Rozdział 53 - Max

Kiedy samolot wbił się w powietrze od razu odpięłam pasy po czym wyciągnęłam słuchawki i telefon. Żadnych wiadomości. Na szczęście. Przynajmniej na razie. Wydaję mi się, że za kilka godzin kiedy wszyscy się obudzą zaczną wydzwaniać. Nie chcę z nimi rozmawiać , ponieważ boję się, że będę chciała zawrócić, a tego zrobić nie mogę. Odkładam telefon i słuchawki do torby po czym zaczynam oglądać widoki zza okna.
* * * * *
Kiedy wreszcie odbieram swój bagaż nie chcę marnować pieniędzy na taksówki. Wolę się przejść. Droga zajmie mi góra 15 minut. Idąc w stronę domu czuję, że coś jest nie tak. Wracają do mnie wspomnienia. Po co? Dlaczego? Dlaczego, akurat teraz? Dlaczego akurat teraz Thomas miesza mi w głowie?! Przestań! Proszę stop! Przyśpieszam, a zza zakrętu wyłania się mój dom. Łzy napływają mi do oczu. Widzę swój stary dom. Powinnam płakać ze szczęścia, ale nie! Bo po co? Jak zwykle! Mam tego serdecznie dość.
Wyciągam z torebki parę kluczy i odszukuje tych odpowiednich. Powoli otwieram drzwi i wchodzę do środka. Mama będzie tu dopiero pojutrze. Na szczęście będę miała czas. Zamykam za sobą drzwi na zamek po czym ruszam na górę. Szybko wchodzę do środka swojego pokoju i kładę walizkę na podłodze. Rozpakowuje część swoich ubrań po czym siadam na łóżku. Pozwalam sobie na parę łez. - Tak bardzo chciałbym, żebyś tu był Tommy - wypowiadam te słowa na głos. - Tak bardzo za tobą tęsknię...
Ścieram słoną ciecz z policzków, a następnie z chodzę na dół. Gotuję wodę na herbatę po czym ją zalewam. Dodatkowo zaglądam do mojej ulubionej szafki. Jak zwykle. Moja ulubiona czekolada plus kubełek czekoladowych lodów równa się noc filmowa. Zabieram wszystko na górę po czym zamykam się w swoim pokoju. Włączam telewizor i wkładam pierwszą płytę. Na początek może coś romantycznego.

Budzę się cała mokra od łez. Zaczynam szlochać po czym zwijam się w kłębek. Nie potrafię bez niego żyć. Mam koszmary. To nie może tak dalej trwać. To tylko głupi sen, a jak się obudzę Tommy będzie obok. Zamykam oczy i cofam się do dni kiedy byliśmy szczęśliwi.
Dlaczego to się tak skończyło?
Dlaczego moje życie bez niego straciło sens?
To nie sprawiedliwe! A co jeśli pozna inną i się zakocha? Przecież tego już nie zniosę! Cholera! Schrzaniłam to!
Z takimi pytaniami, które męczyły mnie od samego początku z trudem udaje mi się zasnąć.
Rano zjadam śniadanie i postanawiam obejrzeć kolejny film. Tym razem pada na film pt: "Intruz". Kocham go oglądać i na szczęście jeszcze mi się nie znudził.

Po filmie postawiłam się przejść. Miasto tak bardzo się zmieniło, że niektóre miejsca wydają mi się wręcz obce. Po drodze zrobiłam też małe zakupy. Po rozpakowaniu ich do szafek pomyślałam dlaczego by nie spróbować napisać do niego SmS-a, albo zadzwonić?
Tori: Hej Tommy. Wiem, że nie powinnam do ciebie pisać, ale tak bardzo za tobą tęsknię. Widzę cię wszędzie czy to możliwe? Proszę odpowiedz mi...
Liczyłam na to, że chociaż odpisze. Czekałam, czekałam i jeszcze raz czekałam. Około godziny 19:00 nie wytrzymałam tego napięcia i wykręciłam jego numer. Po trzecim sygnale rozległ się zachrypnięty głos:
- Halo?
- Thomas? - to na 100% nie jest jego głos.
- Przykro mi, ale nie. Nazywam się Max i jestem jego przyjacielem. Chwilowo Thomas jest zajęty, ale coś mu przekazać?
- Max proszę poproś go by do mnie oddzwonił. To bardzo ważne - rzucam mocno wierząc w to, że chociaż przez chwilę uda mi się usłyszeć jego głos.
- Jasne nie ma sprawy, a od kogo mam to przekazać? - pyta.
- Od Tori - spogląda na zegarek.
- Okay. Miłego wieczoru Tori i uważaj na siebie. Jestem pewien, że chciałby ci to teraz powiedzieć - rzucam troskliwym głosem.
- Jeszcze raz bardzo dziękuję Max. Dobrej nocy.
Odkładam telefon i robię kolację. Kim jest Max? Skąd zna Thomasa? Cholera dlaczego w mojej głowie pojawia sos coraz więcej pytań?!

Hejka. Kolejny rozdział. Co sądzicie? Mam nadzieję, że się podoba. Co myślicie o całej tej sytuacji? Do następnego. KISSES :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top