Rozdział 43 - Death Of Superhero

Od sylwestra minęło pięć dni. Już za dwa dni odbędzie się ślub. Nie mogę uwierzyć. Tak Ava wychodzi za mąż. To cudowna wiadomość. Jestem pewna, że będzie szczęśliwa z Peterem. Teraz chodzimy po mieście i szukamy sukienki dla mnie. Jak zwykle mam z tym problem. Przymierzyłam już ich z tysiąc. Niestety nie kupiłam żadnej z nich. Pożegnałam się z Avą i postanowiłam wrócić do domu. Thomas jest pewnie gdzieś na mieście więc posiedzę sama. Kiedy wchodzę do domu spoglądam na sofę, a następnie zaglądam do szafy na przedpokoju. Miałam rację nie ma go. Odkładam kurtkę dżinsową na oparcie kanapy, a potem nalewam wody do czajnika. Zrobię sobie herbatę i poszukam czegoś w internecie. Może mi się poszczęści i znajdę jakąś ładną sukienkę. Kiedy woda się zagotowała spojrzałam na taras, żeby upewnić się, że Thomas nie siedzi na dworzu, ale i tam go nie ma. Szybko pokonuję schody, aż w końcu docieram do sypialni. Nagle moją uwagę przykuwa duże białe prostokątne pudełko, obowiązane delikatnie różową wstążką. Co to? Odstawiam kubek na biurko i siadam na łóżku. Podnoszę pudełko i przez chwilę zastanawiam się co może w nim być. Nie mam zielonego pojęcia. Okay zaraz się przekonam. Powoli odwiązuje wstążkę i otwieram wieko pudełka. Nie wierzę. To nie możliwe. Thomas. Skąd on wiedział? Nie było go wtedy ze mną. To było dokładnie przed sylwestrem. Byłam w sklepie i zobaczyłam prześliczną sukienkę. Była idealna. Niestety nie było mojego rozmiaru. Kiedy on ją kupił? Na dnie pudełka znajduje jeszcze małą karteczkę.
Piękna sukienka dla pięknej kobiety... TBS.
Och Tommy. Jest moim bohaterem. W takim razie skoro Thomas wręczył mnie z szukania sukienki mogę coś obejrzeć. Schodzę na dół i włączam telewizor. Hmm...Śmierć superbohatera. Brzmi ciekawie. Wchodzę w obsadę. O Tommy tu gra. Okay to przynajmniej nie będzie mi się nudzić do czasu kiedy wróci.

Thomas wchodzi do domu w odpowiednim momencie. Chłopak kiedy zauważa co oglądam szybko przeskakuje oparcie sofy i zatrzymuje film na momencie kiedy Donald i Shelly mają się pocałować.
- Thomas co ty robisz? - pytam zaskoczona.
- To nie film dla ciebie - protestuje chłopak.
- Ale dlaczego nie Tommy? - robię maślane oczy.
- Jesteś zbyt wrażliwa - tłumaczy mi chłopak.
- Przecież jesteś obok - posyłam mu uśmiech i zabieram mu pilota. Och jak oni uroczo wyglądają.

Właśnie nastąpiły napisy końcowe. Mój wzrok dalej skierowany jest na ekran. Oczy przepełniają łzy. Thomas miał chyba rację. I to ogromną.
- I jak? - pyta chłopak spadając obok mnie. Milczę, a łzy powoli spadają po moich policzkach. Spoglądam na chłopaka,a następnie wtulam się w niego. Czuję jak ramiona szatyna oplatają moje ciało. Od razu robi mi się lepiej. Jeszcze przez chwilę pozostaje tak do niego przytulona.
* * * * *
Idę przez las. Jest tu tak pełno drzew, że łatwo się zgubić. Dziwne, że jeszcze tego nie zrobiłam. O dziwo pamiętam drogę. Jakbym już tu kiedyś była. Nogi niosą mnie same. Lewo, prawo, prosto, lewo, prosto, prawo, lewo, prawo i prosto. Ta droga doprowadziła mnie właśnie na jakąś łąkę. Zaczynam się po niej rozglądać. Rzeka, kwiaty, dookoła drzewa. Jakbym kiedyś tu była. Czuję jak ktoś obejmuje mnie w talli. Odwracam się i zauważam Thomasa. Uśmiecham się lekko. On również odwzajemnia uśmiech. Delikatnie przyciąga mnie do siebie. Obejmuje moją twarz i muska moje wargi. Powoli odwzajemniam pocałunek po czym spoglądam mu w oczy. Nagle chłopak znika. Gdzie on jest?
- Thomas?! - zaczynam się rozglądać po całej łące. Nie ma go.
- Tori - zza moich pleców wychodzi Jamie.
- Co ty tu robisz? - pytam zaskoczona.
- Musiałem to zrobić, a zresztą po co ci to tłumaczę. Ciebie też muszę przemienić - rzuca chłopak.
- Co chcesz mi zrobić?! - krzyczę wystraszona.
- Spokojnie - rzuca chłopak.
- Niby po co? - pytam.
- Słońce za kika dni spali ziemię jeśli chcesz przeżyć musisz mi zaufać i dać się przemienić jak Thomas - tłumaczy mi. Spokojnie to tylko sen. Thomas nigdy w życiu nie zaufał by Jamie'mu.
- Dobrze - rzucam i zamykam oczy. Już po chwili czuję oddech chłopaka. Jego zęby delikatnie i powoli wbijają się w moją skórę. Próbuję nie krzyczeć, ale ten ból jest okropny. Zaczynam krzyczeć. Budzę się w łóżku. Thomasa nie ma obok. Gdzie on jest?
- Tori wszystko dobrze? - chłopak szybko wybiega do pokoju.
- Tak - potwierdzam, a on siada obok mnie.
- Gdzie byłeś? - pytam ciekawa.
- Chciałem się napić - rzuca.
- Coś cie gryzie - dodaje obejmując dłoń szatyna.
- Ava za kilka dni bierze ślub. A potem wyjeżdżają. I nie wiemy kiedy wrócą. Chcą zwiedzać świat. A co jak wrócą tu dopiero za kilka lat? - w oczach chłopaka pojawia się smutek i tęsknota.
- Tommy - rzucam i obejmuje jego twarz. - Nie możesz się tym przejmować. Ja też będę bardzo tęsknić za Avą i Peterem, ale wiem, że bardzo Ci na niej zależy. Kochasz ją i to normalne, że masz takie uczucia. Muszisz się z tym pogodzić i uwierz mi nim się i obejrzysz Ava znowu będzie obok - dodaje. Na twarz szatyna wkrada się lekki uśmiech.
- Co ja bym bez ciebie zrobił? - rzuca po czym muska moje wargi. Zaczynam się śmiać.
- Też cię kocham - dodaje i oddaje mu pocałunek....
Hej. Przepraszam, że ten rozdział jest krótszy niż pozostałe. Niestety nie miałam dużo czasu by napisać więcej, ale postaram się jutro napisać dłuższy. No, a teraz piszcie jak podobał wam się rozdział? Jeśli macie jakieś pomysły co mogło by się wydarzyć w kolejnych rozdziałach piszcie śmiało. Z chęcią je rozważę. Więc do następnego. BESOS:*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top