Rozdział 54 - Pocałunki

Nie mogłam spać. Przez całą noc miałam koszmary. Na przemian budziłam się i zasypiałam. Tak bardzo za nim tęsknię. Jest druga w nocy, a ja czuję, że nie zasnę. Nie dam rady. Skulona w kącie łóżka przeglądam wszystkie nasze wspólne zdjęcia. W mojej głowie kłębi się tysiące pytań.
Wróci?
Oddzwoni do mnie, albo chociaż wyśle wiadomość?
Myśli tam o mnie w ogóle?
Rozmawiał już z Maxem?
Jak długo jeszcze tak pociągnę?
A może w taki sposób chciał dać mi do zrozumienia, że mnie już nie chce?
Co jeśli będę samotna do końca życia?
Czy tak będzie wyglądać moje życie już na zawsze?
Okazało się, że moja mama nie będzie mogła teraz być ze mną. Musi załatwić parę spraw, a po drugie jestem pełnoletnia muszę sobie przecież radzić.
Chwila coś mi tu nie gra. Kiedy kładłam się do łóżka, zamykałam drzwi, dobrze to pamiętam. Cholera dlaczego one są otwarte?
Powoli podnoszę się z łóżka po czym małymi krokami podchodzę do drzwi. Wyglądam na korytarz, ale nic, ani nikogo nie zauważam. Zamykam je bardzo powoli i najciszej jak potrafię. Co jest grane?
Szybko obracam się w stronę łóżka i kiedy chcę już ruszyć do niego ktoś chwyta mój nadgarstek i przyciska całe moje ciało do ściany. Z mojego gardła wyrywa się cichy jęk. Nie wystraszyłam się, raczej zaskoczyłam, noi ten ból kiedy głowa zderzyła się ze ścianą. Mój oddech przyśpiesza. Co się dzieje? Kim jest ta osoba? Jest bardzo silna. W pokoju jest zbyt ciemno bym mogła dojrzeć twarz. Boże co się tu dzieje?
Wiem jedno to na 100% chłopak.
Kim on jest do cholery?
Czuję jego oddech ma szyi. Boże co jest grane?
- Co się dzieje? Kim jesteś? - pytam ledwo powstrzymując łzy.
Niestety nie dostaje odpowiedzi. Nagle chłopak muska moją szyję. Potem rusza w górę.
Dlaczego?
Nie możesz się teraz rozkleić!
Kiedy usta chłopaka muskają moje przez moje ciało przechodzi dreszcz. Chwila. Znam ten zapach.
Ale skąd?
Wydaje się znajomy, ale coś mi w nim nie pasuje.
Kto to?
Rozsądek mówi wyrwij się i uciekaj.
Natomiast serce woli bym została.
Cholera co to ma być?!
Choć z drugiej strony nawet jeśli ten ktoś miałby mnie zabić jest coś do stracenia? Przecież Thomas odszedł.
Zamykam oczy i czekam na jego dalsze ruchy. Czuję jak dłonie nieznajomego chwytają mnie w talii I przyciągają do siebie. Jego ramiona mocno mnie obejmują. Chłopak zaczyna ponawiać pocałunki na mojej szyi.
Co jest grane? O co chodzi?
Mimo własnej woli opieram dłonie na jego ramionach. Czuję jak jego ciepłe usta przesuwają się do góry.
Czekam na jakieś słowa wypowiedziane z jego ust, ale nic. Zero. Nic nie mówi. W taki sposób niczego się nie dowiem. Jego dłonie zaczynają sunąć w górę. Obejmują moją twarz po czym nasze usta ponownie się spotykają. Szybko przenoszę ręce na jego klatkę piersiową. Oddaje mu każdy pocałunek. Co się ze mną dzieje do jasnej cholery? Dlaczego nie potrafię mu odmówić? Może zbyt tęsknię za Thomasem?
Mój oddech przyśpiesza. Zaczynam się bać samej siebie. Chłopak ostatni raz muska moje usta po czym rzuca :
- Kocham Cię. Przez całe życie cię kochałem i będę. Nie obchodzi mnie to, że pozwoliłem ci odejść i zostać samej. Przez niego nic nie poszło po mojej myśli...
Nie rozumiem tego. Kim on jest? Chwila Thomas? Nie. Jamie?!

Hejka. Co myślicie o tym rozdziale? Mi nawet się podoba. Do następnego. KISSES :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top