Rozdział 41 - Śnieżny dom...
Muszę przyznać, że te święta były udane. Za cztery dni sylwester. Jackob i Mia zostają świętować go z nami. Bardzo cieszę się z tego powodu. Dziś okazało się, że Tommy zabiera mnie na łyżwy. Głupio było mi się przyznać, że nie umiem jeździć. Co miałam zrobić? Ale najgorsze jest to, że zaraz się upokorze. Ta myśl przeraża mnie od początku. Trudno czasami tak bywa. Kiedy nadchodzi chwila w której mam wejść na lód czuję jak moje nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Chłopak spogląda na mnie nic nie podejrzewając, chyba. Obejmuje moją dłoń i wciąga mnie na lód.
- Zapomniałem spytać cię o najważniejsze. Umiesz jeździć? - kiedy wypowiada te słowa czuję jak zalewa mnie fala ciepła.
- Yyy no nie wiem, nigdy wcześniej nie jeździłam - tłumaczę mu, a on uśmiecha się lekko.
- Założę się, że potrafisz, ale o tym nie wiesz - dodaje i przyciąga mnie bliżej siebie. Obejmuje mnie mocno w talii i zaczyna tłumaczyć mi jaką mam mieć postawę. Jakbym jeździła na rolkach. To może być łatwe.
Szatyn mnie puszcza, a ja powoli ruszam przed siebie. Hmm nawet dobrze mi idzie.
Spędziliśmy na tym lodowisku prawie dwie godziny. Jestem przemarźnięta i trzęsę się jak garalera.
- Jak na pierwszy raz coś za dobrze ci szło - rzuca chłopak ze śmiechem kiedy wsiadamy do samochodu.
- Taa - posyłam mu uśmiech.
- Hmm co powiesz na jakąś dobrą komedię romantyczną pod ciepłym kocem z gorącą kawą, herbatą lub z czym tam sobie za życzysz - uśmiecha się i obejmuje moją dłoń. Ogrzewanie powoli sprawia, że lód opuszcza moje zamarźnięte ciało. Z każdą minutą czuję się coraz lepiej.
* * * * *
Po długiej i gorącej kąpieli oraz naszykowaniu przepysznej kawy usiedliśmy na sofie i nadeszło najgorsze, a mianowicie wybór filmu. Na początku padło zdanie, że tym razem bez horrorów. Stwierdziłam, że z chęcią obejrzałabym "Love actually". Szatyn na początku nie miał zamiaru się na to zgodzić, ale po kilku minutach mojego błagania chłopak odpuścił. Ach kocham ten film... Thomas jest w nim taki mały i uroczy.
* * * * *
Sylwester. Zostało do niego jeszcze tylko trzy dni, a my już wyjeżdżamy. W dniu imprezy dołączy do nas Jackob i Mia.
- Thomas możesz mi powiedzieć dokąd do jasnej ciasnej jedziemy? - pytam po już prawie trzeciej godzinie jazdy. Właśnie jedziemy przez las. Jest tu naprawdę ślicznie, a śnieg dodaje temu miejscu uroku.
- Zaraz będziemy - uspokaja mnie chłopak po czym skręca w jakąś boczną drogę. Czuję jak wyjeżdżamy pod górę. Przez okno mogę podziwiać przepaść. Oblatuje mnie mały strach. A co by było kiedy samochód wpadłby w poślizg i uderzylibyśmy w barierę, a ona by puściła i spadlibyśmy w przepaść? Próbuję szybko odgonić od siebie te myśli. Wszystko będzie dobrze wiem to. Przy Thomasie jestem bezpieczna czuję to. Kiedy docieramy na odpowiedni poziom zauważam w oddali bramę. Z każdą sekundą widzę coraz więcej. Ten domek jest ogromny. Jak tu ślicznie. Thomas otwiera bramę automatycznym pilotem, a następnie wjeżdża dalej. Brama sama zamyka się kiedy samochód całkowicie znalazł się na posesji. Jechaliśmy powoli bym mogła się wszystkiemu przyjrzeć. Tu naprawdę jest cudownie. Jak w jakiejś bajce. Zatrzymujemy się przed jedną ze ścian budynku, chłopak naciska inny guzik na pilocie, a drzwi od garażu się podnoszą. Szatyn zjeżdża w dół. Parking podziemny robi wrażenie. Parkujemy i wysiadamy. Idę za Thomasem przez kilka korytarzy po czym docieramy do windy. To miejsce jest naprawdę wystrzałowe. Winda zawozi nas na parter. Jest tu tyle pomieszczeń, że gdyby obok mnie nie było Tommy'ego założę się, że bym się zgubiła. Chłopak zaczyna oprowadzać mnie po domu. Kuchnia, jadalnia, gabinet, salon, a nawet sala do różnych imprez. Następnie ruszamy na pół piętro gdzie znajduje sala kinowa. Na pierwszym piętrze znajdują się sypialnie. Ruszamy bardzo długim korytarzem. Nagle rozlega się głos szatyna:
- Wybieraj który chcesz pokój? - pyta wskazując głową jedne drzwi, a następnie na drugie.
- Wolałabym spać z tobą - rzucam, chłopak posyła mi uśmiech.
- Więc w takim razie zapraszam tu - uśmiecha się i wskazuje na drzwi umieszczone na samym końcu korytarza. Powoli je otwieram zastanawiając się co zobaczę w środku. Wow tu jest przepięknie. Ściany pomalowane są na biało oprócz jednej która została pomalowana na szaro. Są na niej powieszone ramki ze zdjęciami. Na przeciwko drzwi znajduje się platforma na której umieszczone zostało ogromne łóżko wypełnione poduszkami. Po prawej stronie znajduje się kominek, a obok niego sofa ze stoliczkiem do kompletu. Bardzo mi się tu podoba.
- I jak? - z transu wzbudza mnie głos chłopaka.
- Tu jest ślicznie - uśmiecham się i zauważam, że szatyn wchodzi do pomieszczenia w rogu pokoju i odkłada tam torby. Ruszam w jego stronę. Nie wierzę. Garderoba. Jest taka duża. Za to z garderoby przechodzi się do łazienki.
- Jest to jeden z największych pokoi w tym domu. W drugim największym miałaś spać ty - rzuca ze śmiechem chłopak.
- Wolę z tobą - posyłam mu uśmiech po czym zaczynam rozpakować torbę.
* * * * *
Kiedy Thomas poszedł na chwilę do garażu ja postanowiłam rozejrzeć się po domu. Okazało się, że zamiast wsiadania do windy można pójść dalej. Niestety w korytarzu panuje ciemność dlatego zmuszona byłam użyć latarki w telefonie. W końcu docieram do końca korytarza. Zauważam dwie pary drzwi. Wybieram pierwsze lepsze. Okazuje się, że weszłam do jakiejś szatni. Idę dalej. Prysznice. I znowu drzwi. Staram się jak najciszej je otworzyć. Zalewa mnie fala gorąca, a do moich uszu dociera szum. Basen. Jacuzzi. Leżaki, materace, barek. Tu jest wszystko. Okazało się, że drugie drzwi również tu prowadziły. Tylko, że do osobnej szatni i pryszniców. Nagle czuję jak ktoś obejmuje mnie w talii. Odwracam się i zauważam Thomasa. Chłopak przyciąga mnie do siebie i obejmuje moją twarz. Muskam jego wargi, a on odwzajemnia pocałunek.
- Masz ochotę na basen lub jacuzzi? - pyta ze śmiechem.
- Owszem mam - posyłam mu uśmiech po czym szybko biegnę na górę się przebrać. Szykuje się cudowny wieczór. Cieszę się, że jestem tu z Tommy'm. Nagle dostaje SmS-a. Odblokowuje telefon i zauważam, że dzwonił do mnie Jamie. O co chodzi? Wybieram jego telefon i dzwonię. Po kilku sygnałach odbiera:
- Victoria?
- James coś się stało? - pytam wkładają już klapki.
- Lily - zaczyna, ale nie kończy. Coś się stało?
- Co z Lily? - pytam śpiesząc się.
- Uciekła - tłumaczy...
Hej. To tyle. Wiem, że rozdział trochę nudny. Nic się nie dzieje, ale chciałam go dodać dziś i tak jakoś wyszło. Do następnego. BESOS :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top