Rozdział 5 - Jesteś lodowaty...

Dziś sobota. Mam cały dzień na napisanie piosenki. To będzie trudniejsze niż mi się wydawało. Od godziny siedzę przy biurku nad zwykłą kartką papieru i próbuję wymyślić słowa. Wstałam wcześnie by mieć świeży umysł. Zjadłam śniadanie również mając obok siebie kartkę z ołówkiem na wypadek gdybym wpadła na pomysł. Ale nic nie przychodzi mi do głowy. Wyglądam przez okno. Słońca nie ma, ale nie wydaje się by było zimno. Przebieram się z ubrań domowych i wkładam na siebie koszulkę z krótkim rękawkiem w kolorze brudnej czerwieni wpadającej w kolor bordowy, czarne spodnie i czarną skórzaną kurtkę. Muskam usta pomadką i wkładam do torebki notes z długopisem. Nagle dociera do mnie wołanie taty :

- Tori ktoś do ciebie ! - szybko zbiegam na dół. Kiedy docieram do końca schodów zauważam, że w drzwiach stoi Jamie. Moje serce przyśpiesza. Po pierwsze co on tu robi ? A po drugie skąd ma mój adres ? Wyglada cudownie. Ubrany jest w podarte dżinsy i białą koszulkę.

- Cześć - uśmiecham się i podchodzę do drzwi.

- Tato to Jamie. Jamie to mój tata Pedro - przedstawiam ich sobie.

- Miło mi pana poznać - Jamie wysuwa dłoń na powitanie, a mój tata ją ściska.

- Chwila czy ty przypadkiem nie masz na nazwisko Campbell Bower ? - pyta podnosząc jedną brew.

- Tak. Nazywam się Jamie Campbell Bower - uśmiecha się.

- Nie wierzę. Tori to ten aktor, model i muzyk urodzony 22 listopada 2022  roku w Londynie ? - pyta z niedowierzeniem.

- Tak - przytakuje zawstydzona.

- Wow skąd pan to wie ? - pyta zaskoczony Jamie

- Moja córka cię uwielbiała. Ciągle kupowałem jej gadżety związane z tobą. Dużo o tobie mówiła i w końcu utrwaliło się to w mojej pamięci - tłumaczy mu tata.

- Masz chwilę ? - pyta Jamie

- Tak - uśmiecham się

- To może się przejdziemy - proponuje

- Jasne - przytakuje, a jego wzrok przenosi się na mojego tatę.

- Czy mogę porwać pana  córkę na godzinę lub dwie ? - pyta

- Oczywiście - uśmiecha się , a ja ruszam na zewnątrz. Zamykam za sobą drzwi i ruszam za blondynem.

- Zabiorę cię w moje ulubione miejsce - uśmiecha się szarmancko i otwiera mi drzwi od strony pasażera.

- Dziękuje - uśmiecham się i wsiadam powoli, a kiedy zapinam pasy on zamyka drzwi i okrąża samochód. Następnie otwiera drzwi od strony kierowcy i wsiada do środka. Zapina pasy i odpala samochód po czym rusza.

- Słyszałem, że jutro Lily będzie miała gości - uśmiecha się

- Tak mamy wymyślać melodię do słów piosenki których nie mam - tłumaczę mu

- Miejmy nadzieję, że nasz spacer dobrze ci zrobi - dodaje chłopak i przyspiesza.

Kiedy dojeżdżamy na miejsce chłopak wysiada i szybko okrąża samochód po czym pomaga mi wysiąść. Powolnymi krokami ruszamy w stronę w ścieżki.

~ Godzinę później ~

Właśnie siadamy na ławce. To był cudowny spacer. Czułam się jakbyśmy się znali od zawsze.

- Naprawdę mnie uwielbiałaś ? - pyta z niedowierzeniem

- Tak naprawdę dalej cię lubię - dodaje zawstydzona.

- To bardzo miłe - uśmiecha się . Nagle nasze dłonie się spotykają. Czuję chłód. Obejmuje jego dłoń i spoglądam mu w oczy. Jego usta wykrzywiają się w delikatny uśmiech, ale też wygląda jak byłby zaskoczony.

- Jesteś lodowaty - rzucam i dotykam jego policzka. On również jest lodowaty.

- Szybko marznę - uśmiecha się smutno

- Rozumiem. Idziemy , bo Lily mnie zabije jeżeli nie napiszę nawet refrenu ? - spoglądamy na siebie.

- Jasne chodźmy - uśmiecha się i ruszamy w stronę jego samochodu.

~ Wieczorem ~

Siadam na łóżku z kilkoma kartkami i ołówkiem i zaczynam myśleć o dzisiejszym dniu. Zaczynam połowę myśli przelewać na papier. Nagle rozlega się mój dzwonek. To mama.

- Halo ? - odbieram, a hologram pojawia się po sekundzie.

- Cześć skarbie. Co u ciebie ? - pyta uśmiechnięta

- Próbuję skomponować piosenkę na lekcję - tłumaczę

- Masz już coś ? - pyta ciekawa

- Coś mam - dodaje spoglądając na kartkę.

- Zaśpiewaj mi kawałek - prosi

- No dobrze- uśmiecham się i zaczynam :

Gdy twa dusza, odnajdzie duszę, której wyczekiwała

Gdy ktoś wchodzi do twego serca przez otwarte drzwi

Gdy twa dłoń, odnajdzie dłoń, z którą miała się spleść

Nie odpuszczaj

Ktoś wkracza w twój świat

I nagle i go odmienia raz na zawsze


Nie ma żadnych innych oczu

Które mogłyby przejrzeć mnie na wylot

Niczyje ramiona nie mogą wznieść,

Wznieść mnie tak wysoko

Twoja miłość wznosi mnie poza czas

A ty znasz moje serce na pamięć.... - biorę oddech - To narazie tyle.

- Bardzo ładnie kochanie - uśmiecha się wzruszona.

- Dziękuje - uśmiecham się do niej.

- To ci nie przeszkadzam, ale pamiętaj, że zawsze nie zależnie od pory dnia możesz do mnie zadzwonić i powiedzieć mi o wszystkim co dzieje się w twoim życiu - mówi

- Będę pamiętać. Kocham cię pa pa - rozłączam się , a hologram znika. Ponownie przenoszę wzrok na kartkę. Biorę ołówek do dłoni i komponuje dalej...

  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top