferę. Niestety nie wie jak będzie mu trudno.
- Jamie pokaż Tori jej pokój, a ja opowiem Thomas'owi jaki jest jego grafik - uśmiecha się i wskazuje dłonią na jakieś drzwi.
- Ona nie potrzebuje swojego pokoju. Będzie spała u mnie - proponuje chłopak, mierząc wzrokiem blondyna.
- W takim razie Jamie wiesz gdzie iść - dodaje i odchodzi dając do zrozumienia, że Tommy powinien iść za nim.
- Zaraz się spotkamy - rzuca szeptem i przyciąga mnie bliżej. Muska czubek mojej głowy po czym odchodzi do gabinetu.
- Zrobię ci herbaty - proponuje dziewczyna.
- Dziękuję Lily - uśmiecham się do niej przyjaźnie po czym poprawiam torbę na ramieniu.
- Gdzie ten pokój James? - spoglądam na niego trochę zniecierpliwionym wzrokiem. Chyba wyrywam go tym z osłupienia.
- Chodź za mną - chłopak zaczyna iść schodami w górę. Szybko ruszam w jego ślady. Kiedy schody dobiegają końca blondyn zaczyna iść długim korytarzem. Na jego końcu znajduje się pokój Thomasa. Jestem tego pewna. Okazało się, że moje przypuszczenia były trafne. Jamie otwiera mi drzwi i puszcza mnie przodem. Podchodzę do łóżka i obok niego odkładam torbę. W kącie zauważam duże lustro. Przez kilka minut przeglądam się w nim. Wyglądam jak trup. No dobra może trochę gorzej niż trup. Choć nie wiem czy to możliwe.
- Tori chciałbym wiedzieć, czy kiedykolwiek miałem u ciebie jakąś szansę? - z jego oczu nie mogę wyczytać nic. Zero. Twardy i nieczuły jak skała.
- James jaa...to naprawdę bardzo trudne...yhym...skrzywdziłeś mnie tyle razy, że aż trudno mi tak pomyśleć - spoglądam na niego z zaszklonymi oczami.
- Gdyby nie to wszystko co ci się przytrafiło miałbym jakąś szansę? - pyta z nadzieją. Tak to chyba nadzieja.
- Ale zrobiłeś - rzucam i krzyżuje ręce na klatce piersiowej.
- Tori, a co jeśli znam kogoś kto potrafi to naprawić? Powiedz mi czy miałem kiedykolwiek jakąś szansę - spoglądam na niego już tylko z zaciekawieniem.
- Tak. Miałeś i wydaję mi się, że ogromną. Kochałam Cię i Ci ufałam, a ty po prostu mnie zawiodłeś i zniszczyłeś jakąś część mnie James. Nie wiem czy kiedykolwiek będę potrafiła ci wybaczyć. Przepraszam, ale nie wiem...
Hejka. Tak prezentuje się kolejny rozdział. Co sądzicie? Mam nadzieję, że się podoba. Do następnego. Kisses :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top