Rozdział 50 - Wspomnienia...

Od kilku dni próbuję zrozumieć co się stało. Kto mu to zrobił i przede wszystkim dlaczego? Myśli, że unikając mnie i znikając z mojego życia sprawi, iż o nim zapomnę?  Myli się i to bardzo. Sama nie wiem co mam robić. Przeczytałam już tyle historii o wampirach i nadal nic  nowego nie przyszło mi do głowy. Tak bardzo za nim tęsknię, że nawet nie mogę spać. Charlie i Leo całymi dniami jeżdżą i próbują odnaleźć Jamesa. On przecież musi coś wiedzieć. Natomiast Kaya i Chloe siedzą ze mną w domu i próbują mi pomóc.
- Tori! - kiedy dociera do mnie krzyk Chloe szybko zbiegam na dół.
- Chloe! Kaya! Gdzie jesteście?! - zaczynam szukać dziewczyn kiedy nagle ktoś przyciska mnie do ściany. No jasne, jak mogłam na to nie wpaść. To jego sprawka.
- James - rzucam najgłośniej jak potrafię, ale brzmiało to raczej jak szept.
- Wreszcie mogę mieć cię dla siebie - posyła mi złośliwy uśmiech. Czuję jak jego dłonie przyciskają mnie tak mocno, że moje ciało zaczyna dawać mi znaki. Próbuję się wyrwać, ale to i tak na nic. Nagle zauważam Kaye. Czai się w rogu pokoju, a tuż obok niej zauważam Chloe.

- Powiesz mi czego chcesz? - staram się odciągnąć jego uwagę.

- Tego co zawsze. Ciebie - zaczyna szczerzyć się mi prosto w twarz. Czuję jak moje serce przyśpiesza. On jest wariatem. Widzę jak Kaya bierze do rąk krzesło i z pomocą Chloe rzucają nim prosto w chłopaka. Czy one kiedykolwiek czytały coś o wampirach? Przecież krzesło nic nie zdziała. Blondyn tylko się śmieje po czym puszcza mnie i podchodzi do dziewczyn. Łapie je obydwie za nadgarstki, a następnie pociąga każdą w inną stronę. Dziewczyny upadają, a ja szybko próbuję ominąć chłopaka. Niestety i o tym zapomniałam. Jest szybszy. Chwyta mnie i rzuca mną prosto w ścianę. Uderzam o nią głową po czym upadam na ziemię. Blondyn błyskawicznie pojawia się obok mnie. Pochyla się nade mną, po czym rzuca:

- Teraz pójdziesz ze mną - nagle dzieje się coś czego nie spodziewałam się nigdy. Ktoś popycha Jamesa tak mocno, że ten uderza w ścianę na przeciw. Thomas. Chłopak szybko podchodzi do mnie, a następnie obejmuje moją twarz.

- Nic ci nie będzie nie martw się. Zabierz dziewczyny jak najdalej stąd - prosi szeptem, a następnie muska czubek mojej głowy. Wstaje i rusza w stronę blondyna. Przez chwilę jeszcze mu się przyglądam. Z moich rozmyśleń wyrywa mnie głos przyjaciółki:

- Tori, musimy uciekać - rzuca szeptem po czym razem z Chloe pomagają mi wstać i jak najszybciej potrafimy wybiegamy z domu. Biegniemy ile sił w nogach. Jest jedno miejsce, o którym wiem tylko ja i Thomas. Będzie wiedział gdzie mnie szukać. Kiedy wbiegamy na łąkę Chloe wysyła wiadomość do swojego chłopaka, a następnie rusza za nami. Idę przed siebie. Zatrzymuję się dopiero tam gdzie kiedyś ja i Thomas... Nie! Nie mogę. Łzy już prawie mnie pokonały, a na to nie mogę pozwolić.

- Thomas spadł nam z nieba - zaczyna Kaya siadając obok mnie.

- Gdyby nie on to nie wiem co mogło by się stać - dodaje Chloe.

Mijają sekundy, minuty, a nawet godziny. Spoglądam w tą stronę z której przyszłyśmy.

- Kaya, Tori, Chloe! - na łąkę wpada Leo, a następnie można zauważyć za nim Charliego i Thomasa. On tu jest. Widzę go. To naprawdę on. Szatyn obejmuje moją przyjaciółkę, a Chloe mocno przytula się do swojego chłopaka. Małymi krokami ruszam w stronę Thomasa. Chłopak obejmuje mnie po czym mocno wtula się we mnie.

- Nie zostawiaj mnie - rzucam szeptem.

- Nie mogę ci tego obiecać - dodaje mówiąc mi to na ucho.

- Tommy proszę - odpowiadam mu głosem bliskim załamaniu.

- Tori, kocham cię. Trzymając się z daleka chronię cię - opowiada mi.

- Kiedy będziesz blisko, wtedy będziesz mnie chronił - spoglądam mu w oczy, a następnie obejmuję jego twarz. Bardzo delikatnie złączam nasze usta w pocałunku. Chłopak nie pokazuje swojego zaskoczenia tylko odwzajemnia pocałunek. Niestety ta chwila nie może trwać wiecznie.

- Co my mamy teraz zrobić? - pytam załamana.

- Chodź - rzuca i obejmuje moją dłoń, a następnie ciągnie mnie za sobą. Moi przyjaciele ruszają za nami. Ustalił to wcześniej z Charliem i Leo. Kiedy łąka dobiega końca szatyn skręca w jeszcze głębszy las. Zawsze bałam się tam wejść. Może właśnie dlatego tak kurczowo ściskam jego dłoń. Moje oczy zauważają w oddali coś dziwnego. Czy to samochód? W środku lasu?

- Thomas - zaczynam się niepokoić kiedy jesteśmy coraz bliżej pojazdu.

- Spokojnie, Charlie wie co robić - uspokaja mnie.

- Co wy ukrywacie? - rzuca zaskoczona Kaya.

- Z czasem poznacie prawdę - tłumaczy Tommy, a następnie przelotnie muska moje wargi.

- Niedługo się zobaczymy. Obiecuję ci, a teraz zaufaj mi i Charliemu. Musicie już jechać - dodaje i otwiera mi drzwi. Kaya razem z Leo zajmują tył. Chloe siada na miejscu pasażera, a ja zostaję z Charliem i Thomasem.

- Musicie iść - rzuca szatyn i puszcza moją dłoń. Zaczyna się oddalać.

- Thomas - jego imię wypowiedziałam tak cicho, że ledwo sama je usłyszałam.

- Zaufaj nam - szepcze blondyn po czym obejmuje moją dłoń i ciągnie mnie za sobą.

* * * * *

Jedziemy już jakieś 2 godziny. Droga jest tak męcząca i długa, aż dopuszczam do siebie myśl, że ona nigdy nie dobiegnie końca. Przecież tak też może być. Postanowiłam się zdrzemnąć. Zresztą po co ja im? Jestem tylko ciężarem. James chce mnie. A co jeśli zgadnie gdzie jedziemy i zabije wszystkich? Wiem do czego jest zdolny. Wyczytałam to z jego oczu. Tego nie da się ukryć. Czuję jak łzy zapełniają moje oczy. Nie mogąc zasnąć zaczynam przysłuchiwać się rozmowie Charliego i Chloe.

- Możesz powiedzieć mi w końcu o co chodzi? - pyta blondynka, niestety chłopak nie spełnia jej prośby.

- Dowiecie się w swoim czasie -  w jego głosie słychać troskę.

- Charlie proszę cię. Naprawdę się martwię - dodaje dziewczyna.

- Musicie nam zaufać, chcemy was chronić - tłumaczy jej i nagle ostro skręca.

- Ej byłam tu już kiedyś - przerywam im.

- Thomas mówił, że możesz rozpoznać to miejsce - odpowiada blondyn. Zaczyna jechać po górę. Kolejny skręt i znowu następny. Po kilku minutach zatrzymujemy się przed dobrze znaną mi bramą. Czuję jak łzy zalewają moje policzki.

- Tori co się stało? - na twarz Chloe zaczyna malować się panika.

- Spędziłam z nim tu tyle cudownych chwil, a on w takiej sytuacji każe ci mnie tu przywozić - rzucam do Charliego ze smutkiem.

- Tommy powiedział, że to jedyne bezpieczne miejsce i z trudem zdecydował, że mam was tu przywieść - odpowiada, a ja spoglądam przez okno. Samochód wjeżdża na posesje, a brama zaczyna się zamykać. Do mojej głowy powraca tysiące wspomnień. Zamykam oczy i po jednym głębokim wdechu otwieram drzwi. Miałam szczęście, że Charlie zatrzymał pojazd by poczekać, aż garaż się otworzy. Zaczynam biec przed siebie...


Hej. Bardzo przepraszam za opóźnienia. Niestety miałam małe problemy z dodaniem rozdziału, ale proszę jest. Mam nadzieję, że jesteście nadal. Piszcie co sądzicie i gwiazdkujcie. Do następnego. BESOS :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top